Szukaj w serwisie

×
13 lipca 2020

Kamil Durczok: Będzie dobrze? Nie sądzę

Kamil Durczok

Kamil Durczok

Dziś na horyzoncie nie widać siły, zdolnej obalić monolit obozu Kaczyńskiego. Ale ta flauta może być pozorna. Kwaśne miny Morawieckiego i Ziobry, widoczne w czasie wieczoru wyborczego, zwiastują ciąg dalszy bitwy o schedę po Prezesie

 


Dziś powyborcze WOLNE (O)SĄDY.

10 milionów wściekłych wyborców. I ponad 10 milionów zadowolonych. Wsród nich wręcz zachwyceni zwycięstwem Andrzeja Dudy. W końcu jest gwarantem ponad 3 lat niczym nie skrępowanego dostępu do owoców władzy. Jedni i drudzy wczoraj stanęli twarzą w twarz, w lokalach wyborczych. I udowodnili, na papierze, że są 2 Polski. Nieprzyjazne sobie, chwilami nienawistne. Co z nimi zrobić? Nic. Dzisiaj nic. Bo nic co Andrzej Duda powiedział w kampanii i po ogłoszeniu wyników nie wskazuje, by ktokolwiek w obozie władzy był zainteresowany tym dramatem.

To, że prezydent zacznie zasypywać rowy tak starannie przez siebie kopane, jest równie prawdopodobne, jak wytrysk w centrum Piły źródełka z cudowną wodą leczącą COVID. Prezydent wyciąga rękę do zgody jakby zapomniał, że w kampanii obraził miliony ludzi kochających Polskę inaczej niż on. „Niczego nie żałuję” - powiada, potwierdzając, że swoimi poglądami, brakiem tolerancji, ksenofobią i homofobią, brakiem zdecydowanej reakcji na antysemityzm, cofa nas do średniowiecza. „Przepraszam” brak, jest za to teatralny gest i równie teatralna, nocna konferencja, na której głowa państwa użala się, że Trzaskowski, wezwany na 23 na dywanik, nie chce się na nim pojawić. Czy Trzaskowski rozpocząłby mozolne zasypywanie podziału, który rozerwał nasz kraj na dwa wrogie plemiona? Nie wiem. Nie dostał takiej szansy. Spekulowanie więc w tej kwestii to nonsens.

Połowa narodu najwyraźniej lubi dekoracyjnego prezydenta. Nie są jej potrzebne tak skomplikowane kwestie jak prerogatywy, Trybunał, Konstytucja czy Sąd Najwyższy. Może nawet nie podoba im się to i owo. Może chichot Pierwszego Obywatela z własnych dowcipów, budzi zażenowanie. Może łamanie ustawy zasadniczej jest jak trzask kości w MMA. Ale wolą spokój oraz prezydenta, który go nie narusza. I władzę, która jest jak Ali Express - zamawiamy fotel a przychodzi zydelek. Ale i tak się cieszymy, bo jest na czym siedzieć.

Nieco dziwi fakt, że nie zadziałała wrodzona przekora Polaków. I nie chcieliśmy (a w każdym razie nie dość skutecznie) przeciwstawić, mającemu już niemal wszystko PiS-owi, prezydenta z innej bajki. Widać coś się zmieniło. Choć gdyby siegnąć pamięcią, ten mit runął już w 2005 roku, gdy prezydentem nie został Donald Tusk, choć większość tzw. ekspertów, poza nielicznymi wyjątkami, przekonywała nas, że skoro PiS ma rząd, to Pałac Prezydencki obsadzi opozycja.

Dziś na horyzoncie nie widać siły, zdolnej obalić monolit obozu Kaczyńskiego. Ale ta flauta może być pozorna. Kwaśne miny Morawieckiego i Ziobry, widoczne w czasie wieczoru wyborczego, zwiastują ciąg dalszy bitwy o schedę po Prezesie. Stawiam tezę, że jeśli coś może odsunąć PiS od władzy i zatrzymać dalszy marsz ku dyktaturze, to tylko wewnętrzna bijatyka o przywództwo. Na razie spoiwem tej partii jest Wódz. Zobaczymy czy starczy mu siły by dalej, strachem i przekupstwem, trzymać swoich janczarów na wodzy.

Sprawdziły się moje wczorajsze prognozy. Late pool minimalnie powiększył przewagę Dudy i odjął nieco Trzaskowskiemu. Night pool był już jasnym przekazem. Zagranica to za mało, by wygrać. Potrzebnych było 300 tysięcy dodatkowych głosów w kraju. Ale ich zabrakło, mimo fenomenalnej frekwencji. Jeśli coś Kaczyńskiemu zawdzięczamy, to niezwykłą mobilizacje wyborczą. Szkoda, że osiągniętą za pomocą szczucia, jadu i nienawiści.

Rafał Trzaskowski przegrał te wybory. Mimo oczywistych dowodów, że nie były równe, powszechne i demokratyczne, przegrana jest wyraźna. Być może III tura, jak mówią niektórzy, rozegra się przed Sądem Najwyższym, choć tam cudów nie należy oczekiwać. Być może, bo i takie głosy słychać, ich niekonstytucyjny termin zaprowadzi je do Trybunału Konstytucyjnego. Ta władza przyzwyczaiła nas do fauli, kopanie po kostkach towarzyszy polskiej legislacji od kilku lat. Ale rywal Andrzeja Dudy ma też powód, by czuć się zwycięzcą.

Na cud zakrawa bowiem zdobycie w 2 tygodnie blisko 5 milionów wyborców. Trzaskowski, obrzucany łajnem przez pisowską telewizję, atakowany przez całą machinę rządową, walczący z murem nienawiści, mający do dyspozycji świnkę-skarbonkę w porównaniu z workiem złota dla Dudy, dokonał niemożliwego. Podwojenie stanu posiadania w tych warunkach to majstersztyk. I prezent, na który prezydent Warszawy cieżko zapracował. Jeśli coś mnie naprawdę frapuje, to pytanie, co Rafał Trzaskowski z tym prezentem zrobi. I czy ponad 3 lata nieskrępowanych rządów PiS sprawią, że w następnych wyborach, parlamentarnych, prezent będzie się już tylko nadawał na śmietnik.

Kamil Durczok



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję