Szukaj w serwisie

×
18 marca 2020

Marcin Zegadło: Dziennik pandemiczny 17.03.2020r. – środka (wieczór)

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

„Bardzo rzadko jakaś rzecz jest długo poważna.”, w związku z tym, trzeba sobie z tym jakoś radzić. A Polak nie potrafi się nudzić. Albo zaczyna pić, albo ma ochotę komuś przypierdolić. Zresztą, jedno nie wyklucza drugiego.

 

Rząd przyjął pakiet aktykryzysowy, w formie programu ukierunkowanego na pracodawców, przedsiębiorców i pracowników.

Zabawne. Kiedy czytam o tym w Dzienniku Gazecie Prawnej, zamiast pakiet „pomocowy”, czytam „pakiet przemocowy”. Mam złe przeczucia, jeśli chodzi o to z czym będziemy jedli skutki tej pandemii.

Przy średnich zarobkach w tym kraju, jakiekolwiek obniżenie wymiaru świadczenia za prace, którą otrzymują pracownicy, to dla ogromnej ilości Polek i Polaków utrata płynności finansowej. Narzędzie polegające na przejęciu części obciążeń spoczywających na pracodawcy nie gwarantuje bowiem utrzymania pensji pracowniczych na dotychczasowym poziomie. Pracujesz w związku kryzysem w niepełnym wymiarze czasu pracy? Dostajesz mniej pieniędzy.

„Pracownicy firm, które są objęte ryzykiem bankructwa na skutek ekspansji wirusa, muszą liczyć się ze zmniejszonymi pensjami - ich wymiar czasu pracy może bowiem zostać zredukowany do 0,8 proc.” – donosi gazeta.pl.

Chuja się na tym znam, ale nie brzmi to dobrze. Żyj i płać człowieku rachunki, kiedy z twoich, na przykład, dwóch i pół tysia netto chcą ci płacić osiemdziesiąt procent. Ja jebe. Nie grypa nas zabije tylko rachunki, których nie popłacimy.

Całe to „siedzenie w domach” oczywiście skończy się za tydzień lub dwa i trzeba będzie wrócić do swoich zajęć. Do pracy. Tyle tylko, że za dwa tygodnie, może trochę więcej, będziemy mieli prawdopodobnie szczyt zachorowań. W związku z powyższym złudzenie bezpieczeństwa powstałe w skutek jako takiej izolacji (u tych, którzy mogli, mogą pozostać w domu) zostanie gwałtowne zaburzone przez konieczność podjęcia działań i dla przykładu, liczbę zakażonych wynoszącą na przykład (strzelam) 7 tysięcy osób (może więcej - mówimy o początku kwietnia).

Wniosek z tego taki, że lepiej byłoby już teraz zacząć pracować nad sobą, żeby nauczyć się z tym wirusem jakoś żyć. Nie, żebyśmy się od razu przesadnie polubili, ale trzeba jednak ten strach przed infekcją oswoić. Będzie nam towarzyszył (prawdopodobnie) przez długie miesiące. Stawiam na to, że do jesieni. Może dłużej. Jako grypa, która będziemy przechodzić, być może zostanie z nami na zawsze.

Nie liczę w tym specjalnie na pomoc mediów, które znajdują szczególne upodobanie w donoszeniu o wzrastającej w „niepohamowany sposób” liczbie zachorowań, albo o rosnącej liczbie zgonów. Wyobrażam sobie to rozczarowane w części redakcji, że wciąż tych zgonów (nomen omen) jak na lekarstwo.

Jak pisze Remarque w „Łuku Triumfalnym” – „Bardzo rzadko jakaś rzecz jest długo poważna.”, w związku z tym spodziewam się, że będziemy musieli zacząć bronić się humorem, w czym mamy praktykę i doświadczenie.

Coś na zasadzie:

Przychodzi baba do lekarza, a lekarz mówi, że już nie przyjmuje.
- Niech pan mnie jeszcze przyjmie, panie doktorze! Ostatecznie „korona” panu z głowy nie spadnie”.

Albo coś w tym rodzaju.

Trzeba sobie z tym jakoś radzić. A Polak nie potrafi się nudzić. Albo zaczyna pić, albo ma ochotę komuś przypierdolić. Zresztą, jedno nie wyklucza drugiego.

Marcin Zegadło

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję