Dariusz Michalczewski – „Tiger” w wywiadzie dla „Welt am Sonntag” opowiada o swojej karierze, pieniądzach, dziennikarzach i narodowej tożsamości.
- To, co przeżyłem i przeszedłem w ciągu pierwszych 50 lat, starczyłoby na dziesięć, a nawet na więcej życiorysów. Mogę jednak teraz z dumą powiedzieć, że powodzi mi się bardzo dobrze i że jestem bardzo, bardzo szczęśliwy – powiedział Dariusz Michalczewski w wywiadzie dla „Welt am Sonntag”.
Pytany o swoją finansową sytuację, Michalczewski powiedział:
- Mam za sobą trzy rozwody. Zanim zacząłem płacić Dorocie, mojej pierwszej żonie, z którą byłem dwukrotnie żonaty, alimenty w wysokości 16 tys. euro miesięcznie, dałem jej siedem czy osiem milionów. Finansowałem też studia w Ameryce moich synów Michaela i Nicolasa. Patricia, moja druga żona, dostała tylko 500 tys. euro – byliśmy krótko małżeństwem.
- Z trzecią żoną, Barbarą wszystko jest super – zaznaczył były mistrz świata. - Pomimo dużych sum, które płaciłem, jestem finansowo niezależny – podkreślił. Jak ujawnił, podczas kariery bokserskiej zarobił 30 mln euro plus wpływy za reklamy.
Doceniany w Niemczech
Michalczewski nie zgodził się z sugestią prowadzącego wywiad, że pomimo sukcesów nie czuł się w Niemczech w pełni doceniony.
- Gdy jestem u przyjaciół w Hamburgu, mam wrażenie, że w Niemczech jestem bardziej doceniany niż w Polsce – powiedział, tłumacząc, że przyczyniła się do tego jego rywalizacja z Graciano i Henrym Maske.
Bokser przyznał, że niemieccy dziennikarze nie zawsze obchodzili się z nim tak, „jak na to zasłużył”. - Prasa w Niemczech jest surowa – zaznaczył. Jego zdaniem media w Polsce „nie czynią tak dużo szkód”.
Jak wyjaśnił, gdy został złapany po alkoholu za kierownicą, polski dziennikarz, który miał opisać ten przypadek, zadzwonił do niego i uprzedził, co zamierza napisać.
- W Niemczech prasa była znacznie bardziej krytyczna, przede wszystkim ze względu na mój styl życia – powiedział.
Boksował w Polsce dla matki
Tłumacząc podjętą w 2002 roku decyzję, że będzie boksował dla Polski, Michalczewski wyjaśnił, że uczynił to dla swojej matki.
- Po ucieczce z Polski, dla Polaków byłem zdrajcą. Moja mama była z tego powodu bardzo nieszczęśliwa, bo często jej to wytykano. Nie chciałem, żeby dłużej cierpiała – wyjaśnił.
Pytany, czy bardziej czuje się Niemcem, czy Polakiem, Michalczewski powiedział, że posiada obydwa obywatelstwa, a czuje się Europejczykiem. Jak wyjaśnił, „wykorzystałem szanse, jakie daje niemieckie państwo, za co jestem mu bardzo wdzięczny” i zastanawia się nad powrotem do Niemiec. Jego zdaniem w Polce, pomimo zmian, nadal jest zbyt wiele zawiści i zazdrości wobec ludzi, którym się powiodło.
Michalczewski odłączył się od drużyny polskiej podczas występów w Karlsruhe w 1988 roku i pozostał w RFN. Pół roku później otrzymał niemieckie obywatelstwo. W latach 1994-2003 był mistrzem świata. Obecnie mieszka w Gdańsku.