Marcin Zegadło - poeta, publicysta
Jeżeli tutaj kiedyś będzie jakaś inna Polska - Trochę mniej mafijna, trochę mniej pod tytułem „wasze sobie państwo”. Jeżeli jeszcze kiedyś staną przed Trybunałem Stanu polityczni gangsterzy, to i tak niewiele się zmieni
Żaden ze mnie komentator życia politycznego, są tacy, którzy trudnią się tym zawodowo i to w zasadzie do nich należą błyskotliwe lub przynajmniej rzeczowe parady w tej kwestii. Ale kiedy przyglądam się poniższemu sondażowi przedwyborczemu ogarnia mnie smutek podobny do tego, który czułby Jarosław Kaczyński, gdyby po przebudzeniu okazało się, że ostatnie pięć lat po prostu mu się przyśniło, a Donald Tusk z ekranu telewizora uśmiechałby się do niego szeroko upocony targając w gałę.
Dobry sondaż na start kampanii 🇵🇱✌️@M_K_Blonska
— Koalicja Obywatelska ✌️🇵🇱 (@KObywatelska) February 10, 2020
Ale to dopiero początek naszej pracy, bo #Zmiana2020 jest możliwa ‼️
Podajcie dalej 🔁 pic.twitter.com/oWnBOXCjhp
Fakt, że Andrzej Duda w tym sondażu prowadzi traktuję podobnie jak traktuje się diagnozę dotyczącą terminalnego nowotworu. Mianowicie, traktuję ów fakt z pokorą i zadumą, ponieważ wiem, że reszta jest już tylko kwestią czasu.
Obecność pani Kidawy – Błońskiej tuż za Dudą również nie zaskakuje. Mamy nawyki. Jesteśmy przywiązaniu do twarzy i lubimy dychotomiczne podziały. Zatem „nowe elity” konfrontują się z „łże-elitami”. Licytują się na nic nie znaczące frazesy, ale wszyscy czują się w miarę bezpiecznie. Jak żona, której mąż bije i pije, ale przynajmniej jej nie zdradza z sąsiadką jak „stary Maciaszczyk”, który wódki nie tyka, ale wszyscy wiedzą, że ma dziecko z żoną listonosza.
Z trwogą patrzę natomiast na wynik Roberta Biedronia (6,9%) w konfrontacji z wynikiem Szymona Hołowni (8,1%).
Przewaga Hołowni dowodzi, że:
- jeśli kandydat spoza elity władzy to z całą pewnością lepiej, żeby był heteroseksualny;
- jeśli kandydat to ktoś spoza elity władzy, to lepiej, żeby to był jednak katolik niż ateista – gej;
- jeżeli już koniecznie kandydatem nie może być ktoś z PO lub PiS to dobrze, jeśli ten, ktoś bardziej kojarzy się z festynem parafialnym w nowoczesnej oprawie, niż z lewicowymi postulatami zalatującymi zapachem sojowej latte, nad którą z kolei, niebezpiecznie krąży chmurka parad równości z całym tym LGBT, czy jakoś tak;
- i wreszcie, jeżeli już kandydat na urząd prezydencki już musi nie wywodzić się spośród pięciu facjat płowiejących co pięć lat na plakatach wyborczych, to lepiej wybrać kogoś, kto ożenił się z kobietą niż związał z mężczyzną;
Innymi słowy, wynik Hołowni w odniesieniu do wyniku Biedronia dowodzi, że Polki i Polacy stawiają na ten rodzaj „normalności”, który przez ostatnie dekady funkcjonował u nas w kontekście wzruszeń podczas publicznych wystąpień papieża Polaka, któremu towarzyszył rechot z ław sejmowych, kiedy po raz pierwszy na sali sejmowej pojawił się i przemawiał Robert Biedroń, a było to długo przed tym, jak niewybredne żarty na temat jego partnera rozbawiły do łez uczestników konwencji Solidarnej Polski (kultowy już stand-up posłanki Kempy).
Więc jeżeli tutaj kiedyś będzie jakaś inna Polska - Trochę mniej mafijna, trochę mniej pod tytułem „wasze sobie państwo”. Jeżeli jeszcze kiedyś staną przed Trybunałem Stanu polityczni gangsterzy, to i tak niewiele się zmieni.
Wynik Hołowni i Biedronia sugeruje, że w polskich głowach wciąż dymi kapusta obok schabowego podczas niedzielnego obiadu tuż po sumie, kiedy to rumiany Janek przedstawia mamie i tacie swoją narzeczoną, równie rumianą Jolę, z którą planuje mieć co najmniej dwójkę, naturalnie poczętych dzieci.
Ale co ja tam mogę wiedzieć o mentalu i politycznych wyborach.
Ja się tym w zasadzie nie zajmuję.
Marcin Zegadło