Szukaj w serwisie

×
21 maja 2019

Roman Giertych. List do premiera: Prezes poczuł się dotknięty, trzeba „zweryfikować” – to zabrzmiało jak wyrok, wymienią Pana

Roman Giertych

Roman Giertych

Panie Mateuszu, nie ma znaczenia co ludzie o tym Pana wzbogaceniu myślą. Problem w tym, że Prezes poczuł się dotknięty i stwierdził, że trzeba zweryfikować fakty. To zabrzmiało jak wyrok. To oczywiste, że zaraz po wyborach europejskich Pana wymienią.

 

List nr 1. do premiera

Drogi Panie Mateuszu!

Serce mi się kraje jak widzę jak Pan zaatakowany przez wrogów polskości, dobra, piękna etc.etc.etc. musi się tłumaczyć z tych drobnych kilkudziesięciu milionów, które się Panu po prostu należały.

Nie wiem jednak czy Pańskie wyjaśnienia wystarczą, tym bardziej, że są dość osobliwe i niespójne. Dlatego mimo kilkumiesięcznej przerwy w poradach (bez tych rad niech Pan przyzna: krucho z Wami, ale nie mogłem radzić w sprawach, które sam prowadziłem:)) postanowiłem trochę Panu pomóc.

Nie może Pan drogi panie Mateuszu jednocześnie deklarować pozywania Gazety Wyborczej i oddania przytulonych milionów. To się nie trzyma kupy. No bo jak Pan ciężko zapracował na swoje miliony, to za co pozywać GW? Toż przecież gdzie tu naruszenie dóbr osobistych, skoro ktoś opisuje Pana zaradność i heroiczną pracę? A jeżeli pieniądze zarobione są uczciwie, to dlaczego Pan je oddaje? Zapracował Pan, zapłacił podatki, to dlaczego miałby Pan oddać?

Nie, panie premierze, trzeba zmienić narrację, bo ta jest do bani. Musi powiedzieć Pan wprost: zawsze chciałem mieć tyle pieniędzy ile każdy uczciwy Polak. A wiadomo, że najuczciwszy jest Jarosław Kaczyński.

Fundacja, która jest de facto własnością naszego Umiłowanego Przywódcy, jest warta ponad 100 milionów. To i Pan chciał dorównać, aby nie być uznanym za nieudacznika. I tu trzeba opisać jak to się stało, że Pan kupił ziemię i milionerem został.

Proponuję zrobić to tak. Pewnego razu, gdy zbierał Pan sobie dziko rosnące mirabelki (aby kompot nagotować cierpki) przejeżdżał na rowerze polną drogą ksiądz proboszcz. Pan zdjął czapkę i powiedział:

- Niech będzie pochwalony!

Na co proboszcz zatrzymał się i zapytał: - A co robisz dobry człowieku?

Pan mu na to: - Mirabelki zbieram proszę księdza proboszcza, aby kompot cierpki nawarzyć.

Na to proboszcz mówi: - A nie zechciałbyś drogi poczciwcze zakupić tej oto ziemi, która tak hojnie obdarza nas mirabelkami i innym dobrem, a potem zostać rolnikiem, aby jeść płody ziemi uprawianej własnymi rękoma? Tanio Ci człowieku sprzedam - rzecze proboszcz - bo cię po prostu polubiłem, za pokorę i prawdomówność, które na twej twarzy jaśnieją wraz z innymi cnotami.

Na to Pan z radością pocałował dłoń dobrodzieja i zadeklarował, że kupi teren. Po zakupie, gdy już miał Pan porzucić pracę u obcego kapitału (którym się Pan brzydził) i zostać rolnikiem, dowiedział się Pan zupełnie przypadkiem, że ziemia będzie przekształcona i jej wartość pozwoli Panu nie tylko mirabelki do końca życia z lubością spożywać, ale i mały bank założyć. No i jak się Pan już zorientował, że proboszcz Panu taką bonanzę sprzedał, to Pan go do dzisiaj we wdzięcznej pamięci trzyma, a to, że mianował go Pan generałem, to związku z tym nie ma, ale jest wyrazem uznania dla tego, że zna się dawny proboszcz, a obecny generał, na ludziach.

I tak Panie Mateuszu dochodzimy do istoty Pana problemu. Przecież to nie ma znaczenia co ludzie o tym Pana wzbogaceniu myślą. Największy problem w tym, że Prezes poczuł się osobiście dotknięty i stwierdził, że trzeba "zweryfikować fakty" (pewnie nie chce, aby go Pan na liście najbogatszych Polaków przeskoczył). To zabrzmiało jak wyrok. Normalnie, gdy wróg atakuje to każda wataha zwiera szeregi, a tutaj taka zdrada. To oczywiste, że zaraz po wyborach europejskich Pana wymienią.

Panie Mateuszu kochany!

Musi się Pan bronić. Mam dla Pana jedną radę, która może Pana przed nieszczęściem uchronić (a wielkim Pana zwolennikiem jestem, gdyż nadzieję ogromną w Panu pokładam w kontekście jesiennych wyborów). Niech Pan pójdzie do Prezesa i powie:

- Jak Ty tak, to ja choćby na cztery tygodnie, zanim mnie odwołasz, powołam na Prokuratora Generalnego Dubois albo Giertycha (nie mówię, żeby któryś z nas się zgodził współpracować z Panem, ale JK może tego nie wiedzieć). I wówczas, mu Pan dalej powie: - Zobaczysz co to znaczy "weryfikować fakty". - Jak to Pan będzie mówił, proszę w ręku trzymać kopertę (nic Go ponoć bardziej nie wyprowadza z równowagi).

Zapewniam Pana, że po takim zagajeniu, przyjaźni między Wami już nie będzie, ale premierem Pan zostanie do listopada.

Roman Giertych

 

List nr 2. do premiera

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję