Szukaj w serwisie

×

Dariusz Stokwiszewski: Kupą mości panowie do „znienawidzonej” Brukseli

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

Do wyjazdu na tzw. ciepłe posadki do Brukseli jest cała masa chętnych członków PiS - jednocześnie tak bardzo niechętnych UE, ale kochających blichtr i mamonę

 

Z tego, co nieoficjalnie wiadomo (podaję za GW) do wyjazdu na tzw. „ciepłe posadki” do Brukseli jest cała masa chętnych członków PiS (jednocześnie tak bardzo niechętnych UE, ale kochających blichtr i mamonę). Tym razem jednak Imperator PiS, który samodzielnie doprowadził je (suis auspiicis?!) do zwycięstwa w poprzednich wyborach (robiąc z nas głupków), jest już bardziej ostrożny. Jak informują obeznani z sytuacją PiS, prezio raczył już zaakceptować listy z nazwiskami, ale tylko swoich totumfackich.

I w tym przypadku nikt chyba zdziwiony być nie powinien, że skądinąd krótką ławkę PiS, dociążają również i znakomite persony. Myślę, że pewniakami do startu w tym „wyścigu” (Konradów Wallenrodów) będą dotychczasowi euro posłowie, czyli: Anna Fotyga (mina rasowej pokerzystki lub też kamienna twarz Bustera Keatona), Ryszard Czarnecki (który najlepiej, mimo wszystko, prezentował się w biało – czerwonym krawacie Samoobrony), Ryszard Legutko, Karol Karski i Tomasz Poręba — tj. twarda rezerwa i uzupełnienie „elity intelektualnej” zjednoczonej prawicy.

Ważą się także podobno losy – rozrywanego przez wszystkich – wielbiciela niejakiej Kasi Wielkiej II, ale tu bez wątpienia „ucierpiałaby polska racja stanu”! Zapytacie dlaczego? Dlatego, że przynajmniej ja nie wyobrażam sobie funkcjonowania Gabinetu Premiera bez słynnego już przecież — specjalisty od meandrów polityki wewnętrznej RP, a zwłaszcza kuluarów Sejmu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej i prawie całonocnych posiedzeń komisji sprawiedliwości. Jednakże, jeśli taka decyzja (większością kwalifikowaną głosów samego wodza – czyli jednoosobowo) zapadnie, to napiszę do niego „przebłagalny list otwarty” z prośbą o to, aby pozostawił (arcymistrza charakteryzacji teatralnej), w Polsce.

Dygresja: Polacy bardzo mało czytają, a z badań przeprowadzonych kilka lat temu jasno wynika, że większość z nas to funkcjonalni analfabeci. Dodam dla wyjaśnienia tej właśnie grupie osób, że określenie, którego użyłem, nie jest w żaden sposób obraźliwe. Oznacza ni mniej, ni więcej jak to, że ktoś czyta lub słucha przekazu i tak naprawdę nic, bądź niewiele zeń rozumie – to w Polsce już „choroba” cywilizacyjna.

Biorąc powyższe pod uwagę, rozumiemy już, dlaczego Jarosław Kaczyński zawsze wysyła do Parlamentu Europejskiego osoby (według niego) bardziej rozgarnięte. No ale, nie tylko o to przecież, w tym wszystkim chodzi. Z tego, co wiem, pan prezes lubi dobre kino, „czerpiąc z niego całymi garściami”. Warszawskie wróble ćwierkają podobno, że jednym z ulubionych filmów pana prezesa są „Sami swoi”.

Moja teoria spiskowa: Wydaje mi się, że prezes i PiS postawili na dwie kluczowe kwestie ukazane na klatkach wspomnianego filmu i stosować je chcą w swym życiu politycznym.

Pierwsza zasada oparta jest na wypowiedzi matki (lub teściowej) Kazimierza Pawlaka, która przed wyjazdem na rozprawę wręczył mu granaty, mówiąc:

Sąd sądem, a sprawiedliwość i tak musi być po naszej (pisowskiej) stronie!

Druga zasada odnosi się już do manipulacji uczuciami. Kazimierz Pawlak zapytuje Witię, zagapionego w Jadźkę – córkę Władka Kargula o to, czemu ten wpatruje się w tę kobietę, którą przecież zgodnie z rodzinną tradycją powinien był nienawidzić (tak, jak PiS nie znosi UE). Witia ojcu odpowiada tymi oto mądrymi słowy:

Tatko, jak się tak napatrzę (z bliska) na to „kargulowe plemię” (w realu dla PiS to UE), to jeszcze bardziej je nienawidzę!

 

Dariusz Stokwiszewski

 

 


Dariusz Stokwiszewski: Ignorancja czy bezczelność?! Czego polonista nie wie?

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

Panie ministrze, rozumiem, że z zawodu polonista, nie musi się znać na bezpieczeństwie, pracy operacyjnej służb. Jednak, żeby sugerować, że służby nie mają wiedzy na tematy tak newralgiczne dla bezpieczeństwa państwa, jest manipulacją lub też... powiedział pan prawdę… (?)

 

Pan Jarosław Zieliński skrytykował autorów reportażu w TVN, o polskich neonazistach. Odpowiedzialny, w MSWiA, za nadzór nad służbami mundurowymi ten wiceminister, raczył rzec, co następuje:

Jeśli (dziennikarze) przeniknęli do osób, które przejawiały zachowania oburzające nas wszystkich, to ich obowiązkiem było poinformowanie organów ścigania — wtedy, w maju, a nie dzisiaj.

 

 

Panie ministrze pytam: kpi pan czy o drogę pyta?! A jakie są w takim razie obowiązki pana ministra? Rozumiem, że z zawodu polonista, (w co nigdy bym nie uwierzył, gdyby nie przekazy medialne), nie musi się pan znać na bezpieczeństwie, pracy operacyjnej służb oraz innych tego rodzaju rzeczach. Jednak, żeby (tak dyletancko – co źle o panu świadczy) sugerować Polakom, że służby (a więc i wasz rząd) nie mają wiedzy na tematy tak newralgiczne dla bezpieczeństwa państwa, jak działalność organizacji takich jak „ONR” i/lub „Duma i Nowoczesność” jest zwykłą niewiedzą albo manipulacją. Lub też, co nie daj Panie Boże, powiedział pan prawdę… (?). Nie, nie mogę i nie chcę w to uwierzyć, bo to byłaby obelga dla owych służb.

Ze strony całego waszego rządu redaktorowi Bertoldowi Kittelowi należą się ogromne podziękowania i nagroda za pomoc (np. w formie medalu), bo to wasz najważniejszy obowiązek wiedzieć, „co w polskiej trawie piszczy”. Macie ogromne pieniądze i takie uprawnienia, a więc narzędzia, do zwalczania patologii i nieprawidłowości, więc róbcie to, jak należy! Może to wy powinniście stanąć przed sądem za zaniechania/zaniedbania czy też niedopełnienie obowiązków służbowych?! (To figura retoryczna według mnie).

Przestańcie też straszyć porządnych ludzi sądami, bo to nie oni łamią Konstytucję RP, zawłaszczając wszystko „jak leci”! Póki co, mam nadzieję, żaden uczciwy sędzia nie skaże patrioty za to, że broni Ojczyzny!

Dygresja dotycząca „medalu”: Nie wiadomo czy redaktor Bertold Kittel, zechciałby od Państwa ten medal przyjąć, gdyż poważnej deprecjacji uległy odznaczenia przez władzę PiS i jego prezydenta, nadawane. Przykłady można mnożyć. Jednak oczywiście, są też tacy, którzy je sobie cenią. Ostatnio jeden z takich badaczy odznaczony został medalem za „osiągnięcia w dziedzinie edukacji”. Pan ten stwierdził, iż (tu parafraza) Żydom na początku wojny żyło się stosunkowo lepiej niż Polakom (sic!). No, co tu dużo mówić; macie ogromne „zaplecze intelektualne” i wiernopoddańcze (tu bez „…”). Owemu panu zaś proponuję raz jeszcze powrócić do książek i dokumentacji z zakresu historii, bo jak widać sama habilitacja, nie wystarcza do tego, aby być wiarygodnym badaczem!

 

 


Dariusz Stokwiszewski: Pisanie o Ryszardzie Czarneckim to błąd, bo daje mu nienależną i darmową reklamę, ale…

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

Panie Ryszardzie Henryku Czarnecki (znany w Londynie pod bardziej subtelnym zawołaniem — Richard Henry Czarnecki), mając wiedzę o pańskiej wielkości, zacząłem zastanawiać się: dlaczego ludzie nie doceniają pana tak, jak pan na to zasługuje?

 

Zacznijmy zatem od początku, kiedy to słynny już na cały świat, politycznie różnorodny „wędrownik” po wielu partiach i niezwykle elastyczny w poglądach, obywatel świata — narodzony „na Wyspach” – europoseł Czarnecki kilku imion łaskaw był rzec (sic!):

Podczas II wojny światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein i niestety wpisuje się ona w pewną tradycję. Miejmy nadzieję, że wyborcy to zapamiętają i przy okazji wyborów wystawią jej rachunek.

Wybitny tenże — Obywatel Świata — dodał nieco później jeszcze, że Pani von Thun und Hohenstein wystąpiła, jako donosicielka na własny kraj. Oburzony tym „skandalicznym” postępowaniem pani Róży stwierdził także stanowczo, jak na gentlemana przystało:

Nie będę się kajał, ponieważ uważam, że politycy totalnej opozycji, którzy wciągając instytucje międzynarodowe i media do ataku na Polskę i załatwiając w ten sposób swoje partykularne, partyjne interesy, robią rzecz fatalną.

Otóż panie Ryszardzie Henryku Czarnecki (znany w Londynie pod bardziej subtelnym zawołaniem — Richard Henry Czarnecki), mając wrodzoną ciekawość zdobywania wiedzy (zmusza mnie do tego także status badacza) chciałem o tak sławnym, jak pan, człowieku, dowiedzieć się czegoś więcej. Jakiś wewnętrzny imperatyw nakazywał mi analizę tak wybitnej osobowości w cieniu, której żyje 38 milionów Polaków, a wśród nich i ja – biedny żuczek.

Mając w ten sposób określony cel, „rzuciłem okiem” na (wysmarowany według mnie pańską ręką) pana życiorys i oczom nie wierzę! Z lektury tej wynika, że jest pan niemal doskonały. Myślę, że gdyby miał pan jeszcze realną praktykę w NASA (Amerykańskiej Agencji Kosmicznej) i postawił swoją „szlachetną” stopę np. na Księżycu lub Marsie, to można byłoby już mówić o pełnej doskonałości. No, ale panie pośle; myślę, że jeszcze wszystko przed panem, bo jeśli prezes się zgodzi, a Amerykanie poproszą … to, kto wie?!

Mając teraz dość głęboką wiedzę o pańskiej wielkości, zacząłem także zastanawiać się: dlaczego ludzie nie doceniają pana tak, jak pan na to zasługuje? Myślałem długo i wciąż nie mogłem dojść do konkluzji – do czego przyznaję się ze wstydem – co jest powodem takiego stanu rzeczy. Co ze mnie za politolog myślałem, który pomimo tego, że trochę w życiu się „nabadał” różnych dziwnych rzeczy i napisał co nieco, to jednak nie umie sformułować sądu o kimś takim jak pan?!

Myślałem kolejne dnie i noce i znowu nic; sam nie dawałem temu wiary (może mnie okłamywali, mówiąc, że jestem zdolny). Myślałem sobie, że to może jakiś chochlik (nie daj Boże diabeł) zaciemnił do tego stopnia mój umysł, że stałem się po prostu otępiały. I nagle; nie uwierzy pan – olśnienie, iluminacja, objawienie – jednym słowem, odkryłem to, co z takim trudem „badałem”. Oto wynik moich badań sformułowany w formie silnej TEZY:

PAN WYPRZEDZIŁ WŁASNE CZASY, NASZĄ WSPÓŁCZESNOŚĆ I TYLKO TO, POWODUJE, ŻE MY „PROSTACY” TEGO NIE MOŻEMY ZROZUMIEĆ. JESTEM „ZA” – NIECH WSZYSCY PANA PRZEPROSZĄ – JA, JAKO PIERWSZY CZYNIĘ POKUTĘ CZY TEŻ (NA PAŃSKIM NAJWYŻSZYM EUROPEJSKIM POZIOMIE) EKSPIACJĘ! MEA MAXIMA CULPA!

 

Dariusz Stokwiszewski

 

 


Dariusz Stokwiszewski: Czym były i są dla mnie przyzwoitość, uczciwość i codzienny patriotyzm

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

Są jeszcze normalni ludzie, niegodzący się na rządy klik i łamanie etyki

 

Dziś bardzo krótko, ale o sprawie niezwykle ważnej; postawie ludzi, którzy powinni dawać przykład innym. Zamieszczony poniżej list skierowałem do ludzi, według mnie niegodnych, których kiedyś uważałem za normalnych. Sprawa dotyczy akurat mojego środowiska, ale zasady przyzwoitości można i należy przenosić na każdy inny grunt: poza zawodowym, również społeczny, polityczny, towarzyski etc.

Nie zamierzam identyfikować/wskazywać osób, których dotyczy to przesłanie, powiem jedynie, że postawy niegodne oraz nieetyczne można, a nawet należy, zwalczać zawsze i wszędzie. Jeden z bohaterów tego, co miało miejsce i spowodowało moją reakcję (a w efekcie przekazanie tego pisma moim byłym kolegom z katedry), szyderczo śmiał się, gdy zobaczył, że w CV, w rubryce „cechy charakteru: napisałem, że jestem uczciwy.

Takie to teraz dla niektórych śmieszne, że są jeszcze normalni ludzie, niegodzący się na rządy klik i łamanie etyki. Efektem mojego zaangażowania się, było nieprzedłużenie mi umowy o pracę na uczelni. Zapytacie, w co się zaangażowałem? Otóż właśnie w walkę o normalność oraz podmiotowe traktowanie studentów, których dziesiątkami „wywalano” z zajęć dla pokazania „władzy” (czytaj głupoty) wielkich „uczonych”. Nie mogłem więc nie zareagować, kiedy na tzw. dniach otwartych, to ja sam przekonywałem ich – kandydatów na studia — do ich podjęcia na owej uczelni.

Jak można wymagać od młodzieży właściwych postaw prospołecznych, kiedy patrzą na swoich potencjalnych „mistrzów” – ludzi ze stopniami i tytułami naukowymi, którzy się zachowują niekiedy jak troglodyci?! Pytam!

Pewnie moja kariera naukowo/dydaktyczna skończy się definitywnie po ukazaniu się tej publikacji (oby jednak nie, bo są jeszcze na uczelniach mądrzy i uczciwi ludzie), nie mniej jednak nie żałuję ani trochę tego, że stanąłem w obronie słabszych. Dzięki temu poznałem portal TheFad i mogę coś wnieść do działań na rzecz normalności. Ktoś powie: przegrałeś kolego i po ci to było?

Odpowiem tak:

Dwa tysiące lat temu ukrzyżowano Jezusa, ale czy on tak naprawdę przegrał?! NIE! Dodam, że nie zmieniam poglądów w zakresie opisywanych tu przeze mnie i innych publicystów przedstawicieli tego czy innego kościoła, za których nieraz się wstydzę. Dla mnie Kościół, pisany przez wielkie „K” to Pan Bóg, a nie taki czy inny, zagubiony ksiądz czy zakonnik (szczególnie ten nasz „ulubiony” znad Wisły).

 

 

Dariusz Stokwiszewski

 

 


Dariusz Stokwiszewski: Panie Patryku Jaki – nie mówi pan do tłumu idiotów!

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

Drogi panie ministrze, nie sposób nie docenić tu roli państwa PiS, które tak bardzo wystraszyło polskich patriotów spod znaku swastyki, że jak pan mówi chowają się po lasach. Ale co to jest za państwo, które nie wie, co skrywają polskie lasy?

 

Wiceminister sprawiedliwości, niejaki — Patryk Jaki, „ostro zareagował” na reportaż w TVN o organizacji „Duma i Nowoczesność” mówiąc (nie wiadomo na ile poważnie), że:

Każde tego typu działania trzeba w sposób stanowczy, siłą państwa zwalczać. Jest wystarczająca podstawa do postawienia zarzutów jej członkom. Samo to zdarzenie paradoksalnie pokazuje, że w Polsce nie jest tak źle, jakby się wielu wydawało, gdyż ci ludzie muszą się spotykać gdzieś w lasach, chować się, ponieważ nie ma powszechnej akceptacji w społeczeństwie dla tego typu zachować.

Drogi panie ministrze, nie sposób nie „docenić tu roli państwa PiS” (w tym także pana resortu), które tak bardzo wystraszyło „polskich patriotów spod znaku swastyki”, że jak pan mówi „chowają się po lasach”. Ale co to jest panie ministrze za państwo, które nie wie, co skrywają polskie lasy?

Może gdybyście nie zwolnili z roboty „pogromcy polskiej przyrody” – konkwistadora Szyszki, to byście mieli większe rozeznanie w tej kwestii, bo nasz największy polski las (puszcza białowieska) by zniknął za jego sprawą, taki to on był spirytus movens. Pusta przestrzeń pozwoliłaby wam, być może, na uruchomienie dronów Macierewicza (armia miała je mieć ponoć zamiast śmigłowców i samolotów) i wytrzebić tych nazistów. Czyż nie?!

W podobny sposób, jak pan (fatalnie) ocenił tę tragikomiczną sytuację, można byłoby pogratulować afgańskiemu „rządowi”, bo talibowie zwykle ćwiczą i śpią w Tora – Bora. Pochwalić należałoby także wszystkie rządy tych krajów, gdzie terroryści i bandyci nie mogą działać oficjalnie w blasku fleszy!

Drogi panie – proszę, choć siebie nie ośmieszać, bo my się nie damy!

To wy do tej pory nic nie wiedzieliście o polskich nazistach spod różnych znaków, ale działających tak jak ci, pokazani wczoraj?! A może nie wiecie, że się nie nadajecie do tego, aby sprawować władzę, skoro o niczym nie wiecie?! Propaganda waszego rządu daje taki oto przekaz, że „Polska jest bezpieczna”. Pewnie tak, ale do czasu, kiedy ktoś naprawdę zechce coś złego nam zrobić. Na razie nas omijają, ale kto zna przyszłość?

Mój naukowy guru – Hans J. Morgenthau mawiał (parafraza), że jedynie wróżbici mogą tak naprawdę przewidzieć przyszłość, a ja jestem tylko prostym doktorem politologii. Może jednak i rząd PiS korzysta z pomocy wróżbitów, co gdyby okazało się prawdą, wcale by mnie nie zdziwiło.

A czy oglądacie telewizję (bo wynika z tego, że policja i służby was nie informują) poza TVP, która pokazywała szubienice w Katowicach?! To może poproście nas o pomoc, a my forumowicze, będziemy wam takie informacje przesyłać. Co pan na to?!

Dariusz Stokwiszewski

 

 


Dariusz Stokwiszewski: Brawo dla mądrych inicjatyw w Sejmie!

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

PiS powinien przegrać każde następne wybory i odejść w tzw. niebyt - na zawsze!

 

Za portalem „Pikio” chciałbym podać ciekawą wiadomość (nie kopiując jej jednak), która zaskakując mnie, jednocześnie ucieszyła. Otóż po odejściu z klubu PSL jednego z posłów, nazwijmy go „niestałym podróżnikiem”, jakich niestety coraz więcej w naszej politykierni, formacja ta „owdowiała”, stając się już tylko grupą parlamentarną. Obecnie ta 14 osobowa ekipa została wzmocniona (o czym już jutro po oficjalnej informacji nowego klubu) przez, m.in. takich posłów jak Stefan Niesiołowski, Jacek Protasiewicz, Michał Kamiński (UED) i kilku innych z PO.

Na tym koniec odniesień do „Pikio”, któremu dziękuję przy tej okazji za jego dobre newsy. Teraz czas na moje subiektywne, autorskie wywody!

Nie przepadam za PSL, co wynika tylko i wyłącznie z jednego faktu, że w swoim mieście mam do czynienia z ludźmi tej formacji, w samorządzie. Powiem krótko: żenada, żenada i jeszcze raz żenada. Połączyć z nim należy też słowa takie jak kolesiostwo, nepotyzm, brak kwalifikacji do czegokolwiek i przyzwoitości etc. Oczywiście dotyczy to kilku z tych osób. Z oczywistych względów ich nazwisk nie wymieniam, ale my ich tu znamy w mieście i powiecie, jak „zły szeląg”!

Jeśli chodzi o szefa PSL – Władysława Kosiniaka – Kamysza to moje wrażenia są raczej pozytywne, bo wydaje mi się człowiekiem inteligentnym, ci zaś, wspomniani przeze mnie wyżej, pożal się Boże, politykierzy mogą jedynie przynieść wstyd każdemu środowisku, w który się znajdą!

Wracając do głównego wątku felietonu powiem; to właśnie tak należy postępować drodzy posłowie. Otóż polskie przysłowie mówi, że:

Zgoda buduje, a niezgoda rujnuje!

Wykorzystując je w praktyce, PiS i jego „Wódz”, skutecznie rujnują wiele sfer polskiego życia publicznego, niezwykle istotnych dla Państwa i Narodu! Jak widać tylko nasz, nawet bierny opór – takie pisanie jak to nasze (moje i innych osób na TheFad oraz innych forach), ale też to, co robili Polacy w lipcu, w proteście przeciw zawłaszczeniu przez PiS sądów – mogą tę machinę ZŁA zatrzymać, choć na chwilę!

Moja propozycja jest taka, aby też inne kluby i grupy opozycyjne wzięły przykład z tego ciekawego posunięcia twórców nowego klubu, i zaczęły działać wspólnie, nie tracąc przy tym swej suwerenności – jeśli sobie tego nie życzą. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że PiS powinien przegrać każde następne wybory i odejść w tzw. „niebyt” – na zawsze!

Uwierzcie mi państwo, że to jest możliwe, że tak można! Jednakże, aby się to udało, wy musicie pozbyć się „starych wyjadaczy” (celebrytów, karierowiczów, kłamców, będących od dziesięcioleci u „koryta”, manipulujących wami i nami), którzy za „friko” chcą żyć, naszym kosztem – jak dotąd – dostatnio!

Jaki jest imperatyw takiego działania? Oto on:

Polska jest najważniejsza; ci wymienieni zaś jak chcą robić kariery, to może już na własny rachunek, a nie za nasze – społeczne – pieniądze! Ja osobiście mam tych nierobów dość!

 

 


Dariusz Stokwiszewski: Czy Polska może stać się „brunatna”?! Co na to PiS?!

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

Niejaki pan Mariusz Błaszczak, kpiąc chyba z nas wszystkich, mówi na antenie, że widział jedynie dużo białych flag i nic złego poza tym?!!! Czy wy panowie naprawdę straciliście wzrok, czy przyzwalacie na narodziny kolejnego, niebezpiecznego dla Narodu i Państwa reżimu?!

 

Minęły już prawie 73 lata od zakończenia najstraszniejszego konfliktu w historii świata, jakim była II wojna światowa, wywołana przez III Rzeszę Adolfa Hitlera. Niemcy do dziś zmagają się z piętnem nazizmu, który doprowadził do zniszczenia całej niemal Europy i wielu innych części świata. Zginęły miliony, niewinnych najczęściej, istnień ludzkich – w tym zwłaszcza dzieci, kobiet i starców.

Od czasu zakończenia tej strasznej wojny, która wybuchła około 20 lat po poprzedniej, I wojnie światowej, społeczeństwa całego cywilizowanego świata robią wszystko, aby te straszne wydarzenia się już więcej nie powtórzyły. Jak napisałem na początku tekstu, świat bez wojny (globalnej, choć oczywiście jest mnóstwo konfliktów regionalnych i wewnętrznych), żyje już ponad siedem dekad. Jeśli chodzi o Polskę to (według mnie), do niedawna była jeszcze krajem, który przeżywa najlepszy, bo najbardziej bezpieczny okres w całej swojej historii.

Jednak są ludzie, którzy nie wiedzą, czym jest wojna — ja wiem, bo widziałem osobiście i z bliska skutki dwóch konfliktów zbrojnych. Widziałem głodne i często kalekie dzieci żebrzące o kawałek chleba, jabłko, parę centów. Ci, wspomniani ludzie, wbrew temu, czego doświadczyli ich dziadkowie i rodzice, próbują siać w kraju (nie tylko w naszym) zamęt i nienawiść, myśląc, że konflikt, (którego być może w swojej głupocie chcą) jest zabawą w żołnierzyków! Nie! Tak nie jest, bo każdy, nawet niewielki konflikt jest przede wszystkim nieszczęściem dla cywilów, którzy zwykle są w najgorszej sytuacji.

W Polsce pomimo zakazu (art. 256 KK) istnieją środowiska, które nawołują, w sposób mniej lub bardziej otwarty, do łamania prawa. Oto treść artykułu 256 Kodeksu karnego:

§ 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa, lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1 albo będące nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej.

§ 3. Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w § 2, jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej.

§ 4. W razie skazania za przestępstwo określone w § 2 sąd orzeka przepadek przedmiotów, o których mowa w § 2, chociażby nie stanowiły własności sprawcy.

Nie ma potrzeby podawania w artykule przykładów działań neonazistowskich lub innych, tego ruchów, które łamią prawo. Kwestie te są z jednej strony tak oczywiste, a z drugiej tak bardzo szokujące, że momentami zastanawiam się, czy jeszcze żyję w demokratycznej Polsce, czy przy pomocy jakiegoś wehikułu czasu przeniosłem się do lat 30. XX wieku i Republiki Weimarskiej.

Podobne do „Nocy kryształowej” z 1938 roku, zachody słońca już widzieliśmy w wielu tzw. marszach „patriotycznych”. Dla pewnego uzupełnienia tej paraleli dotyczącej naszej dzisiejszej sytuacji z Niemcami Adolfa Hitlera brakuje już tylko „Nocy długich noży”. No ale „nie szkodzi”, idziemy chyba w „dobrym kierunku”; mieliśmy już w naszym kraju (chyba Wrocław, ale nie jestem pewien) tzw. „Dzień szubienic”!

No to ja pytam: Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę, Mariusza Błaszczaka oraz Joachima Brudzińskiego:

Dlaczego dzisiaj w Polsce łamane jest prawo i nikt z rządzących tego nie zauważa? Mało tego, niejaki pan Mariusz Błaszczak, kpiąc chyba z nas wszystkich, mówi na antenie, że widział jedynie dużo białych flag i nic złego poza tym?!!! Czy wy panowie naprawdę straciliście wzrok, czy przyzwalacie na narodziny kolejnego, niebezpiecznego dla Narodu i Państwa reżimu?!

Osobiście uważam, że kiedyś odpowiecie za to wszystko przed Trybunałem Stanu!!!

 

Dariusz Stokwiszewski

 

 

 


Dariusz Stokwiszewski: Antoni Macierewicz skarży się w TV Tadeusza Rydzyka

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

A.Macierewicz: Po rekonstrukcji rządu największa radość była w Rosji. - Wszystkie media rosyjskie piały z zachwytu, że rusofob odchodzi. Ja nie jestem rusofobem, podziwiam kulturę rosyjską, głęboko wierzę, że nadejdzie taki dzień, kiedy porozumienie z Rosjanami będzie możliwe

 

Podczas swego ostatniego nawiedzenia toruńskiej telewizji Trwam, były już na szczęście, minister obrony narodowej wystąpił w roli osoby niesłusznie pokrzywdzonej przez (tak sam myślę) jakiś zdradziecki układ, czyhający na osłabienie Polski i jej bezpieczeństwa. Jak powiedział, niedobrze się stało, że musiał odejść, zanim nie dokończył wielu ważnych spraw, pośród których, najbardziej istotną było wyjaśnienie przyczyn wypadku lotniczego pod Smoleńskiem.

Macierewicz wyraził też nadzieję, że dane mu będzie przedłożenie raportu o przyczynach katastrofy smoleńskiej, a co najmniej, tzw. raportu technicznego. Tutaj samo nasuwa się (moje osobiste) pytanie: Czego to, panu ministrowi, brakowało do pełnego wyjaśnienia katastrofy przez ostatnie dwa lata? Puszek czy parówek?! Wszystkie inne (chyba poza wrakiem Tu – 154, który po tak długim okresie raczej niewiele by wniósł do sprawy) narzędzia pan przecież miał!

Dalej, minister przyznał, że w sprawie smoleńskiej liczy też na pomoc Jadwigi Emilewicz (nowa minister od wicepremiera J. Gowina). Przy tej okazji „dołożył”, w pewnym sensie, samemu Jarosławowi Gowinowi (w rządzie PO/PSL był on ministrem sprawiedliwości) – tu cytuję za Onet.pl, bo właściwe wyłuszczenie myśli ministra Macierewicza nie należy, wbrew pozorom, do zadań łatwych:

To, że (Gowin przyp.- DS) słyszał i nie protestował, to jedno, ale przecież to jego resort fałszował szereg spraw — nie to, że za jego rządów, ale jego poprzednik był za to odpowiedzialny.

Macierewicz odniósł się też do braku publikacji aneksu do raportu WSI, który według niego powinien być ujawniony, po to, aby do końca zerwać z pępowiną sowiecką. Dziwne jest dla mnie to, że każdy z prezydentów RP; począwszy od Lecha Kaczyńskiego, poprzez Bronisława Komorowskiego i obecnego – Andrzeja Dudy, po dokładnym zapoznaniu się z tymże aneksem, tracił ochotę do jego publikacji. Tuż po ogłoszeniu wyroku (w 2008 roku) Trybunału Konstytucyjnego, Lech Kaczyński mówił, iż: zbyt wiele jest tam fragmentów, w których fakty zastąpiono interpretacjami.

W wywiadzie dla Trwam znalazła się też ocena obecnego stanu armii; były minister ON stwierdził, że: na dzisiaj (a właściwie wczoraj, bo wtedy Antoni „nawiedził” TV Trwam):

Stan rzeczy w resorcie obrony i bezpieczeństwie Polski, oceniam dobrze, ale nie wiem, jaki będzie ciąg dalszy.

I dalej jeszcze:

Nieszczęściem dla Polski byłoby rozbijanie obecnego obozu rządzącego. To jest wielka, wielka zdobycz Polaków, którzy zjednoczyli się w jednym bloku patriotycznym.

Jakże by inaczej panie ministrze Macierewicz?! Polska armia straciła w końcu wyjątkowo zdolnego stratega i Bóg jedyny wie, co teraz bez pana nadzoru może się wydarzyć. Choć z jednym nie mogę odmówić panu racji. Powiedział pan m.in., że:

Po rekonstrukcji rządu największa radość była w Rosji. – Wszystkie media rosyjskie piały z zachwytu, że rusofob odchodzi. Ja nie jestem rusofobem, podziwiam kulturę rosyjską, głęboko wierzę, że nadejdzie taki dzień, kiedy porozumienie z Rosjanami będzie możliwe.

Dodać też muszę, iż nie tylko w Rosji się cieszono z pana dymisji; myślę, a nawet jestem pewien, że z ulgą odetchnęli wszyscy nasi partnerzy z NATO i UE.

Uważam jednakowoż (chociaż pewnie tu się różnimy), że lepiej będzie dopiero wtedy, gdy Polacy bardziej gremialnie niż dotąd pójdą na wybory i odsuną od władzy, tę waszą fatalną zmianę, (z którą się pan tak identyfikuje), a Polska znowu stanie się państwem, z którego nikt nie będzie już szydził. W którym minister spraw zagranicznych będzie znał się na dyplomacji, a Rzeczpospolita Polska ponownie stanie się przodującym krajem Unii Europejskiej, a dla Europy Środkowo – Wschodniej, wzorem do naśladowania.

Ostatnie słowo pozostawiam już samemu Antoniemu Macierewiczowi; jego interpretację powierzam zaś Państwu – czytelnikom. Minister był uprzejmy powiedzieć co, następuje:

Chcę powtórzyć to, co powiedziałem Jarosławowi Kaczyńskiemu:

bez względu na to, co będę w życiu robił, bez względu na to, jaką pozycję społeczną czy zawodową będę zajmował, doprowadzę do dojścia do prawdy w sprawie tragedii smoleńskiej — niezależnie od tego, co się stanie w najbliższej, czy dalszej przyszłości. W tej sprawie proponuję, żeby nikt nie miał cienia wątpliwości.

No i cóż ja na to poradzę panie ministrze, że ja te wątpliwości mam?! Wiem; charakterek mam raczej trudny … !

 

 


Dariusz Stokwiszewski: Jarosław Kaczyński dzieli nie tylko Polaków, niszczy też dobre relacje ze starymi przyjaciółmi Polski

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

My nie chcemy z nikim konfliktów panie prezesie Kaczyński, szczególnie po tym, jak nasza armia została niemal rozbrojona, a jej morale leży i kwiczy

 

Rys historyczny sukcesu Polski w XX wieku:

Od kilkuset lat Polska nie miała tak dobrych relacji z innymi państwami, jak te po 1989 roku. Otoczona niemal samymi sojusznikami i związana układami, jak te najważniejsze z NATO i Unią Europejską, nie była równie bezpieczna. Po „Jesieni Ludów”, których byliśmy prekursorem, nadając ton przemian w Europie Środkowo – Wschodniej, ale też otwierając się na cały cywilizowany Zachód, staliśmy się państwem demokratycznym. Rosło nasze znaczenie w świecie, a wraz z nim wiarygodność i szacunek dla Polaków i kolejnych ekip rządowych.

Wraz z rozwiązaniem (XII. 1991 r.) Związku Radzieckiego, rozpadł się także bipolarny układ sił na świecie, kończąc „zimną wojnę”, trwającą od II połowy lat 40. XX wieku. Nastąpiło szereg procesów łączenia (Niemcy – 1990 r.) i rozpadu państw (ZSRR – 1991 r., Czechosłowacja – 1993 r., FSR Jugosławii – wojna 1991 -1995, która zakończyła się pokojem w Dayton – USA). W sposób niemal nagły (jeszcze na początku 1989 roku nie do przewidzenia), prawie „z dnia na dzień”, zniknął stary, podzielony przez „wrogie sobie plemiona” – groźny świat. To oczywiście pewne uproszczenia, gdyż teraz wiemy, że ów świat dwubiegunowy (bipolarny) był bardziej bezpieczny od tego, który po nim nastąpił (ale to dzisiejsza wiedza).

Nadzieję na „nowe rozdanie” dawały publikacje znanych autorów: Francisa Fukuyamy, George Ritzera, Benjamina Barbera, Herberta Shcillera, Jeana Baudrillarda. Oczywiście były także przeciwne opinie, których autorami były osoby równie znane i szanowane w środowisku naukowym (jak choćby Samuel Huntington), które nie wierzyły w to, że jak sądził F. Fukuyama, zniknęły dotychczasowe zagrożenia, a świat stał się stabilny. Nie, stało się wręcz przeciwnie: stare zagrożenia nie tylko nie zniknęły, a pojawił się za to cały szereg nowych – dotąd nieznanych.

Dlaczego „dobra zmiana” prowadzi nas do tak ogromnych podziałów społecznych?

Jeszcze do niedawna chyba nikt, przy zdrowych zmysłach, nie przypuszczałby, że to na co, z wielkim wysiłkiem oraz maestrią (tu choćby sukces Krzysztofa Skubiszewskiego – ministra spraw zagranicznych w czterech kolejnych ekipach rządowych po 1989 roku), pracowały wszystkie, bez względu na swoją proweniencję polityczną rządy RP – będzie zaprzepaszczane przez tzw. dobrą zmianę, której era nastała po wyborach z 2016 roku.

Nie dość, że odpowiedzialny za to wszystko Jarosław Kaczyński (i to bez względu na to, czy to rozumie, czy pozostaje w błogiej nieświadomości), nie tylko nie wyciągnął ze swoich błędów wniosków, to człowiek ten brnie jeszcze dalej w swoich, przerażających przynajmniej mnie, zamysłach. Katastrofa smoleńska – stanowiąca obecnie zasadniczą oś podziałów społecznych – stała się podbudową „chorej ideologii nienawiści”, która ma dać PiS władzę absolutną na długie lata. Patrząc na wszystkie działania tejże partii widać wyraźnie, że jest to cel sam w sobie. To takie znane z historii: Stalin, mając także podobne plany (oczywiście nie stawiam tu znaku równości pomiędzy ZSRR a Polską, czy pomiędzy generalissimusem a prezesem, ale widzę podobieństwa z dzisiejszą Rosją Władimira Putina), poprzenosił jedne grupy etniczne na miejsca innych, wychodząc, ze słusznego zresztą założenia, że skłóconymi rządzi się łatwiej i skuteczniej.

Polskie podziały związane z wypadkiem smoleńskim Tu-154 rozgrzewają atmosferę nawet niedzielnych obiadów rodzinnych, są także przyczyną sporów społecznych, które spowodowane megalomańskimi ambicjami prezesa, prowadzą do sporów politycznych w samorządach, które nie godzą się na masowe zmiany nazw ulic i stawianie wszędzie pomników ofiar ww. katastrofy. Ba, żeby jeszcze „ofiar katastrofy”, ale tu jedyną dla prezesa i jego fanów ofiarą, jest para prezydencka. Jak by mało było tego, że prezydent Lech Kaczyński dostąpił i tak już ogromnego zaszczytu, pochówku na historycznym czy nawet „kultowym” dla Polaków – Zamku Wawelskim.

Na ile (świadomym) celem Jarosława Kaczyńskiego jest izolacja Polski na świecie?!

Do niedawna niemal ze wszystkimi sąsiadami żyliśmy we względnie dobrych relacjach. Nawet nasz odwieczny antagonista – Rosja – jakoś układała sobie z nami dobre relacje, pomimo tego, że chętnie zawłaszczyłaby Polskę ponownie, jako strefę swych wpływów. Z kolei nasze relacje z dawnymi wrogami (Niemcy) i przyjaciółmi (Francja) układały się do niedawna bardzo dobrze.

  • Co się zatem stało, że nagle spod oka patrzą na nas oba te kraje?
  • Co się stało, że będący ważnym filarem naszych dotychczasowych stosunków Trójkąt Weimarski kuleje?!
  • Co zaszło, że kluczowe dotąd więzy w ramach Grupy Wyszehradzkej (V4) stały się fatalne jak nigdy dotąd?
  • Czemu wszyscy dookoła nas nagle muszą nas upominać?
  • Dlaczego małomiasteczkowe elity, które dwa lata temu dorwały się do władzy niszczą wszystko, jak buldożer pędzący bez operatora?
  • Dlaczego po tym, jak wszystkie rządy po 1989 r. kwestie reparacji wojennych uznały za zakończone, prezes Jarosław Kaczyński chce do nich wrócić?
  • Panie prezesie Kaczyński czy pan może/umie/chce żyć z kimkolwiek w pokoju?
  • A może nie, może pan lubi zabawę w konflikty i chce zostać współczesnym nam Cezarem?
  • Dlaczego jednak jako jednoosobowy i nieformalny organ w jednym (Parlament, Prezydent, Rząd RP, SN, TK, Prokurator Generalny i MS itd.), nie myśli pan o nas – wystraszonych pana postępowaniem Polaków?!

My nie chcemy z nikim konfliktów panie prezesie Kaczyński, szczególnie po tym, jak nasza armia została niemal rozbrojona, a jej „morale leży i kwiczy”?!

Nie chcemy wojen na górze! Nie chcemy, aby prezydent (bez względu czy na to sobie zasłużył czy nie) był obiektem kpin nie tylko Polaków, ale też sojuszników z NATO i UE, którzy w przeciwieństwie do was – rządzących znają się na tzw. dyplomacji i nie okazują w trakcie przemówień twarzy wykrzywionych nienawiścią.

Nie znam zdania wszystkich w zakresie celowości tzw. żądań odszkodowawczych od Niemców, ale jako pełnoprawny Obywatel RP i patriota wypowiadam tu swoje zdanie:

PRZEDKŁADAM DOBRE RELACJE Z NIEMCAMI NAD PIENIĄDZE, KTÓRE NAWET GDYBYŚCIE DOSTALI, TO I TAK WYDACIE NA NIE WIADOMO CO!!!

I proszę też, nie zarzucać mi germanofilii, czy tym bardziej zdrady, bo nie dbam o to, co akurat wy o mnie powiecie! To wy, musicie przewartościować swoje postawy oraz sądy o rzeczywistości, w jakiej znalazła się Polska.

Proszę o przemyślenie słów i apeli takich jak ja „szarych ludzi”, aby nie było już w tym kraju więcej ofiar wewnętrznych walk o władzę, wpływy i pieniądze. Polska już straciła zbyt wielu swoich Synów. Ostatnim z nich, według mojej wiedzy, był Piotr Szczęsny!!! WYSTARCZY!!!

 

Dariusz Stokwiszewski

 


Dariusz Stokwiszewski: Antoni Macierewicz nie odpuści, bo jest patriotą!

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

W kręgach rządzących znaleźć można ministrów (ale i marszałków) z dyplomami techników: ogrodnictwa, rolnictwa, perukarstwa czy innych, na pewno ważnych zawodów, choć jednocześnie niekoniecznie przydatnych w administracji rządowej czy w parlamencie. Z czego to wynika? Otóż ze znanej nam wszystkim w Polsce zasady BMW (Bierny, Mierny, ale Wierny). Niestety jak dotąd nikt nie pokusił się o to, aby od tej formuły odejść.

 

Kiedyś, gdy byłem jeszcze młody, panował u nas taki obyczaj, że czekało się na to, aż przełożony doceni naszą pracę, o ile była ona dobra. Samo to stawało się powodem do pewnego rodzaju dumy, a gratyfikacje, choć ważne, miały czasem mniejszą wartość niż sam fakt zauważenia naszego wysiłku. I to tym bardziej, gdy nasza praca postrzegana była w kategoriach jej znaczenia dla państwa, ale też dla dobra Małych Ojczyzn.

Dziś tego rodzaju myślenie jest już anachronizmem, a osoby, które pomimo ewidentnej często niewiedzy i braku niezbędnych kwalifikacji, garną się do władzy i najwyższych stanowisk, rozpychają się łokciami w sposób bardzo brutalny. Im jest ktoś głupszy, tym ma o sobie wyższe mniemanie. Stąd mamy na państwowym wikcie wysyp prawdziwych „mężów stanu”, którzy ukończyli szkoły średnie i policealne a do czasu, kiedy zaistnieli w partiach (różnych zresztą, bo to nie tylko grzech pisowski), oderwali się całkowicie od rzeczywistości.

Możemy przebierać w kręgach rządzących ludzi jak w katalogu zawodów. Znaleźć tu można ministrów (ale i marszałków) z dyplomami techników: ogrodnictwa, rolnictwa, perukarstwa czy innych, na pewno ważnych zawodów, choć jednocześnie niekoniecznie przydatnych w administracji rządowej czy w parlamencie. Z czego to wynika? Otóż ze znanej nam wszystkim w Polsce zasady BMW (Bierny, Mierny, ale Wierny). Niestety jak dotąd nikt nie pokusił się o to, aby od tej formuły odejść.

I tak się to dzieje od lat mimo obietnic przedwyborczych (wszystkich partii) o tym, że:

  • nastąpi całkowita zmiana polityki wewnętrznej i zewnętrznej państwa,
  • stworzony zostanie „rząd fachowców”,
  • będzie się konsultować ze społeczeństwem najważniejsze decyzje,
  • instytucje (zwłaszcza rząd) będą działać zgodnie z prawem i Konstytucją,
  • przedsiębiorcom ułatwi się procedury blokujące postęp,
  • poprawi się stan służby zdrowia (poprawia go się od 29 lat, a ona „umiera”),
  • podniesie się próg kwoty wolnej od podatku,
  • najważniejszy będzie obywatel, a nie urząd i inne tego rodzaju puste słowa.

Władzy jesteśmy jednak potrzebni tak naprawdę tylko wtedy, gdy oddajemy na nią głos w wyborach. Stąd nie można się dziwić tak tanim chwytom, jak obiecywanie kolejnego 500+, także na pierwsze dziecko (p. Beata Szydło) czy pretensjom Macierewicza, który poczuł się tym dotknięty, że Polska „nie doceniła” jego „wielkości”! Władzy nie jest potrzebny myślący specjalista; ona potrzebuje parobków, którzy zrobią każde świństwo tak, aby nie zawieść swoich, bardzo często, równie „mądrych” szefów.

Przykłady można mnożyć, ale ja powołam się tylko na te, które spowodowały „czystkę” wśród polskiej, dobrej/fachowej generalicji i wyższych oficerów. Dotyczy to nie tylko wojska, ale też Policji i innych służb mundurowych. Na ich miejsce znalazły się całe rzesze ludzi spolegliwych – niestety niedoświadczonych i niemających swego zdania w sprawach strategicznych, z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju. Przyjmuję przy tym, że te szkodliwe działania wynikały jedynie ze wspomnianej ignorancji, a nie z umyślnej chęci osłabienia naszych zdolności, w sferze bezpieczeństwa państwa.

Ciekawostka:

Metoda pozbywania się mających swoje zdanie, samodzielnych oficerów ma swoją długą historię. Do najbardziej znanych należą czystki stalinowskie w Armii Czerwonej, które doprowadziły do zapaści kadrowej i utraty jej zdolności bojowych w połowie l. 30. XX wieku.

Podobno Marszałek ZSRR – Michaił Tuchaczewski, miał powiedzieć przed śmiercią do żołnierzy plutonu egzekucyjnego: „żołnierze, strzelacie nie do nas, strzelacie do Armii Czerwonej”. Tuchaczewski stał się jedną z najgłośniejszych ofiar, przeprowadzonych na rozkaz Stalina czystek wśród kadry dowódczej, w końcu lat 30. Skutki tych działań znane są chyba powszechnie.

W jednym ze swoich pierwszych wywiadów dla „Gazety Polskiej” po odejściu z MON Antoni Macierewicz miał powiedzieć, że Polska jest dla UE wielką wartością; awantury i groźby nie mają żadnego znaczenia dla jej bezpieczeństwa. Zmiany dokonane w armii wynikały bezpośrednio z katastrofy smoleńskiej (to już nie z zamachu wrogów RP?!). Według byłego ministra krytykujący go generałowie nie są żadnymi autorytetami dla wojska. To, kto jest dla pana autorytetem panie Macierewicz?! Czy ci, którzy w ciągu paru miesięcy, czy roku bez odpowiedniego doświadczenia i wykształcenia awansowali nagle, przeskakując, niezbędne do takiego awansu, ścieżki kariery, która z oficera robi generała?

Jakby mało było tych wszystkich bzdur oraz nonsensów, były już na szczęście, minister Antoni Macierewicz uznał za swój największy sukces (ode mnie: osobiście nie umiem przywołać żadnego) to, że uświadomić miał naszym strategicznym partnerom z NATO jak wielkie niebezpieczeństwo płynie dla nas wszystkich, ze strony Rosji. Macierewicz to chyba nasz nowy Sun Tzu, Carl von Clausewitz, Henry Kissinger i George Friedman w jednym. Jak „marne” muszą być: władze, naród oraz scena polityczna, które razem, z takim lekceważeniem, potraktowały naszego współczesnego „Jana III Sobieskiego”?! A gdzie postumenty, pomniki, gdzie tablice upamiętniające Wodza, który wraz z Miśkiem własną piersią, jak tarcza warszawskiej Nike, ochraniali przez ponad dwa lata Polskę niczym aniołowie — stróże naszej Ojczyzny?!

Ileż ducha i morale wlano w tym czasie w serca, nieprzygotowanych dotąd, żołnierzy?! Jak wiele doświadczenia zdobyli oni podczas asyst honorowych w trakcie apeli na cześć ofiarom katastrofy? O randze tych doświadczeń niech świadczy to, co stwierdził też pan minister. Otóż myśli on sobie, że: podsumowanie jego działań będzie możliwe dopiero po zakończeniu śledztwa smoleńskiego. Minister dodał też, że wszyscy musimy mieć świadomość, iż realizacja zmian w armii jest ściśle związana z dramatem smoleńskim. Według byłego ministra za dramat ten odpowiada Rosja, jednak nie doszłoby do niego, gdyby nie zaniedbania po naszej — polskiej stronie. Nasuwają mi się tu więc następujące pytania:

  • Dlaczego zatem, skoro znani są winni katastrofy to jeszcze chodzą na wolności?
  • Jak to jest możliwe, że po ponad dwóch latach rządów tak genialnych polityków wrak jest nadal w rękach Rosjan?
  • Dlaczego nie daje się wiary ustaleniom tzw. komisji Millera?
  • Czemu z wielkiej tragedii robi się tragikomedię, wykorzystując do badań puszki i parówki?
  • Co się stało byłemu przewodniczącemu podkomisji, że nagle opuścił Polskę?
  • Czyżby się zawstydził?

Myślę, że wyjaśniłem tu, używając argumentów ministra Antoniego Macierewicza, wszystkie nasze/wasze wątpliwości co do stanu armii, która nie pozwoli wtargnąć na nasz teren jakiemukolwiek agresorowi. Skąd ta moja pewność? Stąd, że kiedyś pasjami czytywałem prozę Henryka Sienkiewicza i rozumiałem jej przesłanie: „ku pokrzepieniu serc”. Tak jak w „Ogniem i mieczem” na samo imię księcia Jaremy Wiśniowieckiego drżało serce chana na Krymie, tak teraz na zawołanie „Antoni” ze strachem porzuci broń i ucieknie z Polski każdy potencjalny najeźdźca.

I nic to dodam (za Michałem Wołodyjowskim), że:

  • „w lesie” jest program „Wisła” (pociski Patriot i system dowodzenia),
  •  brak jest śmigłowców transportowych (niezwykle ważnych dla armii),
  • marynarka wojenna nie zakupi prawdopodobnie przed 2026 r. trzech okrętów podwodnych, które już mieć powinniśmy od 2013 r. (projekt „Orka”),
  • być może dla „załatania dziury” wypożyczymy te okręty od kogoś (narażając się po raz kolejny na kpiny).

Ważne jest przede wszystkim to, że „duch w narodzie” nie ginie, że morale armii jest „wysokie” i żołnierze są przygotowani do odparcia każdego zagrożenia. Dodać wypada, (choć nie jestem do tej myśli ministra przekonany), że to właśnie blokada nominacji generalskich przez prezydenta Andrzeja Dudę, „zablokowała dalszy rozwój armii”, która w przypadku jego bardziej patriotycznej postawy, zdecydowanie podniosłaby zdolności operacyjne wojska polskiego.

Czuj Duch Panie Ministrze!

 

Dariusz Stokwiszewski

 

 

 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję