Szukaj w serwisie

×
30 września 2017

Hiszpania kontra Katalonia. Epidemia szaleństwa

W niedzielę 1 października Hiszpania stanie w obliczu jednego z najpoważniejszych kryzysów w swojej najnowszej historii. Tego dnia władze Katalonii zamierzają, wbrew prawu hiszpańskiemu i wbrew rządowi w Madrycie, przeprowadzić jednostronne referendum niepodległościowe.

Hiszpania kontra Katalonia. Epidemia szaleństwa

Fot. Źródło: dw.de

Jakiekolwiek kroki podjąłby w minionych dniach premier Mariano Rajoy, by zapobiec refrendum w sprawie niepodległości Katalonii – w regionalnym rządzie w Barcelonie pod przywództwem Carlesa Puigdemonta mogło się to spotkać tylko z cichą satysfakcją.

Czy chodzi o stacjonowanie w Katalonii dalszych jednostek policji i paramilitarnej Straży Obywatelskiej, czy o aresztowanie burmistrzów – rząd w Madrycie wydaje się robić wszystko, by podsycić nienawiść, jaką darzą go Katalończycy.

Rajoy tym samym staje się równy populistom, którzy dolewają oliwy do ognia a potem krzyczą, że się pali. Bo też to, że separatystom w Katalonii nieustannie przybywa zwolenników, jest w niemałym stopniu zasługą konserwatywnej Partii Ludowej Rajoya.

Statut autonomii: zmarnowana szansa

Dla przypomnienia: w 2006 r. hiszpański parlament i regionalny parlament kataloński przyznały Katalonii daleko idący statut autonomii potwierdzony referendum powszechnym. W statucie Autonomicznej Katalonii znalazł się zapis uznający Katalończyków za naród. Wydawało się, że zmniejszy to głęboką przepaść między Barceloną i Madrytem powstałą wskutek wojny domowej a potem dyktatury Franco.

Partia Ludowa z jej szefem Rajoyem jednak zaskarżyła statut autonomii w Trybunale Konstytucyjnym. W 2010 r. TK pozbawił Katalończyków statusu narodu i ograniczył zakres autonomii regionu. Wyrok oznaczał odejście od regionalizacji i zwiększenie kompetencji Madrytu. Konsekwencje odczuwalne są do dzisiaj: przed wyrokiem tylko 14 ze 135 posłów regionalnego parlamentu Katalonii opowiadało się za jej oderwaniem się od Hiszpanii. Dzisiaj „za” jest 72 parlamentarzystów – większość absolutna.

Będą tylko przegrani?

Katalończycy dobrze wiedzą, jakie podejmują ryzyko. To jasne, że stosunki niezależnej Katalonii z resztą Hiszpanii i UE będą znacznie bardziej skomplikowane niż obecnie. I nie chodzi tylko o to, że w razie odłączenia się Katalonii FC Barcelona nie zagra ani w hiszpańskiej lidze, ani w Lidze Mistrzów UEFA, tylko będzie musiała się zadowolić meczami przeciwko jedenastkom z Sabadell i Girony. Chodzi o to, że region, jakby nie było wielkości Belgii, będzie musiał stworzyć własne struktury państwowe. Że Katalonia będzie musiała opuścić UE. A handel, zarówno z Hiszpanią, jak z europejską zagranicą, siłą rzeczy się załamie. Ekstatyczna radość z własnego kraju szybko może się zamienić w wielkiego kaca.

Niezadowolenie rządu w Madrycie z tych secesyjnych dążeń jest przy tym zrozumiałe, bo Katalonia wytwarza niemal jedną piątą PKB Hiszpanii. Utrata Katalonii oznaczałaby dla Madrytu pogłębianie się depresji gospodarczej. Zrozumiałe są też obawy Unii Europejskiej, bo można przewidzieć, że niezależność Katalonii pobudziłaby podobne ruchy w Kraju Basków, Irlandii Północnej, Południowym Tyrolu, Szkocji i Flandrii.

Za późno na wyjście z kryzysu?

A samo referendum? W obliczu najnowszych obław i aresztowań nie ma co myśleć o jego uporządkowanym przebiegu 1 października. Wynik referendum bowiem nie będzie miał mocy, ani pod względem politycznym ani prawnym. Czy jednak rząd Rajoya może zapobiec referendum w późniejszym terminie? Tylko za cenę stałej, masowej obecności w Katalonii Straży Obywatelskiej.

Skutki tego można było zobaczyć w latach 80-tych ubiegłego stulecia w Kraju Basków. Faktycznie panował tam stan wyjątkowy a w efekcie także części konserwatywnego mieszczaństwa sympatyzowały z podziemną organizacją hiszpańskich Basków – ETA.

Zachowanie hiszpańskich i katalońskich władz przypomina dwóch podrostków, ścigających się podrasowanymi autami. Muszą negocjować, jeżeli chcą uniknąć katastrofy. Negocjować na temat sprawiedliwego wyrównania finansowego, praw autonomii, przeobrażenia Hiszpanii z państwa centralistycznego w twór federalistyczny. Można jednak wątpić, by Rajoy i Puigdemont byli do tego odpowiednimi osobami.

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: