Szukaj w serwisie

×
13 listopada 2017

Krzysztof Podgorski: Maszerują, grożą, czy zaczną zabijać?

Krzysztof Podgorski

Krzysztof Podgorski

Pytanie, kiedy nowi stadionowi „żołnierze wyklęci”, tak jak ich protoplaści zaczną przychodzić do naszych domów i mordować, jak 70 lat temu Mariana Kodeczkę i tysiące jemu podobnych lewaków

 

Do mieszkania wpadło dwóch osobników w mundurach wojskowych, z bronią i krzyknęli:

- Ręce do góry!

Obecni w mieszkaniu nie spieszyli się z podniesieniem rąk. Marian Kordeczka w tym momencie trzymał na ręku czteroletniego syna gospodarza.

Jeden z bandytów doskoczył do Mariana Kordeczki i strzelił mu w skroń. Śmiertelnie ranny Kordeczka zdążył jeszcze posadzić dziecko, odwrócić się do bandyty i zapytać:

- Za co ty mnie zabijasz? - po czym silnie uderzył w pierś bandytę i upadł na podłogę na wznak.

Uderzony bandyta o mało nie upadł, w następnej chwili oparł się o stojącego Jakuba Kordeczkę, a następnie skoczył nogami na głowę zabitego i strzelił mu w piersi.

Zabitemu ściągnięto buty, okrwawioną olimpijkę i zabrano portfel. Przed wyjściem bandytów Franciszek Kołodziej zapytał ich:

- Za co zabiliście Kordeczkę? - Bandyta w drzwiach odwrócił się i powiedział: - Każdy komunista zginie jak ten skurwysyn - i wybiegł z mieszkania, trzymając w ręku buty zabitego.

Tak, wspomina komandor Marynarki Wojennej Ludwik Borowski, były komendant MO w Nowym Targu w latach 1946-1947, dokonania podwładnych „Ognia” na Podhalu. Józef Kuraś pseudonim „Ogień” to dziś czczony przez prawicę „żołnierz wyklęty” wzór dla tych którzy maszerowali 11 listopada w Warszawie czy Wrocławiu.

„Marsz Niepodległości” odbywał się pod hasłem „My chcemy Boga”. Ale to co widzieliśmy, z nauczaniem Chrystusa i kościoła katolickiego niewiele miało wspólnego. No, ale czego wymagać skoro gros uczestników można opisać barwnym określeniem jednego z moich profesorów na Wydziale Prawa: „Beton w oczach, brak inteligencji wypisany na twarzy”. A te twarze owinięte szalikami. Nienawiść, złość agresja w dymie odpalanych świec rac, huku eksplodujących petard.

Marsz niepodległości. Warszawa 2016. Fot. pixabay

Dzicz wyła hasła "Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę", "Bóg, honor i ojczyzna", "Naszą drogą nacjonalizm", "Precz z lewactwem", "Polska katolicka, nie laicka", "Cześć i chwała bohaterom”, „biało-czerwone barwy niezwyciężone" czy „Europa będzie biała, albo bezludna”.

Jak to się ma do nauczania świętego Jana Pawła II, który pisał:

"Nacjonalizm, szczególnie w swoich najskrajniejszych formach, jest więc antytezą prawdziwego patriotyzmu"?

Czy też mówił 26.08.2001 roku w Castel Gandolfo:

"Rasizm to grzech, który stanowi wielką zniewagę Boga".

Odrażające, wbrew pozorom, nie są wrzaski, tych zwiezionych z Polski „intelektualnych nielotów”, nie rozumiejących absurdalności połączenia obrzydliwego rasizmu, nacjonalizmu endeckiego z rocznicą święta ustanowionego przez piłsudczyków 23 kwietnia 1937, na pamiątkę przejęcia władzy przez Józefa Piłsudskiego. Piłsudskiego będącego przez gros życia socjalistą, popieranego przez mniejszości narodowe i religijne, wroga prawicowej endecji do śmierci, zmieniającego wyznania, zwalczanego zaciekle przez kościół katolicki, pochowanego na Wawelu wbrew woli hierarchów.

Obrzydliwe i cyniczne jest to, kto tych „troglodytów polityczno moralnych”, których z odrazą i oburzeniem pokazywały media w Europie i na Świecie, promuje. To „umiarkowana prawica” lokująca swe polityczne sympatie w PiS.

Obsesja i stały lęk przed lewicą, przed radosnym oświeceniowym, postępowym duchem socjaldemokracji skierowały ich do „wykucia” brutalnego „bata na lewicę”. To scenariusz znany z Republiki Weimarskiej, czy II RP.

To faszyści NSDAP Hitlera, w ocenie niemieckich konserwatystów ówcześnie rządzących, mieli powstrzymać niemieckich komunistów i socjaldemokrację przed przejęciem władzy. Czym się to skończyło pamiętamy. Nieokiełzani nacjonaliści unicestwili lewicę, ale potem swych „mocodawców” - konserwatywną prawicę.

W Polsce bojówki ONR-u mordowały działaczy PPS, rozbijały pochody 1 majowe, dokonywały antysemickich pogromów.

W okresie II Wojny Światowej bandy NSZ mordowały działaczy lewicy, ukrywających się Żydów i operujących w Polsce radzieckich spadochroniarzy. Wielokroć kolaborując z hitlerowcami jak osławiona Brygada Świętokrzyska.

Po wojnie nie godząc się z sytuacją polityczną do lat 60 tych XXw, ekstremiści prawicowi dokonywali aktów terroru wymierzonych we władze państwowe, wojsko polskie i mordując ludzi lewicy, jak Mariana Kodeczkę na Podhalu.

„Z terrorystami się nie negocjuje” to dewiza władz USA, podobnie postępowały władze powojennej Polski likwidując ekstremę. Odrażające prawicowo nacjonalistyczne podziemie, zgodna wolą ludzi lewicy, ludowców, centrum i postępowej prawicy skazane było na niepamięć.

I oto w XXI w , 30 lat po odzyskaniu niepodległości w 1989 na ulice polskich miast wypełzł polski antysemityzm, nacjonalizm i brak tolerancji. Okrzepł, nabrał organizacyjnych form i nawet dotarł do Sejmu. Jednak tak jak w republice Weimarskiej, mimo rozbicia lewicy, kula faszystowska toczyła się dalej, tak w Polsce lewicy w Sejmie brak, ale sympatyczna młodzież rządna krwi, krzyczy „Śmierć wrogom ojczyzny!” "Raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę”. I tą „hołotą” zasługującą wg nich na śmierć, nie są już tylko ludzie SLD, dawni członkowie PZPR. To „koderaści”, „lewactwo”, „tęczowi” , „pedały”, „obcy” i „Polszewicy”.

Pytanie kiedy nowi stadionowi „żołnierze wyklęci”, tak jak ich protoplaści zaczną przychodzić do naszych domów i mordować, jak 70 lat temu Mariana Kodeczkę i tysiące jemu podobnych „lewaków”. Będą kradli przy okazji buty, czy wystarczą im komórki ofiar?

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję