Szukaj w serwisie

×
2 lutego 2019

Rafał Sulikowski: Kłopoty z wizją. Społeczeństwo polskie w stanie rozszczepienia

Rafał Sulikowski

Rafał Sulikowski

Wszystkie problemy - jednostkowe czy wspólne - zawsze wynikają z historii życia czy historii kraju, da się rozwiązać, ale jedynie przy uczciwym podejściu do naszych dziejów. Obecna polityka historyczna tego wcale nie obiecuje. I tracimy bezcenny czas.

Obserwuję już ponad 40 lat polski naród i coraz bardziej uświadamiam sobie, że z nim jest coś nie tak. Niby wiemy, jakie mamy problemy, ale ten główny problem pozostaje niezidentyfikowany. Może na przykład stanowić pewne tabu kulturowe, które pomoże nam rozwikłać i nazwać “psychologia społeczna” jako ta dziedzina wiedzy, która - wychodząc od psychologii jednostki, a nawet psychologii klinicznej, zajmującej się zaburzeniami psychicznymi jednostek i gromadzącej “studia przypadku”, opracowującej modele diagnostyczne i proponowane terapie - lepiej niż socjologia odda faktyczny stan rzeczy.

Jednak wszelkie raporty z diagnozami natury społecznej jedynie przybliżają, aproksymują rzeczywistość, którą badacz opisuje przez swe kulturowe okulary. Nie ma bezpośredniego poznania w humanistyce, bo nie opisujemy “rzeczy samej w sobie”, jakiegoś Kantowskiego “noumenu”, lecz rzeczywistość w dużym stopniu niewidzialną gołym okiem, bo ukrytą przed poznaniem potocznym w codzienności, w jakiej żyjemy.

Badacz nie ma do dyspozycji nieograniczonego czasu, najczęściej z trudem go wykrawając z powszedniości, na którą składa się w Polsce obecnie troska o rzeczy materialne. Jednak nie z samej widzialnej materii składa się nasz kraj - można zaryzykować tezę, że w przeważającej części rzeczywistość składa się z niewidzialnych kwestii ontycznych, epistemicznych, estetycznych i etycznych. I nimi się zajmiemy dość szczegółowo.

Polska leży w miejscu geograficznym, które nazywam “pokojem przechodnim”. Nasze położenie nie jest najszczęśliwsze. Stanowimy kraj w dużej mierze tranzytowy. Przez nasz kraj z Zachodu na Wschód przebiegają dawne szlaki handlowe, obecnie zagęszczane przez wszechobecne tiry i pociągi z towarem dla wschodnich sąsiadów.

W naszej historii położenie miało rolę szczególną - byliśmy najeżdżani z każdej strony. Rabowano nasze dzieła sztuki, książki, które uczyły nas mądrości. Ludzi zamykano w obozach koncentracyjnych i tam mordowano albo pędzono całe masy na daleką, mroźną Syberię.

Wiele napisano o polskim społeczeństwie i krótko zreferuję niektóre ważne ustalenia, jednak teza, którą spróbuję udowodnić, jest skomplikowana: nie ma prostego przełożenia doświadczeń zaburzonych psychicznie jednostek na organizm, jakim jest społeczeństwo. Nie stanowi ono bowiem po prostu sumy wszystkich ludzi, jacy tworzą naród, lecz jest wypadkową. Nie da się tedy zastosować redukcji społeczeństwa do sumy jednostek.

Nie ma “przeciętnego Kowalskiego”. Ta figura stworzona została na potrzeby socjologii i ośrodków badań opinii społecznej, a także na potrzeby biznesu i reklamy. Modelowanie w psychologii społecznej jest inne - nie operujemy “typowym Polakiem”, nie ma na przykład w realnym świecie takiej figury, jak “Matka-Polka” czy “Polak-katolik”. Wszelkie uogólnienia, choć bardzo wygodne, to droga na skróty, pełna błędów i opinii jednostronnych.

Należy zatem sięgnąć głębiej, w nieświadomość zbiorową, pełną atawizmów z historii Polski: na przykład żywe jest przywiązanie niektórych ludzi do figury “Polaka-Sarmaty”, stworzonej na potrzeby “przedmurza chrześcijaństwa” w okresie baroku w XVII wieku; podobnie słynne pieniactwo i warcholstwo też nie jest czymś wspólnym wszystkim ludziom tworzącym Polskę. W czasach, gdy działało słynne “liberum veto” zdarzały się różne sytuacje, ale - podobnie jak dziś - były to jednostki, nastawione negatywnie do proponowanych uchwał, nie reprezentujące całego sejmiku czy dziś Sejmu, a tym bardziej całego społeczeństwa.

Jakie są tedy rzeczywiste problemy Polaków? Na pewno istnieją wspólne, globalne problemy, adekwatne do innych krajów czy nawet kontynentów, wspólne tylko dla Europy i jej środkowowschodniej części oraz problemy typowo “polskie”, jak choćby te, analizowane przez Gombrowicza w słynnej powieści “Ferdydurke” z lat 30-tych XX wieku. W ogóle literatura będzie stale powracać, podobnie jak pozostała część kultury i sztuki polskiej, bo to w niej - oraz w doświadczeniach religijnych i parapsychologicznych odbija się rozumiana po Humboldtowsku “dusza narodu” czy “wspólna, polska jaźń”. Jung z teorią archetypów bardzo się przyda do analizy “schizofrenii polskiej”.

Zajmiemy się najpierw problemami globalnymi, a te są przede wszystkim ekonomiczne. Zobaczymy, jakie kłopoty bytowe mieli Polacy w przeszłości, a jakie przychodzą do nas z zagranicy dziś.

To, co się dzieje na warszawskiej giełdzie wynika ze zjawisk na innych parkietach, wpływa na nas mobilizująco bądź demobilizująco takie nowe zjawisko, jak rankingi rentowności kraju, tworzone przez nowe agencje rankingowe. Wpływa na nas, krótko mówiąc, cała obecna koniunktura światowa, stan globalnej gospodarki, zwłaszcza w krajach rozwiniętych i rozwijających się, ościennych. Nasi sąsiedzi, z którymi najwięcej handlujemy, często traktują nas jak tanią siłę roboczą, rynek zbytu towarów, możliwość robienia u nas tanich zakupów oraz dostawców taniej, dobrej polskiej technologii. Ile wynalazków zrobili Polacy, ile dzieł sztuki i kultury stoi na poziomie światowym - tego nikt nie zliczy.

Jednocześnie nadal najwięcej o Polsce wiedzą sami Polacy. Gdyby spytać pierwszego lepszego Niemca, Czecha czy Białorusina o jakikolwiek fakt historyczny z dziejów Polski, wymieniłby najwyżej Polaka - Papieża, może jeszcze Lecha Wałęsę i ruch robotniczy “Solidarność” i na tym wiedza zagraniczna o Polsce się kończy. Podobnie jest i z polską wiedzą na temat innych krajów i kultur.

Wiemy więc dużo o naszej historii, bo akademicka i eseistyczna historiografia stoją niezmiennie od czasów polskiego Romantyzmu na bardzo wysokim poziomie, ale mało o reszcie świata. Polski “zaścianek” i myślenie “sobiepańskie” nadal wyznaczają wiedzę wspólną o świecie. Oczywiście, po upadku żelaznej kurtyny wiemy o świecie coraz więcej, dzięki literaturze emigracyjnej, będącej w czasach socjalizmu świetnym ambasadorem wiedzy o Polsce, dzięki wprowadzeniu Polski do UE i w struktury NATO (2004, 1999), a także dzięki wprowadzeniu Internetu i szybkiej cyfryzacji Polski w drugiej dekadzie lat dwutysięcznych.

Bardzo brakuje w Polsce ludzi z przyszłościowymi wizjami dla Polski. Nikt nie wie, co przyniesie Polsce przyszłość, co nie zwalnia elity intelektualne od myślenia o przyszłości. Niestety, w Polsce wciąż dominują raczej “retro-wizje”, bo przecież historiografia ustaliła, że nie mamy dostępu bezpośredniego do przeszłości, która nie jest dana wprost, lecz zapośredniczona przez mentalność, kulturowe stereotypy i kalki myślowe, widoczne szczególnie po prawej stronie sporu o Polskę.

Prawica jako siła konserwatywna siłą rzeczy zwraca się po wzorce dla teraźniejszości ku przeszłości, najczęściej odległej. Bardzo modne jest teraz uprawienie selektywnej polityki historycznej. Historycy nie mogą pisać, jak “było naprawdę”, bo to nie służy polskiej dumie i polityce wstawania z kolan i skończenia z “polityką wstydu”. Tymczasem wybitne osiągnięcia polskie, o których powiemy szerzej, sąsiadują nie tylko z polskimi traumami, ale także z polskimi wstydliwymi kartami z historii. I choć nie ma już socjalistycznej i totalitarnej “odpowiedzialności zbiorowej”, a za swe czyny w ustroju demokratycznym odpowiadamy indywidualnie, to przecież jednak to, czym żył polski naród wpływa do dziś na nasze postawy, działania i moralne wybory.

Nie jest tak, że mamy więcej brudnych kart niż czystych. Problem w tym, że nie nazwane zło pozostaje w ukryciu, a to sprawia, że nadal jest czynne. Dopiero wspólne przepracowanie zarówno polskiej traumy zbiorowej (zwłaszcza rozbiory, a także obie wojny światowe i czasy PRL), nazwanie rzeczy po imieniu, może uwolnić Polskę do przebaczenia zarówno wewnętrznego, jak i pojednania z sąsiadami, co próbowali, nie do końca skutecznie, zrobić polscy biskupi w latach 60-tych, w słynnym liście do episkopatu niemieckiego, gdzie zawarli znane zdanie: “Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Wielu ludziom to się w głowie nie mieściło i nadal nie mieści, jak można prosić katów Polski o przebaczenie, jednak biskupi wykazali się wielką mądrością - przepraszali prawdopodobnie za odwetowe działania pierwszych władz powojennych na niewinnej ludności niemieckiej, którą przymusowo wysiedlono z terenów zachodnich. Cywile nie są winni decyzji polityków i generałów, a jednak ludność cywilna zapłaciła wysoką cenę za niemieckie poszukiwania “Lebensraum”.

Wszystkie te problemy, które - jednostkowe czy wspólne - zawsze wynikają jakoś z historii życia czy historii kraju - omówiłem, da się rozwiązać, ale jedynie przy uczciwym podejściu do naszych dziejów. Obecna polityka “historyczna” tego wcale nie obiecuje. I tracimy bezcenny czas.

 

Rafał Sulikowski

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję