Szukaj w serwisie

×
18 marca 2020

Marcin Zegadło: Dziennik pandemiczny 17.03.2020r. – środa (przedpołudnie)

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

Okazuje się, że sytuacja przypomina odrobinę klimat sprzed września. Tamtego września w trzydziestym dziewiątym. Bo czymże jest wołanie szpitali o pomoc i wsparcie ich w zakresie środków ochrony osobistej, na które Polacy/Polki reagują spontanicznymi zbiórkami jak nie tym czym były wtedy spontaniczne zbiórki społeczne na karabiny maszynowe dla jednostek wojskowych.

 

Albo ta ich bolesna koncepcja "państwa teoretycznego". Uwielbiałem słuchać tego pierdolenia o "państwie teoretycznym", kiedy jeszcze nie byli u władzy i robili "tekturę" ze wszystkiego, do czego ręce przyłożył ktoś inny.

Natomiast pod wpływem przejęcia władzy przez nich, przez "dobrą zmianę", ta tektura, ten paździerz miały zamienić się jak pod wpływem dotknięcia magicznej różdżki w ogólnonarodowe, patriotyczne, bogoojczyźniane złoto. W czyste złoto.

To miała być Wielka Polska. Polska wyniosła i moralnie czysta. Polska, która gardzi lewackim Zachodem, Unią i jej biurokracją, która mówi zdecydowane "nie!" wszystkim genderom tego świata, która mówi "nie!" "pedalstwu", "ciapatym", "zaprzaństwu", "pedagogice wstydu".

To miała być Wielka Polska katolicką, która mówi "tak!" heteroseksualnej rodzinie, patriarchatowi, nacjonalizmowi, to miała być Polska, która mówi "tak" wszechobecnej hierarchii kościelnej, która mówi "tak" biskupom, zaglądającym do majtek dorosłym i dzieciom, to miała być Polska wzniosła jak idea, lider regionu obrażony na wszystkich dookoła, bo wszyscy głupi tylko Polacy mądrzy, dobrzy, uczciwi, mężni, ofiarni i gdyby nie Polacy to Francuz do dzisiaj żarłby paluchami, a Niemiec "nie będzie pluł nam w twarz". Taka była tej Polski ogólna koncepcja i Polacy/Polki dwukrotnie tę koncepcję, gremialnie poparli, czemu dali wyraz przy urnach wyborczych.

Tymczasem okazuje się, że sytuacja przypomina odrobinę klimat sprzed września. Tamtego września w trzydziestym dziewiątym. Bo czymże jest wołanie szpitali o pomoc i wsparcie ich w zakresie środków ochrony osobistej, na które Polacy/Polki reagują spontanicznymi zbiórkami jak nie tym czym były wtedy spontaniczne zbiórki społeczne na karabiny maszynowe dla jednostek wojskowych. W tym samym czasie u naszego zachodniego sąsiada, który za kilka miesięcy miał rozsiąść się w Warszawie na kolejne pięć lat, szła produkcja broni na skalę, której nawet mokre sny Sanacji nie ogarniały.

Dlatego brzmi to, jak ponury żart to ich "państwo teoretyczne", kiedy jeszcze na dobre się nie zaczęło, a już wszystkiego brakuje, już się pali pod nogami polska ziemia, co jest już tej ziemi wielowiekową tradycją, że jak ma coś pierdolnąć, to na pewno pierdolnie.

A w tym wszystkim znamienne jest to "wielkie zniknięcie" tego, który był wszechobecny przez ostatnie lata. "Strateg z Żoliborza" rozpłynął się w powietrzu i teraz wydaje się być jedynie złym snem, który nam się przyśnił, teraz rumianą twarz ministra Szumowskiego to jest twarz "dobrej zmiany", teraz na tej buzi PiS zbijał będzie polityczny kapitał, bo przecież ani na chwilę, nie przestał robić polityki.

No i jeszcze ta pocieszna, pełna dziecięcej ufności, a od czasu do czasu dziecięcego gniewu i naburmuszenia - twarz prezydenta Dudy, który w wojskowej bluzie udaje, że stan wyjątkowy, nie jest wcale taki wyjątkowy i szykuje się do wyborów, których zdaje się nikt nie ma zamiaru przekładać, ponieważ wybory to się przekłada w "państwach teoretycznych" a nasza Polska nie jest przecież z tektury.

Nasza Polska nie dlatego była znaczona "krwią i blizną", żeby teraz wybory przekładać i przerwać pracę nad budową, tej nowej, lepszej. Tej dla prawdziwych Polaków, którzy rozumieją naszą misję dziejową na tym skrawku ziemi.

Tymczasem niespodziewanie ta pandemia. Zaiste pokerowa zagrywka ze strony złego losu. No bo przecież nie Boga, który wiadomo, że jest od zawsze po stronie Polaków.

Ten "zły los" mówi niespodziewanie tej ekipie sprawdzam, a ta ekipa ma teraz na głowie mniej więcej to samo, co tamta ekipa we wrześniu trzydziestego dziewiątego miała nad głową, kiedy nad Warszawą pojawiły się pierwsze nieprzyjacielskie samoloty.

I nie chce tutaj pisać o "drodze na Zaleszczyki", bo nie o to chodzi, żeby się nad kimś pastwić. Chodzi o to, że teoretyczność tego państwa to nie jest kwestia prawicowości, lewicowości czy chuj wie czego jeszcze. Jego teoretyczność wpisana jest w naturę żyjących tutaj ludzi, którzy od setek lat, zamiast budować na faktach, na konkrecie, w oparciu o realne, naglące potrzeby, budują na mitach, złudzeniach i wyobrażeniach o samych sobie i miejscu, w którym żyją. A efekt jest taki, że to się ostatecznie obraca w proch przy byle tąpnięciu. A teraz mamy tutaj coś w rodzaju trzęsienia ziemi. Więc przebieg zdarzeń jest raczej do przewidzenia.

Pytanie tylko, co wymyślimy po wszystkim, żeby poprawić sobie nastrój i uciec od smutnej prawdy, że znowu daliśmy dupy, bo nie da się budować Wielkiej Polski jak w szpitalach brakuje rękawiczek dla ich personelu. Wtedy nawet grypa może okazać się kolejnym Westerplatte.

Ale mamy wprawę. Więc nikt się tym wcześniej specjalnie nie przejmował.

No i jest jak jest.

"Westerplatte broni się nadal", a jak powiedział kiedyś papież Polak "każdy ma swoje Westerplatte".

No, to teraz oni mają swoje, a my swoje.

Marcin Zegadło

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: