Szukaj w serwisie

×
14 marca 2020

Włosi w czasach koronawirusa: „Nie powtarzajcie naszych błędów!”

Tomasz Bielecki

Tomasz Bielecki

Żyją między codziennym liczeniem nekrologów a pocieszaniem się wspólnymi śpiewami na balkonach. Tkwiąc w epicentrum epidemii, Włosi ostrzegają resztę Europy: „Nie powtarzajcie naszych błędów!”.

W tę sobotę (14.03.2020) po południu we Włoszech było około 15 tysięcy ludzi chorych na koronawirusa. Zmarło już prawie 1270 zakażonych, a ponad 1400 wróciło do zdrowia.

Jeszcze tydzień, półtora tygodnia temu sam dość lekceważyłem całą zarazę. Oczy otworzyły mi się dopiero po przeczytaniu wywiadów z lekarzami z mojego rodzinnego Bergamo – opowiada włoski dziennikarz Marco Bresolin pracujący w Brukseli.

Jeden z tamtejszych lekarzy Daniele Macchini napisał w internecie, że „wybuchła wojna, a bitwy toczą się w dzień i noc”. Koronawirusowe „tsunami dobija lekarzy”. Wirus we Włoszech nie wyhamowuje. Liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła tysiąc. W szpitalach zaczyna brakować wszystkiego: od kombinezonów ochronnych po łóżka.

– A potem były coraz liczniejsze nekrologi w lokalnych gazetach, które przestraszyły nawet moją mamę. Dała się przekonać, że musi zmienić zawiesić dotychczasowy styl życia. I przestać wychodzić z domu – opowiada Bresolin.

Kilka dni temu Bresolin opisał swoją historię w brukselskim wydaniu serwisu „Politico”, by – jak tłumaczy – obudzić Brukselę oraz inne kraje Unii.

– Dlaczego Belgia jeszcze nie zamknęła szkół? Nie powtarzajcie błędów Włoch, które tyle rzeczy zrobiły za późno! – pisał. Ten artykuł to tylko jeden z przykładów „włoskiego lobbingu” w Europie. Włoscy lekarze pisali ostatnio listy otwarte także do władz Francji oraz lokalnych samorządów w kilku innych krajach Europy. Ponaglają w nich wprowadzenia ograniczeń w podróżowaniu, pracy sklepów, poruszaniu się po mieście. „Nie spóźnijcie się”, „postarajcie się uniknąć powtórki z Włoch” – to ich główne przesłanie.

Nekrologi na dziesięć stron

Gdy władze Belgii ogłosiły zawieszenie lekcji szkolnych od najbliższego poniedziałku, zamykają restaurację i odwołują imprezy publiczne, Bresolin napisał w internecie: „Dziękuję wszystkim za pomoc w szerzeniu naszego przesłania. Cieszę się, że na coś się przydało”. W jego Bergamo nekrologów niestety ciągle przybywa. W sobotnim wydaniu lokalnego dziennika „L’Eco di Bergamo” zajęły aż dziesięć stron.

– Czy ktoś jeszce uważa że mamy do czynienia ze „zwykłą grypą”? – pyta Włoch, który zamieszcza zdjęcia gazet z Bergamo na Twitterze.

Prowincja Bergamo, jeden z najbardziej dotkniętych epidemią rejonów Lombardii, narzeka teraz nie tylko na brak lekarzy, lecz także na za małe kostnice.

W miasteczku Nembro (11,5 tys. mieszkańców) w ostatnich dwunastu dniach koronawirus pokonał aż 70 osób. Dla porównania, w całym 2019 r. zmarło tam łącznie 120 osób.

– Msze odwołane, uroczystości pogrzebowe zakazane. Kościoły więc można przerobić na kostnice – opowiadają w mediach tamtejsi księża, którzy zgodzili się na przetrzymywanie ciał w świątyniach. Bliscy mogą pożegnać pożegnać zmarłych, zgodną z obecnymi obostrzeniami, modlitwą tylko na otwartym powietrzu tuż przed pochówkiem. Coraz więcej rodzin decyduje się na spopielenie.

„Lasciatemi cantare”: balkonowe koncerty

We włoskich mediach doniesienia o kłopotach w szpitalami i kostnicach oraz filmiki z radiowozami ogłaszającymi przez megafony „zostańcie w domach” mieszają się z relacjami z coraz liczniejszych wspólnych śpiewów na dachach i balkonach.

W ten sposób Włosi – przestrzegając zakazu niepotrzebnego wychodzenia na ulice (poza koniecznymi zakupami i wyjściami do pracy) – łączą się we wspólnej zabawie. Swoje spotkania umawiają przez telefon i internet.

Dzisiaj w Rzymie i Mediolanie oprócz balkonowych koncertów Włosi oddali hołd włoskiej służbie zdrowia, policji i strażakom. – Jesteście bohaterami – wołają.

W epicentrum epidemii

Zakażenia nadal są najbardziej skoncentrowane na północy Włoch. Tam też w pierwszej kolejności wprowadzono zakazy podróży.

Poprzedzająca ten dekret plotka o kordonie sanitarnym pchnęła część mieszkańców do pospiesznych ucieczek do rodzinnych domów lub krewnych na południu.

Teraz obostrzeniami jest już objęty cały kraj. Na południu społeczne poczucie zagrożenia wydaje się nadal mniejsze. – Idźcie do domu! Żadnych zgromadzeń! To poważne! Możecie się pozarażać! – apelował burmistrz Bari Antonio Decaro podczas obchodu parku, skąd przepędzał biwakującą młodzież i grających w piłkę. – Zmuszacie mnie, żeby zamknąć to miejsce – tłumaczy, zamykając na koniec bramę parku.

Jeszcze kilka dni temu lokalne media pokazywały kontrastujące z opustoszałymi centrami miast plaże z wieloma spacerującymi Włochami, nawet w Ostii pod Rzymem. Teraz oprócz mundurowych coraz skuteczniej działa wzajemne dyscyplinowanie się Włochów.

– Jeśli mówicie, że mam nie jechać na 90. urodziny babci do Neapolu, to spadajcie! To nie są urodziny 88. albo 89., lecz urodziny okrągłe! – pisze na jednym z forów facebookowych mieszkanka stolicy Włoch. „Idiotka” to najłagodniejszy epitet, którym odpowiadają jej internetowi rozmówcy.

Życie towarzyskie przenosi się do internetu. Włosi spędzają ze sobą czas przy winie przed komputerem transmitującym obraz z kilku lub kilkunastu różnych mieszkań z których nie wychodzą z powodu epidemii.

 

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: