Dariusz Stokwiszewski
Jarosław Kaczyński, nie wie jeszcze, że każdy totalitaryzm, będąc wrogiem dla samego siebie, zwykle kończy się szybko, gdyż po śmierci „mitycznego przywódcy” zwykle brak jest ciągłości państwa ze względu na to, że wódz nie myśląc o przyszłości kraju, nie przygotowuje swego następcy.
To, co dziś dzieje się w Polsce inne państwa przerabiały już wcześniej. Były to m.in.: Francja, (w której rewolucja pod koniec XIX w. pożerała własne dzieci); ZSRR, w którym bolszewicy zamordowali miliony własnych obywateli, by spełnić utopijną wizję państwa bezklasowego i Niemcy Adolfa Hitlera, który na przełomie lat 20. i 30. XX w. zapragnął zbudować „Tysiącletnią Rzeszę Niemiecką”. Wspólny mianownik tych trzech utopii był niemal identyczny i to bez względu na rodzaj propagowanych w nich idei politycznych – dążenie do nieograniczonej władzy i pieniędzy
Taka władza zwykle odwoływała się do szerokich mas, wmawiając im, że u podłoża jej działań jest dążenie do sprawiedliwości społecznej poprzez zapewnienie narodowi tego wszystkiego, co niezbędne do jak najwyższego rozwoju. Podobnie było z konstrukcją instytucjonalną władzy, która tak się miała do głoszonych haseł i rzeczywistości, jak urojona wielkość wodza do jego rzeczywistych umiejętności, możliwości i „charyzmy”. Tak więc oficjalnie (oczywiście czysto teoretycznie) władzę sprawował „lud”, który z kolei reprezentowała partia – „jedyna słuszna siła narodu”! Emanacją partii było jakieś nic nieznaczące ciało, jak Komitet Centralny czy Rada Polityczna, na którego czele stał „mityczny, natchniony duchem, świętością oraz mądrością przywódca” (odpowiednio Georges Jacques Danton, Maximilien Robespierre i Camille Desmoulins we Francji; Lenin, Stalin, Beria w ZSRR; Adolf Hitler w Niemczech)!
Dziś w Polsce nieoficjalnie rolę tę pełni Jarosław Kaczyński, który w odróżnieniu od tych wymienionych za nic nie ponosi odpowiedzialności! Człowiek ten nie wie jeszcze tego, że każdy totalitaryzm, będąc wrogiem dla samego siebie, zwykle kończy się szybko, gdyż po śmierci „mitycznego przywódcy” zwykle brak jest ciągłości państwa ze względu na to, że wódz nie myśląc o przyszłości kraju, nie przygotowuje swego następcy. Wszyscy lokaje żyją w cieniu „władcy” i przyklaskują! W tych warunkach zasada carpe diem jest dla wodza wiodąca! W efekcie mamy do czynienia, z tym że zamiast państwa sensu stricto mamy do czynienia z rządami oligarchii, której zadaniem jest zniszczenie klasy średniej; tę dyktator obwinia za nierówności społeczne, biedę i wyzysk. To ta klasa zapłacić musi najwyższą cenę za klęskę państwa, w którym rozwarstwienia są tak duże, iż część ogłupiałego narodu zaczyna wierzyć w posłannictwo „wodza – wyzwoliciela” idąc za nim, jak barany na rzeź! Przy czym żadne racjonalne argumenty już do tego „betonu” nie trafiają!
Kiedy zatem znika, najważniejsza w każdym demokratycznym społeczeństwie, warstwa ludzi średnio zamożnych, dających mu zatrudnienie i możliwość przeżycia, a państwo staje się niewydolne ze względów braku umiejętności rządzenia, następuje jego koniec. Bogata oligarchia uwłaszczona na majątku narodowym i społeczeństwo pozbawione możliwości rozwoju oraz tak ważnej dlań inteligencji (ta w systemie totalitarnym jest zwykle „wrogiem ludu”) pozostaje na łasce grupy bezideowych sługusów mitycznego wodza narodu. Ten zaś przeistacza się w swego rodzaju Mesjasza stojącego na szczycie struktury, którą stworzył. Ma on kontakt jedynie z oligarchami, którzy przekazują mu to, co uznają za słuszne, a on (z reguły niewiele umiejący oraz oderwany od rzeczywistości) postępuje tak, jak ci mu radzą. Z reguły też bywa bardzo zaskoczony, gdy z dnia na dzień dowiaduje się o fatalnym stanie państwa i swojej za to odpowiedzialności.
„Władca” kocha władzę dla władzy; jest arogancki, próżny, bezuczuciowy, zakłamany i co straszne, zwykle bardzo tchórzliwy. Nie wybacza nigdy nikomu, a pamięć ma dobrą! Zamiast rządzić w sposób uwzględniający głównie interes państwa, „przywódca” staje się kreatorem spektakularnych kryzysów oraz wrogów, a wszystko po to, aby odwrócić uwagę społeczeństwa od tego, co dlań ważne. Państwo pada, a przywódca i oligarchia nieustannie bogacą (patrz polskie afery gospodarcze, przejmowanie spółek SP, łamanie wszelkich zasad i umów ze skandalicznym oszukiwaniem przez wodza ludzi biznesu w świetle kamer)!
Czasem, gdy wódz potrzebuje coś załatwić, awansuje ubezwłasnowolnionego „kozła ofiarnego”, który dokonuje destrukcji np. prawnych fundamentów państwa. Robi to ze strachu, małości intelektualnej i moralnej. Ten nihilizm pozwala mu przetrwać jeszcze czas jakiś. „Kopa” dostaje wtedy, kiedy nie jest „panu” potrzebny! Jednak cóż z tego, jeśli państwo pogrążone w chaosie już „leży na łożu śmierci”?! Tym, z czym trudno się pogodzić jest to, że duży naród i znaczące siły polityczne zgadzają się na specyficzny psychoterroryzm ludzi miernych oraz tak naprawdę (wbrew wszelkim pozorom), nie dysponujących, śmiem twierdzić, realną siłą mogącą pójść za ogarniętymi szaleństwem rządzącymi.
To, że ci mianują swoich ludzi na najwyższe stanowiska – np. generałów wojska i policji – nie musi oznaczać tego, że jeśli podniosą ręce na naród te formacje ich wesprą! Na początku może grupa miernot się na to by odważyła, ale wcześniej czy później poszłaby po rozum do głowy. Znamy losy tych, którzy w 1945 roku siedzieli na ławach sądu w Norymberdze, mamy przykłady tego, jak skończył Pol Pot, Saddam Husein, Muammar Kadaffi, Konstanty Caucescu itd. Każdy, kto ma rozum i głowę na karku, musi wiedzieć, że wykonywanie zbrodniczych rozkazów nie daje żadnego usprawiedliwienia. Tekst ten ma służyć jedynie temu, aby społeczeństwo zaczęło myśleć w sposób właściwy dla ludzi wolnych, a władza zreflektowała się jak najszybciej. Jest on zachętą do tego, abyśmy nie ulegali propagandzie i robili swoje w sposób jak najlepszy dla Polski. Skoro władza sprzeniewierzyła się zasadom demokratycznego państwa i narodowi, to obowiązek dbałości o państwo spada na nas, bez oglądania się na tych, którzy jedynie markują działania po to, aby choć jakaś część obecnego status quo pozostało!
Totalitaryzm, bo nikt mnie nie przekona do tego, że dziś w Polsce istnieje jeszcze demokracja musi się skończyć, jeśli tylko zrozumiemy to, że jesteśmy nieustannie poddawani praniu mózgu! Jeśli dotrze do nas to, że ci którzy powinni stać na straży państwa niszczą je dla własnych korzyści, staniemy się ludźmi wolnymi, a Polska powróci do grona państw cywilizowanych. Bo według ludzi, którzy dziś rządzą ma ona być brunatna i kastowa – takie jest moje zdanie! Nie możemy na to pozwolić, gdyż następne pokolenia nam tego nie wybaczą!
Dariusz Stokwiszewski