Szukaj w serwisie

×
15 lutego 2018

Dariusz Stokwiszewski: Polskie „Idy marcowe” A.D. 2018

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

To, czy owe trzy moje tezy są trafne, czy błędne, pozostawiam do oceny czytającym, ale jednocześnie proszę ich o poważne zastanowienie się nad poruszonymi tu kwestiami, które stanowią istotę polskiego – „być albo nie być”!

 

Pierwsza, i jak dotąd jedyna (a według mnie fasadowa) rekonstrukcja rządu, odbyła się w drugiej połowie stycznia b.r.. Beatę Szydło, na urzędzie premiera zastąpił dotychczasowy wicepremier Mateusz Morawiecki. Tak naprawdę, z rządu odeszło jedynie kilku (według większości nas) najgorszych ministrów, których zastąpiły jedynie mniej kontrowersyjne, osoby, co nie oznacza, że bardziej merytoryczne. Jednak z punktu widzenia racji stanu RP najbardziej pożądane zmiany objęły resorty: MON, MSZ, MŚ i MZ. W rządzie pojawiły się nie tylko nowe nazwiska, ale również i nowe stanowiska. I chociaż kolejność resortów wymienionych przeze mnie jest tutaj przypadkowa, to szkodliwość działań ich szefów jest według mnie, do pewnego stopnia, porównywalna.

Jako że zawodowo zajmuję się kwestiami bezpieczeństwa Polski i międzynarodowego, to odniosę się tylko do dwóch, mnie osobiście interesujących z tej perspektywy, resortów: MON i MSZ. Zrobię to jednak w sposób syntetyczny, jako że nie zamierzam zagłębiać się w meandry teorii polityki czy bezpieczeństwa. Swoje przemyślenia chcę przedstawić tu w formie trzech, bardzo skondensowanych i odnoszących się do w/w resortów, tez:

Teza I:

Od czasu objęcia rządów przez PiS i jego koalicjantów nastąpił proces stopniowego rozkładu polskich Sił Zbrojnych RP, ze szczególnym uwzględnieniem czynników takich, jak zwłaszcza zdolności bojowe, dezorganizacja (a wręcz chaos) strukturalna, zwłaszcza w aspekcie dowodzenia, spadek morale wielu oficerów, podoficerów i żołnierzy oraz tego, co jest tego fatalnym skutkiem: wyparcie uniwersalnych wartości przestrzeganych przez całe wieki (wspaniałe tradycje chwały polskiego oręża od czasów Średniowiecza), takich jak prawdziwy patriotyzm, honor, rycerskość, niezależność w myśleniu — na rzecz pobudek niższego rzędu, które skwitować można określeniem serwilizmu w stosunku do tzw. „elit” politycznych, wywodzących się z obecnej – nieliczącej się z nikim – władzy. Teraz czekamy na odsłonę generalskie awanse w marcu. Prezydent pewnie je podpisze, gdyż (pozornie) pokonał byłego już (na szczęście, co zawsze podkreślam) Macierewicza – uważającego się chyba za cudownego ministra wojny, „jak to drzewiej bywało”!

Teza II:

Od samego początku administrowania Polską, pisowski rząd nie miał, i wciąż nie ma, koncepcji na prowadzenie polityki zagranicznej, zgodnej z polską racją stanu! To, co prezentował (a co, mam nadzieję, że po zmianie ministra się za czas jakiś się zmieni – póki nie będzie za późno!), to polityka awanturnictwa politycznego opartego na chaosie i wojnie z każdym. W Polsce Jarosława (co Polskę miał zbawić, według tego, co krzyczeli podczas miesięcznic jego fani) z nową, niespotykaną dotąd siłą odżyły teorie spiskowe oraz nienawiść do wszystkich „innych od PiS”! Polska stała się pośmiewiskiem!

Teza III:

W polskim obozie władzy zaczynają się „idy marcowe”, których jedynym celem jest (z wyłączeniem analogii do tragicznego losu Juliusza Cezara, co mocno podkreślam!) wyznaczenie następców do objęcia schedy w PiS, po Jarosławie Kaczyńskim. Jasne jest też to, że zasadniczą konsekwencją tego ma być „panowanie PiS nad Polską”, tak długo, jak długo da się ogłupiać ludzi – najpierw „marchewką” - a po zasiedzeniu się na polskim tronie – przy pomocy przysłowiowego „kija”, co można dostrzec już obecnie (Frasyniuk i kilkaset innych postępowań przed prokuratorami i/lub sądami, które dzięki Panu Bogu są w swojej większości normalne – postępują zgodnie z konstytucją RP)!

Idy marcowe (z łac. Idus Martiae) - w kalendarzu starożytnego Rzymu „święto środka miesiąca”, przypadające 15 marca i poświęcone rzymskiemu bogowi wojny – Marsowi. Podczas Id zwyczajowo dokonywano przeglądu wojsk oraz przeprowadzano, związane z tym uroczystości, które miały pokazywać wielkość Rzymu. Niemal 2062 lata temu Rzym zszokowała wieść o tym, że Juliusz Cezar (od 14 lutego 44 p.n.e., kiedy to Senat obwołał go dyktatorem wieczystym - dictator in perpetuum, najwyższym kapłanem, imperatorem oraz „ojcem ojczyzny”), został zamordowany. Później zaczęła się walka na śmierć i życie o władzę po nowo mianowanym imperatorze! Nihil novi sub Sole!

To, czy owe trzy moje tezy są trafne, czy błędne, pozostawiam do oceny czytającym, ale jednocześnie proszę ich o poważne zastanowienie się nad poruszonymi tu kwestiami, które stanowią istotę polskiego – „być albo nie być”! Zejść z właściwej drogi na bezdroża jest znacznie łatwiej, niż wejść na nią ponownie. Czasem, jednak bywa to nawet niemożliwe!

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: