Szukaj w serwisie

×
29 marca 2022

Rząd PiS nie chce relokacji Ukraińców. Oczekuje na pieniądze z Unii

Tomasz Bielecki

Tomasz Bielecki

Unia stawia na dobrowolną „platformę solidarności” zamiast relokacji. Bruksela na razie nie podjęła polsko-niemieckiego pomysłu na tysiąc euro pomocy na jednego uchodźcę. Ale Warszawa mocno ponagla co do pieniędzy.

Największy napływ uchodźców w Europie od czasu II wojny światowej był w poniedziałek [28.03.22] tematem nadzwyczajnego posiedzenia ministrów spraw wewnętrznych 27 krajów UE w Brukseli.

– Obecnie ruch zwolnił. Do UE przybywa około 50 tys. ludzi z Ukrainy dziennie, a w szczycie to było ponad 200 tys. Jednak musimy być przygotowani na kolejny wzrost. Nie potrafimy przecież przewidzieć, jak będzie eskalować wojna – powiedziała Ylva Johansson, komisarz UE ds. wewnętrznych.

Komisja Europejska podaje, że znalazła aż do 17 mld euro na pomoc dla krajów UE przyjmujących uchodźców, ale takie liczby budzą wielki sceptycyzm m.in. w Polsce. Zwłaszcza kontrowersje budzi pytanie, czy można sięgnąć po duże pieniądze już w perspektywie kilku czy kilkunastu tygodni.

Na ogólną kwotę podawaną przez Brukselę składa się około 7 mld euro z polityki spójności w budżecie UE na lata 2014-20, które nie zostały dotąd wydane przez kraje Unii, plus blisko 10 mld z React-EU, czyli z działki Funduszu Odbudowy (poza kasą na KPO), które mogą być wydane na potrzeby uchodźcze zamiast pierwotnych celów (m.in. wzmacniania służby zdrowia). Jednak z React-EU do szybkiego wydania na uchodźców jest tylko około 3,5 mld euro, z czego - wedle wstępnych szacunków - 600 mln euro dostępne dla Polski.

W tym wszystkim chodzi o nowe wykorzystanie „starych” pieniędzy z budżetu UE. A my musimy rozmawiać nowych pieniądzach w ramach nowych narzędzi finansowania – przekonywał po obradach polski wiceminister Bartosz Grodecki. Czy są na to szanse? – Musimy myśleć dwuetapowo. Teraz szukamy w obecnym budżecie UE gotówki na doraźne potrzeby związane z przyjmowaniem uchodźców. W kolejnym etapie będzie trzeba rozmawiać o „nowych pieniądzach” na długoterminowe potrzeby uchodźców, jeśli nie będą mogli wrócić do Ukrainy. Na zakwaterowanie czy też na edukację.. – tłumaczy dyplomata UE zaangażowany w debaty o pomocy finansowej dla Polski.

Polsko-niemiecki pomysł w poczekalni

Polska narzeka na trudności proceduralne z sięganiem po kwoty, które dotychczas zadeklarowała Komisja Europejska.

– Na razie nie wiadomo, w jaki sposób formalnie o nie wnioskować. Procedury dla funduszy z polityki spójności przecież nie pozwalają na wydatkowanie w doraźnym trybie, którego teraz potrzebujemy – tłumaczył dziś Grodecki. Dla ominięcia tych proceduralnych przeszkód ministrowie Nancy Faeser oraz Mariusz Kamiński w niemiecko-polskim piśmie do Komisji Europejskiej zaproponowali zryczałtowane finansowanie z budżetu UE w wysokości tysiąca euro na jednego uchodźcę z Ukrainy przez pierwsze pół roku. A potem Bruksela miałaby zweryfikować skuteczność tego mechanizmu. W tym niemiecko-polskim piśmie podano, że szacunkowe koszty przyjęcia uchodźców dla budżetu Polski w pierwszym, półrocznym to co najmniej 2,2 mld euro.

Jednak ten polsko-niemiecki pomysł na tysiąc euro na uchodźcę na razie nie został podjęty przez Brukselę. A Komisja Europejska ma teraz - na prośbę unijnych ministrów - pracować nad innymi ułatwieniami w sięganiu po unijne pieniądze na uchodźców. Również wiceminister Grodecki przyznał po obradach w Brukseli, że wspólny list z Niemcami nie był dziś tematem szczególnych dyskusji ministrów z przedstawicielami Komisji Europejskiej.

Ukraińcy wolą Polskę

W Brukseli panuje teraz zgoda, że na użytek Ukraińców nie należy stosować żadnej formy relokacji, której nie chce ani Polska, ani uchodźcy.

– Nie potrzebujemy systemu relokacji, ponieważ ludzie, którzy przyjeżdżają, sami mogą się przesiedlić dzięki swobodzie wyboru kraju w ramach uruchomionych przez UE przepisów o ochronie tymczasowej – tłumaczył dziś Margarits Schinas, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej.

Przedstawiciele rządu Mateusza Morawieckiego tłumaczą w Brukseli, że większość uchodźców obecnie chce pozostać w Polsce ze względu na bliskość do Ukrainy (i nadzieje na powrót do domów), podobieństwo języka, bliskość kulturową.

– I Polacy to akceptują. Tłumaczą, że nie można nakładać kwot na uciekinierów wojennych – relacjonuje jeden z zachodnich dyplomatów w Brukseli.

Relokacja teraz uchodzi zatem za niepotrzebny i „teoretyczny” instrument, który powinna zastąpić tworzona przez Komisję Europejską „platforma solidarności”. To będzie wspólna baza informacyjna 27 krajów Unii, na której będą deklarować ilość miejsc gotowych dla Ukraińców (oraz warunki), co ma zachęcać część Ukraińców do przesiedlenia się poza Polskę, a także Rumunię, Słowację czy Węgry.

– Przy pełnej dobrowolności. Muszą wiedzieć, gdzie i na jakich warunkach. Muszą sami zdecydować – tłumaczą urzędnicy UE. A jeśliby doszło do nasilenia ucieczek wojennych z Ukrainy do UE (niektóre szacunki sięgają 8-10 mln Ukraińców), to – jak tłumaczą nasi rozmówcy w Brukseli – obecne rozwiązania zostaną „ponownie ocenione i ewentualnie zmienione”.

Dyskutowany przez ministrów 10-punktowy plan działania obejmuje stworzenie wspólnego systemu rejestracji uchodźców (czy też wzajemnego udostępnienia obecnych krajowych baz danych), by Bruksela wiedziała, dokąd i ilu Ukraińców się przemieszcza i tam mogła kierować dodatkową pomoc. Ponadto UE zamierza koordynować dopasowywanie ofert przewozu uchodźców (w tym ofert sektora prywatnego) pomiędzy różnymi częściami Unii do możliwości ich przyjmowania przez poszczególne kraje UE.

 

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję