Rafał Sulikowski
W Polsce rządzi władza, która zawarła pakt z Kościołem. Ten drugi zawsze dążył do władzy ziemskiej pod pretekstem dbania o nasze dusze i życie wieczne. Zawsze twierdził, że tylko w Kościele jest zbawienie.
Polska nie była ani przez rok w ciągu 25 lat “zieloną wyspą”, nie zdarzył się też żaden “gospodarczy cud”.
Każda kolejna ekipa rządowa poległa na gospodarce, bo oprócz igrzysk rozmaitego rodzaju, ludzie muszą codziennie jeszcze jeść chleb.
Kiedyś Jacek Żakowski postawił podstawowe pytanie, co przeszkadza Polakom w odnoszeniu wymiernych sukcesów, w bogaceniu się i korzystaniu z faktu, że żyjemy prawdopodobnie w najlepszym z okresów w historii ludzkości, przynajmniej pod względem technologicznym?
Właśnie, jest coś, co nam przeszkadza. Ale co to dokładnie jest?
Cóż, wydaje się, że odpowiedź na to kapitalne zresztą pytanie wcale nie jest taka trudna, jak można by sądzić. Ale odpowiedź ta skrywa bardzo wiele nakładających się problemów. I o nich ten tekst będzie.
W Polsce rządzi władza, która zawarła pakt z Kościołem. Ten drugi zawsze dążył do władzy ziemskiej pod pretekstem dbania o nasze dusze i życie wieczne. Zawsze twierdził, że “tylko w Kościele jest zbawienie”. I szczęście! Tak, Kościół naobiecywał, a nic nie dotrzymał. Katolicy nie są ani trochę bardziej szczęśliwi niż ateiści czy ludzie innych religii. Można sądzić, a są na to liczne dowody z historii, że jest dokładnie na odwrót - katolicy są mniej, a czasem o wiele mniej szczęśliwi niż ateiści czy eks-katolicy. Niektórzy są wręcz nieszczęśliwi, a spora grupa katolików rocznie podejmuje próby samobójcze. Przecież każdy potencjalny samobójca w Polsce był ochrzczony, chodził na religię, może ma ślub kościelny. I co? Kościół umywa ręce - my nie mamy z nieszczęściami, jakie chodzą po ludziach nic wspólnego. Naprawdę?
Czy wierzycie Państwo, że Kociół Katolicki naprawdę czyni samo dobro? Że uszczęśliwia swymi naukami ludzi? Że ludzie są szczęśliwi, kiedy idą albo wracają w niedzielę z kościołów? Nie, nie uszczęśliwia - jest odwrotnie: wielu ludzi, tych bardziej wrażliwych, zostało unieszczęśliwionych, a nie mówię tu teraz o ofiarach pedofilii, tylko zwyczajnych, przeciętnych katolikach. Sam przecież nim jestem. I ze środka KK mówię wszystkim stojącym na zewnątrz, żeby pozostali na dystans. Nie dajcie się w to wciągnąć, w tę chorą grę grożenia, a potem obłaskawiania, grę wyrzutów sumienia, a potem rozgrzeszania i tak w nieskończoność. Prawdy w KK dziś już nie znajdziecie - ona jest poza wszelkimi instytucjami ludzkimi. Jestem pewien, że KK nie reprezentuje czystej nauki Jezusa na ziemi i że wymyślaniem kolejnych świąt niszczy polską gospodarkę, bo każde takie święto to miliony złotych strat dla wielu ludzi.
Teraz więc odpowiadam Jackowi Żakowskiemu na jego pytanie, co lub kto przeszkadza Polakom?
Przeszkadzają upiory religii z dawnej przeszłości, zaszłości historyczne na tym polu, nauki kościelne, zwłaszcza wtrącanie się permanentne w sprawy intymne, które są wyłącznie prywatne.
Odpowiadam: mnie jako Polakowi przeszkadza KK i jego religia, przeszkadzają nudne kazania i homilie, po których jestem totalnie rozbity. Nie zapamiętałem nigdy ani jego mądrego kazania, bo ich zwyczajnie zabrakło.
Inaczej mówiąc, przeszkadza Polakom i Polkom mentalność odziedziczona zarówno z feudalnego, klerykalnego społeczeństwa średniowiecza, jak i z myślenia komunistycznego, w którym nikt za nic nie był odpowiedzialny, bo własność prywatna prawie nie istniała.
Przeszkadza nam wtrącanie się KK w życie polityczne, kulturalne, społeczne, naukowe, artystyczne -- wtrącanie się dosłownie we wszystko.
Katolicyzm ma zakusy totalistyczne i chce być doktryną, która - jak sami jej przywódcy przyznają - ma ambicje ogarnąć całość rzeczywistości, dostępnej poznaniu. Żadna dziedzina życia nie powinna być pozostawiona bez opinii KK - do tego KK dążył przez całe stulecia, wzorując się na imperiach w rodzaju Cesarstwa Rzymskiego i przejmując ich metody sprawowania władzy dla bogactwa i seksu.
Wiem, że są to uwagi radykalne, ale dziś potrzeba takiego ostrego spojrzenia, bo naprawdę postęp techniczny, naukowy, artystyczny i społeczny są dziś zagrożone przez fundamentalistyczny katolicyzm, który jest lustrzanym odbiciem innych fanatyzmów, przede wszystkim islamu, ale nie tylko. Dlatego można z całym spokojem stwierdzić, że dopóki KK nie odejdzie w sferę prywatną, nie zniknie ze sfery publicznej, nie będzie w Polsce normalnie. Czekamy tedy na przywrócenie normalności, która oznacza separację państwa i Kościoła.
Nie jest przestrzegany nawet wypracowany kiedyś konkordat, w którym ustawiono dość dobrze relacje KK z państwem, jak i Polski z Watykanem. Nie są też wprowadzane w życie zalecenia Soborowe - Kościół w dokumencie “Dominus Iesus” z roku 2000 powrócił do integryzmu, twierdząc, że tylko w nim jest zbawienie ludzi, nawet niewierzących i wyznawców religii światowych.
Ten kuriozalny dokument nieprzypadkowo pojawił się pod koniec pontyfikatu JPII, dziś nie zostałby tak zredagowany, bo Franciszek pragnie odnowy KK w duchu soborowym, w czym
przeszkadza mu watykańska grupa trzymająca władzę. Jest jednak nadzieja, że z każdym kolejnym pontyfikatem KK będzie bardziej elastyczny w zbiorowym myśleniu, bardziej pluralistyczny i mniej “monologowy”. Może jednak trzeba będzie na to jeszcze poczekać.
Rafał Sulikowski