Reprezentant Niemiec Mesut Oezil potrzebował kilku tygodni, by odnieść się do wspólnego zdjęcia z Recepem Erdoganem, które wywołało w Niemczech wielką falę krytyki. Jednocześnie zrezygnował z dalszej gry w reprezentacji.
Piłkarski reprezentant Niemiec Mesut Oezil wyjaśnił na swoim profilu na Twitterze, że zdjęcie, do którego pozował razem z kolegą Ilkayem Gundoganem oraz prezydentem Turcji w maju w Londynie tego roku było przejawem szacunku dla głowy tureckiego państwa. Jak tłumaczył, podobnie zareagowałaby przecież premier Wlk. Brytanii Theresa May czy królowa Elżbieta II.
Zdjęcie nie miało wymowy politycznej i nie było też rozumiane, jako wsparcie w wyborach. Oezil podkreślił, że rozmowa z prezydentem Erdoganem ograniczyła się włącznie do piłki nożnej. Na zakończenie odnosząc się do faktu, że zdjęcie wykonano na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi w Turcji, napisał: „Bez względu na to, jaki byłyby wynik ostatnich wyborów i tak zrobiłbym to zdjęcie”.
29-latek grający aktualnie dla londyńskiego klubu FC Arsenal przypomniał jednocześnie o swoim pochodzeniu, pisząc, że „ma dwa serca, jedno niemieckie i jedno tureckie”. A jego mama stale go pouczała, żeby szanował miejsce, z którego pochodzi i „nigdy go nie zapomniał”. Gdyby odmówił spotkania z Erdoganem, byłoby to równoznaczne z wyparciem się własnych korzeni, tłumaczył dalej na Twitterze reprezentant Niemiec.
Zarzuty pod adresem DFB i mediów
Oezil odniósł się krytycznie do Niemieckiej Federacji Piłkarskiej DFB oraz niemieckich mediów. DFB zarzucił, że nie zareagowała, kiedy jeden ze sponsorów Mercedes Benz z powodu afery ze zdjęciem usunął Oezila z kampanii reklamowej w związku z mundialem. Jak pisał dalej, szef DFB domagał się od niego wyjaśnień i przeprosin, ale sponsor nie musiał się usprawiedliwiać z powodu uchybień w związku z aferą spalinową. Piłkarz skrytykował DFB również za to, że ta nie zareagowała krytycznie na spotkanie byłego reprezentanta Niemiec Lothara Matthäusa z prezydentem Władimirem Putinem i ich wspólne zdjęcie przy okazji mistrzostw. Mesut Oezil zarzucił niemieckim mediom rasizm, gdyż skrytykowały go głównie z powodu pochodzenia.
Zawodnik zadecydował, że nie będzie więcej grać w barwach Niemiec ostro atakując szefa DFB Reinharda Grindela. Jak napisał na Twitterze „Nie będzie dłużej robił za kozła ofiarnego z powodu braku kompetencji szefa DFB i jego nieumiejętności wykonywania dobrze swojej funkcji".
Mesut Oezil wraz Ilkaysem Gundoganem pozował do zdjęcia z prezydentem Turcji w maju w Londynie. Zawodnicy trzymali w rękach swoje klubowe koszulki, które potem podarowali Recepowi Erdoganowi. Obaj piłkarze mają tureckie pochodzenie. Zdjęcia ukazując się w mediach, wywołały nieprzychylne komentarze. DFB oraz koledzy z reprezentacji domagali się, by Oezil odniósł się do sytuacji. Ten jednak milczał i dopiero teraz zamieścił na Twitterze oficjalne oświadczenie.
Oezil nie powinien zapominać, skąd pochodzi, ale także dokąd przybył
Poniedziałkowe wydania gazet komentują sprawę Mesuta Oezila, który zrezygnował z dalszej gry w niemieckiej kadrze i broni wspólnego zdjęcia z prezydentem Turcji Recepem Erdoganem.
„Die Welt” z Berlina pisze:
„Zdjęcie z Erdoganem ukazuje, jak rozdarty jest Oezil. I nie jest on jedynym Niemcem z tureckim pochodzeniem, który ma taką sytuację. Jednak, aby nosić niemiecki trykot, trzeba czegoś więcej niż tylko dobrze grać. Członek kadry narodowej jest wzorem, szczególnie dla młodzieży z pochodzeniem migracyjnym. I tu DFB musi zdefiniować, czego między śpiewaniem hymnu i zapewnieniem oczekuje. Niemcy przez dziesięciolecia nie mieli żadnego stosunku do imigrantów. Niemcy muszą jasno sformułować swoje oczekiwania i każdy ze sportowców znajdujących się na pograniczu kultur musi zadecydować czy je chce spełnić, czy nie. Ten, kto przyjmuje niemiecki paszport i zakłada koszulkę w barwach narodowych, musi wiedzieć, jakie ma ona dla niego znaczenie. Przypadek Oezila to jasno uświadomił”.
Regionalny dziennik „Stuttgarter Nachrichten”:
„DFB ma oświadczenie, którego domagała się od Oezila. Jednak nie załatwia ono kiepsko rozliczonej dotąd afery. Wręcz przeciwnie. Brak ubolewania, przeprosin, zapewnienia, że jako członek kadry narodowej, który reprezentuje niemieckie wartości w przyszłości zachowa się inaczej. Zamiast tego niewypowiedziane przesłanie: on znowu by tak postąpił. Pomimo bezprzykładnej krytyki ze strony mediów i sponsorów. Obok sportowych argumentów także wypowiedź Oezila powinna zadecydować czy mistrz świata zostanie nominowany do następnych rozgrywek międzynarodowych. Wydaje się to bardziej niż kiedykolwiek mało prawdopodobne”.
„Rheinpfalz”
„Oezil pisząc teraz, że spotkał się z Erdoganem z szacunku dla jego urzędu, niezależnie od osoby, całkiem nieźle argumentuje. Zwłaszcza, że wyraźnie dodaje, że zdjęcia nie trzeba interpretować, jako pomocy w wyborach. Kwestią otwartą jest czy drużyna narodowa będzie dalej grała z, czy bez Mesuta Oezila. Trener Joachim Loew nie wysortuje jednak o tak po prostu mistrza świata, który nie ma dotąd w jedenastce narodowej żadnych przewinień”.
Regionalny dziennik „Darmstädter Echo":
„Oezil rozegrał dla Niemiec profesjonalnie i dobrze technicznie 92 spotkania. Zatem współpraca ta długo funkcjonowała dla obu stron. Teraz pora ją rozsądnie zakończyć i nie robić sobie dłużej złudzeń. Z politycznym przesłaniem, które naturalnie jest, można się uporać i wyciągnąć nauczkę, a Oezila pod względem sportowym więcej nie potrzebujemy”.
„Badische Neuste Nachrichten” z Karlsruhe komentuje:
„Piłkarz Mesut Oezil prawdopodobnie nie potrafił lepiej. Bez wątpienia źle mu doradzono i bez wyczucia, biorąc pod uwagę ewentualne następstwa tego, na co zdecydował się razem z Ilkayem Gundoganem przed MŚ – na zdjęcie z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem wtedy uczestnikiem wyborów. Naturalnie, że jako Niemcy tureckiego pochodzenia mieli do tego prawo. Oczywiście, że sesja zdjęciowa w Londynie była nie na miejscu. Teraz ponad dwa miesiące później także Oezil znalazł po Gundoganie słowa wyjaśnienia”.
„Kölner Stadt-Anzeiger” pyta:
„Oświadczenie Oezila - dlaczego po angielsku? Brzmi ujmująco jego powołanie się na szacunek i respekt dla rodzinnego dziedzictwa, którego nauczyła go matka. Jednak w rzeczywistości przemawia z tego pewnego rodzaju szowinizm. Oezil nie powinien zapominać skąd pochodzi, upominała go matka. Co zatem przeszkadza mu w przypomnieniu sobie, dokąd przybył? Punkt widzenia Oezila, że nie ma nic wspólnego z polityką, że jest tylko piłkarzem, jest co najmniej ograniczony. Już w maju powinien był wiedzieć, że takie rozdwojenie osobowości nie funkcjonuje. W świetle obecnej dyskusji musiałby wiedzieć. Wzbranianie się jest wystawianiem sobie najgorszego świadectwa i afrontem. Mesut Oezil jako wzór do naśladowania - to sprawa nieaktualna”.
REDAKCJA POLECA