Szukaj w serwisie

×
8 lipca 2017

Polska PiS – „Na paliwie z nienawiści można przejechać kawał drogi…”

Jestem Polakiem, więc czuję jakbym przegrał - napisał autor tekstu Michał Wojciechowicz, podsumowując swoje wspomnienia na temat Wałęsy, Polski, polityki wczoraj i dziś. A najsmutniejsze jest to dodał, że na paliwie z nienawiści można przejechać kawał drogi. Więc PIS może długo rządzić.

Akurat gdy Wałęsa przemawiał w Kongresie USA, był mój dyżur w pizzerni Romios, w Seattle. Na całe szczęście do naszego lokalu przychodzili ludzie oglądać NBA więc nad salą zawieszonych było kilka telewizorów. No i jak ten Wałęsa przemawiał, to ja, uchodźca z Polski, chłoptaś dwudziestokilkuletni, stałem jak wryty na środku sali i się gapiłem. Gapiłem się i płakałem! Mój menadżer Steve znał Wałęsę nie tylko z migawek z tv ale też z filmu nakręconego w 84 roku przez francuską telewizję, którego byłem bohaterem i którym mu się chwaliłem.

Na filmie, Wałęsa we własnej osobie opowiada jak to razem rzucaliśmy ulotkami i mówi o mnie „typowy romantyczny charakter, tylko do przodu…”

I Steve widząc moją reakcję na Wałęsę w w tv, na cały głos, tak by wszyscy goście w lokalu słyszeli, oznajmił: „lades and gentelmen, ten koleś stojący na środku sali w tych szortach i gapiący się w telewizor to chłopak z Polski i zna osobiście tego co tam teraz przemawia, a ten co przemawia, obalił komunizm”. I po chwili konsternacji nie wiadomo kto zaczął, ale wszyscy odłożyli szklanki, sztućce, wstali i zaczęli bić brawo, mi, Wałęsie w Kongresie w USA, nam razem, a może po prostu klaskali bo docenili sukces – co, jak wiemy, Amerykanie umieją.

I przyznam się Państwu, że to był mój najszczęśliwszy moment w byciu Polakiem.

Podobny moment szczęśliwości z poczucia tego, że jestem Polakiem i zwycięzcą – acz kapinkę mniejszy - przeżywałem w momencie gdy jako piętnastoletni gówniarz opuszczałem po podpisaniu porozumienia 31 sierpnia 1980 roku stocznię gdańską. Wychodziłem ze stoczni ze wszystkimi strajkującymi jako najmłodszy wspierający strajk, raz pobity przez Milicję i wielokrotnie uciekający przed łapankami SB – zresztą za te ucieczki właśnie Mirek Rybicki z Ruchu Młodej Polski i jego brat, ś,p. Aram Rybicki, przezwali mnie Pistolet. Przechodziłem wraz ze stoczniowcami przez słynną bramę nr 2, niewiasty niemalże mdlały na mój widok („och, jaki młody!”) a ja.. he, he.. No cóż.

Wtedy byłem dumny z tego, do jakiego szczepu należę – że jestem Polakiem, że dajemy radę, umiemy wygrywać i ja niewątpliwie jestem wśród zwycięzców.

Po powrocie do Polski z emigracji, wielokrotnie mniej lub bardziej, przeżywałem i cieszyłem się z tego, co my, mój kraj, moja Ojczyzna i moi rodacy – osiągnęliśmy. Gdy wstąpiliśmy do NATO – byłem dumny, gdy wstąpiliśmy do UE - rozpierała mnie duma. Tak samo gdy weszliśmy do strefy Schengen i po prostu otworzono przed nami granice – czułem, jakbym osiągnął jakiś osobisty sukces.

I po raz ostatni taką niewiarygodną dumę z bycia Tu i Teraz Polakiem odczułem tuż przed EURO 2012, gdy powołałem stowarzyszenie „Sąsiedzi na Mecze 2012” Udzieliłem wtedy kupę wywiadów telewizjom zagranicznym i wszystkim, bez wyjątku, dumny jak paw mówiłem: „patrzcie, co osiągnęliśmy, my – Polacy, w tak krótkim czasie!” A Niemcy, Irlandczycy, Hiszpanie kiwali głową z uznaniem nie mogąc się nachwalić naszej polskiej gościnności, organizacji, naszej zaradności.
Z drugiej strony sięgając pamięcią do momentów, kiedy nie czułem się fajnie z bycia Polakiem, muszę napisać o 1995 roku i zwycięstwie Kwaśniewskiego nad Wałęsą w wyborach prezydenckich. No to był cios!

„I jaki wstyd! - myślałem – raptem 6 lat po obaleniu komuny, komuna wraca do władzy!” Dramat, szanowni Państwo!

Lata stanu wojennego, konspiracji, późniejszych zatrzymań, aresztowań i w końcu więzienia, przemilczę – było ciężko, ale jakoś nie umiałem tego stanu ciężkości połączyć ze wzgardą lub dumą z bycia lub nie bycia Polakiem. Bardziej do mnie przemawia przesłanie Hymana Rotha z „Ojca Chrzestnego II” do Michaela Corleone „Taki wybraliśmy zawód i nic na to nie poradzisz”.

Następnym słabym momentem w historii mojej tożsamości były dwie klęski Andrzeja Gołoty. Pierwsza – gdy poległ po kilkunastu sekundach z Lenoxem Lewisem, a druga – O, Boże, co to było za upokorzenie! – gdy uciekł z ringu przed Mikiem Tysonem. Chodziłem struty, bez życia, jak zombi, zastanawiając się „jak to w ogóle możliwe” przez tydzień co najmniej.

Ale dopiero dzisiejsza polska rzeczywistość pod zwycięskimi sztandarami PISu daje mi psychicznie prawdziwie w kość. Nie ma chyba bardziej dołującego uczucia jak obserwować rozpełzanie się i zakorzenienie nienawiści we własnej Ojczyźnie, wśród rodaków. Tej autentycznej, prawdziwej. Takiej, którą można wręcz wytłumaczyć jakimś matematycznym wzorem i która będzie się rozwijać z żelazną konsekwencją aż do punktu kulminacyjnego – do wybuchu.

I nie mam na myśli bólu ze świadomości istnienia takich bandytów jak Kaczyńskiego, Błaszczaka, Gowina, Mazurek, którzy za nawoływanie do nienawiści i pochwalanie przemocy staną kiedyś przed sądem. Nie mam na myśli ludzi psychicznie chorych takich jak Pawłowicz, ludzi bezrozumnych jak Kukiz czy autentycznych agentów obcego mocarstwa jak Macierewicz. Tacy istnieli zawsze i będą istnieli – trudno.

Mam tu na myśli zaczadzenie nienawiścią moich bliskich, moją rodzinę, moich przyjaciół, sąsiadów, takich zwykłych Kowalski chyba mijanych na ulicy, którzy poprostu dali się bandyterce uwieść i ponieść - i wypisują na fb bzdury albo w zwykłych rozmowach otwarcie deklarują poparcie dla antychrzescijanskich postaw. Mam na myśli np. Ludzi, którzy siedzieli obok mnie na Bazunie - festiwalu piosenki turystycznej, a którzy - jestem tego pewien kiedyś śpiewając "wyrwać murom zęby krat" myśleli o Wolności, a dzisiaj słysząc te słowa myślą o " SB, kodziarzach i ciapatych terrorystach".

Mam na myśli Polaków, moich rodaków poprostu, którzy w następnych wyborach ochoczo zagłosują za tymi, którzy przypomnieli im jak cudownie jest nienawidzić.
I tym samym jakoś wiele wcześniejszych zagadek - w jakiś demoniczny potworny sposob- znalazło dla mnie swoje wyjaśnienie.

Np. Nie bardzo chciało mi się wierzyć, że mord Żydów w Jedwabnem to sprawka fizycznego udziału Tylko Polaków. Teraz widzę, że jak najbardziej Polacy są zdolni do zbrodni. Zbrodni z nienawiści do inności. Tak samo myślałem o pogromie kieleckim - że stało za tym fizycznie UB. Po co UB zwykły Kowalski czy Sosnowski a tym bardziej w grupie i wystarczy rzucić parę haseł i zrobione - jedziemy z nimi!

Także zagadka d l a c z e g o Ci, co od zawsze woleli rujnowac Polskę, niż ją budować, mam na myśli najpierw PC potem PIS, mają taki poklask u moich rodaków - dla mnie się wyjaśnia. Szukali, szukali, aż w końcu znaleźli: wpierw było lamentowanie o układzie, potem o zamachu, ale i jedno i drugie okazało się słabym paliwem - to postawiono na Nienawiść. I bardzo proszę. Bingo! Bank rozbity! Trafiony w dyszkę! Tak jest! Nienawidzić to jest to w czym Polacy się lubują!

A najsmutniejsze jest to, że na paliwie z nienawiści można przejechać kawał drogi. Więc PIS może długo rządzić.

I dlatego właśnie ostatnimi czasy w związku tym ,że jestem Polakiem to czuję jak bym przegrał.

(Autor: Michał Wojciechowicz, My Naród

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję