Szukaj w serwisie

×
25 listopada 2018

Ks. Stanisław Walczak: Pobożna kara śmierci

Ks. Stanisław Walczak

Ks. Stanisław Walczak

To był zamach na świat katolicki na istnienie zastępcy Chrystusa na ziemi. Sprawiedliwości musiało stać się zadość.

 

24 listopada 1868 r., przy użyciu gilotyny, pozbawieni zostali życia, ostatni dwaj skazańcy w Państwie Kościelnym. Według ówczesnego świadectwa, to wzruszające widowisko stało się tryumfem miłosierdzia.

Giuseppe Monti oraz Gaetono Tognetti jeden jedyny raz w życiu okryli się sławą – chociaż ich scena, na rzymskim Piazza dei Cerchi, w ów ponury, listopadowy poranek była raczej smutna. Ich rola była prosta: weszli na scenę z zawiązanymi rękoma, zaopatrzeni sakramentami świętego Kościoła, położyli szyje na drewnianym bloku i czekali cierpliwie aż gilotyna opadnie.

Obydwaj, potulni jak baranki, tak przykładnie zaakceptowali to, co nieodwracalne, że czasopismo jezuickie, "Civilta Cattolica", poświeciła sprawozdaniu z egzekucji aż 51 stronic druku. Nikt nie spodziewał się, a już z pewnością nie mogli wiedzieć o tym ani Monti an Tognetti, że ich wspaniały przykład nie znajdzie już naśladowców w państwie Kościelnym.

W tle całego wydarzenia stał zamach z 22 października 1867 r. na koszary w Watykanie. Monti przyznał się, że jako włoski rewolucjonista do podpalił beczki z prochem. 25 piechurów papieskich poniosło śmierć. Należeli oni do międzynarodowego Regimentu wolontariuszy, założonego dla ochrony państwa Kościelnego. A w tamtych dniach, owe oddziały pod dowództwem generała Hermanna Kanzlera, stały wobec najcięższych walk z oddziałami Garibaldiego.

To był zamach na świat katolicki na istnienie zastępcy Chrystusa na ziemi. Sprawiedliwości musiało stać się zadość. Sąd, w dniu 16 października 1868 r., skazał 33-letniego Monti oraz jego 25-letniego wspólnika Togneiti na karę śmierci. Nikt, absolutnie nikt nie zwrócił się do papieża Piusa IX, którego nerwy i tak już były skołatane, o ułaskawienie skazańców.

Tym niemniej, przywódcy kościelni, jak powiada kronikarz, podjęli wszelkie starania o zbawienie dusz obydwu nieszczęśliwców. Pod koniec października Ojciec Giuliano z zakonu Pasjonistów odwiedził więzienie przy Via Giulia, i podczas rekolekcji głosił słowa o dobroci Boga. Jego zadaniem było przygotowanie delikwentów na to, by w dojrzały i spokojny sposób stanęli przed sądem Bożym. I zamiast, wzorem państw świeckich, ze źle zrozumianego poczucia człowieczeństwa, zabić ich jak zwierzęta w jatce, w papieskim Rzymie miała zadziałać pełna i sprawiedliwa pokuta i zadośćuczynienie!

I rzeczywiście, obydwaj skazańcy spobożnieli, rozmodlili się, i, czując konie ziemskiego życia, zwrócili swe oczy ko niebu. Obydwaj poddali się śmierci jak „baranki wiedzione na śmierć”. Prawie 150 lat po tym wydarzeniu, papież, który słowo „miłosierdzie” ma swoich herbie, ogłosił, że kara śmierci sprzeczna jest z wiarą katolicką.

Znając powyższą historię, odetchnąłem z ulgą. Nastąpił ostateczny powrót do chrześcijaństwa.

 

Ks. Stanisław Walczak

PS. Zawarta uszczypliwość jest zamierzona.

Natchnieniem powyższego opracowanie jest esej Burkharda Jürgensa (KNA)



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję