Dotychczas pierwsza wizyta w Polsce była dla szefów MSZ Niemiec priorytetem. Sigmar Gabriel, który od 27 stycznia tego roku stoi na czele niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych postępuje inaczej. Niemcy dają więc wyraźny sygnał, że wzajemne stosunki ochłodziły się z chwilą nastania rządu Beaty Szydło.
Zamiast do Warszawy, nowy minister spraw zagranicznych Niemiec odbył już podróże zagraniczne do Francji, Stanów Zjednoczonych, na spotkanie unijnych szefów dyplomacji do Brukseli oraz do Austrii i Włoch.
Teraz niemiecki dyplomata wyruszył na wschód Europy. A etapy tej podróży zdają się być wymownym przesłaniem. Podróż zagraniczna Gabriela rozpoczęła się w środę rano w Estonii, w południe szef niemieckiej dyplomacji zawitał na Łotwę, a następnie udał się na Litwę. Ostatnim etapem tej podróży jest Ukraina (3.03.2017). A dlaczego nie Warszawa? Relacje polsko-niemieckie ochłodziły się z chwilą nastania rządu Beaty Szydło. Berlin ma poważne zastrzeżenia do postawy obecnych władz Polski - drugiego co do wielkości sąsiada - wobec praworządności i wolności słowa. Lot Gabriela do krajów bałtyckich nad Polską może wskazywać na nowo obrany kurs polityczny. Może być też sygnałem zamiaru mocniejszego włączania małych państw członkowskich we współpracę w UE, aby zachować unijną spójność. Trzy kraję bałtyckie – Estonia, Łotwa i Litwa - uchodzą za proeuropejskie.
Wsparcie, ale bez przesady
Wizyta Sigmara Gabriela w krajach bałtyckich wysyła też inny sygnał – sygnał solidarności z sojusznikami w NATO, którzy czują się zagrożeni przez Rosję. Od kiedy Moskwa zaanektowała Krym, w krajach bałtyckich znacznie wzrósł strach przed inwazją. Stąd obecność wojskowa Sojuszu na wschodniej flance – ok. 1000 żołnierzy z pełnym uzbrojeniem i sprzętem wojskowym w krajach bałtyckich i w Polsce.
W czwartek (2.03.2017) Gabriel odwiedzi stacjonujących na Litwie żołnierzy Bundeswehry. Lecz jak to wszystko ma się do ostrzeżeń przed nową spiralą zbrojeń z ust nowego szefa dyplomacji Niemiec? Gabriel chce wprawdzie udzielić wsparcia partnerom w NATO, ale nie chce z tym też przesadzać. Osiągnięcie przez Niemcy celu zbrojeniowego Sojuszu i przeznaczanie do 2024 r. do 2 proc. PKB na obronność, szef dyplomacji Niemiec uważa za nierealistyczne. Z tego powodu rozpętał on otwarty konflikt z szefową MON Ursulą von der Leyen (CDU).
Pikanterii dodaje temu fakt, że von der Leyen w tym samym czasie co on objeżdża kraje bałtyckie. Podczas, gdy ona odwiedzi w Estonii pilotów myśliwców Eurofighter, Gabriel ma gościć u żołnierzy niemieckiego batalionu grenadierów pancernych na Litwie. W tym „pojedynku na odległość” von der Leyen i Gabriel kontynuują swój spór ws. zbrojenia.
Kontynuacja polityki poprzednika
Na Ukrainie nowy szef dyplomacji Niemiec będzie kontynuować intensywne zabiegi o pokojowe rozwiązania swego poprzednika. Dla Franka-Waltera Steinmeiera, obecnie prezydenta Niemiec, konflikt na Ukrainie był priorytetową kwestią w trzecim roku jego urzędowania w ostatniej kadencji. Lecz sukces wypadł skromnie. Tzw. proces pokojowy z Mińska między ukraińskim rządem a prorosyjskimi separatystami nie postępuje prawie wcale. Gabriel zamierza ratować dokonania Steinmeiera i razem z Francją kontynuować mediacje w tzw. formacie normandzkim. Lecz początek tych zabiegów był nieporadny. Na pierwszym spotkaniu z szefami dyplomacji Rosji i Ukrainy w kuluarach Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa nastąpiło rozczarowanie. Uzgodnione rozejm nie funkcjonuje – nie pierwszy raz.
A kiedy do Moskwy?
Na której pozycji znajduje się Rosja na liście priorytetów nowego szefa dyplomacji Niemiec, nie wiadomo. Sigmar Gabriel tego nie zdradził. Jasne, że pojedzie kiedyś do Moskwy. Jako minister gospodarki był tam wielokrotnie. Wręcz postulował powolne wycofywanie się z sankcji nałożonych na Rosję. Teraz jednak Gabriel jest bardziej powściągliwy w tej kwestii i uzależnia to – zresztą podobnie jak kanclerz Angela Merkel – od postępów we wdrażaniu zapisów porozumienia z Mińska. Jest przecież dyplomatą.
Barbara Cöllen / Redakcja polska
POLECAMY:
⇒ Niemcy szukają rąk do pracy. Rekordowo dużo wakatów