Szukaj w serwisie

×
27 października 2018

Rafał Sulikowski: O co naprawdę chodzi? Problemy Kościoła w pigułce

Rafał Sulikowski

Rafał Sulikowski

Utrzymywanie instytucji Kościoła uważam za nieopłacalne ze względu na wysokie koszty moralne jego działalności. Bóg potrafi, jeśli istnieje, sam o siebie i ludzkość się zatroszczyć.

Problemy Kościoła katolickiego można rozpatrywać na różnych poziomach, od poziomu pojedynczej parafii po globalną organizację kultu religijnego, którym zarządza Watykan.

Watykam. Bazylika św. Piotra. Fot. Anna & Dariusz Frach / thefad.pl

Watykam. Bazylika św. Piotra. Fot. Anna & Dariusz Frach / thefad.pl

Demografia

Pierwszy problem wynika z demografii - katolików jest na świecie już około 2 miliardy. Im większa organizacja, tym trudniejsza logistyka, zarządzanie, transparentność finansów, zasady kariery i awansu, o czym wie każdy menedżer w
dużej korporacji.

Anachroniczna struktura

Struktura anachroniczna - centralne planowanie z Rzymu i polityka pięcia się po szczeblach hierarchii - sprawia, że zgodne z prawem działanie Kościoła jest bardzo trudne. Im większa grupa ludzi zrzeszonych, tym trudniej o przejrzystość, tym większa biurokracja, tym większe rozszczepienie organizacji.

Jedność w wielości

Problemy wynikające z bazy Kościoła - sieci kościołów lokalnych, można ująć w czysto finansowe oraz organizacyjne. Zachować jedność w wielości w sytuacji, gdy Kościół jest na wszystkich kontynentach, w różnych, diametralnie nieraz różnych kulturach, zachować tożsamość i jednolitość nauki - jest prawie niewykonalne.

Kościół ma misję głoszenia nauk moralnych Jezusa Chrystusa i chce być ożywiany tą misją, jednak obecność w prawie wszystkich państwach świata powoduje dalsze problemy. Począwszy od parafii, można mówić tedy o lokalnych kłopotach, wynikających z różnorodności wiernych w sposobie życia, poziomu uczestnictwa w kulturze.

Historia Kościoła

Częściowo kłopoty Kościoła wynikają z jego historii - ciągnie się za nim pasmo krwi nie tylko męczeńskiej, ale odwetowa polityka w czasach największej ekspansji Rzymu, czyli średniowieczu.

Kościół przejął sposób zarządzania z upadłego cesarstwa rzymskiego, więc musiał być to styl absolutystyczny - papież jest odpowiednikiem cezara, ma pełną kontrolę nad wszystkim, co się dzieje w Kościele powszechnym i kościołach partykularnych.

Jeżeli proboszcz nowy przychodzi do parafii, musi najpierw poznać środowisko, a to nie jest w stu procentach możliwe, bo nie wszyscy chodzą czy przyjmują kolędę. Gdyby nawet wszyscy mieszkańcy parafii chcieli chodzić, to i tak nie zmieściliby się w świątyni. Nawet gdyby to jakoś rozwiązano, powstają kłopoty już nie tyle logistyczne, co kulturowe i psychospołeczne. Jakie? Kiedy przyjmuję kolędę, nigdy nie ma rozmowy o wierze, o wątpliwościach. Proboszcz czy wikary zakłada, że wszystko jest jasne, wyjaśnione, że nie ma potrzeby zadawania żadnych nowych pytań o wiarę, o moralną legitymację Kościoła do reprezentacji osoby Jezusa Chrystusa. Zakłada, że jestem wierzący a wierzący “poprawnie” nie zadają pytań. Kiedy cisną mi się na usta różne pytania, powiedzmy natury egzystencjalnej, ksiądz kończy kolędę, rozdaje obrazki, pobiera kopertę i pokropiwszy mieszkanie wychodzi do kolejnej rodziny.

Jak tedy ma się rozwijać właściwie pojmowana misja, jeśli Kościół unika rozmowy i dialogu o tym, co stanowi jego treść? Oczywiście, są książki i prasa, jest Internet, ale ksiądz raczej nie powinien zaprzątać mi głowę kolejnym kapiącym dachem czy innymi materialnymi kłopotami. Jakiś niezdrowy materializm czuje się na odległość. Mam potem smutne wrażenie, że jestem dojony i na tym moja rola ma się kończyć.

I tak analogicznie jest na każdym poziomie powyżej parafii aż po Watykan. Działają tu silne procesy grupowe i społeczne, między innymi jak twierdzą psychologowie, im większa grupa, tym mniejszy średni jej poziom inteligencji. Inaczej mówiąc, jeśli geniusz pojawi się w tłumie, to traci nieco ze swego geniuszu, a przeciętni stają się wręcz upośledzeniu w stopniu lekkim. Widać to wyraźnie, gdy ludzie zbierają się i słuchają kazania, którego nie potrafią zanalizować, odbierają je półświadomie, co zwiększa podatność na manipulacje półprawdami, albo wręcz bezczelnymi kłamstwami.

Czy potraficie Państwo przywołać z pamięci jakieś jedno spójne i na wysokim poziomie kazanie?

Właśnie. Dobrych homiletów jest kilku na całą Polskę, a sam papież obecny jest całkowicie osamotniony przez jego otoczenie, które bierze na przeczekanie albo po cichu spiskuje, aby go “zdjąć”.

Poziom nauczania

Kolejny problem to poziom nauczania, który równa w dół i stale się obniża. Podstawowe błędy logiczne w każdej homilii. Specyficzny, dziewiętnastowieczny z ducha styl. Podawanie prawd jedynie wiary jako absolutnych pewników. Dogmatyzm. Zamknięcie na świat, a jednocześnie chęć wpływania na sferę świecką. Brak oczytania, nawet w piśmie świętym. Stresowanie ludzi nakazami i zakazami pod sankcjami metafizycznymi (czyściec, piekło, szeol, etc.). Zmuszanie małych dzieci do spowiedzi, choć z drugiej strony głosi się, że człowiek zaczyna używać rozumu dopiero od 16 roku życia. Polityka ekskluzji inaczej wierzących. Ekskomuniki, klątwy rodem z horroru średniowiecza. Zarządzanie przez strach i wzbudzanie ciągłych wyrzutów sumienia. Głoszenie, że “tylko w kościele jest zbawienie”. Krytykowanie kultury niezależnej, zwłaszcza literatury i muzyki, a także demonizowanie kultur dalekowschodnich. Próżniaczy styl życia hierarchii. Ogłupianie dalsze i tak ogłupionych doszczętnie mas wiernych. Stała walka z naturą człowieka, krytykowanie ekologii i partii zielonych. Nieprzejmowanie się prawami człowieka, o zwierzętach nie wspominając. Szowinizm i antyfeminizm hierarchii kościelnej. Anachroniczne poglądy ontologiczne, etyczne i estetyczne. Postrzeganie dziejów świata jako regresu, czemu przeczą podstawowe fakty. Krytykowanie nauki i techniki przy jednoczesnym korzystaniu z wielu ich dobrodziejstw. Arogancja, pycha i zaściankowość. Wystarczy?

Może tym razem tak. Jeśli ktoś mi powie, że to wszystko prawda, ale… to ja odpowiem, że przy całym tym złu jakiekolwiek czynione dobro nie ma większego znaczenia.

Utrzymywanie instytucji Kościoła uważam za nieopłacalne ze względu na wysokie koszty moralne jego działalności. Bóg potrafi, jeśli istnieje, sam o siebie i ludzkość się zatroszczyć.

 

Rafał Sulikowski

 

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję