Pomysł z zawieszaniem funduszy UE za braki w praworządności ma się rozstrzygnąć poza zasadą jednomyślności. To uniemożliwi weto Polski. Polityka spójności kurczy się o ponad 8 proc., ale Europa Środkowa traciłaby więcej.
Komisja Europejska przyjmie 2 maja projekt budżetu UE na lata 2021-27, co rozpocznie wielomiesięczne boje negocjacyjne sfinalizowane na szczycie budżetowym UE – niewykluczone, że dopiero w II połowie 2019 r.
Jak wynika z naszych informacji, w Komisji jest już wstępna zgoda, by reguła zawieszania unijnych funduszy za niespełnianie wymogów praworządności ująć w formie zwykłego unijnego rozporządzenia. Do jego przyjęcia trzeba głosowania większościowego w Parlamencie Europejskim oraz w Radzie UE (ministrowie krajów Unii), co z prawnego punktu widzenia wyklucza zablokowanie projektu np. przez Polskę albo Węgry.
Projekt rozporządzenia – trzymając się dość neutralnego języka - mówi o zdolności krajów UE do „skutecznego zarządzania finansami”.
- Chodzi m.in. o wymóg utrzymywania przez kraje Unii sprawnego wymiaru sprawiedliwości (czyli i niezawisłego sądownictwa), który chroniłby przed przekrętami z funduszami unijnymi – tłumaczy nasz rozmówca w instytucjach UE.
Unijni komisarze muszą do 2 maja jeszcze rozstrzygnąć, czy decyzję o zawieszaniu funduszy podejmowałaby sama Komisja Europejska, czy Komisja w porozumieniu z Radą UE. Komisarz ds. sprawiedliwości Vera Jourova – wedle naszych informacji - opowiada się za tą drugą opcją. A z kolei wiceszef Komisji Frans Timmermans przekonuje, że włączenie Rady UE (czyli ministrów z krajów Unii) niepotrzebnie upolityczniłoby ten nowy instrument praworządnościowy.
Projekt budżetu przewiduje wyłączenie pieniędzy na organizacje pozarządowej (zajmujące się m.in. prawami obywatelskimi) spod kontroli władz krajów Unii. Brukselska centralizacja przy ich rozdawaniu miałaby chronić organizacje przed presją polityczną w ich macierzystych krajach. Do takiego rozwiązania już wezwał europarlament.
Mniejsze bezrobocie – mniejsze pieniądze z UE
Pula na politykę spójności w projekcie, który wieczorem w niedzielę 22 kwietnia, trafił do wszystkich komisarzy UE, została zredukowana o ponad 8 proc. w porównaniu z obecną siedmiolatką budżetową. A to może się przełożyć na znacznie większe cięcia dla Polski i innych krajów Europy środkowej.
Część funduszy spójnościowych miałby zostać uzależniona nie tylko od wielkości PKB (a konkretnie od relacji PKB do unijnej średniej), co m.in. od poziomu bezrobocia, jakości życia i innych wskaźników socjalnych. W tym przypadku dużo straciłaby Polska, a zyskiwała np. Grecja.
W obecnej siedmiolatce Polsce przyznano 13,2 mld euro z Funduszu Społecznego (to pieniądze m.in. na poprawę jakości szkolnictwa, administracji, zatrudnianie osób starszych), który odpowiada przyszłym działom budżetowym uzależnionym od wskaźników socjalnych.
Pieniądze na imigrantów
Ponadto wielkie szanse ma pomysł, by z budżetu UE subsydiować regiony przyjmujące imigrantów (w tym uchodźców), co wymaga wydatków na integrację społeczną przybyszów. A to kolejny uszczerbek w budżetowej kopercie dla Polski. W projekcie budżetu jest też pomysł wyodrębnienia tak skrojonego podfunduszu na reformy strukturalne, że byłby najłatwiej osiągalny dla Grecji, Hiszpanii, południowych Włoch, a nie dla Europy Środkowej.
– Z obecnych projektów trudno wykalkulować, ile pieniędzy dostanie Polska. Otrzyma jednak znacznie mniej, niż teraz – tłumaczy nam jeden z unijnych dyplomatów. A to dopiero początek rokowań, podczas których część krajów Unii więcej wpłacających niż wyjmujących ze wspólnej kasy będzie mniej hojna od Komisji Europejskiej.
– Polska jest bogatsza niż podczas poprzedniego rozdania budżetowego. Także dlatego musi dostać sporo mniej w polityce spójności, której celem jest nadrabianie gospodarczych różnic w UE – mówi zachodni dyplomata.
REDAKCJA POLECA