Krzysztof Łozińsk
Przypomina mi się zdanie z powieści Lampart Giuseppe di Lampedusy: Byliśmy lwami i lampartami, po nas przyszły osły i barany
Zaledwie kilka dni temu odbyłem krótka wymianę zdań na facebooku z Wiktorem Zborowskim.
Przypomniała mi się wówczas wypowiedź Rafała Olbińskiego o tym, że jako naród, „pokazaliśmy obrzydliwą mordę chama” (to a propos wyniku wyborów i tego, co po tym). I pomyślałem, że wszystko to, co się obecnie dzieje, to nobilitacja chamstwa, to bydło na salonach. I napisałem: największym problemem po PiS-e będzie zdjąć aureolę z chama.
Cham wyrasta na pomniki, cham zaczyna być wzorcem patriotyzmu, kultury, myśli.
Cham dzierży władzę, a wrogiem chama są „elity”. Otóż konstytucja ma być zmieniona, by „nie była dla elit, tylko dla ludzi”.
Bo przecież elity, to nie ludzie, to „układ”, to „łże-elity”, „wykształciuchy”, „lumpeninteligenci”.
Bo przecież „lud prosty” wie lepiej.
Nie kończył uniwersytetów, nie czytał Gombrowicza, nie wie, co to genotyp, nie wie, jaką liczbę barionową mają mezony, ale wie lepiej. Cham z mównicy głosi, że w Dubnej „bombę mezonową robili” i te inteligenty, taki Petru i inni, to GRU.
Więc mówię, chamie: - Mezony to cząstki elementarne należące do hadronów, o liczbie barionowej B równej 0, o spinach całkowitych. Mezony zbudowane są z dwóch kwarków, z par kwark-antykwark, więc wypadkowy ładunek kolorowy mezonu wynosi zero, bo antykwark posiada antykolor kwarku.
A co na to cham: - a w mordę chcesz?
Tak proszę państwa, cham nie wie, co to mezony, ale może dać w mordę. Może dać w mordę, bo jest „patriotą”, „dorodną młodzieżą patriotyczną”, jak mówi Prezes. Cham bije, a pani rzecznik rządu go nie pochwala, „ale rozumie”. Minister Błaszczak mówi, że pobici „prowokowali”, bo do kościoła przyszli. No jasne, „inteligenty” nie mogą chodzić do kościoła, tam chodzą „wierni”, a nie myślący.
Chamstwo, nieuctwo, głupota wyłażą z kątów od dawna. A my, „wykształciuchy” przez 25 lat nic z tym nie zrobiliśmy. I mamy ministra „kultury”, który głosi, że „Wesele” Wyspiańskiego dowodzi, iż Polacy zawsze się porozumieją i o niepodległość zawalczą (może nie czytał?).
Mamy minister edukacji, która usuwa z programu Miłosza i Gombrowicza. A co tam „sie bedom” (korekto nie poprawiaj, tak ma być) o Ferdydurkach uczyć? Mamy przecie Rymkowksiego, ten fajnie rymuje.
I śmieje mi się w twarz tryumfujący „Hakatumba” Jaki, „Melex killer” Karski, „Fryzjer” Suski, „San Escobar” Waszczykowski… Ich czas, nie mój.
Ale wiecie, co? To jest na każdym kroku. Prawie całe życie trenowałem orientalną sztukę walki, wu shu, inaczej kung fu.
Wpajałem swoim uczniom, że poza skutecznością, trzeba ćwiczyć formy, że liczy się piękno i precyzja ruchu, że w nazwie „sztuka walki” ważniejsza jest sztuka, a nie walka, że ćwiczymy dla własnego rozwoju, a nie po to, by kogoś bić.
No i co? Co transmituje nasza polska telewizja? KSW – „konfrontację sztuk walki”, czyli dwóch dużych w klatce z drutu daje sobie po ryju, bez żadnej techniki, bez sensu. A z widowni dobiega rechot publiki. Ideał sięgnął KSW.
Popatrzmy na reklamy telewizyjne. „Warka - męski świat”. Jaki jest ten „męski świat”. Faceci żłopią piwo, a interesuję ich tylko mecze.
Kobiety, owszem piękne, ale „do usług”. Nalewają piwo, wskazują drogę do baru i dostarczają piccę. I oczywiście seksownie ubrane, a może rozebrane. To naprawdę nie jest mój męski świat.
Tak proszę państwa, po upadku miernotyzmu (inaczej kaczyzmu), wielkim problemem będzie usunąć aureolę z mordy chama, usunąć go z pomników, podręczników, telewizorów…
Przypomina mi się zdanie z powieści „Lampart” Giuseppe di Lampedusy: „Byliśmy lwami i lampartami, po nas przyszły osły i barany”. Więc pamiętajmy, kim byliśmy i kim nadal JESTEŚMY. Może nasze „salony” zejdą do podziemia, ale nie wpuszczajcie do nich osłów i baranów. Może, jak mawiał Stefan Kisielewski, „jesteśmy w czarnej dupie”, ale nie zaczynajmy się w niej urządzać.
Wbrew teorii Nieuka Zbawiciela, elity są potrzebne. Społeczeństwo bez elit, to społeczeństwo ślepców i głupców.
Krzysztof Łoziński
Wykształciuch