Krzysztof Kowalewski w rozmowie z gazeta.pl:
O bieżących wydarzeniach
- Śledzę to, co się dzieje, na bieżąco, choć przyznam, że czasem już nie mogę tego słuchać. Uciekam wtedy, przełączam telewizor na jakiś program z dziedziny biologii czy techniki, żeby odpocząć od tego bełkotu. Bo to jest dla mnie bełkot. Nawet jak w telewizji jest jakaś rozmowa na konkretny temat, to ja się szybko orientuję, że w gruncie rzeczy nie ma czego słuchać. Szkoda mi na to czasu.
O posłance Krystynie Pawłowicz
- Pani Pawłowicz, jest odpychająca (...) Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby z jej ust padło coś rozsądnego. Nie, rozsądnego - to za dużo powiedziane. Coś normalnego. To bardziej odpowiednie słowo.
500+
- Ktoś słusznie powiedział, że program 500+ to największa afera łapówkarska ostatnich lat.
O marszach KOD-u
- Żona chodzi. Ja nie, bo mnie boli noga, daleko bym nie zaszedł. Ale duchem jestem z protestującymi. Poglądy mam takie, jak ci, którzy uczestniczą w marszach. Denerwuje mnie właściwie wszystko, co się dziś dzieje w naszym państwie. Ta degrengolada, ten powszechny już brak kompetencji na ważnych stanowiskach. W polityce, w gospodarce, w kulturze. I jeszcze ideologia, która się wylewa zewsząd. Ideologia, która każe im mówić: my naprawimy historię, zmienimy ją.
O PiS
- Nie lubię ich od samego początku, jeszcze od Porozumienia Centrum. Czułem w nich straszliwe chamstwo i potworną pazerność na władzę. Choć absolutnie nie mówię, że w PiS nie ma przyzwoitych ludzi. Jednego znałem i bardzo ceniłem, niestety już nie żyje. Przepraszam, ale ta partia od początku brzydko mi pachniała...
- Nikt z nich nic złego mi nie zrobił. Powoduje mną racjonalna ocena ich działania, na podstawie tego, co widzę i słyszę.
O kościele
- Polski katolicyzm jest, według mnie, strasznie płytki. Na pokaz przed samym sobą. Pójdę na mszę, wrócę do domu i dam w łeb żonie.
Źródło: Gazeta.pl