Szukaj w serwisie

×
5 września 2020

Sprawa Nawalnego. Rozmawiać z Rosją, czy ją karać?

Bernd Riegert

Bernd Riegert

Kanclerz Merkel domaga się od Rosji pełnego wyjaśnienia sprawy Nawalnego. UE ma jednak ograniczone możliwości wywierania nacisku na Kreml.

Zamachy na rosyjskich opozycjonistów, zarówno w samej Rosji, jak i poza jej granicami, nie są niczym nowym. Podobnie jak rosyjska taktyka w tych sprawach. Kierownictwo Kremla zaprzecza, że miało z nimi jakikolwiek związek i podaje w wątpliwość przedstawione przez Zachód fakty, które ten traktuje jako niepodważalne dowody. W przypadku Aleksieja Nawalnego przebywającego na leczeniu w berlińskiej klinice uniwersyteckiej, jest dokładnie tak samo.

Kanclerz Angela Merkel mówi o "usiłowaniu zamordowania" Nawalnego. Dowody w sprawie użycia przeciwko niemu bojowego środka paralityczno-drgawkowego typu nowiczok rosyjskiej produkcji, są zdaniem rządu w Berlinie "jednoznaczne". Niemiecka kanclerz wyraziła swoje oburzenie i zażądała wyjaśnień od rządu w Moskwie. Unia Europejska zagroziła mu sankcjami, a sojusz NATO zwołał na piątek (04.09.2020) specjalne posiedzenie Rady Północnoatlantyckiej. Po spotkaniu sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg wezwał Rosję do ujawnienia informacji o programie nowiczok i zezwolenia na "bezstronne" wyjaśnienie sprawy Nawalnego przez gremium międzynarodowe.

Tymczasem rząd w Moskwie chce najpierw "sprawdzić" doniesienia z Berlina i skarży się na wysuwane przeciwko niemu zarzuty. Pomiędzy Niemcami i Rosją przesyłane są, utrzymane w ostrym tonie, noty dyplomatyczne, a ich ambasadorowie są wzywani do MSZ-tu w Berlinie i Moskwie. W najbliższych dniach, jak zapowiedział niemiecki minister spraw zagranicznych, z zachodnimi partnerami Republiki Federalnej zostanie przedyskutowana "właściwa odpowiedź" udzielona stronie rosyjskiej.

Co zrobić z Rosją?

W tej sprawie padło już wystarczająco dużo mocnych słów, napisał w artykule gościnnym dla "Zeit online" ekspert ds. Rosji Klaus Segbers. Ten emerytowany profesor studiów wschodnioeuropejskich i stosunków międzynarodowych uważa, że dalsza "gadanina" z Moskwą nie ma większego sensu.

"Rozmowa ma sens tylko wtedy, gdy obie strony łączy pewien minimalny standard postępowania. Gdy jest on przez nie przestrzegany i gdy ich interesy choćby trochę na siebie zachodzą", napisał Segbers. Jego zdaniem Zachód powinien jasno określić swoją "czerwoną linię", której Rosji naruszyć nie wolno. Tymczasem Rosja, zajmując część Gruzji i Ukrainy, zestrzeliwując malezyjskiego boeinga 777 i dokonując licznych zamachów na opozycjonistów, dowiodła, że nie liczy się z podtrzymywaniem dialogu z Zachodem.

W ocenie Helmuta Scholza, eksperta klubu poselskiego Europejskiej Partii Lewicy w PE ds. polityki międzynarodowej, należy wzmocnić kontakty z Moskwą. "Uważam, że dalsze zaognianie stosunków i pójście w nich na konfrontację nikomu i niczemu nie służy. Niezbędna jest współpraca" - powiedział. Co więcej, Scholz twierdzi, że współpraca powinna dotyczyć współdziałania unijnych i rosyjskich tajnych służb, przy zachowaniu, jak powiedział, "odpowiedniego wyczucia i odpowiedzialności".

Rozmawiać z Rosją, czy ją karać?

Szybko pojawiły się propozycje wstrzymania prac przy budowie, prawie gotowego, gazociągu Nord Stream 2. Za takim rozwiązaniem opowiedział się nie tylko prof. Segtbers, ale także przewodniczący komisji polityki zagranicznej w Bundestagu Norbert Roettgen z CDU. Łagodniejsze stanowisko zajął ekspert partii FDP ds. polityki zagranicznej Alexander hrabia Lambsdorff, który w rozmowie z DW powiedział, że nie należy porzucać całkowicie tego projektu, tylko ogłosić na niego "moratorium". W praktyce oznacza to wstrzymanie budowy gazociągu do chwili pełnego wyjaśnienia sprawy Nawalnego.

Jeszcze kilka dni temu kanclerz Merkel opowiadała się za dokończeniem budowy gazociągu, nie zważając na głosy sprzeciwu przeciwko tej kontrowersyjnej inwestycji ze strony innych członków UE. W czwartek (03.09.2020) wsparł ją szef CSU i premier Bawarii Markus Soeder, który oświadczył, że "sprawa Nawalnego i gazociąg Nord Stream 2 nie mają ze sobą nic wspólnego".

Sankcje

Zarzucenie budowy gazociągu Nord Stream 2 nie oznacza, że ucierpi na tym wyłącznie Rosja. Przesyłany nim gaz potrzebny jest bowiem także jego odbiorcom w Europie Zachodniej. Poza tym można go przesyłać innymi gazociągami. Naprawdę dotkliwie można ugodzić Rosję tylko poprzez zmniejszenie zakupów rosyjskiego gazu ziemnego przez Niemcy i inne państwa europejskie.

- Musimy mieć na uwadze bardzo ograniczone możliwości wywierania przez UE i Niemcy wpływu na Rosję - powiedział w rozmowie z DW Hans Henning Schroeder, ekspert ds. Rosji w Fundacji Nauka i Polityka w Berlinie. Jego zdaniem nie ma w praktyce takich sankcji, które mogłyby naprawdę dotkliwie zaszkodzić Rosji z wyjątkiem całkowitej rezygnacji z dostaw rosyjskiego gazu. To jednak, jak podkreślił, nie wchodzi w grę z uwagi na ogromne koszty takiej decyzji dla Niemiec i innych państw europejskiech, które musiałyby zapewnić sobie innych dostawców tego paliwa.

Pomimo najrozmaitszych napięć pomiędzy UE i Rosją, jak informuje KE, państwa unijne kupują w niej coraz więcej ropy i gazu. Niemcy na przykład, pokrywają połowę swego zapotrzebowania na gaz ziemny jego dostawami z Rosji. Mając to na uwadze Komisja Wschodnia Gospodarki Niemieckiej odradza nałożenie na Rosję dodatkowych sankcji. Jak oświadczył jej przewodniczący Oliver Hermes, taka decyzja "ugodziłaby przede wszystkim ponownie w nie mające nic wspólnego z otruciem Nawalnego firmy i rosyjskie społeczeństwo".

Naciski dyplomatyczne

Po nieudanej próbie otrucia byłego rosyjskiego agenta GRU Siergieja Skripala i jego córki w Wielkiej Brytanii w 2018 roku, USA, państwa członkowskie UE i NATO oraz Ukraina, wydaliły na znak protestu 153 rosyjskich dyplomatów. W odpowiedzi Rosja wydaliła w sumie 189 dyplomatów zachodnich, w większości z Wielkiej Brytanii i USA. Jaki efekt miała ta "wymiana" i komu bardziej zaszkodziła - trudno powiedzieć.

Sankcje gospodarcze nałożone na Rosję i pojedyncze osoby z Rosji, podjęte przez UE w odpowiedzi na zaanektowanie przez Rosję Krymu i zestrzelenie pasażerskiego samolotu rejsu MH-17 oraz różne zamachy na przeciwników Kremla, do dziś nie zmieniły zasadniczo kursu rosyjskiej polityki. Zdaniem wspomnianego wyżej eksperta ds. Rosji Schroedera miały one tylko "symboliczne znaczenie".

Czy Zachód rzeczywiście jest solidarny w swej polityce wobec Rosji?

Sankcje nałożone na pojedyncze osoby z Rosji ze względu na jej udział w konflikcie z Ukrainą są z zadziwiającą regularnością stale przedłużane. Gdy jednak chodzi o całokształt stosunków z Rosją i jej prezydentem Władimirem Putinem, o jednomyślności mowy już być nie może. Prezydent Francji Emmanuel Macron próbował, na przykład, utrzymywać "specjalne stosunki" z Moskwą, będące od dawna tradycją we francuskiej polityce zagranicznej. Macron spotykał się z Putinem tak często, jak żaden inny ważny polityk zachodni, żeby przedyskutować z nim takie zagadnienia geopolityczne jak wojna domowa w Syrii, sytuacja w Libii oraz inne konflikty, w które włączona jest Rosja.

Populistyczny rząd we Włoszech chwali się na swojej stronie internetowej utrzymywaniem "dobrych i pozytywnych" stosunków z Rosją. To samo można powiedzieć o Austrii. Rząd w Wiedniu uważa się za pośrednika Zachodu w stosunkach z Moskwą, nawet jeśli ostatnio jego własne stosunki z nią zakłócił skandal szpiegowski.

Wschodnioeuropejskie państwa członkowskie UE, które przez dziesięciolecia pozostawały w radzieckiej strefie wpływów, patrzą na Rosję o wiele bardziej krytycznym okiem. Właśnie dlatego Polska, państwa bałtyckie i inne nie zostawiają suchej nitki na projekcie budowy gazociągu Nord Stream 2.

A co na to wszystko mówią Stany Zjednoczone i prezydent Donald Trump?

Prezydent USA Donald Trump nałożył sankcje na firmy uczestniczące w budowie gazociągu Nord Stream 2. Podobnie jak wielu innych polityków amerykańskich jest on zagorzałym przeciwnikiem tego projektu, ponieważ chciałby sprzedawać Niemcom i innym państwom europejskim więcej amerykańskiego gazu skroplonego. Gdyby w reakcji na otrucie Nawalnego UE zrezygnowała z Nord Stream 2, stronie amerykańskiej byłoby to bardzo na rękę.

Członkowie administracji waszyngtońskiej z oburzeniem zareagowali na sprawę Nawalnego i domagają się od Rosji jej pełnego wyjaśnienia. Nie wiadomo na razie jednak, czy za mocnymi słowami z ich strony pójdą kolejne sankcje gospodarcze. Prezydent Trump nie wypowiedział się jeszcze na ten temat. Szczyci się za to "doskonałymi" stosunkami z szefem Kremla Władimirem Putinem. Mieszanie się przez Rosję w jego kampanię wyborczą w roku 2016, które, jak donoszą amerykańskie media, może powtórzyć się także w tym roku, nauczyło go zachowania należytej ostrożności przed zajmowaniem zbyt radykalnego stanowiska wobec Rosji i jej polityki. Czy teraz Trump będzie podtrzymywał swój plan ponownego przyjęcia Rosji do grupy G7 i uczynienia z niej grupy G8, pozostaje jednak wątpliwe.

 

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: