Szukaj w serwisie

×
31 stycznia 2024

Brexit? Nostalgia za Unią? Ani śladu!

Birgit Maass Londyn



Cztery lata temu Wielka Brytania wystąpiła z Unii Europejskiej. W ciągu nadchodzących dwunastu miesięcy odbędą się kolejne wybory, ale o brexicie już nikt nie mówi. Co Brytyjczykom w sumie dało opuszczenie UE?

Fot. Franz Wender / Unsplash

Brexit był dominującym tematem po referendum w tej sprawie w 2016 roku. Jednak od chwili oficjalnego rozwodu Zjednoczonego Królestwa z Unią Europejską pod koniec stycznia 2020 roku Brytyjczykom jako zbiorowości spadł, jak się wydaje, kamień z serca. Skończyły się wreszcie kłótnie z sąsiadami i przyjaciółmi, sprzeczki z babcią i dziadkiem na rodzinnych uroczystościach.

Gdy instytuty badania opinii dopytują się, jakie tematy najbardziej poruszają ludzi, sprawy UE i brexit nie mieszczą się już nawet w pierwszej dziesiątce. W najnowszym sondażu instytutu Ipsos na czele znalazły się gospodarka i inflacja. Zaledwie pięć procent ankietowanych uważa Europę za ważny temat.

Nostalgia za Unią? Ani śladu!

„Brexiteers” wygrali i nikogo to już nie trapi. W kraju nie ma istotnej siły politycznej, która stawiałaby sobie za cel anulowanie brexitu. Chociaż produkt narodowy brutto długofalowo obniżył się wskutek wyjścia z UE o cztery procent. I chociaż przeważająca większość społeczeństwa w tej chwili żałuje rozstania z europejską rodziną.

Cóż zatem Wielka Brytania może począć ze swoją nową samodzielnością? Niewiele – stwierdzają eksperci z sieci „UK in a Changing Europe”, koordynowanej z King´s College w Londynie. Posługując się tzw. „divergence tracker” obserwują, w jakich dziedzinach gospodarki Wielka Brytania i Unia Europejska znalazły się na różnych torach.

– Boris Johnson bardzo wiele mówił o wykorzystywaniu „nowych swobód”. Ale na razie zrealizowano z tego tylko niewiele – tłumaczy badaczka Jannike Wachowiak.

Nieliczne korzyści gospodarcze

Dotychczasowe deregulacje są według naukowców raczej symbolicznej natury. Na przykład możliwość sprzedawania wina także w butelkach pintowych. Odpowiedzialny za te sprawy minister wprawdzie usiłuje przedstawiać nowe prawo jako postęp. Ostatecznie także Winston Churchill nalewał sobie ukochanego szampana właśnie z takiej butelki – ale korzyść ekonomiczna pozostaje raczej niejasna.

Na razie trudno się doszukać korzyści gospodarczych. Są nowe bariery w handlu z najważniejszym partnerem. Dezorientacja z powodu przełomu doprowadziła do osłabienia działalności inwestycyjnej przedsiębiorstw. A ku niezadowoleniu wielu zwolenników brexitu liczba imigrantów jest obecnie wyższa niż przed wystąpieniem z Unii Europejskiej: ponad 700 tysięcy w ciągu roku. Rekord.

Personel opiekuńczy z Afryki lub Azji

Przede wszystkim sektor ochrony zdrowia jest uzależniony od specjalistów z zagranicy. W ciągu jednego roku rząd brytyjski musiał wystawić prawie 100 tysięcy wiz lekarzom, pielęgniarzom i innym specjalistom z zakresu opieki medycznej. To również rekordowa liczba – konstatuje Migration Observatory Institute na Uniwersytecie Oksfordzkim. Przeważająca część z rekrutowanych pracowników nie pochodzi z UE.

Deirdre Yager z Londynu należała przed czterema laty do tych, którzy w noc brexitu z hukiem odkorkowywali szampany. Owa chwila wydawała się „ekscytująca”, a nawet „upojna”. „Wreszcie wolność!”

W UE przeszkadzała jej przede wszystkim biurokracja. Jak ocenia, nazbyt rozrzutna, zbyt niedemokratyczna i nazbyt oddalona od realiów we własnym kraju. Już same regularne przeprowadzki parlamentu do Strasburga to jej zdaniem niepoważna sprawa.

Brytyjka przyznaje, że od czasu brexitu nie potrafi wprawdzie stwierdzić wyraźnych korzyści, ale nie odczuwa również negatywnych następstw. Z powodu znacznej niepełnosprawności jej syn mieszka w domu opieki. Jej mąż Barry, cierpiący na chorobę Parkinsona, również regularnie potrzebuje pomocy. Według niej nie ma problemów z dostępnością personelu medycznego i opiekuńczego. Zamiast jak wcześniej z UE, opiekunowie pochodzą teraz raczej z Afryki lub Azji. Pewien młody człowiek ze Sri Lanki bardzo się troszczy o Barry’ego. Deirdre w ogóle nie żałuje brexitu.

Imigracja ściśle według potrzeb?

Ekonomista Julian Jessop uznaje nowy system za lepszy. Twierdzi, że zamiast godzić się jak wcześniej na nieograniczoną imigrację z UE, można teraz sprowadzać do kraju dobrze wykształconych specjalistów, do tych dokładnie sektorów, w których ich brakuje.

Julian Jessop jest jednym z nielicznych brytyjskich ekonomistów, którzy pozytywnie oceniają brexit. Jego zdaniem w przeszłości wiele firm za bardzo zdawało się na tanich pracowników z UE, zamiast inwestować w nowe technologie. Była to również przyczyna niewystarczającej produktywności Wielkiej Brytanii. Brexit otworzył w jego opinii szersze pole działania, ale obecny rząd jest zbyt ostrożny, by zrobić z tego użytek.

Zdaniem ekonomisty nie ma sensu przesadnie opierać się na UE, bądź przejmować jej reguły, bo wtedy szanse nie zostaną wykorzystane. Celem zaś są nowe umowy handlowe, na przykład z USA, mimo że te rokowania znalazły się w impasie. Także w sektorze finansowym i w odniesieniu do sztucznej inteligencji ekspert widzi dogodne możliwości zdystansowania się od UE, silnie zorientowanej na regulacje, i pójścia raczej drogą USA.

Granice niezależności

Tego, że Wielka Brytania mogłaby w przyszłości punktować w dziedzinie sztucznej inteligencji, nie wyklucza również Jannike Wachowiak. Problem polega jednak na tym, że Brytyjczycy nie są już obecni podczas wielu ważnych rozmów. Choćby w Trade and Technology Council, gdzie UE i USA regularnie porozumiewają się na szczeblu ministerialnym w sprawach globalnych przemian.

Jej zdaniem występuje poza tym tak zwany efekt brukselski: jako wielka potęga gospodarcza Unia Europejska może tworzyć fakty i wyznaczać standardy, które są wzorcem także dla innych krajów. Wielka Brytania nie ma zaś tej możliwości. Unia jest układem dynamicznym, cały czas się rozwija. Zjednoczone Królestwo będzie musiało się zdecydować, czy iść jej drogą, czy nie.

– O tych wszystkich sprawach dyskutuje się jednak raczej w gronach specjalistów, a nie w pubach albo na imprezach urodzinowych. Ludzie już nie chcą się kłócić o brexit – podkreśla Deirdre Yager. Dodaje, że niegrzeczność i złe maniery są w jej ojczyźnie źle widziane.

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję