Szukaj w serwisie

×
28 kwietnia 2020

Tomasz Majewski: Moja czarno-komediowa historia z COVID-19 w tle

Tomasz Majewski

Tomasz Majewski

Minister Szumowski pewnie wspomniał o mnie gdzieś w połowie kwietnia. Byłem jednym z tych kilkuset ‘nowych’ zakażonych pozostających w izolacji domowej. Takim pozostaję do dzisiaj. Za parę tygodni Minister powie o mnie na konferencji jako jednym z nowo hospitalizowanych, a pewnie za miesiąc jako jednym z wyzdrowiałych.

 

Mój COVID i Sanepid - chronologia

31.03
Wychodzę ze Szpitala Bródnowskiego po operacji. Na do widzenia mam pierwszy w życiu test na COVID, ponieważ miałem kontakt z zakażonymi pracownikami - Fuck-up Systemu nr 1. Test i COVID odkładam na bok głowy, bo Sanepid przecież sam mnie znajdzie gdybym był pozytywny. Szpital zleca 14 dni kwarantanny domowej.

06.04
Dowiaduję się nieoficjalnie, że mam pozytywny wynik testu COVID. Leczę się w oparciu o porady telemedyczne w domu.

08.04
Po serii nieudanych prób telefonicznego, oficjalnego potwierdzenia wyniku testu w Szpitalu Bródnowskim, polegam. Wysyłam tylko maila do szpitala z zapytaniem o wynik mojego testu na COVID.

09.04
Szpital Bródnowski odpowiada na mojego maila. Dowiaduję się oficjalnie, że przeprowadzony 31.03 test dał w dniu 01.04 wynik pozytywny. Informują również, że jakiś monit wystawiają, bo Sanepid coś nie ten tego się w tej sytuacji zachowuje. Minęło 8 dni odkąd wiadomo, że jestem pozytywny. Trochę szkoda. Gdybym miał tą informację wcześniej to wcześniej zacząłbym leczenie i może nie skończyłbym w szpitalu. A tak, to symptomy COVID brałem za dolegliwości po operacji. Fuck-up Systemu nr 2.

10.04
Gorączkuję, kaszlę i czasami łapię powietrze jak rybka. Zostaję przyjęty do Kliniki Medycyny Infekcyjnej i Alergologii WIM na Szaserów. Jak już pisałem, OGROMNY SZACUNEK dla Wszystkich pracowników Kliniki. Jestem u Państwa zadłużony do końca życia.

14.04 - data teoretyczna
Mija termin kwarantanny zleconej przez szpital Bródnowski. W tym czasie nie kontaktował się ze mną Sanepid, nie kontrolowała mnie Policja. Teoretycznie, gdyby przebieg choroby był łagodniejszy i nie pojechałbym do szpitala, kaszel wziąłbym za podrażnienie po intubacji, lekką gorączkę traktował jako efekt operacji, to następnego dnia mógłbym pójść na zakupy i siać COVIDem.

15.04
Pod dom podjeżdża Policja. Na zlecenie Sanepidu szukają mojego numeru telefonu. Dostają ten numer, odjeżdżają.

16.04
Telefonuje z Sanepid, że mam pozytywny wynik testu na COVID. Dziękuję i informuję, że jestem w szpitalu. Panią najbardziej interesuje jak tam było z tą kwarantanną czy była taka, że nie sypnąłem wirusem dalej. Opisuję moją pełną izolację od rodziny. Drzwi na klucz, łazienka tylko dla mnie, z wejściem bezpośrednio z pokoju, jedzenie podawane na parapet w jednorazówkach itd itd. Obecny pobyt w szpitalu i moje dalsze wyjaśnienia Panią nie interesują, bo ma jeszcze 1000 telefonów do zrobienia. Pani następnie dzwoni do Inez i zadając cross-pytania sprawdza czy z tą kwarantanną było tak jak ja mówiłem. Prawda się obroniła i rodzina nie ma kwarantanny, ale i tak zostają w domu z własnej inicjatywy po uzgodnieniach ze znajomymi i sąsiadami.
Max został po usilnych prośbach zakwalifikowany do testu na COVID w trybie pilnym. Przywiózł mnie ze szpitala. Mieliśmy obaj porządne maseczki i rękawiczki, ale sprawdzić warto.

17.04
Do domu przyjeżdża Policja by sprawdzić czy jestem w domowej izolacji. Nie jestem, bo jestem w szpitalu i nie ma mnie w domu. Policja informuje, że ma na mnie zlecenie do 9 maja i będzie teraz przyjeżdżała codziennie. Kończy się czas, w którym Policja nie przyjeżdżała choć powinna. Teraz ich wizyty mogą mieć jakiś sens - sprawdzają czy cały czas jestem w szpitalu, czy nie wróciłem z pozytywnym wynikiem jako ozdrowieniec (tylko ustąpiły symptomy, może mieć wciąż pozytywny wynik testu) na wyzdrowienie w domu.

19.04
Podjeżdża bus z wymalowaną kotwicą PW. To Wojska Obrony Terytorialnej mają zrobić mi test na COVID. Testu zrobić nie można bo nie ma mnie w domu. Jestem cały czas w szpitalu. Wojsko testu nie zrobiło i odjechało.

21.04
Brak objawów i drugi negatywny wynik testu COVID. Wychodzę ze szpitala. Według WHO, według zaleceń Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych jestem zdrowy. Mam wewnętrzne zalecenie szpitala by być 14 dni w izolacji domowej. Takie dmuchanie na zimne. Jest to tylko sprawa między mną a szpitalem. Dla Sanepidu jestem zdrowy i mam nadzieję, że w 2-3 dni to ‘przetworzą’. Chyba jestem nadmiernym optymistą……
Osobiście poznaję mojego pana aspiranta z Komendy Stołecznej. Wyjaśniam co się u mnie pozmieniało, i że po tych wszystkich perypetiach jestem zdrowy, a On nie musi już więcej przyjeżdżać. Groch o ścianę. Policja ma zlecenie do 9 maja i może tylko słuchać Sanepidu. Sanepid Policji nie słucha, ale mnie posłucha. Dzwonię do Sanepidu na Kochanowskiego, który ma pieczę nad szpitalami w WAW by się przebić ze swoim stanem zdrowego. Bez sukcesu - telefon zajęty / nie odpowiada. Wysyłam do Sanepidu maila z opisem mojej ścieżki 31.03-21.04 i prośbą o kontakt. Błyskawicznie dostaję dostaję auto-odpowiedź, że z powodu nawału roboty są opóźnienia w odpisywaniu. Zaczyna się czas, gdy Policja przyjeżdża choć nie musi.

Dzisiaj 27.04… minęło 6 dni od powrotu do domu ze szpitala.
Z policją się zaprzyjaźniłem, są naprawdę bardzo korekt. Chyba razem mamy wrażenie, że gramy w jakimś filmie o kiepskim scenariuszu. Max czeka (minęło 10 dni), aż Mu zrobią w trybie pilnym test. Czekam na odpowiedź Sanepidu na mojego maila. Jest poniedziałek - dodzwonienie się do Sanepidu jest w 300% nie możliwe. Jest korek po weekendzie. Zaczynam wydzwaniać i pisać gdzie się da, aż do skutku. Inaczej, będę tak sobie siedział w domowej izolacji do dnia zwycięstwa nad faszyzmem i dwa razy dziennie gawędził z policją. Sugestie znajomych co mam robić mile widziane:)

Cała ta historia to pusty przebieg. System wysyła policję na wirusa i dzielnie walczy z problemami, które sam wygenerował. Z wyjątkiem Kliniki Medycyny Infekcyjnej i Alergologii WIM, System każdego dnia tworzy kolejny odcinek kiepskiej komedii, czasami filmu grozy, gdy mogę zarażać nie przestrzegając kwarantanny i nikt mnie nie nadzoruje. Mam takie wrażenie, że nie jestem jakimś szczególnym pechowcem, a moja sytuacja to obowiązujący obecnie Sanepidowski standard.

Minister Szumowski pewnie wspomniał o mnie gdzieś w połowie kwietnia. Byłem jednym z tych kilkuset ‘nowych’ zakażonych pozostających w izolacji domowej. Takim pozostaję do dzisiaj. Za parę tygodni Minister powie o mnie na konferencji jako jednym z nowo hospitalizowanych, a pewnie za miesiąc jako jednym z wyzdrowiałych. O wielu mnie podobnych tak powie. Bajka o braku wzrostu zachorowań po Świętach opowiedziana 2 tygodnie po Świętach pozostaje tylko bajką, bo kompletne dane jeszcze do MZ nie spłynęły.

Oczywiście jeżeli ktoś chce to niech 'się czuje wolny' udostępnić tą czarno-komediową historię. Za co z góry dziękuję:)

Tomasz Majewski



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję