Szukaj w serwisie

×
3 listopada 2017

Marek Plura: EUROOBŁUDA, czyli rzecz o Katalonii

 

Sąd w Madrycie zdecydował wczoraj tj. w czwartek 2 listopada o areszcie tymczasowym dla członków zdymisjonowanych władz Katalonii. Hiszpańska prokuratura zarzuca im rebelię, działalność wywrotową i malwersację, za co grozi do 30 lat więzienia.

Wcześniej premier Hiszpanii Mariano Rajoy odwołał rząd Katalonii i rozwiązał kataloński parlament, zaś hiszpański senat dał rządowi centralnemu prawo do przejęcia kontroli nad policją, finansami i mediami publicznymi w autonomicznym dotąd regionie. W tym celu powołano się na art. 155 hiszpańskiej konstytucji.

Rozwiązanie tego konfliktu powinno pozostać wewnętrzną sprawą Hiszpanów i Katalończyków.

Modlę się przed figurą Matki Bozej z Monserat, aby uprosiła u Boga pokój dla tego kraju. Wierzę, że Unia Europejska jest nie tylko wspólnotą biznesu, ale i wartości, choć słuchając unijnych polityków można by wnioskować, że jedną z tych „wartości” jest OBŁUDA. Potępiają oni bowiem zgodnym chórem Katalończyków za secesję łamiącą hiszpańską konstytucję, a jednocześnie od wielu lat wspierają secesjonistów tworzących samozwańczą Republikę Kosowo w byłej Jugosławii. W myśl serbskiej konstytucji jest to Prowincja Autonomiczna Kosowo i Metochia leżąca na terenie będącym kolebką chrześcijańskiej Serbii. Dziś Narody Zjednoczone bronią tu muzułmańskiego państwa uznawanego min. przez Polskę.

Kolejną z euro-anty-wartości jest KONIUNKTURALIZM. Europolitycy zgodni jak „natchniony chór” z Ody do radości gromią władze Iranu, Iraku i Turcji za pacyfikacje kurdyjskich miast i wsi. I słusznie, bo zgodnie z prawami człowieka każdy naród ma prawo do samostanowienia. No chyba, że jest to naród kataloński, albo szkocki, albo nie daj Boże śląski (z resztą ten akurat na wszelki wypadek w Polsce zdelegalizowano zanim uznano jego istnienie).

Narody w Unii to właściwie nie tyle prawdziwe wspólnoty etniczne, co po prostu państwa członkowskie, a dokładne płatnicy składek do unijnej kasy. Iran, Irak i Turcja nie wpłacają pieniędzy, za które zbudowano nasze autostrady, a Polska, Wielka Brytania, czy Hiszpania wpłacają. Jest różnica? Więc nikt nie będzie narażał się dla jakiejś Katalonii, tak jak w ’39 nikt w Europie nie chciał ginąć za Gdańsk.

Poza tym różnica między Turcją a Hiszpanią jest taka, że prezydent Turcji ma na rękach krew demonstrantów pałowanych przez policję i wsadza opozycyjnych polityków do aresztu, a premier Hiszpanii ma na rękach krew demonstrantów pałowanych przez policję i wsadza opozycyjnych polityków do aresztu.

Mariano Rajoy wysłał szwadrony hiszpańskiej policji uzbrojone w broń palną na Katalończyków zbrojnych w długopisy i ołówki, po to tylko, aby nie doszło do referendum, którego wynik, w myśl hiszpańskiej konstytucji, nie miałby i tak żadnego znaczenia – Katalonia nie stałaby się od tego niepodległa. Trzeba było jednak pokazać, kto tu rządzi. Nikt tego nie potępił. Przywódcy Europy uścisnęli dłoń krwawemu macho. Widać po to są w dyplomacji białe rękawiczki, żeby je można było prać.

Znaczenie dla wolności Katalonii ma natomiast decyzja katalońskiego parlamentu proklamująca niepodległość tego kraju.

Parlament ten co prawda demokratycznie wybrany został jednak przez Hiszpanów rozwiązany, bo jego proklamacja jest dla Hiszpanii szkodliwa. W końcu nie po to Hiszpania ma konstytucję, żeby Katalonia była niezawisła.

21 grudnia Katalończycy wybiorą sobie nowy parlament, a jeśli ten znów uchwali coś nieteges, to się go znów rozwiąże, no chyba, że znajdzie się inne ostateczne rozwiązanie kwestii katalońskiej. W końcu najpierw ma być porządek, a potem demokracja. Porządek z resztą już się robi: rząd centralny przejmuje kontrolę nad policją, finansami i mediami publicznymi w Katalonii, a polityków, którzy przygotowali Deklarację Niepodległości Katalonii wsadza się do paki.

W takiej sytuacji kto wygra te wybory – opozycjoniści z za krat?

Hiszpania to nie PRL, a premiera Katalonii Carlesa Puigdemonta, który poprowadził rodaków ku wolności nikt w Europie nie nazwie drugim Wałęsą, no chyba że Putin – tak dla jaj. Nikt nie ma w tym interesu. Sami Katalończycy też nie. Bo czy ta cała wolność im się opłaca?

Tysiące firm już od nich uciekają bo jest niepewnie, a miliony turystów do nich nie przyjadą bo będzie niebezpiecznie. I z czego będą żyli? Najedzą się tą niepodległością? My, tu w Polsce zresztą coś o tym wiemy.

Blisko 100 lat temu zrodziła się Polska (przypomnę, że wcześniej to nie była Polska, tylko wielonarodowe państwo RON – Rzeczpospolita Obojga Narodów) i Rumunia, i Bułgaria, i Węgry, i Czechosłowacja (Śląskowi się nie udało choć już było blisko). I co lepiej nam od tego? A poza tym: w tedy była wojna, a teraz chodzi o to, żeby wojny nie było. Tak więc, w imię trzeciej antywartości jaką jest „ŚWIĘTY EUROSPOKÓJ”, kataloński sen o wolność zamiecie się pod niebieski dywan i po krzyku…

To wszystko co tu piszę, to oczywiście sarkazm – owoc mojej bezradności, wściekłości i zwykłego lęku o znajomych w Barcelonie, których ledwie parę dni temu widziałem z zakrwawionymi głowami podczas referendum.

Cieszę się, że Hiszpanie już nie biją, że już nie strzelają, że normalnie można pójść po chleb, czy do pracy. Dzięki Bogu i rozsądnym ludziom. Oby tak dalej… A ja miałem pisać o tym, że katalońska niepodległość dowodzi, iż państwo powinno zabiegać o obywatela, jak firma o klienta, aby go nie stracić; że państwo musi wpierw zasłużyć na miłość obywatela, aby zechciał on się dla niego poświęcać; że państwo jest dla obywatela stworzone a nie odwrotnie; i że widocznie Hiszpania nie dość Katalończyków dopieszczała, że jej nie pokochali – i nie pokochają już nigdy. Ale kogo to obchodzi, żeby spokój był od tego jest policja, a nie sumienie.

 

Marek Plura



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: