Adam Mazguła
Nie mógłby Pan z tym swoim elektoratem, tak gremialnie, na tę wyspę wolności, ale bez nas? Może tam będzie ta Wasza ziemia obiecana…? A nam dajcie żyć normalnie!
Panie Jarosławie Kaczyński,
Z niepokojem przyjąłem wiadomość o chęci zabrania mnie na Pańską odizolowaną wyspę wolności i ogólnego szczęścia. Proszę, aby Pan tego nie robił, bo będzie miał Pan tam ze mną same kłopoty.
Pochodzę ze zwykłej rodziny, z ojca AK-owca i mamy robotnicy. Nie było w domu kokosów. Skromne wojskowe mieszkanko i czterech braci, wychowywanych na patriotycznych wzorcach AK. Nie to, co Pan - arystokrata żoliborski.
Mógł się Pan cieszyć kontaktami z niezwykłymi ludźmi, którzy podpisywali wyroki śmierci na polskich bohaterów. Przy tak mocnych osobach opływał Pan ptasim mleczkiem.
Mieszkał Pan w wygodnej willi, odebranej rodzinie bohatera wojny z bolszewikami. Korzystał Pan z luksusów, stworzonych ludziom, będącym na usługach władzy - dyktatury proletariatu. Nawet, gdy zbrzydła Panu nauka, sam kurator oświaty najwyższej władzy PZPR pomógł; wprawdzie trzeba było szkołę zmienić, ale promocję do klasy maturalnej Pan otrzymał (czyt. więcej Jarosław Kaczyński nie zdałby do klasy maturalnej, gdyby nie pomoc aparatczyka PZPR?)
Potem chłopaki szły do wojska. U mnie było łatwo, ciągle w mundurze harcerskim, do szkoły oficerskiej poszedłem jakby z marszu, naturalnie.
Przepraszam, ale nie słyszałem, gdzie Pan służył, prawdopodobnie prasa tego nie zauważyła, ale powszechny obowiązek obrony ojczyzny zapewne był Panu nieobcy i odsłużył Pan te dwa obowiązkowe lata dla ojczyzny, żeby, jak wtedy mawiano, stać się mężczyzną.
Pewnie podziela Pan mój pogląd, że trudno było się od wojska wymigać, chyba że ktoś ręki lub nogi nie miał albo na tzw. żółte papiery, bo wariatom wtedy broni nie dawali, prawda?!
To kiedy stał się Pan mężczyzną? Ludzie mówią, ale nie wierzę, że to prawda, że nadal trudno Panu zrobić cokolwiek samemu.
Z pisaniem pracy inżynierskiej czy magisterskiej też nie miałem problemów. Pamiętam jednak to stukanie jednym palcem na maszynie, bo maszynistka była zbyt droga.
Przepraszam, ale nie doczytałem, czy pisał Pan jakąś pracę magisterską? Niektórzy mówią, że wtedy można się było od razu doktoryzować, szczególnie gdy pisało się na temat umacniania władzy i samorządów w socjalistycznym państwie. Mówią też, że szczególnie trudno było, gdy się miało wymagających promotorów, rodem z kraju ojczyzny socjalistycznych przemian. Oni to się znali na rzeczy.
Kiedy zostałem oficerem, szkoliłem wojsko od rana do późnej nocy, od pobudki do capstrzyku w jednostce. Wolnych sobót nie było, a służby w niedziele dla młodych oficerów były jakby przypisane. Ale było świetnie, można się było wylegiwać w drodze na poligon w bydlęcym wagonie eszelonu nawet przez całą dobę. Ale, co tam, wiele wspomnień zostało…
Słyszałem, że Pan wtedy też służył, jako TW Balbina… Ciekaw jestem, czy ma Pan jakieś fajne wspomnienia z tego okresu. Wiem, że jest Pan ode mnie dużo starszy, ale zapytam: czy nadal Pan służy?
Słyszałem, że chciał Pan do Solidarności, ale się Pan nie zapisał. Szkoda, bo teraz mówią, że był Pan tam przywódcą i tylko przez nieuwagę nie internowano Pana w czasie stanu wojennego. A to ci dopiero nieodpowiedzialni partacze.
W stanie wojennym zajmowałem się zwykłym zabezpieczaniem Sztabu 2 Dywizji i nawet na żaden patrol mnie nie wysłano. Moi koledzy wspominali, że ludzie przynosili im gorące napoje w siarczysty mróz. Wszyscy mówili, że to nie ich wojna.
Panie Kaczyński, a Pana internowali albo bili?
W. Frasyniuk opowiadał, że ci, z którymi Pan współpracował, jako TW Balbina, podobno robili ścieżki zdrowia. Niech Pan przyzna, naprawdę spał Pan do 12.00 i zawiódł Pan zarówno jednych, jak i drugich? Nie wierzę!
Byłem kilka razy w Warszawie. Widziałem, jak modli się Pan na ulicy. Proszę mi wybaczyć, ja tego nie robię i kompletnie tego nie rozumiem. Każe Pan tysiącom policjantów, wspieranych zasiekami i wysokimi płotami, pilnować siebie w tym akcie religijnym i pacyfikować tych, którzy stoją i przyglądają się z boku. Czy wszystkich tych policjantów też Pan zabierze na tę wyspę dobrobytu?
Jako ateista nie wszystko muszę rozumieć, ale widzę, jak bardzo długo trwają te modły… Modlicie się najpierw w kościele, potem w zamkniętej wydzielonej strefie w czasie procesji, a na zakończenie tej ceremonii - ogłasza Pan rzeczy najważniejsze. To kto jest tam Bogiem?
Nie będę się dużej rozpisywał, bo wiem, że nie ma Pan czasu, ale sam Pan widzi - nie pasujemy do siebie, więc niech Pan nie zabiera mnie na tę swoją wyspę.
Chcę budować nasz świat wspólnych wartości z tą niegłosującą na Pańską partię 82% częścią Polaków. Świat wspólnych wartości!
Jestem spokojnym obywatelem kochającym moją ojczyznę, która żyje w zgodzie z innymi narodami.
Szanuję prawo i ludzi, wymagam, żeby inni szanowali i moje prawa oraz wolności. Przysięgałem, że będę bronił ojczyzny bez warunków wstępnych i stał na straży konstytucji i honoru żołnierza. Z tego właśnie powodu nie jest mi z Panem po drodze, na tej osamotnionej wyspie szczęśliwości nie będzie więc ze mnie pożytku.
A tak w ogóle, to nie mógłby Pan z tym swoim 18-procentowym elektoratem wyborców, tak gremialnie, na tę wyspę, ale bez nas?
A może przeprowadzi Pan ten swój lud smoleński przez Morze Czerwone? Może tam będzie ta Wasza ziemia obiecana…? A nam dajcie żyć normalnie!
Adam Mazguła
W niedzielę wieczorem 10 września, podczas 89. miesięcznicy smoleńskiej, Jarosław Kaczyński tradycyjnie już wygłosił przemówienie.
- Mimo różnic zdań idziemy razem. To zapewnia, że pewnego dnia będziemy mogli powiedzieć, że mamy IV Rzeczpospolitą, że Polska została naprawiona - powiedział prezes PiS - I bądźcie pewni, że będziemy mieli taką Polskę. Nikt nam nie narzuci woli z zewnątrz. Nawet jeżeli w pewnych sprawach pozostaniemy w Europie sami, to pozostaniemy i będziemy tą wyspą wolności, tolerancji, tego wszystkiego, co tak silnie było obecne w naszej historii. Powtarzam: zwycięstwo jest blisko, tylko musimy dalej cierpliwie, z pełną determinacją iść do przodu. Jak w tych pochodach.
(df) thefad.pl