Alexander Freund
50 lat temu, 20 lipca 1969, Amerykanie wylądowali na księżycu. Byłoby to niemożliwe bez Wernhera von Brauna, który wcześniej był konstruktorem śmiercionośnej broni Hitlera.
Sukces misji Apollo 11 było spełnieniem marzenia życia Wernhera von Brauna, a jednocześnie zwycięstwem Amerykanów nad Sowietami w wyścigu o dominację w kosmosie.
Amerykanie entuzjastycznie fetowali głównego twórcę programu rakietowego, który zapewnił im to zwycięstwo. Jego wiedzę i zdolności były najwyraźniej tak cenne, że amerykańskie władze wolały przymknąć oko na przeszłość naukowca - wcześniej pionier podboju kosmosu budował rakiety nie tylko dla USA, ale przedtem także dla Hitlera. Bez moralnych skrupułów i dosłownie po trupach stworzył dla niego Wunderwaffe, cudowną broń. Zresztą rakieta, która wyniosła ludzi na księżyc, była udoskonaloną wersją owej rakiety V-2, którą von Braun skonstruował na poligonie w Peenemuende.
Rakiety ponad wszystko
Już jako dziecko Wernher von Braun zafascynowany był rakietami. Ukończył studia inżynierskie na Politechnice Berlińskiej marząc o tym, by kiedyś sam polecieć w kosmos.
W kwietniu 1932 r., a więc jeszcze przed dojściem do władzy Hitlera, założonym przez von Brauna "Stowarzyszeniem na Rzecz Lotów Kosmicznych" interesuje się niemiecka armia. Chodzi o obejście postanowień traktatu wersalskiego. Po przegranej pierwszej wojnie światowej Niemcom nie wolno bowiem było posiadać lotnictwa wojskowego ani amunicji artyleryjskiej. Na temat rakiet, a więc samosterujących pocisków, w traktacie nie ma ani słowa.
Broń, która miała odwrócić klęskę
Młody konstruktor przyjmuje propozycję. Otrzymuje znakomite warunki do badań, wstępuje do NSDAP i SS. Od 1937 r. kieruje poligonem doświadczalnym w Peenemuende, na północy Niemiec. To tam powstać ma jego "cudowna broń".
Od 1941 r. rozpoczyna się seryjna produkcja rakiet V-2, jednak po zbombardowaniu Peenemuende przez Aliantów w 1943 produkcja rakiet przeniesiona zostaje do sztolni w górach Rudawy, w środkowych Niemczech. Miejsce to staje się filią niemieckiego obozu koncentracyjnego Mittelbau-Dora.
Nowa broń stworzona przez von Brauna kosztuje życie tysięcy ludzi – zarówno tam, gdzie jest produkowana, jak i tam, gdzie jest używana. W Londynie i Antwerpii od pocisków von Brauna ginie od 8 do 12 tys. ludzi. Dalsze 10 do 20 tys. umiera w nieludzkich warunkach przy ich produkcji w sztolniach.
Von Braun twierdził, że nic o tym nie wiedział. Do końca życia negował swój udział w zbrodniach wojennych.
Po stronie zwycięzców
Myśl o locie w kosmos nie opuszcza go także w czasie wojny. 3 października 1942 rakieta V2 wznosi się na wysokość 84,5 km osiągając granicę stratosfery. To kamień milowy w historii podboju kosmosu.
Kiedy zbliża się klęska hitlerowskich Niemiec, von Braun postanawia przejść na stronę przeciwnika. 2 maja 1945 wraz z innymi naukowcami z jego zespołu oddaje się w ręce Amerykanów. – Mój kraj przegrał dwie wojny światowe. Tym razem chcę być po stronie zwycięzców – wyjaśnia Braun zdziwionym Amerykanom, którzy szybko orientują się jak cenny jest jego talent.
Już wkrótce amerykańskie służby specjalne przewożą Wernera von Brauna i jego 100-osobowy zespół do USA. – Nasze przyjęcie w Texasie było zaskakująco przyjazne – wspominał później von Braun. Niemcy wyjaśniają Amerykanom szczegóły konstrukcji działania rakiety V-2. Później von Braun konstruuje dla nich rakietę typu "Redstone", pierwszą rakietę średniego zasięgu przenoszącą głowicę atomową.
Już w 1955 roku von Braun otrzymuje obywatelstwo USA, pomimo tego, że był członkiem NSDAP i SS - wbrew obowiązującemu prawu.
Długi cień zbrodni
W 1970 roku, w rok po lądowaniu na księżycu, von Braun zostaje dyrektorem działu planowania NASA. Po wygranym wyścigu na Księżyc entuzjazm władz i społeczeństwa słabnie. Coraz trudniej o fundusze. Wojna w Wietnamie pochłania ogromne środki. Rozczarowany tym von Braun opuszczona NASA i w 1972 roku zostaje członkiem zarządu prywatnego koncernu lotniczego i kosmicznego. W 1977 umiera pod Waszyngtonem na raka.
Dopiero później, gdy legenda programu Apollo zaczyna blednąć, a w Niemczech rozpoczyna się intensywne rozliczenie z nazistowską przeszłością, brunatny rozdział biografii von Brauna i jego odpowiedzialność za śmierć tysięcy ludzi zaczyna interesować opinię publiczną.
Wprawdzie po wojnie odżegnywał się od nazizmu, a w 1966 r. zaprzeczał, że wiedział o nieludzkim traktowaniu robotników przymusowych, ale w jego biografii Kanadyjczyk Michael J. Neufeld zdemaskował to jako próbę wybielenia samego siebie. Według niego von Braun nie był wcale bujającym w obłokach apolitycznym naukowcem, lecz poprzez swoją pracę dla hitlerowskiego reżimu zawarł rodzaj paktu z diabłem, który rzuca długi dzień na jego zasługi jako pioniera podboju kosmosu.
REDAKCJA POLECA