Szukaj w serwisie

×
10 września 2018

Rafał Sulikowski: “Religia smoleńska” jako fenomen społeczny

Rafał Sulikowski

Rafał Sulikowski

Dlaczego mówić należy już nie o subkulturze religijnej, ale wprost o religii? Bo subkultury nie są zasadniczo obudowane instytucjonalnie, nie mają świętych ksiąg (czyli np.: artykułów i książek o katastrofie), ani nie celebrują żadnych rocznic, tak jak ma to miejsce każdego 10-go dnia miesiąca na pamiątkę zamachu.


W dziejach chrześcijaństwa roiło się od rozmaitych nurtów heterodoksyjnych, tworzonych nierzadko przez osobowości charyzmatyczne. Były to ruchy, które radykalnie zaprzeczały jakimś dogmatom czy uznanym prawdom w jakimś kręgu kulturowym, np. herezja gnostycka głosiła “samozbawienie” przez poznanie, herezja pelagiańska samozbawienie przez spełnianie dobrych czynów, czynienie dobra czy herezja ariańska, wymierzona w dogmat o Trójcy Świętej, sformułowany w IV w. n.e. Później przyszły nurty, które pragnęły w epoce opływającego złotem i żelazem średniowiecza na powrót przywrócić Kościół biedny, ewangeliczny, bliższy charyzmatom ducha niż literze instytucji.

W tym sensie fenomen religii smoleńskiej jest i podobny im i odmienny, bo powstający na naszych oczach. Od chwili katastrofy na zawsze w umysłach Polaków Katyń kojarzy się już nie tylko z grobami pomordowanych polskich i żydowskich oficerów w czasie II wojny, lecz przede wszystkim z nieszczęśliwą, straszną w skutkach katastrofą prezydenckiego samolotu, którym podróżowała elita Polski na obchody 70-tej rocznicy Katynia.

Dlaczego mówić należy już nie o subkulturze religijnej, ale wprost o religii? Bo subkultury nie są zasadniczo obudowane instytucjonalnie, nie mają świętych ksiąg (czyli np.: artykułów i książek o katastrofie), ani nie celebrują żadnych rocznic, tak jak ma to miejsce każdego 10-go dnia miesiąca na pamiątkę “zamachu”.

Subkultury dziś raczej zanikły, rozpłynęły się w main-streamie głównego nurtu kultury średniej klasy, dopiero powstającej. Pamiętamy wszyscy walkę dwu subkultur: skin-headów i punków-anarchistów. Nie wyszły one poza swoiste podziemie, znaczone malowanymi spray’em grafiti w podziemnych przejściach wielkich miast, nie opuściły szarych blokowisk i nie przeszły do śródmieścia.

Inaczej dzieje się z religią smoleńską, póki co będącą zupełnie nowym ruchem religijnym, tym bardziej że wspieranym przez niektóre kręgi kościelne. Trudno mówić natomiast o sekciarskim charakterze “wiary w zamach”, ponieważ brak dowodów na typowe dla sekt “pranie mózgu”, przejmowanie majątku członków czy przemoc psychologiczną, prowadzącą do uwięzienia i oddzielenia od dawnego środowiska.

Niemniej fenomen tej dość licznej grupy zasługuje na bliższe zbadanie, a nawet - interwencję odpowiednich władz Kościoła, podobnie jak to się dzieje ze wszystkimi nowymi ruchami parareligijnymi.

Jak dotąd Kościół nie wydał żadnego oficjalnego dokumentu, w którym dokonano by analizy “wiary smoleńskiej”. Na pewno odwołując się do konserwatywnego nurtu w Kościele, zbliża się ona do wiary ludowej, pełnej przesądów i zabobonów, niepoddanych władzy rozumu i refleksji logicznej.

Centralnym “dogmatem” tej nowej wiary jest domniemany i niepotwierdzony w żadnym oficjalnym śledztwie “zamach” na prezydenta i elitę polską, jakiego miała rzekomo dokonać Rosja. Fakt, że zginęło naraz tyle ważnych osób w państwie jest sam w sobie przerażający. Zrozumiałe są tedy psychologiczne i społeczne przyczyny powstania nowej wiary.

Chrześcijaństwo po Holokauście i Hiroshimie nie jest i już nigdy nie będzie tym samym chrześcijaństwem, które prowadziło wiernych na areny z dzikimi zwierzętami. Nie jest także już religią tryumfującą, chociaż istnieją nurty, które przedsoborowy tryumfalizm Kościoła chciałyby odnowić.

Pytanie, jak Bóg mógł dopuścić do wymordowania narodu przez siebie wybranego już zawsze dźwięczeć będzie z tyłu głowy wiernych i hierarchii, chybachyba że ktoś wpadł w kompletną religijną znieczulicę, podobną tej, jaką podobno wykazał ongiś Bush, mówiąc, że “zbliża się paruzja, więc ekologia nie jest potrzebna”.

Kryzys wiary religijnej nie zamyka się w naszych czasach, sięga głębiej nawet niż mocno ateistyczny wiek XIX, ku reformacji, humanizmie i nauce XVII wieku.

Religia smoleńska przychodzi, aby wypełnić pustkę nie tylko po tych, którzy zginęli w katastrofie - ona wypełnia pustkę po religii, która chciała najpierw w wiekach średnich “ogniem i mieczem”, a potem przez różne “misje” zdobyć dla Chrystusa cały świat.

Reforma modernistyczna w Kościele najwyraźniej się nie udała - począwszy od niesławnej “przysięgi antymodernistycznej” po Sobór Watykański II Kościół traci na całym świecie wiernych. Ma to związek nie tylko z kolejnymi skandalami w Kościele, najczęściej obyczajowymi i finansowymi, ale z szerszym zjawiskiem “zaćmienia Boga”, milczenia i jego ukrytości, aż po skrajne wyznanie Nietzschego “Bóg umarł”.

Kolejne zdobycze nauki mocno nadwerężyły sedno wiary chrześcijańskiej - wiarę we wskrzeszenie Jezusa, co przez wieki było niekwestionowanym dogmatem oraz “dowodem na istnienie Bóstwa”. W takim procesie, jaki przechodzi Polska - transformacja w kierunku nowoczesności we wszelkich dziedzinach życia publicznego i prywatnego - powstała naturalna pustka po tradycyjnej wierze, mimo silnej niekiedy reakcji w postaci ruchów trydenckich, intronizacyjnych, które do reszty kompromitują wiarę instytucjonalną Kościoła.

Natura próżni nie znosi - to puste miejsce zajmowały w latach 90. rozmaite ruchy religijne, multikulturowe, sekty i nowe wyznania, a także ruch new age, lecz wszystko to nie przyjęło się nad Wisłą. Religia smoleńska powstała więc jako paradoksalny efekt laicyzacji i modernizacji, wypełniając “pusty grób” Jezusa na swój sposób.

Zbiorowa psyche musi w zdarzeniach, zwłaszcza tragicznych, a więc bezsensownych, dostrzegać wyższe sensy, inną logikę, po to, aby przetrwać. Łatwiej znieść pozorny bezsens zwykłej tragedii, jeśli dorobi się do niego z ducha romantyczną ideologię “Polski jako Chrystusa narodów”, drugiego narodu wybranego, który niesie innym narodom zapoznaną już na zachodzie wiarę w Boga. Łatwiej pogodzić się z celowym zamachem niż bezsensem przypadkowej, losowej katastrofy, której w dodatku najprawdopodobniej można było zapobiec.

Odrzucając raport Millera i wierząc w spiskowe teorie Macierewicza, zbiorowa psyche broni się przed pustką, jaka powstała nie tylko po 96 tragicznie zmarłych, przeważnie przedwcześnie, osobach, ale po całym chrześcijaństwie, z którego w Polsce pozostały już tylko dylematy etyczne i transparenty “Jezus Królem Polski”, do reszty kompromitujące wiarę kościelną. Nic dziwnego, że tak wiele osób wierzy w teorie spiskowe - dają chwilową poprawę nastroju, namiastkę sensu w chaotycznym i płynnym świecie ponowoczesnym.

Absurdalna wiara w zamach kieruje się więc logiką - “wrogowie”, podstawowa figura retoryczna prawicy, podobnie jak różnego rodzaju “zdrajcy” tylko czyhają na to, żeby napaść na Polskę i to militarnie.

Pomyślmy tylko - gdyby rzeczywiście katastrofa smoleńska była zamachem, Rosji trzeba byłoby wypowiedzieć wojnę. I rzeczywiście, w wielu środowiskach prawicowych jest pewna “tęsknota za wojną”, która chwilowo mobilizuje wyczerpany konsumpcją naród, nadaje dziejom wyższe sensy i wprowadza narrację mesjanistyczną. Tam, gdzie upada wiara w pusty grób Jezusa, tam pojawiają się demony i upiory smoleńskie. Dlatego, mimo że już słabnąca, nadal religia smoleńska zagospodarowuje polskie piekiełko i choć jej dni są policzone - jak każdej nowej sekty - to przecież straty, jakie przyniosła, odrabiać będziemy nie latami, ale dekadami. I to jest najsmutniejsze, że Kościół oficjalnie nie zajął jeszcze stanowiska wobec fenomenu smoleńszczyzny, mimo że uderza on - znowu paradoksalnie - w tradycyjną wiarę Kościoła i reszty chrześcijaństwa. Dzieje się tak dlatego, że smoleńszczyzna wspiera w pewien przewrotny, nacjonalistyczny sposób “prawdziwych Polaków-katolików”, którzy przegrywają bieg ku nowoczesności.

Dopiero przyszłość pokaże, na ile Smoleńsk wżarł się w zbiorową psyche, w nasze rodzinne dyskusje i w miejsca edukacji humanistycznej. Ale mam przeczucie, że przez ostatnie lata Polska niczym innym się nie zajmowała tylko tropieniem nieistniejących w rzeczywistości morderców smoleńskich ofiar.

 

Rafał Sulikowski

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję