Szukaj w serwisie

×
14 marca 2020

Jak Wielka Brytania walczy z koronawirusem?

Jakub Krupa

Jakub Krupa

Brytyjski rząd planuje przyjęcie awaryjnej legislacji w walce z koronawirusem. To zmiana w dotychczas ostrożnym podejściu władz w Londynie do obecnego kryzysu.

Jeszcze w czwartek premier Boris Johnson i towarzyszący mu na nadzwyczajnej konferencji prasowej główni doradcy rządu ds. nauki i zdrowia publicznego przekonywali, że wprowadzanie takich drakońskich środków nie jest naukowo usprawiedliwione. Ich zdaniem miałoby to niewielki wpływ na przebieg epidemii, który szacowali na ledwie 5 proc. zachorowań.

Strategia: kontrolowane zarażenie populacji

Kluczem rządowej strategii, która wzbudza kontrowersje w całej Europie, jest próba uzyskania "odporności stadnej" przy zarażeniu koronawirusem przez nawet 60 do 80 proc. brytyjczyków we względnie kontrolowany, stopniowy sposób na przestrzeni dłuższego okresu.

Naukowcy doradzający rządowi argumentowali, że z naukowego punktu widzenia praktycznie nie będzie dało się uniknąć kontaktu z wirusem, więc najodpowiedzialniejszym sposobem działania jest próba zarządzania epidemią w taki sposób, aby ograniczyć obciążenia dla publicznej służby zdrowia i dać największe szanse na skuteczną pomoc chorym.

Przygotowane modele zakładają obniżenie szczytu zachorowań, ale wydłużenie kryzysu na kilka miesięcy, przesuwając go na miesiące letnie, gdy szpitale mają zazwyczaj większe moce przerobowe. Taki scenariusz zakłada pewne ofiary śmiertelne - stąd dramatyczne wyznanie Johnsona, że "wiele rodzin straci swoich ukochanych przedwcześnie" - ale ma na celu ich drastyczne zmniejszenie w dłuższym okresie.

Doradca rządu: stopniowe zarażenie zbuduje odporność stadną

Główny doradca naukowy rządu Sir Patrick Vallance tłumaczył: "ponieważ zdecydowana większość ludzi przejdzie chorobę łagodnie, celem jest zbudowanie odporności stadnej, aby większa grupa była odporna na wirusa, i ograniczyć zarażanie innych osób, jednocześnie chroniąc tych, którzy są w grupach ryzyka".

Ponadto wskazywał, że nadmierna próba całkowitego zatrzymania epidemii może doprowadzić do jej powrotu za kilka miesięcy, gdy nadzwyczajne środki - jak zamknięcie granic - zostaną zniesione, doprowadzając do ponownego ryzyka masowej infekcji.

Jeszcze w czwartek władze zaapelowały do osób wykazujących lekki kaszel lub podwyższoną temperaturę o poddanie się tygodniowej kwarantannie w domu, licząc na jednoczesne względnie normalne utrzymanie funkcjonowania gospodarki przez resztę populacji. Tym samym nie zdecydowano się jednak na ostrzejsze kroki, jak zamknięcie szkół czy instytucji publicznych. Wskazano, że koszty takich decyzji przewyższałyby korzyści w zakresie ochrony epidemiologicznej.

Organizacje sportowe i kulturalne same zdecydowały o odwołaniu imprez

Pomimo ostrożnego podejścia rządu, w piątek szereg organizacji sportowych i kulturalnych samodzielnie zdecydowało o odwołaniu lub zawieszeniu zaplanowanych wydarzeń, w tym m.in. rozgrywek piłkarskiej Premier League (do 4 kwietnia) oraz sobotniego pojedynku Walii ze Szkocją w ramach pucharu Sześciu Narodów. Organizatorzy londyńskiego maratonu przenieśli rywalizację na jesień.

Jeszcze tego samego dnia wiele firm skierowało pracowników do pracy zdalnej z domu. Supermarkety zaś donosiły o brakach towarów, w szczególności leków, papieru toaletowego i żywności o długim terminie przydatności, jak makaron czy ryż.

Rząd zmienia taktykę? Plany nowej ustawy

Zaprezentowane w piątek wieczorem założenia nowej ustawy mają nie tylko wprowadzić zakaz organizacji wydarzeń publicznych powyżej 500 osób, ale także dać policji bezprecedensowo rozszerzone uprawnienia, pozwalające na bezpośrednie zatrzymanie osób podejrzewanych o infekcję lub zamykanie portów morskich w razie niepełnej kontroli migracyjnej.

Nowe przepisy mają także m.in. obniżyć wymagany standard opieki nad osobami starszymi w domach społecznych, co ma pozwolić na skierowanie całej dostępnej grupy lekarzy i pielęgniarek na leczenie pacjentów, a nawet - jak zaznaczył "The Times" - rozluźnić regulacje dotyczące stwierdzania zgonów, a także przeprowadzania pochówków i kremacji zmarłych.

Trwa debata o skuteczności brytyjskiego podejścia

Niespodziewany zwrot w podejściu rządu pobudzi prawdopodobnie debatę publiczną, czy brytyjska strategia - znacząco odróżniająca się od zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia i działań podejmowanym przez większość państw w Europie - jest właściwym podejściem do epidemii koronawirusa.

Dyrektor generalny WHO dr Tedros Adhanom Ghebreyesus mówił w piątek, że kraje powinny decydować się na wszystkie możliwe kroki:

- Nie samo testowanie; nie samo śledzenie kontaktu; nie sama kwarantanna; nie sama izolacja społeczna. Róbcie to wszystko - apelował.

Wśród najostrzejszych krytyków rządowej strategii jest m.in. były minister zdrowia i były rywal Johnsona w walce o władzę w Partii Konserwatywnej, Jeremy Hunt, który apelował o podjęcie radykalniejszych kroków, wzorowanych na działaniach władz Tajlandii i Singapuru. Jednocześnie, naukowcy doradzający Johnsonowi wskazywali, że spodziewają się szczytu zachorowań za około 10 do 14 tygodni, co oznacza, że w międzyczasie sytuacja może ulec znacznemu pogorszeniu.

Do piątku 798 osób uzyskało pozytywny wynik testu na zarażenie koronawirusem, z czego 208 osób w ciągu ostatniej doby. Choroba wpłynęła także na śmierć 11 osób, z czego - jak wskazywano - większość miała wcześniejsze problemy zdrowotne.

(df) thefad.pl / DW

 

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję