Szukaj w serwisie

×
30 września 2018

Rafał Sulikowski: Efekt talerzyka. Dlaczego stamtąd nikt nie wraca?

Rafał Sulikowski

Rafał Sulikowski

Babcia nie wraca, bo jej już całkowicie, a nie tylko połowicznie nie ma. Nie ma jej w żadnym możliwym sensie, fizycznie, psychicznie czy duchowo. Żyje w mojej pamięci, czasem powraca w snach i na tym koniec. Babcia zmarła na zawsze. I prawdopodobnie nigdy więcej się nie zobaczymy. Jeśli tak jest, to znaczy, że tak być musi. I musimy wszyscy sobie z tym jakoś poradzić.

 

Kiedy byłem młodszy, chciałem jak inni poznać prawdę absolutną i zrobić coś dla ludzkości.

Planowałem przeanalizować znane dowody na istnienie “czegoś więcej” niż otaczająca nas zewsząd materia i udowodnić, że jest Bóg.

Dziś śmiejąc się z własnej nie tyle głupoty, co niedojrzałości intelektualnej, pragnę podzielić się swoimi refleksjami, które dotyczą egzystencji każdego z nas i każdej z was.

Mam przeczucie, że znalazłem klucz, który może zostać użyty w sporze między wierzącymi w “coś więcej” a tymi, którzy tej wiary nie podzielają.

Mój argument na to, że po śmierci niemal na pewno nic nie ma, a w każdym razie nie to, co sobie wyobrażamy, jest dość prosty, a myślenie o nim rozpoczęło się podczas kolejnego pogrzebu, w którym uczestniczyłem.

Tym razem zmarła moja babcia, która mnie kochała tak po prostu, całe życie poświęciła dzieciom, rezygnując z kariery zawodowej, a była bardzo zdolna, po wojnie jako pielęgniarka jeździła pociągiem sanitarnym, pomagając weteranom wojennym i wszystkim rannym. Gotowała mi przez kilkanaście pierwszych lat mego życia bardzo smaczne obiady i zabierała nad morze w wakacje, a także podarowała mi własne mieszkanie, czując, że nie lubię się przepychać przez życie łokciami i że finansowo będzie mi jako humaniście dość ciężko, co się doskonale urzeczywistniło.

Po długim i pięknym życiu zmarła w późnym wieku, a ja zostałem sam na ziemi. I wtedy zaczęło się myślenie, które dziś prezentuję.

Właściwie, dlaczego stamtąd nikt nie wraca? Dlaczego ci, którzy zmarli, zostawiając na ziemi kogoś, kogo kochali, nie chcą, choć wpaść na kawę w przerwie delektowania się rajskimi drzewami w zaświatach? Dlaczego, wiedząc, że cierpię od lat na ciężką depresję oporną na leczenie, nie może mi pomóc?

Jeśli jak uczy Kościół, zmarli pamiętają życie ziemskie, to czy nie pamięta o mnie moja babcia? Nie może mi pomóc czy nie chce? To drugie w świetle powyższego odpada - miłość jest pomaganiem osobie kochanej, więc pozostaje druga odpowiedź - babcia, gdyby gdzieś tam żyła, na pewno chciałaby mi pomóc, choćby wstawiając się u Boga za mną. Jeśli tego nie doświadczam, to widocznie nie może mi pomóc. Powstaje tylko pytanie dlaczego?

Kościół na to nic nie mówi poza tym, że Bóg musiałby zezwolić babci na powrót na ziemię. Dobrze, ale dlaczego Bóg nie miałby dać zgody na takie odwiedziny? Albo inaczej: dlaczego wiedząc, że cierpię w życiu nieraz bardzo ciężko, nie pomógłby sam z własnej woli, nie czekając, aż babcia wpadnie na ten pomysł.

Babcia zmarła. Odeszła. Nigdy poza snami się nie zjawiła, a nie sądzę, żeby zmarli, o ile żyją w jeszcze lepszym świecie, byli aż tak zajęci własnym szczęściem, by zapomnieć o zmarłych.

Ten fakt, że niczyja babcia nie wraca, aby w czymś nam wszystkim pomóc, zastanawia. Kościół będzie się tutaj bronić, że w “niebie dzieje się wola boża”, więc wszyscy są tam uwięzieni i nie mogą robić tego, co chcą. Albo, że “może babcia nie jest w niebie, na przykład pokutuje w czyśćcu”. I podobne tym brednie.

Aby zracjonalizować ponury fakt, że żaden zmarły rzeczywiście - nie tylko ci, co wyszli ze śmierci klinicznej - nigdy stamtąd nie wrócił, można by te brednie spirytystyczne wpisać między jeszcze większe bajeczki na dobranoc. Babcia zmarła i nie dała ani razu znaku, że w ogóle żyje, mniejsza z tym, gdzie.

Tak, wygląda na to, że zmarli nie mogą nam pomóc. Aby to zasłonić, religie często dokonują scedowania pozornej “woli zmarłych” na Boga - projektują brak woli zmarłych, aby nam pomóc, na ekran woli boskiej. Inaczej mówiąc, kiedy ja donoszę o tym fakcie, że babcia nie wróciła pod żadną postacią i że żadna babcia w historii świata tego nie uczyniła, religie tłumaczą mi pokrętnie, że “pewnie nie jest zbawiona” (a niby dlaczego? była dobrą osobą) albo, że “Bóg nie pozwala”. Aha. Czyli zmarli przebywają gdzieś w jakiejś światłości, która w sumie jest ich więzieniem, chociaż wykładanym perłą i diamentami. Złota klatka nadal jest jednak klatką.

Tłumaczenie, że “Bóg ma w tym jakiś zamiar” to brednie, które, gdy słyszę, gotuje się we mnie wszystko.

Nie. Jeśli Bóg kocha, to na pewno nie tylko pozwoliłby babci wrócić, ale - wiedząc, że mnie darzyła miłością, wręcz kazać jej powrócić, aby na przykład pomóc mi zrozumieć, jak tam jest i częściowo dodać otuchy.

Niestety, wyjaśnienie jest być może prostsze niż dotąd myślano w teologii czy filozofii - babcia nie wraca, bo jej już całkowicie, a nie tylko połowicznie nie ma. Nie ma jej w żadnym możliwym sensie, fizycznie, psychicznie czy duchowo. Żyje w mojej pamięci, czasem powraca w snach i na tym koniec. Babcia zmarła na zawsze. I prawdopodobnie nigdy więcej się nie zobaczymy. Jeśli tak jest, to znaczy, że tak być musi. I musimy wszyscy sobie z tym jakoś poradzić.

 

Rafał Sulikowski

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję