Szukaj w serwisie

×
3 września 2015

Jaki typ pasażerów w samolocie, doprowadza Cię do szału?

Nie jeden z nas, poznał koszmar podróży z uciążliwymi współpasażerami. Niestety, towarzystwa w samolocie nie wybieramy. Siadamy obok przypadkowego sąsiada - to może okazać się zupełnie neutralne, może być szansą na nawiązanie miłej znajomości, albo – co wcale nie jest rzadkie – najgorszym koszmarem, który skutecznie uprzykrzy nam podróż.

Centerfly.pl zebrał w jednym miejscu top 10 absolutnie najgorszych i najbardziej irytujących zachowań współpasażerów, które powodują, że podróż wydaje się trwać wiecznie i z utęsknieniem wypatrujecie komunikatu o zbliżającym się lądowaniu.


Krzyk, płacz i zgrzytanie zębami, czyli niezbyt grzeczne dzieci


Wiadomym jest, że dziecko to pasażer nieco inny, niż dorosły. Inna jest również tolerancja na jego zachowania - dziecku wybacza się więcej. Można (i trzeba) więc wybaczyć dziecku, że płacze, kiedy zmienia się ciśnienie i dotkliwie to odczuwa, można dziecku wybaczyć, że znużone długą podróżą, nie umie znaleźć sobie zajęcia, można dziecku wybaczyć, że bywa czasem niesforne, bo samolot to nie jest przestrzeń stworzona z myślą o potrzebach dzieci. Nie można jednak wybaczyć rodzicom, którzy na niegrzeczne zachowania swoich pociech przystają bez słowa i udają, że nic się nie dzieje. Przyglądają się, jak maluch kopie siedzenie przed sobą, jak biega po samolocie, przeszkadzając współpasażerom i jak drze się w niebogłosy, a rodzice nawet nie próbują go uspokoić i czymś zająć.

Zgnieciony pasażer i połamane kości, czyli ci, dla których jedno miejsce, to za mało


Jednym z najbardziej znienawidzonych pasażerów są ci, którzy zajmują dwa siedzenia – swoje i sąsiada obok. Rozumiemy – ludzie są różni, ale z punktu widzenia osoby pokrzywdzonej, to naprawdę nic fajnego – siedzenie obok kogoś, kto zajmuje swoje i nasze miejsce powoduje, że nawet najkrótszy lot ciągnie się w nieskończoność. W tej kategorii absolutnymi faworytami są ci, którzy bez względu na wszystko postanawiają leżeć – rozkładają więc swój fotel, nie bacząc na to, że sąsiad z tyłu będzie potrzebował pomocy ortopedy po wyjściu z samolotu, a już ból zgniecionych kolan – gwarantowany.
 

Głośniejszy, znaczy lepiej usłyszany, czyli pasażerowie powodujący głuchotę


W samolocie lubimy oddawać się różnym zajęciom – czytaniu, drzemce, pracy na komputerze, słuchaniu muzyki, czy rozmyślaniu. I wszystko jest dla ludzi, o ile nie zmuszamy połowy samolotu do tego, żeby robiła to z nami. Są bowiem tacy, dla których nie ma znaczenia, że w samolocie nie są sami. W czasie rozmowy krzyczą wniebogłosy (wszak w samolocie głośno, więc na wszelki wypadek trzeba przekrzyczeć ryk silnika); słuchanie muzyki wcale nie oznacza, że dźwięki ulubionych utworów trafiają tylko w uszy zainteresowanego – przeciwnie, urokliwie prezentują możliwości sprzętu, zmuszając wszystkich w promieniu 5 rzędów do słuchania ich playlisty; często spotykanym gatunkiem są tu również pracusie – odkrywszy dobrodziejstwo dyktafonu, krzykliwie nagrywają nań listę zadań w czasie podróży, nie przejmując się zupełnie, że słyszy to nawet pilot.

Kto pierwszy, ten lepszy, czyli przepchnę się, ale będę pierwszy


To magia kolejek na lotnisku – począwszy od odprawy, przez wejście do samolotu, na sprincie na miejsce skończywszy. Choć miejsc w samolocie jest tyle, ilu pasażerów, są tacy, którym wydaje się, że trzeba się spieszyć – co więcej, trzeba być minimum w pierwszej trójce, która stawia stopę na pokładzie samolotu. Droga do celu, choć „usłana trupami”, zwieńczona jest zdobyciem wymarzonego miejsca – rzeczy absolutnie unikalnej w samolocie... Ten typ pasażera odpowiada za tworzenie kolejek – staje, zaklepując sobie miejsce, koniecznie na froncie ogonka. Próby zajęcia jego miejsca kończą się przepychankami – będzie go bowiem bronił do ostatniej kropli krwi (swojej lub Waszej).

Podróż w aromacie, czyli „pachnący” pasażerowie


W tej kategorii zaszczytne miejsca na podium zajmują ex aequo dwa typy pasażerów. Ci, którzy nie odkryli dobroczynnego działania mydła i pod prysznic nigdy nie jest im po drodze oraz ci, którzy jako wyznacznik higieny osobistej uznają skąpanie się w 10 flakonach perfum. Zarówno obok jednych, jak i obok drugich – siedzi się tak samo nieznośnie. Czasem aromat jest tak silny, że nie trzeba wcale siedzieć obok takiego delikwenta – nozdrza wychwycą go tak samo dobrze z odległości kilku rzędów siedzeń.

Może zgłodnieję, czyli pasażerowie z wonnym menu


Wcale nie napiętnujemy tych, którzy w podróż zabierają jedzenie – wolno im. Podróż trwa czasem znacznie dłużej, niż sam lot, a czasem decydują o tym względy zdrowotne. Śmiało można więc zabrać ze sobą przekąski. Mowa tu jednak o tych, którzy dokonują niezbyt szczęśliwych wyborów tego, co w samolocie planują spożywać, nie robiąc sobie nic z wywoływanych przez ich menu mdłości współpasażerów. Kto w PRL-u jeździł publicznym transportem pamięta, że największą popularnością cieszyły się jajka na twardo. Jeśli menu wzbogacono dodatkowo kotletem mielonym i kiszonym ogórkiem – to już było spełnienie marzeń. I choć wiele lat minęło, te aromatyczne wiktuały należą wciąż do największych koszmarów współpasażerów, siedzących w okolicy zaspokajającego głód podróżnego.

Zdrówko, czyli impreza w samolocie


Stres spowodowany lotem, luz, wywołany świadomością, że stery samolotu trzyma pilot i w końcu nie musimy prowadzić – to powody, dla których wielu chętnie zagląda w czasie lotu do kieliszka. No i dobrze – wszak wszystko jest dla ludzi, o ile z umiarem. Ci, którzy alkoholu nadużyli i obok upojenia wykazują niezdrowe społecznie symptomy tego stanu, to koszmar zarówno stewardes, jak i towarzyszy podróży. Pijackie burdy, wymiotowanie – niekoniecznie w toalecie i wiele innych wybryków – to zachowania, których (słusznie) nie tolerujemy.

Mały dymek, nikt nie zauważy, czyli palacze


Nie wtrącając się w szkodliwe skutki palenia papierosów podkreślamy, że nie rozprawiamy tu o nałogu ogółem. Chodzi o pasażerów, dla których podróż jest zbyt długa, aby wytrzymać bez zapalenia papierosa. Nie jest tajemnicą, że w samolocie się nie pali i nie ma żadnych, wydzielonych w tym celu stref. Po prostu – trzeba wytrzymać. Nie każdy jednak te nakazy rozumie. Wciąż zdarzają się tacy, dla których zapalenie w toalecie samolotu jest nieszkodliwą normą. I nic nie robią sobie z grożących im kar i wątpliwej przyjemności oddychania ich smrodem przez kolejnych pasażerów, którzy pochopnie zdecydują się na skorzystanie z toalety po palaczu.

Należy mi się więcej, czyli pasażerowie roszczeniowi


W tej grupie zaszczytne miejsce zajmują ci, którzy z nieznanych nikomu przyczyn uważają, że należy im się lepsze traktowanie. Czegokolwiek chcą – muszą otrzymać to natychmiast, wszystko ma być szybciej, lepiej i więcej. A z jakiego powodu? Bo tak. Głębokie przekonanie o uprzywilejowaniu pcha ich w kierunku stanowczego domagania się swojego, a jeśli nie dostają tego, czego żądają – awantura murowana. To typ pasażerów, który irytuje współtowarzyszy, a załogę pokładową doprowadza do białej gorączki.

Owacje na stojąco, czyli klaszczemy po wylądowaniu


Ostatnią kategorię należy potraktować z przymrużeniem oka. W przeciwieństwie do poprzednich bowiem, tacy pasażerowie nie czynią nikomu krzywdy i nie robią de facto nic złego. Skoro jednak powstają grupy, zrzeszające ich przeciwników, uznaliśmy, że należy im się uwaga. Klaskacze gratulując pilotowi, okazują radość ze szczęśliwego lądowania gromkimi brawami. Obserwujący proceder, nieklaszczący pasażerowie rumienią się z zażenowania – wstyd im za towarzyszy. A napiętnując ich podkreślają, że brawa to się należą baletnicy, a nie pilotowi, który – bądź co bądź – wykonał tylko należycie swoją pracę. Wszak lekarzowi nie bijemy brawa po postawieniu udanej diagnozy…


Źródło: Centerfly.pl



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: