Szukaj w serwisie

×
27 lutego 2019

Dariusz Stokwiszewski: Jeśli jedynym celem stają się gwiazdki i wężyki to patriotyzm, honor i szacunek do siebie, giną!

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

Czy warto być generałem i pełnić najważniejszą funkcję w Policji po to, aby prężyć się w geście uniżoności i bezgranicznej uległości przed jakimś małomiasteczkowym, czy może wiejskim nauczycielem, który traktowany jak pół Bóg odbiera hołdy w formie confetti lecącego z nieba w otoczeniu „aniołów” w mundurach, na których wiszą skrzydła?

Gdy władza ma „instrumenty i narzędzia” do moralnego szantażu i działania dla swoich interesów na zasadzie „kija i marchewki”, to wielu z tego korzysta, nie patrząc na nic! Dotyczy to szczególnie służb mundurowych, gdzie od zawsze pogoń za ”gadżetami” dla wielu, była sensem ich życia. Po to szli właśnie do wojska, Policji, Straży Granicznej etc., aby kierować innymi, osiągając przy tym zamierzone umiejętności, uprawnienia oraz wymarzone awanse!

Oczywiście można to zrozumieć, bo każdy z nas ma, a nawet powinien mieć jakiś cel, do którego dąży, pokonując niejednokrotnie wiele przeszkód. Nic zatem dziwnego - powie ktoś, że człowiek chce „robić karierę”! Tak postępuje członek każdej grupy społecznej i zawodowej, który uczy się po to, aby być lepszym w tym, co robi; szczególnie wtedy, gdy etyka jego zawodu i status stawiają przed nim wyjątkowe wymagania. Do takich sfer należy zwłaszcza służba w zakresie ochrony i obrony narodowej, państwa, służba zdrowia, edukacja i inne profesje związane z szeroko rozumianym powołaniem (w tej grupie zwłaszcza duchowni).

Tyle tylko, że kiedy osoba wykonująca zawód szczególnego zaufania społecznego robi to wbrew ogólnie przyjętym normom, zasadom i wartościom uznanym powszechnie za uniwersalne, staje się wówczas kimś, kogo można określić mianem zwykłego renegata (tj. przeniewiercą, zaprzańcem, odstępcą, sprzedawczykiem, apostatą etc.), dla którego traci się wszelki szacunek! Tak więc podkreślam raz jeszcze, że wszystkie środowiska zawodowe powinny dbać o etykę swojego zawodu, ale jako osoba od lat związana nie tylko zawodowo, ale i naukowo ze sferą bezpieczeństwa państwa (w sensie militarnym, ale też wewnętrznym w jego wielu wymiarach) zajmę się tutaj tylko tą tematyką.

Do takiego podejścia zobowiązuje mnie nie tylko tytuł tej publikacji oraz konieczność podporządkowania się jego logice, ale także moje zainteresowania. I w tym momencie dotknę sedna sprawy, które sprowadza się do (niespersonifikowanej) oceny postaw ludzi najważniejszych w służbach mundurowych – a więc generalicji oraz wyższych oficerów, od których zależy (a przynajmniej powinno zależeć) wiele pod warunkiem, że kierują się wcześniej wspomnianą już etyką profesji i związanymi z nią patriotyzmem, i honorem oficerskim. Już na wstępie podkreślam, że mam na myśli tylko te przypadki, które dotyczą sprzeniewierzenia się wymienionym w poprzednim zdaniu cechom.

Takie przypadki stały się swego rodzaju normą po 2015 roku, gdy to do tego, aby awansować nawet o kilkanaście stopni (np. od kaprala do pełnego pułkownika w ciągu kilkunastu miesięcy) wystarczyło być „wiernym” (tzw. zasada BMW), a przy tym „spolegliwym aż do bólu”! Tacy ludzie zrobią wszystko, bo tylko taka władza może im zaproponować (bez posiadania przez nich niezbędnych kwalifikacji, w tym moralnych) awanse i pieniądze – a zatem „splendor i karierę”, gdy tymczasem za plecami słyszą jedynie chichot spowodowany ich nicością! Nikt nie szanuje osoby sprzedajnej, która wykona każdy, nawet najbardziej podły rozkaz tylko po to, aby nie stracić stanowiska i uścisku dłoni miernego szefa, którego kwalifikacje często są niższe niż te wymagane w sklepie od sprzedawcy. No może przesadziłem nieco, choć bycie technikiem i pomocą w jakiejś aptece nie jest wystarczającą kwalifikacją do tego, aby na baczność stawali przed takim człowiekiem generałowie (jeśli zostanie tzw. „ważnym politykiem”) i byli przezeń wyrzucani z pracy, jak chłopcy na posyłki! Kiedy zaś chłoptasia ząbek zabolał, to do dentysty jechał w asyście dwóch pułkowników (sic!) Gdzie tu może być mowa o honorze?! Owszem, ja znam osobiście pułkowników, którzy się na takie traktowanie nie godząc, odeszli ze służby, ale to chlubne wyjątki.

Czy warto być generałem i pełnić najważniejszą funkcję w Policji po to, aby prężyć się w geście uniżoności i bezgranicznej uległości przed jakimś małomiasteczkowym, czy może wiejskim nauczycielem, który traktowany jak pół Bóg odbiera hołdy w formie confetti lecącego z nieba w otoczeniu „aniołów” w mundurach, na których wiszą skrzydła? To, że taki jeden z drugim rusycysta, czy też polonista nie ma umiaru i klasy to oczywiste w tych czasach, ale żeby zaraz „dedykować ochronie jego chałupy” policyjne, całodobowe patrole?! Czy przedwojenny generał nie „palnąłby się ze wstydu w łeb o przysłowiową ścianę? Nie mówię o „palnięciu sobie w łeb z pistoletu”, bo w naszych czasach to abstrakcja, a poza tym taki honorowy człowiek nie zgodziłby się być kimś „na posyłki”! A gdyby pełnił tak ważną funkcję, najpewniej złożyłby rezygnację. Jak czuć się muszą funkcjonariusze traktowani w ten sposób jak przedmioty?!

No dobrze, mogę sobie wyobrazić to, że funkcjonariusze (i żołnierze) czuć muszą się fatalnie, ale jak to jest, że ci z wężykami na pagonach nie palą się ze wstydu, już nie wiem! Mało tego, podejrzewam to, że są wręcz dumni z tego, kim są! I to jest tragedia tego państwa i narodu! Oczywiście są zapewne i tacy, którzy odczuwają jakiś wstyd, ale według mojej opinii na współczucie nie zasługują choćby dlatego, że najważniejsza jest i powinna być dla nich Polska, a nie humor jakiegoś partyjnego pajaca!

Dariusz Stokwiszewski



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję