Szukaj w serwisie

×
3 grudnia 2020

Morawiecki w rozmowie z niemieckim dziennikiem tłumaczy dlaczego PiS sięgnął po weto w sprawie budżetu Unii i Funduszu Odbudowy po pandemii

Anna Widzyk

Anna Widzyk

 

Polski premier Mateusz Morawiecki ocenia w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung", że unijny mechanizm praworządności byłby „potencjalnie niszczycielski” dla całej UE.

Mateusz Morawiecki
Mateusz Morawiecki. Fot. gov.pl

W opublikowanej w czwartek (03.12.2020) rozmowie z niemieckim dziennikiem „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”) Mateusz Morawiecki tłumaczy, dlaczego jego rząd sprzeciwia się propozycji uzależnienia wypłat unijnych środków od przestrzegania zasad praworządnośc. A także dlaczego by zablokować to rozwiązanie – sięgnął po weto w sprawie budżetu Unii i Funduszu Odbudowy po pandemii.

- Naszą główną troską jest to, że ten mechanizm (praworządności – red.) może zostać użyty bardzo samowolnie i z motywów politycznych. Dziś komuś nie podoba się polski rząd i stawiamy go pod pręgierzem. Jutro może to być rząd Włoch czy Portugalii, to zabierzemy im środki. To paradoks: ten mechanizm omija traktaty. Ma ponoć chronić praworządność, a sam jest fundamentalnym jej naruszeniem – ocenia Morawiecki.

„Z wielu powodów niebezpieczne rozwiązanie”

Jego zdaniem proces związany z mechanizmem praworządności „jest z wielu powodów niebezpieczny”, co – jak mówi – potwierdziły także unijne służby prawne i Europejski Trybunał Obrachunkowy.

- Mechanizm stwarza niebezpieczeństwo prawnej niepewności. Mądre prawo musi być uniwersalne, a nie partykularne. A ten mechanizm to wyraz partykularyzmu – ocenia polski premier. Dodaje, że proponowany mechanizm może zostać wykorzystany w niewłaściwych celach z fatalnymi skutkami dla UE. - Gdy ta brama raz zostanie otwarta, to nikt już nie zdoła jej zamknąć – ostrzega Morawiecki.

- Walczymy o to, by żadnemu państwo, ani dziś ani jutro nie zabrano środków na podstawie samowolnego i nieprzejrzystego mechanizmu. To jest kwestia podstawowego zaufania, na którym opiera się prawo europejskie. Nie możemy dopuścić do tego, że obok dobrego koronafunduszu przejdą złe regulacje, które są potencjalnie niszczycielskie dla całej UE” – podkreślił.

UE jak małżeństwo w kryzysie

Morawiecki pozytywnie ocenił propozycję kompromisu, który polegałaby na formalnym głosowaniu i zakończeniu prowadzonych przeciwko Polsce i Węgrom postępowań o naruszenie praworządności na podstawie artykułu 7. - Tak. Dobrze trzymać się własnych zasad. Spróbujmy zatem najpierw, czy artykuł 7 zadziała, czy nie – powiedział.

Morawiecki porównuje Unię Europejską do „małżeństwa w kryzysie”. - Ma za sobą kryzys finansowy, brexit, doświadcza rosnących nierówności, co uważnie obserwuje Bundesbank. I w razie problemów chętnie odreagowuje na Polsce i Węgrzech – ocenia Morawiecki.

Proponuje Unii „rachunek sumienia”. - Co poszło nie tak? Czy to na przykład nie euro doprowadziło do coraz głębszych różnic? Co przyniosło ono Włochom, które od ponad dwudziestu lat tkwią w stagnacji? – wskazuje polski premier.

Brak zrozumienia dla historii Polski

Morawiecki zastrzegł, że nie odrzucałby z góry apeli o umorzenie Włochom długów związanych przede wszystkim z nieoczekiwanymi wydatkami na walkę ze skutkami pandemii koronawirusa.

- Dla wyjścia z tego bezprecedensowego kryzysu, byłoby też dobrze, gdyby odłożyć ad acta motywowane ideologicznie ataki na suwerenność poszczególnych krajów pod przykrywką "warunkowości" środków unijnych i szybko przejść do programu odbudowy – proponuje Morawiecki.

Zarzuca też sojusznikom, że czasem nie okazują zrozumienia dla polskiej historii. Jak mówi, przed 1989 rokiem nikt nie mógł sobie wyobrazić, że żelazna kurtyna opadnie. - Ale upór polskiego ruchu Solidarność i konsekwentna polityka Ameryki doprowadziły do upadku Związku Sowieckiego. Potem współdziałaliśmy w budowie wolnej, silnej i zjednoczonej Europy. Ale nasi sojusznicy czasem mają mało zrozumienia dla naszej historii, naszej trudnej drogi – ocenia Morawiecki. Dodajał, że trafnie ujął to ostatnio premier Słowenii Janez Jansza w liście do szefów rządów państw unijnych.

W opinii Morawieckiego Niemcy, których powojenna historia jest naznaczona podziałem kraju i wiedzą czym jest „dziedzictwo komunizmu”, lepiej rozumieją narody na wschodzie UE.

- Każdy naród jest inny w wielu aspektach. Decydujące jest wzajemne zrozumienie i współpraca. Jesteśmy w Europie ojczyzn i tak powinno pozostać. Nie sądzę, by unia transferów na dużą skalę była do zaakceptowania dla większości krajów UE – uważa polski premier.

Lekcja z komunizmu

Według Morawieckiego członkostwo Polski w UE było „sytuacją win-win” (w której każdy zyskuje – red.).

- W Polsce wszyscy dostrzegają, jak wielki postęp miał tu miejsce od 2004 roku. Także Europa Zachodnia wyciągnęła ogromną korzyść z rozszerzenia UE. Właśnie dlatego czujemy się odpowiedzialni za przyszłość UE – przekonuje.

Ocenia, że głównym osiągnięciem zjednoczonej Europy jest wspólny rynek, na którym jeszcze wiele pozostaje do zrobienia. - Ale my w Polsce wiemy, co oznacza porządek, który narzucony jest przez jakąś centralę. Tak wyglądał system sowiecki. Daleki komitet centralny, fikcyjna niepodległość i równouprawnienia "krajów partnerskich" przy rzeczywistej zależności, wyzysku i neokolonializmie. Pozorna demokracja, w której naród nie może żyć w zgodzie z własnymi wartościami. To tylko memento z na szczęście minionych już czasów. Ale trzeba wyciągnąć z tego lekcje – powiedział Morawiecki.

Pytany na koniec, czy cieszy się z wyniku wyborów prezydenckich w USA i wygranej Joe Bidena, Morawiecki odparł, że „Polskę i Stany Zjednoczone łączy wzajemna sympatia, wartości oraz miłość do wolności, ale i wspólne interesy”. - To trwały sojusz. Jestem pewien, że współpraca z prezydentem Bidenem będzie się rozwijać tak samo dobrze, jak dotychczasowa – powiedział szef polskiego rządu.

 

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: