Szukaj w serwisie

×
10 lutego 2020

Marcin Zegadło: Kempa lubi zrobić sobie z czyjejś orientacji seksualnej publiczną bekę. Co gorsze, nie widzi w tym kompromitacji

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

Posłanka Kempa lubi zrobić sobie z czyjejś orientacji seksualnej publiczną bekę. Na dodatek w niewybrednym stylu. Co gorsze, nie widzi w tym kompromitacji. A to już jest równie żałosne, co smutne. Ale taką sobie Polskę wybraliśmy i taką Polskę mamy. Zobaczmy jak długo ten domek z kart postoi.

 

Czytam doniesienia prasowe dotyczące wypowiedzi Beaty Kempy, w której stwierdza ona, w swoim przekonaniu dowcipnie, że życiowy partner Roberta Biedronia jest „kandydatką na pierwszą damę”. Dzieje się to na sobotniej konwencji Solidarnej Polski, co powoduje wdzięczny rechot heteroseksualnego (przynajmniej teoretycznie) audytorium, ponieważ wciąż nic tak Polaka i Polki na prawicy nie śmieszy jak gej i lesbijka.

W dalszej kolejności posłanka Kempa, komentując własne słowa o „pierwszej damie”, zauważa, że w zasadzie cóż w tym dziwnego. Posłanka Kempa mówi:

„Ja się gubię, ja nie wiem, kto jest w formie żeńskiej, kto w formie męskiej. Mam do tego prawo. Natomiast jeśli pan Biedroń zostanie prezydentem, a zakładam, że tak się nie stanie, ale gdyby tak się stało, no to mamy pierwszą damę”.

Oczywiście, że posłanka Kempa ma prawo się gubić. Każdy z nas ma prawo do błędu. Nie wiem tylko dlaczego Beata Kempa gubi się skoro partner Roberta Biedronia jest mężczyzną. Cechy męskie partnera Roberta Biedronia są wyraźnie dostrzegalne, co więcej, partner Roberta Biedronia jest mężczyzną przystojnym. Nie wiem zatem dlaczego Beata Kempa widzi w nim damę, na dodatek pierwszą. To znaczy wiem dlaczego. Beata Kempa uważa, że jej homofobiczny dowcip to jest jakiś szczyt zawoalowania i subtelności.

Być może w jej rodzinnej parafii, podczas spotkania oazowego dowcip posłanki Kempy mógłby zostać tak odebrany. Jak się okazuje został tak odebrany również podczas konwencji Solidarnej Polski, która od spotkania oazowego różni się wyłącznie tym, że mniej tam gitarowych jęków i proboszcz nie rozgania towarzystwa przed dwudziestą, natomiast jest rzeczą oczywistą, że Beata Kempa widzi w partnerze Roberta Biedronia „pierwszą damę”, ponieważ jest prymitywną homofobką uprawiającą ordynarną i chamską odmianę homofobii. Kojarzy osobę homoseksualną wyłącznie w taki sposób, jaki podsuwa jej prymitywna umysłowość i wrażliwość. Mianowicie homoseksualnego mężczyznę kojarzy z cechami żeńskimi, homoseksualną kobietę jak przypuszczam kojarzyć będzie z cechami męskimi przypisując homoseksualnym partnerom jedyne role, jakie zna, jakie podpowiada jej prymitywna wrażliwość i umysłowość – po prostu, posłance Kempie nie mieści się w zabetonowanej homofonicznymi stereotypami głowie, że świat nie sprowadza się, nie sprowadzał i nie będzie dał się sprowadzić jedynie do relacji damsko – męskich. A jest tak dlatego pani posłanko Kempo, że damskie i męskie są wyłącznie toalety i to, że posłanka Kempa ma życzenie upraszczać rzeczywistość i redukować ją do rozmiarów publicznego szaletu to jest jej prywatna sprawa, natomiast czy jej się to podoba, czy nie, świat to nie jest parafia, a „normalna rodzina” to nie jest chłopak i dziewczyna, jak życzyliby sobie uczestnicy konwencji Solidarnej Polski.

Więc warto, żeby wyborcy tej partii, jak również zwolennicy polskiej prawicy zastanowili się przez chwilę, czy rzeczywiście są pewni, że mają wpływ na to, czy ich dzieci będą homo, czy heteroseksualne. Ponieważ wydaje mi się, że nie mają na to żadnego wpływu. A zdaje się, że posłanka Kempa lubi zrobić sobie z czyjejś orientacji seksualnej publiczną bekę. Na dodatek w niewybrednym stylu. Co gorsze, nie widzi w tym kompromitacji. A to już jest równie żałosne, co smutne. Ale taką sobie Polskę wybraliśmy i taką Polskę mamy. Zobaczmy jak długo ten domek z kart postoi.

Marcin Zegadło

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: