Szukaj w serwisie

×
19 kwietnia 2017

Brytyjska premier zapowiadając przedterminowe wybory, idzie na całość. To ryzykowna gra pani May

"Brytyjska premier idzie na całość. Zapowiedziała przedterminowe wybory parlamentarne, by zapewnić sobie poparcie polityczne dla negocjacji ws. Brexitu. Ryzykowna gra" – ocenił w rozmowie z Deutsche Welle, członek Towarzystwa Niemiecko-Brytyjskiego, ambasador Niemiec w Wielkiej Brytanii w latach 2002-2006 Thomas Matussek.

Premier Wielkiej Brytanii Theresa May. Fot. Źródło: dw.de

Deutsche Welle: Premier Wielkiej Brytanii Theresa May zapowiedziała na 8 czerwca nowe wybory parlamentarne. Pójdzie przykładem Borisa Johnsona, który po kampanii ws. Brexitu chciał się wycofać z polityki?

Thomas Matussek: Nie, myślę, że nie. Wydaje mi się, że May kalkuluje, iż wybory dodatkowo potwierdzą rację bytu Brexitu, bo po niewielkim zwycięstwie jego zwolenników wiele osób wyszło na ulice mówiąc: „Gdybyśmy to przewidzieli, też byśmy poszli do urn”. 'Remainers' (opowiadający się na pozostaniem w UE - DW) powiedzieli, że May nie popiera połowa kraju, tylko połowa tych, którzy głosowali w referendum. Jeżeli teraz May osiągnie rozsądne zwycięstwo, słusznie będzie mogła powiedzieć, że rzeczywiście mówi za cały kraj.

DW: Ale może się też zdarzyć, że wybory staną się wotum na rzecz wycofania się z Brexitu – „exitu z Brexitu”…

TM: Skorygowanie kursu jest trudne. Podczas dwuletniego procesu wychodzenia z UE nie można tak po prostu powiedzieć – przykro nam, właściwie tak nie myśleliśmy.

Oczywiście nie można wiedzieć, co myśli pani May, ale byłoby to rzeczywiście zatrzaśnięcie drzwi, jakiego kraj ten nie przeżył od lat, gdyby miało się okazać, że wybory są tylko pretekstem do zarzucenia Brexitu. Nie mogę sobie tego wyobrazić.

DW: Czy po nowych wyborach byłoby formalnie możliwe anulowanie wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE?

TM: Proces Brexitu został uruchomiony, czas leci. Jeżeli Brytyjczycy już by tego nie chcieli, muszą złożyć odpowiedni wniosek i jednocześnie znowu ubiegać się o członkostwo. Z prawnego punktu widzenia jest to możliwe, wymaga jednak zgody wszystkich państw UE. Nie można powiedzieć, że teraz po wyborach zmieniliśmy zdanie, zachowujemy się, jakby nic się nie stało. Tak to nie funkcjonuje.

DW: Czas do wyborów 8 czerwca też leci. Na czym skoncentruje się kampania wyborcza?

TM: Myślę, że Theresa May będzie argumentowała, że w tych trudnych negocjacjach musi być pewna, że reprezentuje cały kraj i dlatego potrzebuje wotum zaufania. Oczywiście ma też nadzieję, że będzie to dowód zaufania nie tylko w kwestii Brexitu. May nie została w końcu wybrana, tylko wskoczyła w rolę Davida Camerona.

DW: Jeżeli nie uzyska tego wotum zaufania, będzie musiała pewnie ustąpić…

Strategia May może być taka: wykładamy teraz kawę na ławę, wspominamy plusy związane z Brexitem, ale nie ukrywamy też ogromnego ryzyka i minusów. Podczas ostatniej kampanii na rzecz Brexitu i przeciwko niemu padło dużo kłamstw, w znacznym stopniu posługiwano się demagogią i populizmem. Być może May uważa, że teraz wybiła decydująca godzina, w której kraj musi się trzymać razem, tak jak w 1940 roku. Zawsze, kiedy Wielka Brytania jest pod presją, na pierwszy plan wychodzą brytyjskie cnoty, kraj skupia się wokół premier i udziela jej wotum zaufania. Ostatnią możliwością byłoby wykorzystanie nowych wyborów jako pretekstu, by wycofać się z odpowiedzialności. Ale uważam taki scenariusz za najmniej prawdopodobny.

DW: A co z brytyjską opozycją? Zajmie teraz bardziej zdecydowane stanowisko?

TM: Mam taką nadzieję. Tyle, że Partia Pracy jest w straszliwym stanie. Nic już nie zostało z tego, czym była w szczytnych czasach Tony'ego Blaira i Gordona Browna.

Corbin jest słabym przywódcą. Podczas kampanii przed referendum w większym czy mniejszym stopniu trzymał się od tego wszystkiego z daleka. Jako Europejczyk można mieć tylko nadzieję, że siły proeuropejskie, które istnieją w Partii Pracy, znowu wysuną się teraz na pierwszy plan.

DW: Czy po referendum 23 czerwca 2016 prowadzona w Wielkiej Brytanii dyskusja na temat Brexitu zmieniła się?

TM: 23 czerwca byłem w Londynie. Straszliwie padało, metro było nieczynne. Ci, którzy boją się wody, tym razem mogliby pójść do urn, także ludzie, którzy po fakcie zawsze wszystko wiedzą lepiej. Ciekawe byłoby też zobaczyć, jakie stanowisko zajmują Szkoci, czy jeszcze silniejsze stałyby się tam ruchy niepodległościowe. Ciekawe też, jak by się zachowywali Irlandczycy z Irlandii Północnej. Dochodzą do tego jeszcze wszystkie te miasta i miasteczka wybrzeża i ośrodki rybackie, które w niewiarygodny sposób korzystały z funduszy europejskich, ale opowiedziały się za Brexitem. Może powoli się budzą i zastanawiają: co właściwie się stanie, kiedy nie będziemy już należeli do UE?

 


Rozmawiała Astrid Prange, tł. Elżbieta Stasik / Redakcja polska 

 

POLECAMY:

Polskie społeczeństwo obawia się izolacji Polski

Postępująca dyskredytacja Tuska. „Kaczyński musi odzyskać poparcie”

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję