Szukaj w serwisie

×
17 marca 2020

Marcin Zegadło: Dziennik pandemiczny 17.03.2020 r. – wtorek (wieczór)

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

Myślę o kryzysie gospodarczym, który z całą pewnością nas czeka. Obawiam się, że to co uderzy w przedsiębiorców ostatecznie z podwójną siłą trafi w pracowników. Ci mniejsi przedsiębiorcy upadną i długo się nie podniosą.

 

207 potwierdzonych przypadków zakażenia. Pięć zgonów. Pierwszy, potwierdzony przypadek zakażenia koronawirusem w Częstochowie. To sześcioletnie dziecko, które przebywa z matką na oddziale zakaźnym. Testy matki mają zostać powtórzone, lekarze uważają, że to niemożliwe, żeby jej wynik był negatywny. Dziecko nie pochodzi z Częstochowy, jest w dobrym stanie.

Poprawa pogody, szesnaście stopni, więc niebezpieczne zagęszczenie ludzi na placach zabaw i trochę więcej niż wczoraj spacerowiczów. Widzę ich, kiedy przemieszczam się samochodem po mieście. Dzisiaj pod naszym oknem cały dzień śpiewają ptaki. Zdaje się, że będziemy tutaj mieli wkrótce jakąś wiosnę.

Kiedy zatrzymuję samochód na przejściu dla pieszych, syn z ojcem czekają na zielone światło. Facet naciska przycisk uruchamiający sygnalizację. Następnie podaje tę rękę dziecku. Dzieciak bierze ją do ust na wysokości połowy przejścia dla pieszych. Tak to działa.

Myślę o kryzysie gospodarczym, który z całą pewnością nas czeka. Obawiam się, że to co uderzy w przedsiębiorców ostatecznie z podwójną siłą trafi w pracowników. Ci mniejsi przedsiębiorcy upadną i długo się nie podniosą. Ci więksi i duże przedsiębiorstwa będą zmuszone do zwolnień, wysyłania pracowników na bezpłatne urlopy, możliwe, że okresowe zmniejszenie wynagrodzeń, wstrzymanie premii itp.

Pamiętam to co działo się na rynku pracy po roku 2008. Z mojej perspektywy i z moich doświadczeń wynika, że to co nazywamy „rynkiem pracodawcy” to jest potężna chujnia i trudno się z tego wygrzebać, kiedy tak jak wtedy, podczas tamtego kryzysu stworzy się pracodawcom narzędzia, które pozbawiają pracowników odpowiedniej ochrony. Pamiętam jak wielu moich znajomych nie mogło wykopać się wtedy z okresowych umów o pracę, które wolno było pracodawcom w tamtym czasie stosować na potęgę. No to stosowali.

Oczywiście te narzędzia, zgodnie z przyjętą narracją i zapewne prawidłami rządzącymi gospodarką, to konieczność. Tak czy owak, wszyscy na tym tracimy, a w dłuższej perspektywie ten kryzys może zmienić życie milionów ludzi na całym świecie. To co dociera do mnie od ludzi pracujących w międzynarodowych korporacjach brzmi cokolwiek apokaliptycznie. Łykam to, jak elektorat PiSu narrację o Bogu, Honorze i Ojczyźnie. Łykam to, ponieważ nie znam się na gospodarce, a brak wiedzy, o czym niebawem wszyscy przekonamy się boleśnie, wiąże się z uczuciem lęku i niepewności. Być może się mylę i wszystko rozejdzie się po kościach. W co wątpię, ale wygodniej byłoby mi w to wierzyć. Tyle że wiara, to jeden z moich deficytów.

Z drugiej strony ryzyko strat związanych z kryzysem gospodarczym, a tym samym z gigantycznym spadkiem zysków musi być czymś strasznym dla cywilizacji, którą od dziesięcioleci rządzi wyłącznie pragnienie bogacenia się, albo mówiąc wprost – chciwość – nic innego. W tym sensie jest w tym co nas spotyka jakaś ostateczność. Więc w tych wszystkich projekcjach dotyczących „świata po pandemii”, nie widzę nowego porządku, który przyczyniłby się do tego, żeby „świat stał się lepszym miejscem”. Widzę tam natomiast ostrą walkę o to, żeby ten świat stał się przynajmniej „takim samym miejscem, którym był przed pandemią”, przynajmniej jeśli chodzi i prawa pracownicze i rynek pracy w ogólności. Chciwość jest bowiem paliwem cywilizacji, w której żyjemy. Nie chce być inaczej.

Marcin Zegadło

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: