Szukaj w serwisie

×
17 lipca 2020

Kamil Durczok o Szymonie Hołowni – nie pomogą okrzyki: głosujcie na mnie, bo mam talent

Kamil Durczok

Kamil Durczok

To, że Hołownia jest na politycznym boisku trampkarzem, było jasne od początku. Młodzieńczego zapału starczyło na start. Potem był sondażowy szczyt na którym wygrywał w II turze z Andrzejem Duda. A potem, dla każdego śledzącego politykę od lat, oczywisty zjazd po sondażowej pochylni.

 

Szymon Hołownia zachowuje się, jakby ktoś mu ukradł Belweder. Choć te jęki i biadolenia wydają się znajome. Mówili tak przegrani bardziej doświadczeni od niego. Zawsze uderzali w ton głębokiego żalu i pretensji do wszystkich, którzy nie dostrzegli ich znakomitego planu dla Polski. I nie wybrali jego głosiciela. Jeśli kandydat niezależny nie chce iść tą drogą, czas porzucić gorzkie żale.

Szymon w Białymstoku:

Będę prezydentem różnych Polaków, a nie jednej czy drugiej połowy. Wszystkim należy się szacunek, bez względu na to skąd przychodzą, w co wierzą i co myślą”.

Szymon po wyborach:

„Widzę histerię hunwejbinów Trzaskowskiego (…), dlaczego ja nie wzywałem, że to będzie moja wina, że Duda wygra. Ja, który tyle zrobiłem dla Trzaskowskiego. Ich pycha i ich buta nie ma granic”.

Tak wygląda w praktyce zapowiadana prezydentura „różnych Polaków” i szacunek do nich. Komentarz właściwie zbędny. Minęło ledwie kilkanaście dni od deklaracji do jej brutalnego sprawdzenia w praktyce. I oto efekt. Ciężka obraza na cały świat. Atak zamiast refleksji. Na ślepo. Uderzenie w zwolenników Trzaskowskiego, bo to elektorat podobny do morderców z komunistycznych Chin (porównanie samobójcze, hunwejbini zabijali i torturowali ludzi w czasie rewolucji kulturalnej). Jęk zawodu: Ja, który tyle zrobiłem dla Trzaskowskiego, choć wcale nie musiałem… Czarna niewdzięczność.

Witamy w polityce, proszę pana. Tu się jeńców nie bierze.

To, że Hołownia jest na politycznym boisku trampkarzem, było jasne od początku. Młodzieńczego zapału starczyło na start. Potem był sondażowy szczyt na którym wygrywał w II turze z Andrzejem Duda. A potem, dla każdego śledzącego politykę od lat, oczywisty zjazd po sondażowej pochylni.

Hołownia w finale osiągnął tak słaby wynik nie dlatego, że miał złą kampanię. Przeciwnie, stawiał trafne diagnozy, sypał (w przeciwieństwie do Trzaskowskiego) przykładami krętactw, kłamstw i afer, a potem proponował terapię. Konkretne rozwiązanie. Trzymał rękę na pulsie i reagował - jak po dramacie zwierząt w Radysach, kiedy błyskawicznie pojawił się w schronisku na Paluchu i zapowiedział powołanie rzecznika praw zwierząt.

Hołownia tracił do czołówki coraz więcej bo logika wyborów w Polsce jest nieubłagana. Od 30 lat. A w tej logice bezpartyjni kandydaci są bez szans. Do mitycznego, apolitycznego i niereprezentowanego przez nikogo elektoratu odwoływali się poważniejsi gracze niż znany z TVN Hołownia. Poległy takie tuzy jak Jacek Kuroń czy Zbigniew Religa. Legendarny kardiochirurg na półmetku kampanii zdawał się być nawet faworytem wyścigu do Pałacu. Ale Polacy po prostu wolą sprawdzone, a nawet zgrane karty, niż nową talię, w której cholera wie co się znajduje.

Więc Hołownia przegrał. I porażka była raczej łatwa do przewidzenia, kiedy tylko ogłosił swój start. Przegrał z marnym wynikiem, jeśli zważyć, że trzecie miejsce w wyborach prezydenckich zajmowali też Lepper i Kukiz - pierwszy z poparciem ponad 15 procent, drugi z ponad 20 procentami.

I tu zaczyna się żałosny lament. Bo nie w przegranej problem a w tym co Hołownia mówi po wyborach. Jeśli taktyką na budowę nowej formacji ma być atak skierowany w 9 milionów wyborców Trzaskowskiego, to koniec marzeń SH o wielkiej polityce jest rychły. Krystyna Janda już oczekuje przeprosin, a miliony mają pełne prawo poczuć się obrażone. Kandydat niezależny, polegający wyłącznie na własnej wiarygodności, bez aparatu partyjnego, nie może sam sobie zaprzeczać. Nie można szanować „różnych Polaków” i wyzywać oponentów od hunwejbinów. Nie może wybrzydzać nad dzisiejszą polityką i sięgać po jej najgorsze wzorce. Nie może wreszcie wskazywać winnych, nie biorąc własnych błędów „na klatę”.

Możemy dalej obijać się o ściany i łkać nad tym, że zabrakło procenta. Taką Polskę uratuje od samej siebie tylko ktoś ze świeżym spojrzeniem” - z narcystyczną emfazą dowodzi Hołownia.

Ale nie uratował. Wyborcy go po prostu nie chcieli, a przynajmniej nie chcieli w liczbie umożliwiającej choćby podjęcie walki o 2 miejsce. W tej kampanii coś zazgrzytało, skoro z sondażowego zwycięstwa w II turze zostało tylko 13 procent. I póki kandydat ze sztabem tego nie przepracują, nie pomogą okrzyki: głosujcie na mnie, bo mam talent.

Kamil Durczok



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: