Szukaj w serwisie

×
14 listopada 2018

Władze PiS uniknęły politycznej katastrofy


Komentator „FAZ” uważa, w przeciwieństwie do większości niemieckich mediów, że stając na czele pochodu z okazji niepodległości 11 listopada polskie władze zapobiegły organizacyjnej i politycznej katastrofie.

Polska świętuje swoją niepodległość 11 listopada. Fot. Źródło: dw.de

„Polska świętuje swoją niepodległość 11 listopada. W ubiegłą niedzielę przez Warszawę przeszło kilkaset tysięcy osób, prawie wszyscy z biało-czerwonymi flagami. Polityczne kierownictwo kraju w ostatniej chwili stanęło na czele tego ruchu. W przeciwnym razie „Marsz Niepodległości” stałby się zapewne organizacyjną i polityczną katastrofą” – pisze warszawski korespondent „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Gerhard Gnauck.

„Małe, lecz głośne grupy z prawego marginesu już kilka lat temu przejęły to święto. To one organizowały „Marsz” 11 listopada, w którym z roku na rok uczestniczyło coraz więcej ludzi” – tłumaczy Gnauck. Jego komentarz „Biało-czerwony naród” ukazał się na pierwszej stronie środowego wydania czołowej niemieckiej gazety.

Zapobiec katastrofie

Gnauck przypomina, że rok temu na marszu pojawiły się skrajnie prawicowe akcenty i transparenty, co odbiło się w świecie „katastrofalnym dla Polski echem”, a narodowo-konserwatywny rząd udawał, że nic się nie stało. „W tym roku rząd w ostatniej chwili dostrzegł, że sytuacja może się powtórzyć i przekształcił marsz w „państwowy” pochód, aby temu zapobiec” – wyjaśnia niemiecki dziennikarz. Dozwolone były tylko flagi narodowe, a porządku strzegli żołnierze – zaznacza Gnauck. Jak podkreśla, „ekstremiści nie dali się całkowicie zintegrować i maszerowali oddzielnie”.

Autor zastrzega przy okazji, że w Polsce rozróżnienie między „prawicą” a „skrajną prawicą” nie jest tak ostre, jak w innych krajach. Z wydarzeń można jednak wyciągnąć uniwersalną nauczkę: „Patriotyzm i jego symbole, tak jak w Polsce 11 listopada, mogą łatwo wpaść w ręce radykalnych grup”.

Wątpliwe gloryfikowanie Polski międzywojennej

Gnauck krytycznie ocenia „gloryfikowanie” przez obecne władze utworzonej w 1918 roku Drugiej Republiki”. Przypomina, że wybrany w 1922 roku pierwszy prezydent Polski Gabriel Narutowicz został zastrzelony przez polskiego nacjonalistę. Jak dodaje, w tym samym czasie niemieccy nacjonaliści zabili niemieckiego ministra spraw zagranicznych Walthera Rathenaua. W obu krajach parlament krytykowany był jako miejsce bezpłodnych dyskusji. „Być może Niemcy i Polacy mają ze sobą więcej wspólnego, niż im się wydaje” – zastanawia się komentator. „Kilka lat po 1918 roku demokracje na wschód od Renu zaczęły upadać jak kostki domina” – pisze Gnauck. Tylko Czechosłowacja stawiała opór. W Polsce demokratyczne instytucje w połowie lat 30. były pozbawione władzy.

Wysłuchać niewysłuchanych

Niemiecki dziennikarz przestrzega przed porównywaniem kryzysów okresu międzywojennego z obecną sytuacją. „Gdy siły polityczne zapowiadają dziś, że chcą zapewnić posłuch tym, którzy nie byli dotychczas wysłuchani, to należy (tę zapowiedź) potraktować poważnie” – pisze Gnauck zaznaczając, że ma na myśli rządzący od 2015 roku PiS.

Autor ostrzega opozycję polityczną, że jeśli będzie sprawiać wrażenie, że jest głucha na postulaty „tych, których dotychczas nie słuchano”, to przyczyni się jedynie do utwierdzenia ich światopoglądu. „Tam, gdzie panuje głuchota, tam nie pomoże już żaden dialog” – konkluduje Gnauck.

 

REDAKCJA POLECA

 

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję