Szukaj w serwisie

×
3 lipca 2018

Bartek Węglarczyk: Obejście Konstytucji w sprawie Sądu Najwyższego to cios i nokaut. Demokracja się z tego nie podniesie

Bartek Węglarczyk

Bartek Węglarczyk

Marzeniem pokoleń Polaków był nasz powrót do cywilizacji zachodniej, gdzie umawiamy się, że możemy sobie skakać do oczu z trybuny sejmowej, ale są pewne granice, których nie naruszamy. Takimi granicami w demokracji są prawa obywatelska, niezależność sądów i Konstytucja

 

Nie będzie czołgów na ulicach, nie będzie żadnych aresztowań ani starć ulicznych. Jeden z najbardziej dramatycznych momentów w najnowszej historii Polski rozegra się w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin na jednym kilometrze kwadratowym pod Sądem Najwyższym. Większość rodaków w tym czasie będzie się zajmować plażowaniem, zakupami, piciem piwa w kawiarnianym ogródku, czy oglądaniem Mundialu. Ten dramat odbędzie się w letniej ciszy i w rytm lecących z radia hitów.

Fot. Źródło: Bartosz Węglarczyk / Facebook

Mamy w Polsce tendencję do dewaluowania słów. W debacie publicznej wyzywamy się od zdrajców, kłamców, oszustów i sprzedawczyków w sytuacjach, które kompletnie tego nie uzasadniają. Słyszymy od lat o łamaniu w Polsce zasad demokracji - krzyczy o tym każda partia opozycyjna od co najmniej dekady.

A jednak… A jednak trudno jest dziś milczeć. Trudno znaleźć argumenty za tym, że w Polsce toczy się po prostu ostry, ale wciąż demokratyczny spór polityczny. Że demokracja działa, nawet jeśli nieco trzeszczy, a krzyczącym po prostu nie podoba się to, że rządzi nie ten, który ich zdaniem powinien.

Prawo i Sprawiedliwość nie dostało w wyborach i nie potrafiło po wyborach zbudować większości konstytucyjnej. Zamiast tego partia postanowiła, że zmieni Konstytucję formalnie jej nie zmieniając. A tego można dokonać w jeden sposób - łamiąc jej postanowienia.

To, co dzieje się wokół Sądu Najwyższego, najłatwiej zrozumieć odwołując się do mojego wspomnienia z dzieciństwa:

Pewnego dnia wyszedłem na podwórko. Mama kazała mi wrócić przed godz. 19. Wróciłem o 20. Gdy mama pytała, dlaczego zlekceważyłem jej polecenie, odparłem, że na podwórku postanowiliśmy, że zaczętą grę w kwadraty musimy skończyć bez względu na to, która jest godzina. Ku mojemu zaskoczeniu mama nie przyjęła mojej argumentacji twierdząc, że jej polecenie jest ważniejsze od tego, co zdecydowaliśmy w gronie kolegów pod trzepakiem.

Przypominam tę scenę, bo słuchając dziś ministra stanu w Kancelarii Prezydenta, pana Derę, który do pierwszej prezes Sądu Najwyższego mówi publicznie, że „jak tak kocha [komisarza UE] Timmermansa, to niech mu postawi pomnik w swoim ogródku”, to mam wrażenie, że politycy chcą, byśmy o Konstytucji i praworządności rozmawiali przy użytku wiaderka i łopatki.

Dziś przeczytałem też wywiad wiceministra sprawiedliwości, pana Wójcika, w Superexpressie. Oto fragment:

- SE: Ustęp 3 art. 183 konstytucji mówi jasno: pierwszy prezes SN powoływany jest na sześcioletnią kadencję. A kadencja Małgorzaty Gersdorf upływa w 2020 r., a nie w 2018.

Wójcik: Jest też inny przepis, który mówi, że to ustawa określa, w jakim wieku przechodzi się w stan spoczynku. Nie jest więc tak, że sędzia jest nieusuwalny i nie może przejść w stan spoczynku. Jest taka możliwość.

Jednym słowem pan Wójcik mówi, że można ustawą zmienić postanowienia Konstytucji. Czyli że demokratyczną większością trzepakową mogliśmy obejść polecenia rodziców.

Wyobraźmy więc sobie taki scenariusz:

PiS przejmuje Sąd Najwyższy i obsadza go swoimi ludźmi. Załóżmy, że pisowski prezes SN ma w dniu kolejnych wyborów 57 lat. Po wyborach przychodzi do władzy nowa partia czy koalicja, która jednego dnia zmienia ustawę o wieku emerytalnym obniżając ów wiek do lat 56, dymisjonuje prezesa SN obsadzonego tam przez PiS, po czym tego samego dnia (tak szybki proces legislacyjny jest, jak dobrze już wiemy, możliwy) nowelizuje ustawę przywracając wiek emerytalny 65 lat i wprowadza własnego prezesa. Niezawisłość Sądu Najwyższego staje się totalną fikcją, zależną jedynie od decyzji kierownictwa partii rządzącej.

Czy to byłby legalny scenariusz? Zakładając logikę pana Wójcika, pana Dery z Kancelarii Prezydenta RP czy samego pana prezydenta - jak najbardziej.

Marzeniem pokoleń Polaków był nasz powrót do cywilizacji zachodniej, gdzie umawiamy się, że możemy sobie skakać do oczu z trybuny sejmowej, ale są pewne granice, których nie naruszamy. Takimi granicami w demokracji są prawa obywatelska, niezależność sądów i Konstytucja. Taka holenderska nuda, w której wiemy, że politycy potrafią się samoograniczać.

A skoro tak, to suweren, na którego tak chętnie powołuje się Prawo i Sprawiedliwość, zdecydował, gdy te granice postawić. Zdecydował w 2015 r. o tym, że PiS nie ma większości konstytucyjnej. Suweren, jeszcze raz podkreślam, zdecydował o tym, że Prawo i Sprawiedliwość nie może zmieniać konstytucji. PiS musi więc się do niej stosować, a nie ją obchodzić.

Obecna partia rządząca już wiele razy robiła rzeczy, które tę naszą nieszczęsną demokrację rozciągały do granic możliwości. Miałem jednak wrażenie, że poza tzw. reformą sądów całe to rozciąganie nie było unikalne dla PiS-u. Tak, PiS wsadza swoich ludzi do spółek skarbu państwa, ale nie jest w tym pierwszy. Tak, PiS łamie zasadę podziału państwa i Kościoła, ale byli przed nimi inni, bardziej brutalni. Tak, PiS zamienił TVP w propagandową maszynkę do mielenia mięsa, ale TVP naprawdę miała tu olbrzymie doświadczenie.

To, co PiS robi z sądami, nie miało jednak nigdy precedensu. Gdy słucham rozważań irlandzkiego sądu, który nie wie, czy na podstawie europejskiego nakazu aresztowania może odesłać Polaka do Polski, bo nie jest pewny, czy mamy wolne sądy, to wiem, że tego upokorzenia nie zafundował Polakom żaden rząd po 1989 roku.

Zabicie wiarygodności i autorytetu Trybunału Konstytucyjnego to był cios numer jeden. Skarga nadzwyczajna, która neguje sens ogłaszania prawomocnych wyroków i sparaliżuje życie wielu ludzi (który przedsiębiorca zainwestuje kapitał odzyskany prawomocnym wyrokiem w sporze gospodarczym wiedząc, że za 5 lat sąd może mu kazać ów kapitał oddać? Kto zbuduje dom na działce, która mimo prawomocnego wyroku i zapisu w księgach wieczystych może za kilka lat zmienić właściciela?) była ciosem drugim. Obejście Konstytucji w sprawie Sądu Najwyższego to cios trzeci i nokaut.

Demokracja się z tego nie podniesie. Przekroczymy granicę pomiędzy republiką i republiką bananową.

 

Bartek Węglarczyk

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: