Rząd Ukrainy przyznaje, że stracił kontrolę nad ogromną ilością materiałów radioaktywnych. Za główne przyczyny uznaje się, wojnę i okupację Krymu przez Rosjan. „Narodowy raport o postępach ws. bezpieczeństwa jądrowego”, przedłożony przez Ukrainę pod koniec marca br. w Waszyngtonie, jest przyznaniem się do własnej niemocy i wołaniem o pomoc. Eksperci przestrzegają, że materiały te mogą dostać się w ręce terrorystów.
Ukraina, wraz z uzyskaniem niepodległości w 1991 roku, zrezygnowała wprawdzie z broni atomowej, jednak na jej terenie pozostały liczne składowiska materiałów radioaktywnych m. in. na Krymie i na Ukrainie Wschodniej. Jest to ponad 1500 źródeł promieniowania kategorii 1 do 5, ponad 100 placówek pracujących z promieniowaniem jonizującym, firma obróbki odpadów radioaktywnych, trzy składowiska odpadów nuklearnych i reaktor badawczy. Wszystkie te obiekty, jak podkreśla się w raporcie, znajdują się już poza kontrolą ukraińskiego rządu i powołanych do tego instytucji.
– To jest wyjątkowa sytuacja nie tylko w Europie, ale i na skalę światową – mówi ekspert ds. technologii jądrowych Mycle Schneider w wywiadzie dla niemieckiej telewizji publicznej WDR podkreślając ogromne ryzyko płynące z okoliczności przedstawionych przez ukraiński rząd.
Schneider podkreśla, że skuteczny nadzór nad materiałami radioaktywnymi zaczyna się od ich ewidencji, której w przypadku Ukrainy nie ma. - Pełna ewidencja oznacza, że dokładnie wiadomo, gdzie znajdują radioaktywnych źródeł oraz, że np. w przypadku kradzieży, zostanie ona w ogóle odkryta - zaznacza.
Niebezpieczeństwo potwierdza także Veronika Ustohalowa z Instytutu Badań Ekologicznych w Darmstadzie, która kieruje projektem badawczym „Nuklearne bezpieczeństwo w regionach kryzysowych”, obserwując sytuację na Ukrainie.
– Bez kontroli, bez pełnej ewidencji i dokumentacji źródeł radioaktywnego materiału, nie trzeba nawet złej woli złodziei, terrorystów czy innych przestępców, by spowodować katastrofę – podkreśla badaczka w wywiadze dla telewizji WDR.
– Istnieje, bowiem niebezpieczeństwo, że takie materiały radioaktywne, nawet w niezamierzony sposób mogą trafić w ręce zwykłych ludzi. – dodaje.
- Co prawda rosyjskie władze przejęły kontrolę nad urządzeniami na Krymie – zaznacza Ustahalova, ale na Ukrainie Wschodniej, jak i na pozostałym obszarze Ukrainy, sytuacja jest bardzo niebezpieczna. Wojna, kryzys gospodarczy i brak politycznej stabilności nie sprzyjają bezpieczeństwu jądrowemu – podkreśla ekspertka.
Obawy ekspertów potwierdzają ukraińskie służby specjalne. Jak podał portal faz.net powołując się na ukraińską służbę bezpieczeństwa SBU, latem 2015 roku aresztowano na Ukrainie cztery osoby, które próbowały sprzedać niewielką ilość uranu.
Jednak wołanie Kijowa o pomoc na ostatnim szczycie bezpieczeństwa nuklearnego w Waszyngtonie przeszło bez echa. Ani państwa G7, ani agencja bezpieczeństwa nuklearnego IAEA, nie zareagowały. Wprost przeciwnie – administracja Obamy chwaliła się, że od 2009 roku w 14 krajach świata, m. in. na Ukrainie, udało się zabezpieczyć 3,8 ton materiału nuklearnego, który wystarczyłby do produkcji 150 bomb atomowych.
Źródło: DW