Ks. Stanisław Walczak
Nadal bogaci stają się bogatszymi a ubodzy zamieniani są w nędzarzy. Jedynie zamach na ten porządek świata może spowodować, że wybuchnie on katastrofą morderczej wojny i nastanie nowa cywilizacja miłości i solidarności.
Myśliciele katoliccy rozsiani od Medellin po Szczecin, od Caramangi po Zieloną Górę głoszą dzisiaj światu, nie ukrywając zadowolenia, że „rąbnęło wszystko”. „Czerwone dywany zwinięte, szklane kule w dyskotekach się nie obracają, nawet kościelne koronki i pompony leżą w szafach”. I przewidują, co będzie po zakończeniu pandemii.
Otóż nic się nie zmieni.
Przede wszystkim nic „nie rąbnęło”. Nadal bogaci stają się bogatszymi a ubodzy zamieniani są w nędzarzy. Jedynie zamach na ten porządek świata może spowodować, że wybuchnie on katastrofą morderczej wojny i nastanie nowa cywilizacja miłości i solidarności.
Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że tzw. cywilizacja jest od wieków skuteczną próbą zniewolenia człowieka. Bogaci dają nam chleb, a my idziemy za nimi. Człowiek stał się funkcją wielkich tego świata. Tak długo, jak funkcjonuje, jest wartością – potem staje się ciężarem, niepotrzebnym wydatkiem. Nasi władcy wymyślili dla nas nawet pozorny odpoczynek oraz rozrywkę: czerwone dywany, szklane kule w dyskotekach, koronki i pompony. W ten sposób zwyciężyli Tego, który naiwnie, zamiast przemienić kamienie w chleb, powiedział: „nie samym chlebem człowiek żyje”.
Ci, którzy ludzkość zniewolili, dumnie chełpią się wobec samego Boga: „Tak, zmusimy ich do pracy, ale w czasie od niej wolnym urządzimy im życie niczym dziecinną zabawę, z piosenkami, chórami, niewinnymi tańcami. Tak, pozwolimy im nawet grzeszyć, przecież są słabi i bezwolni, za co będą nas kochać jak dzieci, którym nie zabrania się zabaw i szaleństw. Zapewnimy ich, że każdy grzech będzie przebaczony, jeśli tylko dopuszczono się go za naszym pozwoleniem, pozwalać się zaś będzie na występki z miłości ku nim właśnie, zwłaszcza że karę za grzechy weźmiemy już, trudno, na siebie, na swoje sumienie” (por. F. Dostojewski, Bracia Karamazow).
Drodzy katoliccy myśliciele! W Polsce mieliśmy ponad tysiąc lat czasu, by głosić wyzwalającą człowieka Ewangelię. I co się stało? Pomponiki, czerwone dywany oraz barwne kule zwyciężyły. Wolność oznaczała w praktyce oddanie się w niewolę tym, którzy dają nam chleb oraz ich duchownym patronom. I tak, na przestrzeni wieków, stworzyliśmy konsumentów, którym daliśmy wszystko, by na nas pracowali. A zamiast przemieniać kamienie w chleb, uczymy ludzi, by chleb przemieniać w kamienie. I tak nienawiść, pogarda, zwykły „hejt” stają się nową metodą zniewalania człowieka.
Chciałbym, by właśnie teraz katoliccy myśliciele opuścili swe wygodne cele klasztorne oraz pracownie i dali światu świadectwo o tym, że istnieje Ktoś, kto pragnie dla człowieka prawdziwej wolności. Przez XXI wieków, a właściwie przez XVIII, od 313 roku, połączyliśmy siły ze światem, by trwać przy prymitywnej mentalności plemiennej, szczepowej… Dzisiaj mamy na to dowód w Polsce. Powrót do stosunków szczepowych ludów prymitywnych, praktyczne odrzucenie Jezusa – oto nasza porażka.
Pandemia jest dla was wyzwaniem. Nie zabawiajcie się człowiekiem czy upadkiem ludzkości. Uczcie się od świata. Dzisiaj w Polsce tysiące ludzi tego świata kupuje sprzęt medyczny, wspiera personel medyczny posiłkami, robi zakupy dla starych i chorych. W obliczu nieudolnych rządów katolików, świat nas wyprzedził. A wy, myśliciele - drwicie, że po pandemii nastąpi powrót do starej niewoli. Przyłączcie się do rzeszy braci i sióstr, którzy robią wszystko, by świat stał się takim, jakim chce mieć go Jezus – gdzie miłość zwycięża, miłosierdzie króluje, a solidarność jest jego herbem. Wypełniajcie pragnienie Jezusa i róbcie wszystko, by zwaśnione szczepy stały się jednym, zjednoczonym Ludem Bożym. I przestańcie delektować się własną inteligencją. Pycha bowiem jest początkiem końca…
Ks. Stanisław Walczak