„Kiedy w Europie mówi się o migracji, chodzi niemal zawsze o rok 2015. Fala uchodźców z Bliskiego Wschodu wywołała trwałe polityczne i społeczne napięcia. Ich następstwem jest pasmo sukcesów sił narodowo-konserwatywnych, ostre publiczne polemiki oraz przepaść między Wschodem i Zachodem w UE, która ma cechy wojny kulturowej” – pisze Ivo Mijnssen na łamach wiodącego szwajcarskiego dziennika „Neue Zuercher Zeitung”.
Milion uchodźców z Syrii, Iraku i Afganistanu, którzy w krótkim czasie przyjechali do Europy, jest z pewnością wielkim wyzwaniem – przyznaje autor. „Ich znaczenie blednie jednak w porównaniu z europejską wędrówką ludów po upadku żelaznej kurtyny” – zaznacza Mijnssen.
Pokojowe migracje ze Wschodu na Zachód po 1989 roku „przeorały” kontynent europejski. Wiedeński Instytut Demograficzny szacuje, że swoje kraje w Europie Środkowej i Wschodniej opuściło od 12 do 15 mln osób. Większość z nich wybrała Europę Zachodnią na cel zamieszkania i pracy – czytamy w „NZZ”.
Dla społeczeństw krajów środkowo - i wschodnioeuropejskich migracje były „bolesną stratą”. Na wyjazd decydowały się osoby „młode, kreatywne i wykształcone, co stanowiło dla tych krajów wielki drenaż mózgów”. Mijnssen podkreśla, że pomimo utraty części ludności, kraje Europy Wschodniej ustabilizowały się politycznie i gospodarczo, co należy uznać za wielki sukces.
Wschód i Zachód Europy nie połączyły się
Pomimo upływu 30 lat, Wschód i Zachód Europy nie zdołały całkowicie się ze sobą połączyć – stwierdza autor. Wśród przyczyn tego stanu rzeczy na pierwszym miejscu wymienia odmienne doświadczenia historyczne, a na drugim migracje. Jego zdaniem wskutek napływu migrantów ze Wschodu, na Zachodzie wzrosły obawy przed utratą tożsamości i spadkiem dobrobytu, co wzmocniło tendencję do izolowania się, wbrew oczywistym korzyściom z obecności Polaków. Reakcją na zagrożenia był zdaniem „NZZ” brexit.
W Europie Środkowej i Wschodniej straty ludnościowe będące skutkiem emigracji doprowadziły do wzmocnienia sił narodowo-konserwatywnych. Odpływ najzdolniejszych grup na Zachód doprowadził do powstania w tym regionie kompleksu niższości. Ten kompleks odczuwało także wielu migrantów zmuszonych do pracy poniżej kwalifikacji.
Z tego powodu mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej reagują impulsywnie na rzekome czy też rzeczywiste przejawy braku uznania lub próby pouczania ich ze strony Europy Zachodniej. Szczególnie łatwo można dla celów politycznych ożywić stereotyp aroganckiego Niemca czy też wywyższającego się eurokraty – zauważa autor.
W Europie Wschodniej panuje „panika demograficzna”. Problem mogłaby rozwiązać migracja, lecz Polska, Węgry czy Bułgaria się izolują.
Islamofobia na salonach
Fala uchodźców i zamachy terrorystyczne w Paryżu sprawiły, że islamofobia „weszła na salony”. Migranci z Bliskiego Wschodu przedstawiani są w mediach jako agresorzy – „mężczyźni jako potencjalni gwałciciele, kobiety jako maszyny do rodzenia”. Spór o uchodźców z Bliskiego Wschodu w Europie Wschodniej odwraca uwagę od głównego problemu – migracji ze Wschodu na Zachód – ostrzega dziennikarz „NZZ”.
Politycy z obu stron powinni podjąć dialog o tym, jak utrzymać swobodny przepływ osób, a równocześnie zapobiec temu, by dobrobyt Zachodu utrzymywany był kosztem wyludniającego się Wschodu. Autor apeluje do polityków na Zachodzie Europy, by mocniej akcentowali wkład migrantów ze Wschodu w rozwój gospodarczy krajów zachodnich. Rozszerzenie Unii Europejskiej na Wschód nie było „aktem altruizmu”, lecz dobrym interesem dla obu stron – zaznacza Ivo Mijnssen w „Neue Zuercher Zeitung”.
REDAKCJA POLECA