Szukaj w serwisie

×
24 stycznia 2021

Roman Giertych: Zemsta Kaczyńskiego wyśmiana przez sądy

Roman Giertych

Roman Giertych

Mam prawo wystąpić o odszkodowanie i zadośćuczynienie i to zrobię. Będzie to kwota ok. 1 miliona złotych, która wynika z naruszenia dóbr osobistych, uszczerbku na zdrowiu oraz strat związanych m.in. z zakazem wykonywania zawodu przez ponad miesiąc. Kwotę tę przeznaczę na cele społeczne i dopilnuję, aby została ściągnięta z majątku prokuratorów prowadzących i nadzorujących oraz p. Święczkowskiego, Ziobry i Kaczyńskiego.

 

W piątek Sąd Rejonowy w Poznaniu można powiedzieć spektakularnie domknął całą sprawę ataku PiS na mnie i uznał, że moje zatrzymanie było nie tylko niezasadne (brak dowodów winy i brak innych podstaw zatrzymania), ale i nielegalne, gdyż CBA w ogóle nie miało prawa prowadzić postępowania w sprawie z doniesienia Polnord.

Warto może Czytelnikom przybliżyć to, co już dowiedzieliśmy się z tej sprawy.

W roku 2017 z firmy Polnord odeszli członkowie zarządu. Ich następcy zdenerwowali się na żądania b. Członków o zapłatę premii i skierowali na nich zawiadomienie do prokuratury. Zawiadomienie dotyczyło jakichś transakcji działkami. Oczywiście nie obejmowało mnie, gdyż w tych transakcjach w ogóle nie brałem udziału, nawet jako prawnik. Ja wówczas prowadziłem procesy Polnord w sprawie zapłaty za drogi publiczne przejęte przez Warszawę i za infrastrukturę wybudowaną przez Polnord i spółkę-matkę Polnordu, czyli Prokom.

Procesy były bardzo skomplikowane. Same pozwy przygotowane przez moją kancelarię liczyły kilkaset tysięcy stron! Pracował nad nimi cały zespół ludzi. Procesy toczyły się korzystnie. Sądy powołały biegłych, choć jak to w tego typu procesach gospodarczych sprawy toczą się bardzo długo. Część procesów dotyczyła roszczeń, które na Polnord przeniosła spółka-matka Prokom. Zarządy się zmieniały, a ja nadal prowadziłem sprawy. Współpracę przerwałem w czerwcu 2019, gdyż zarząd chciał mi zmniejszyć o 30% wynagrodzenie.

Tymczasem pod koniec stycznia 2019 roku Gazeta Wyborcza opublikowała serię artykułów o innej mojej sprawie, w której reprezentowałem p. Geralda Birgfellnera.

W ramach tego postępowania ujawniono taśmy z nagranym J. Kaczyńskim jak wymiguje się od zapłaty zleceń, które zależne od niego podmioty udzieliły mężowi kuzynki Kaczyńskiego.

Pod koniec stycznia, już po publikacji artykułów, Prokuratura Krajowa nakazała prokuratorom w całym kraju przesłać akta spraw, w których przewija się w jakikolwiek sposób moje nazwisko. Wiem to stąd, że część przesłanych akt dotyczyła innych moich klientów i przekazanie akt wypłynęło. Również sprawdzano większość spraw sądowych, które prowadziłem. Do realizacji wytypowano sprawę Polnord, gdyż przewijało się tam moje nazwisko w kontekście obsługi prawnej Polnord i Prokom.

1 lutego 2019 roku Prokuratura Krajowa przekazała sprawę z Warszawy do Wrocławia i powierzyła ją do prowadzenia wrocławskiemu CBA. Warszawska prokuratura nie chciała tej sprawy zlecić CBA, gdyż uznała, że nie ma ono uprawnień do jej prowadzenia.

We Wrocławiu sprawę prowadzono kilkanaście miesięcy, ale w transakcjach nie doszukano się żadnego przestępstwa. Wówczas postanowiono przenieść sprawę do Poznania.

7 października 2020 roku Jarosław Kaczyński obejmuje urząd wicepremiera ds. Bezpieczeństwa z nadzorem nad Prokuraturą Krajową. Już od dawna zresztą p. Bogdan Święczkowski relacjonował mu najważniejsze prowadzone sprawy. Dzień póżniej prokuratura w Poznaniu wydaje postanowienie o przedstawieniu mi zarzutów. Zarzut polega na działaniu na szkodę spółki Polnord poprzez prawną obsługę zakupu przez tę spółkę wierzytelności od Prokom oraz wystawieniu w okresie kilku lat faktur za tą obsługę, którą prokuratura określiła jako pozorną.

Kilka dni później doszło do mojego zatrzymania. Jako przyczynę zatrzymania podano obawę ucieczki.

Było to o tyle absurdalne, że parę dni przed zatrzymaniem byłem obecny w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie w sprawie mojego klienta. W dniu zatrzymania „ukrywałem” się we własnym domu, z którego rano „skrycie” pojechałem do Sądu Okręgowego w centrum Warszawy. CBA skuli mnie kajdankami, zrobiło rewizję osobistą, przeszukało mój dom i kancelarię.

W trakcie zatrzymania i mojego pobytu w szpitalu media rządowe przeprowadziły zmasowaną nagonkę na mnie i moją rodzinę. Powiedziano na mój temat tysiące kłamstw, oszczerstw, inwektyw i szyderstw.

Następnie przyszła ocena sądowa tej całej hucpy. Sądy w sześciu różnych orzeczenia wydawanych przez różne składy Sądu Rejonowego i Okręgowego w Poznaniu stwierdziły, że:

  • prokuratura nawet nie uprawdopodobniła zarzutów (uprawdopodobnienie to znacznie słabsza forma niż udowodnienie)
  • prokuratura pomyliła ocenę transakcji i zamiast zysku dla Polnordu uznała stratę
  • prokuratura wykazała się brakiem znajomości spraw cywilnych
  • prokuratura nie przedstawiła na okoliczność moich „przestępczych” działań żadnych dowodów, lecz tylko przypuszczenia.
  • moje faktury zostały wystawione na podstawie transparentnych umów i dotyczyły wielu lat bardzo skomplikowanej pracy, a prokuratura nie może wnikać w treść tych umów, bo były zawarte pomiędzy prywatnymi podmiotami
  • moje zatrzymanie były nielegalne i niezasadne
  • CBA nie miało prawa prowadzić w ogóle sprawy, gdyż nie dotyczyła ona ani korupcji, ani interesów Państwa
  • rewizja osobista była nielegalna
  • przeszukanie kancelarii było nielegalne i zaplanowane tak, aby złamać prawo
  • w przeszukaniu w kancelarii poszukiwano dowodów, które nie obejmowały zakresu śledztwa (prowadziła je funkcjonariusz, która było kiedyś blisko związana z A. Hofmanem b. Rzecznikiem PiS)

Sąd stwierdził nadto, że prokuratura nie postawiła mi zarzutów, gdyż nie można ich stawiać nieprzytomnemu i że w związku z tym nie jestem podejrzanym. Sąd uchylił wszystkie środki zapobiegawcze i nakazał natychmiast zwrócić zabrane mi dokumenty i komputery.

W międzyczasie prokuratura zleciła w ramach europejskiego nakazu dochodzeniowego przeszukanie domu mojej żony we Włoszech (kupiliśmy go w 2014 roku, ceny wówczas domów w górach we Włoszech były dużo niższe niż domów w górach w Polsce). W przeszukaniu uczestniczyło CBA. Jednakże w trakcie przeszukania prokuratura w Rzymie zorientowała się, że sprawa nie należy do standardowych. Zabrane dokumenty więc zabezpieczono, a po przedstawieniu informacji o całości zarzutów, zwrócono nam wydając decyzję o odmowie realizacji europejskiego nakazu dochodzeniowego.

W związku z tym, że w orzeczeniach sądów wymienione są liczne przestępstwa, złożyłem zawiadomienia na osoby odpowiedzialne w tym Prokuratora Generalnego i Prokuratora Krajowego (tego dodatkowo oskarżyłem z art. 212 kk w trybie prywatnoskargowym o zniesławienie mnie w wywiadzie, gdzie zapowiadał nowe zarzuty na podstawie dokumentów z Włoch). Złożyłem też zawiadomienie na szefa Prokuratury Regionalnej w Lublinie, który zlecił biegłemu złamanie kodu dostępu do mojego iPhona, mimo że został on nielegalnie zabrany w ramach rewizji osobistej i jest chroniony tajemnicą obrońcy.

Po piątkowym orzeczeniu sądu mam prawo wystąpić o odszkodowanie i zadośćuczynienie i to zrobię. Będzie to kwota ok. 1 miliona złotych, która wynika z naruszenia dóbr osobistych, uszczerbku na zdrowiu oraz strat związanych m.in. z zakazem wykonywania zawodu przez ponad miesiąc. Kwotę tę przeznaczę na cele społeczne i dopilnuję, aby została ściągnięta z majątku prokuratorów prowadzących i nadzorujących oraz p. Święczkowskiego, Ziobry i Kaczyńskiego. Tak wygląda obecnie stan sprawy.

Tak jak już kiedyś powiedziałem nie pałam żądzą zemsty na winnych tych przestępstw. Jednakże ze względu na fakt, iż zostały one dokonane w ramach szerszego planu zastraszania opozycji w Polsce i wprowadzania instrumentów państwa autorytarnego winni będą musieli ponieść przykładną karę, ze względu na edukacyjną funkcję prawa.

Uważam, że moja sprawa była częścią planu ataku na opozycję i że tego typu działania będą dalej wobec różnych osób podejmowane, gdyż taka jest natura słabnącej dyktatury, że gdy brakuje poparcia, to pojawia się strach, a ze strachu wynika agresja do obywateli. I pierwszym celem takiej dyktatury są zawsze niezależni sędziowie, prokuratorzy i adwokaci. Ta agresja jest też symptomem, że dyktatura się kończy i może niedługo jej już nie będzie.

Roman Giertych

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: