Szukaj w serwisie

×
4 maja 2022

Roman Giertych: Czy PiS razem z Orbanem szykował plany rozbioru Ukrainy?

Roman Giertych

Roman Giertych

Zbudowanie przez Kaczyńskiego państwa buforowego i objęcie protektoratem Lwowa oznaczałoby faktyczną likwidację opozycji. Wyobrażacie sobie Państwo, jakie orgie patriotycznych bredni głosiłaby TVP, gdyby polskie wojska pokojowo wkraczały do Lwowa? Tym bardziej mamy więc prawo, aby o tym planie mówić. Byłaby to największa zdrada w historii naszego kraju. Po 7 latach bezczelnego łamania Konstytucji i naszych praw uważam jednak, że PiS byłby do takiej zdrady zdolny. Na szczęście historia potoczyła się inaczej.

 

Władze Ukrainy ustami sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Oleksiła Daniłowa oficjalnie oskarżyły Viktora Orbana o to, że wiedział o planowanej inwazji na ich kraj i że chciał dokonać wraz z Rosją jego rozbioru.

Oskarżenie najbliższego sojusznika PiS w Europie o plan rozbioru Ukrainy brzmi szokująco, ale już ponad miesiąc temu pisałem o tym planie i o poszlakach wskazujących na to, że część polskich władz (bez Prezydenta RP) przynajmniej przygotowywała się do ewentualnego udziału w tym planie. Intensywne spotkania z premierem Węgier trwały od momentu, gdy USA poinformowały o zbliżającej się wojnie.

Według władz Ukrainy Orban o zbliżającej się inwazji wiedział też od Putina. Morawiecki i Kaczyński spotkali się z Orbanem w grudniu w Warszawie. Zaraz potem postanowili uderzyć w USA, próbując przejąć TVN. Jest oczywiste bowiem, że jakakolwiek realizacja tego planu spotkałaby się z wrogością USA i największej prywatnej telewizji polskiej, która należy do Amerykanów.

Uderzenie w TVN świadczy jednoznacznie, że w zbliżającej się wojnie Kaczyński zamierzał stać okrakiem. Pewnie wcale nie zamierzał wychodzić z NATO, tylko zająć pozycję Turcji - kraju NATO, ale wsadzającego masowo swoich sędziów i opozycjonistów do więzień oraz podporządkowującego sobie media.

Drugim elementem, który wskazuje na przygotowania do zmiany międzynarodowej pozycji Polski z kraju w pełni zachodniego na kraj buforowy było zaostrzanie w tym czasie wojny z UE: odmowa płacenia kar orzeczonych przez TSUE, brak realizacji wyroków TSUE, jawne wspieranie finansowanej przez Kreml Le Pen, której ewentualne zwycięstwo zniszczyłoby UE, to tylko kilka przykładów powolnego wychodzenia ze wspólnoty.

Zerwanie politycznych związków z UE uwolniłoby wreszcie Kaczyńskiego od obawy przegranych wyborów, gdyż mógłby zupełnie spokojnie zgnieść opozycję i wszelki opór.

Jak to miało wyglądać?

Nie znamy oczywiście ustaleń. Pewnie tylko cztery osoby je znają: Putin, Orban, Kaczyński i Morawiecki. Nadto tylko Orban zna całość, gdyż on ewidentnie pełnił rolę pośrednika. Zapewne plan był wariantowy. Jednakże pewne jego elementy są jasne.

Dla Rosji zachodnia Ukraina była najtrudniejszym orzechem do zgryzienia. Już kilkanaście lat temu Putin proponował Tuskowi i Sikorskiemu przejęcie odpowiedzialności za tę część Ukrainy. Oni go wyśmiali. Nie ma żadnego powodu uważać, że ta propozycja nie padła również wobec Kaczyńskiego, skoro padła wobec Orbana.

Putin planował szybką operację zdobycia Kijowa. Gdyby mu się to udało, to sytuacja wyglądałaby tak:

na wschodzie i południu Ukrainy broniłyby się wojska wierne Ukrainie, zachód byłby nietknięty, a w Kijowie zainstalowaliby marionetkowy rząd.

Wówczas wobec planowanej przez Putina akcji terroru, zachodnia część Ukrainy błagałaby Polskę i Węgry o ochronę. Dla Rosji zaś zdobywanie najbardziej antyrosyjskiej części Ukrainy byłoby zupełnie niecelowe. Wówczas bez zgody USA Węgry mogłyby wejść na Ruś Zakarpacką pod pozorem ochrony ludności.

Czy Kaczyński wówczas zrobiłby „misję pokojową NATO” i wkroczyły do Lwowa? Nikt tego nie wie, lecz dzięki wcześniejszemu kryzysowi na granicy z Białorusią miał już wojsko przesunięte na wschód.

Dwa tygodnie temu minister spraw zagranicznych Węgier skrytykował polskie dostawy broni mówiąc, że przez to atakowany jest Lwów. To był kolejny sygnał, że przynajmniej na Węgrzech było myślenie o Lwowie jako „polskiej części”.

Powstaje zasadnicze pytanie: dlaczego to nie zostało zrealizowane?

Odpowiedź jest oczywista.

Kijów się obronił. Rosjanie nie zdołali dopaść Zełeńskiego, ten zyskał światową popularność, zachód uwierzył w zwycięstwo Ukrainy, a w Polsce wybuchła ogromna fala sympatii dla Ukraińców.

W pierwszych dniach wojny jednak rząd zajmował absolutnie ambiwalentne stanowisko. Rządowy tygodnik kierowany przez najbliższych Kaczyńskiemu zrobił zdumiewający wywiad z ambasadorem Rosji, który przedstawił rosyjską wersję zdarzeń. Nie wprowadzano żadnych sankcji ani żadnych dostaw broni.

Po tygodniu sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy Ukraińcy obronili Kijów i zyskali pełne poparcie całego zachodu. W Polsce nastroje były tak proukraińskie, że żadna kolaboracja z Rosją nie wchodziła w grę. Jednak przed 24 lutym nikt tego nie mógł przewidzieć. Raczej wszyscy uważali, że Kijów padnie w ciągu tygodnia. Upadek stolicy z pewnością osłabiłby zarówno opór, jak i chęć pomocy. Wówczas wariant „misji pokojowej NATO” Polski i Węgier byłby zupełnie wyobrażalny. I granica wpływów mogłaby się ukształtować w okolicach Zbrucza.

Dlaczego o tym piszę?

Dlatego, że Orban został oficjalnie oskarżony przez Ukrainę o wspólne plany z Putinem, a Orban był i jest najbliższym przyjacielem Morawieckiego, Kaczyńskiego i PiS-u. Razem montowali międzynarodówkę proputinowską. PiS próbuje się bronić atakując, że ci którzy stawiają pytania o plan Orbana rozsiewają propagandę Putina. To odwracanie kota ogonem. To nie ja ani nie opozycja przyjaźnili się z głównym sojusznikiem Putina w Europie, który chciał rozbioru Ukrainy. To nie ja zapraszałem Orbana i Le Pen, aby walczyć z UE. Tusk wywalił Orbana z EPP, a Kaczyński razem z nim chciał budować partię. To nie ja chciałem przejąć w przeddzień wojny największą amerykańską inwestycję w Polsce i to nie ja robiłem wywiad z ambasadorem Rosji.

PiS za konszachty z sojusznikami Putina powinien odpowiedzieć. To dobrze, że w wyniku zmiany sytuacji rząd zaczął na różne sposoby pomagać Ukrainie. Ta pomoc jest bardzo ważna. Nie zmienia to jednak tego, że zostali do tego zmuszeni przez wspólny front: prezydenta, opozycji, opinii publicznej i Zachodu. My natomiast mamy prawo do prawdy.

Zbudowanie przez Kaczyńskiego państwa buforowego i objęcie protektoratem Lwowa oznaczałoby faktyczną likwidację opozycji. Wyobrażacie sobie Państwo, jakie orgie patriotycznych bredni głosiłaby TVP, gdyby polskie wojska pokojowo wkraczały do Lwowa? Tym bardziej mamy więc prawo, aby o tym planie mówić. Byłaby to największa zdrada w historii naszego kraju. Po 7 latach bezczelnego łamania Konstytucji i naszych praw uważam jednak, że PiS byłby do takiej zdrady zdolny. Na szczęście historia potoczyła się inaczej.

Roman Giertych



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: