Szukaj w serwisie

×

Dariusz Stokwiszewski: O ministrze, który uwierzył w to, że „czynem swym wypełnia” Wolę Pana Boga

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

Skąd panie ministrze Szyszko, tyle w panu nienawiści do dzikiej przyrody; do flory i fauny. Czyżby wspomniana już tu rządza strzelania do istot żywych, jakimi są przepiękne dzikie zwierzęta szła też w parze z uwielbieniem mamony i zatraceniem cech, które tylko człowiekowi są przynależne, tj. uczuć wyższych?

 

Wybrane cytaty z Biblii Tysiąclecia (Księga Rodzaju 1 skierowana do ludzi).

26. A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!»

27. Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę.

28. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi».

29. I rzekł Bóg: «Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem.

30. A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona». I stało się tak.

31. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre. I tak upłynął wieczór i poranek – dzień szósty.

„Czyńcie sobie Ziemię poddaną” mówi zatem Pan Bóg do pierwszych ludzi wierząc, że ci przekaz ten mądry, zrozumieją według jego istoty i sensu, nie zaś jak polski minister środowiska – pan Szyszko – literalnie. Płonne jak obecnie widać nadzieje Bóg pokładał w Człowieku.

Zastanówmy się, już po przeczytaniu w/w cytatów, co Pan Bóg mógł mieć na myśli mówiąc to, co powiedział.

Czy bezmyślną wycinkę najstarszej polskiej puszczy dla zwykłego zysku? Nie sądzę!

Czy może masowe wybijanie zwierząt, tylko po to, by zaspokoić rządzę ludzi, mających gen zabijania zwierząt (nie wiem czy taki istnieje) dla własnej rozkoszy? Raczej też nie!

Czy może to, aby owi ludzie mogli się później chwalić (jak słynny już pan docent z Alternatywy 4), jakimi to są pogromcami zwierząt?

A może po to, aby głowy tych zwierząt zdobiły ściany („naukowych”) stodół i pokojów myśliwskiej elity? Na pewno Pan Bóg także i tego nie chciał. Wszyscy pamiętamy ze swego dzieciństwa książki Karola Maya, w których podkreślał ustami ich bohaterów, że te niby „dzikusy” zabijali tyle i tylko tyle, aby przeżyć, resztę pozostawiając naturze.

Skąd zatem, panie ministrze Szyszko, tyle w panu nienawiści (to powszechna opinia) do dzikiej przyrody; do flory i fauny. Czyżby wspomniana już tu rządza strzelania do istot żywych, jakimi są przepiękne dzikie zwierzęta szła też w parze z uwielbieniem mamony i zatraceniem cech, które tylko człowiekowi są przynależne, tj. uczuć wyższych?

„Czyńcie sobie Ziemie poddaną” nie oznacza wcale tego, co Pan Bóg przekazał nam w Księdze Rodzaju; wiem to ja i miliardy ludzi na całym świecie. Stąd moje zdziwienie, a nawet oburzenie na to, że mając takie wysokie notowania u kleru (np. toruńskiego nurtu redemptorystycznego) nie znalazł pan ani jednej, zatroskanej pana czynami osoby, która mogłaby panu pomóc we właściwej interpretacji świętej dla nas Katolików (ja też nim jestem) Biblii. Być może Tadeusz Rydzyk minął się ze swoim powołaniem?

Myślę sobie, że pomiędzy wami, mną i takimi jak ja, jest jedna zasadnicza różnica: my wierzymy w Pana Boga, wy zaś głównie w księdza, dyrektora i biznesmena w jednym, tj. we wspomnianego już redemptorysty, co według mnie jest, z katolickiego punktu widzenia po prostu HEREZJĄ !!!

W ubiegłym roku miałem zaszczyt być gościem zakonu Paulinów w czasie wizyty Ojca Świętego (towarzyszyła mi żona, która także nim była) w Częstochowie na Jasnej Górze. Siedziałem może 8 – 10 metrów od Franciszka, bliżej niż cały nasz obecny rząd skąd mogłem obserwować zachowania tych tuzów. Otóż powiem panu, że byłem tym tak samo zgorszony, jak wówczas, kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Bazylikę Grobu Pańskiego w Jerozolimie. I tu i tam swoisty jarmark, nie zaś podniosła atmosfera, jakiej należałoby oczekiwać w miejscach kultu Bożego.

Czy mądry oraz zdrowy na umyśle człowiek może sądzić, że coś takiego może się Panu Bogu i Jezusowi podobać? Nie sądzę!!! Mało tego, myślę sobie nawet, że gdyby doszło niespodzianie do oczekiwanej przez Chrześcijan paruzji (ponownego przyjścia Jezusa) to wielu z tych, którzy tu na tej Ziemi udają świętych Jego wyznawców, pierwsi by go na powrót ukrzyżowali za „herezję” (sic!).

Pamiętam, kiedy na konklawe po śmierci Jana Pawła II zjechali się purpuraci z całego świata, to ich szkarłatne i purpurowe szaty obwieszone były złotem podobnie, jak palce złotymi sygnetami. Nagle, po konklawe większość za przykładem Franciszka (myślę, że bardzo niechętnie) przyozdobiła się srebrem. Wiem, tak jak niemal każdy, że co nie daj Panie Boże – śmierć tego skromnego człowieka – przyjęta przez wielu będzie z ulgą.

Wracając jednak do pana ministra chciałbym zapytać, po co panu potrzebna jest nowa (trudno już nawet policzyć, która w Polsce) służba specjalna: Agencji Bezpieczeństwa Ekologicznego?

Tu cytat odnośnie jej uprawnień z dzisiejszego wydania Onet.pl, za GW:

Agenci ABE według projektu dokumentu, powołującego tę służbę do życia, mieliby posiadać uprawnienia do wchodzenia o dowolnej porze doby na teren prywatnych posesji, na których prowadzona jest działalność gospodarcza. Agencja mogłaby w swoich dochodzeniach korzystać z dronów, przeszukiwać pomieszczenia i pojazdy, a nawet stosować „przymus bezpośredni”. W projekcie jest też mowa o użyciu broni palnej wobec ludzi i zwierząt, oczywiście w uzasadnionych sytuacjach.

Jednocześnie, jak informuje „Gazeta Wyborcza”, ABE będzie mogła zbierać informacje osobowe w samorządach, urzędach, firmach, na uczelniach i od osób fizycznych. W konkretnych sytuacjach także „bez wiedzy u zgody osoby, której te dane dotyczą” etc.

Bój się pan Boga panie ministrze, ja już się boję. Do pana bowiem, strzelać na pewno nie będą, bez względu na to, ile hektarów puszczy pan wytnie oraz ile tysięcy zwierząt, za pana przyzwoleniem, zostanie jeszcze zaszlachtowanych.

 

PS.

Może ktoś mieć wątpliwości co do tego, czy politolog powinien się zajmować takimi kwestiami jak środowisko, czy np. Kościół… . Ci, którzy wiedzą takiego wyjaśnienia nie potrzebują, ale nie każdy musi to wiedzieć. Otóż bezpieczeństwo ekologiczne, religijne czy kulturowe tylko kilka przykładów całego szerokiego spektrum tzw. przedmiotowych aspektów bezpieczeństwa narodowego RP. Jako, że kwestie są w kręgu zainteresowania nauki, mam prawo, a nawet moralno – etyczny obowiązek do nich się odnosić.

 

Dariusz Stokwiszewski


Dariusz Stokwiszewski: Nie wierzę panu prezydentowi, że sam wierzy w to, o czym mówi w orędziu

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

Panie prezydencie, czy wierzy pan w swoje słowa, że rok 2017 był czasem budowy państwa służącego obywatelom, czas reform, dzięki którym instytucje i organy państwa będą działać w sposób przejrzysty, pod zwiększoną kontrolą demokratyczną?

 

Pierwszy dzień 2018 r. zacząłem od analizy noworocznego orędzia prezydenta Andrzeja Dudy.

Tak już mam, że jak coś mi nie daje spokoju albo kłoci się z rzeczywistością, to nie mogę przejść obok obojętnie. Tym razem było podobnie. Przeczytałem i wysłuchałem przemówienia pana doktora A. Dudy i zacząłem się zastanawiać nad tym, czy z pełnym przekonaniem mówił o tym, o czym mówił (ja mam duże wątpliwości).

Z mowy jego ciała (jak zresztą zawsze dotąd – aktorstwo według mnie to najmocniejsza strona prezydenta) wynikało, że polityk ten wie, o czym mówi i chce, abyśmy my również w to uwierzyli. No to załóżmy, że mamy silną wolę wiary w Pierwszego Obywatela RP, ale przy tym chcemy zrozumieć jego przekaz do nas kierowany.

W nauce sama wiara nie wystarcza, a przecież prezydent jest naukowcem i wie, że za to wszystko, co się mówi (szczególnie do swego Narodu z Pałacu Namiestnikowskiego), należy brać przynajmniej moralną odpowiedzialność. Pan musi pamiętać przecież słowa przysięgi, jakie składa każda osoba, która otrzymuje swój pierwszy stopień naukowy. Oto jej fragment:

… Panie i Panowie!

Po złożeniu egzaminów prawem przewidzianych oraz po przedłożeniu rozpraw doktorskich i ich publicznych obronach przybyliście do nas, aby otrzymać uroczyste potwierdzenie nadania Każdemu z Was stopnia naukowego doktora. Zanim to się stanie, winniście złożyć przysięgę, iż zawsze i wszędzie będziecie postępować godnie, w niczym nie uwłaczając ani naszej Uczelni, ani imieniu Jej doktora.

Najpierw winniście przysiąc, iż zawsze będziecie darzyć życzliwą pamięcią Uniwersytet (w pana przypadku Jagielloński, w moim Łódzki), od którego otrzymaliście stopień doktora, a także – iż w miarę swych sił i możliwości – wspierać będziecie Jego słuszne sprawy wszędzie gdzie to możliwe (…), i jeszcze dalej:

Jeżeli złożycie taką przysięgę, potwierdzimy uroczyście nadanie każdemu z Was stopnia naukowego doktora i Każdy z Was otrzyma prawa i przywileje należne doktorowi.

Myślę, że w obu przypadkach zarówno pan, jak i ja mamy obowiązek się do tego stosować – rzetelność przede wszystkim panie prezydencie, i to w każdej sprawie … .

Skoro ten, być może nudny, wstęp mamy za sobą przejdźmy do orędzia, w którym to pan apeluje do nas tymi słowy:

Uczyńmy rok 2018 rokiem narodowej dumy i poczucia obywatelskiej wspólnoty. Razem zadecydujmy o tym, jaka ma być nowa konstytucja na nowe czasy .

Panie prezydencie. Dumy narodowej z czego? Czy z tego, że w ciągu dwóch lat Polska, z w pełni demokratycznego państwa prawa, szanowanego w Europie i na świecie stała się swego rodzaju „wrzodem” zachodniej cywilizacji, dla której uniwersalnymi wartościami są i zawsze były wszelkie wolności obywatelskie, trójpodział władzy, apolityczne służby, policja, wojsko, etc?

Na marginesie; mieliście w Krakowie wspaniały Teatr Stary, ale i tu się okazało, że tzw. dobre zmiany nie zawsze są budujące i wkrótce być może ten, dla mnie przynajmniej, wspaniały teatr umrze z zagłaskania i „troski” władzy (pozdrawiam przy tej okazji tych wszystkich wspaniałych ludzi, którzy tę niemal mityczną scenę tworzyli przez dziesiątki lat). Może gdyby pan został aktorem panie doktorze … . Nie, bredzę chyba … .

Panie prezydencie, czy wierzy pan też w te swoje słowa o tym, że:

rok 2017 był kolejnym rokiem ważnych zmian. To był czas budowy państwa służącego obywatelom, czas reform, dzięki którym instytucje i organy państwa będą działać w sposób przejrzysty, pod zwiększoną kontrolą demokratyczną.

Niestety ja tego nie kupuję i to nie dlatego, że nie jestem już beneficjentem 500 plus, ale dlatego, że choć niektóre z tych zmian okazały się słuszne, to w generaliach możemy mówić o klęsce tzw. dobrej zmiany.

Czy może i w to, że:

Nasze bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne opiera się dziś na mocnych podstawach? 

Czyżby? Pytam o to, jako osoba, która od lat zajmuje się sferą bezpieczeństwa państwa i międzynarodowego. Pytam również, jako wykładowca i promotor prac magisterskich, który wielokrotnie musiał dyplomatyczne odpowiadać studentom pytającym o sprawy bezpieczeństwa RP i tego wszystkiego, co chociażby w armii się od dwóch lat dzieje. Studentom, którzy są funkcjonariuszami czy to Policji, wojska czy służby więziennej. Panie prezydencie proszę przestać opowiadać te nieprawdziwe historie.

Od lat stanowiliśmy silny filar NATO i UE – odpowiednio od 1999 i 2014, a teraz gdzie jesteśmy? Proszę nam powiedzieć, jaką pan może mieć wiedzę o bezpieczeństwie Polski skoro minister obrony (chyba „najsłynniejsza” dziś osoba w NATO) odciął pana skutecznie od wszelkich informacji. Mówienie z pewnością o tym, co pewne nie jest, to nieodpowiedzialność.

A pan jest Głową Państwa. Jednak czy tak postępuje ktoś, kto w sposób właściwy chce służyć Narodowi? Według mnie nie! No, chyba że chodzi jedynie o spełnienie swoich ambicji politycznych. W końcu wygląd cezara, w trakcie tych swoich, pełnych sztucznej dramaturgii przemówień, pan ma. Jednak czy to wystarczy? Czy wystarczy tak samo ukończenie nawet bardzo dobrej uczelni, aby być dobrym? Mnie mówiono, że to nie dyplom czyni nas człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu, tylko prawdziwa, dobrze wykorzystana wiedza i propaństwowa postawa. Poza dobrymi wykładowcami (a takich mają obie nasze Alma Mater), których bezwzględnie należy słuchać (ich słowa to SKARB), trzeba się jeszcze bardzo dobrze uczyć i przede wszystkim chcieć później tę swoją wiedzę wykorzystać PRO PUBLICO BONO.

 

PS.

Przykładem skuteczności władz niech będzie ilustracja chaosu po organizowanym pod auspicjami pana Jacka Kurskiego i TVP w Zakopanem, Sylwestra. Czy to ma być wzór skuteczności państwa. No nie wiem; wydaje się, że organa porządkowe są bardziej skuteczne w usuwaniu warszawskich (i nie tylko) kobiet broniących ulic oraz mostów w trakcie miesięcznic i/lub przemarszów nacjonalistów.

 

Z poważaniem i życzeniami refleksji w nowym 2018 roku !

Dariusz Stokwiszewski

 


Dariusz Stokwiszewski: Czy rząd i jego koalicja wiedzą, dokąd zmierzają? Reminiscencje z 2017 roku

Dariusz Stokwiszewski

Dariusz Stokwiszewski

Z życzeniami szczęśliwego Nowego 2018 Roku wszystkim mądrym i odważnym ludziom, p. Piotrowi Szczęsnemu za Jego Ofiarę, patriotom - ludziom ratujących polską demokrację chociażby słowem pisanym

 

Na początku drugiej dekady grudnia 2017 roku Sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka, zdominowana przez PiS oraz jego koalicjantów, zakończyła prace nad ustawą o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa (KRS), z uwzględnieniem (przynajmniej tak twierdzili posłowie koalicji) poprawek prezydenta Andrzeja Dudy.

Celem tychże miała być korekta niekonstytucyjnej ustawy PiS, przegłosowanej już wcześniej w Sejmie, ale zawetowanej przez Andrzeja Dudę, który przedstawił Sejmowi własną (według prezydenta zgodną z Konstytucją RP) wersję tychże ustaw. Dodam, że (według większości autorytetów prawniczych, środowiska prawniczego, ale także innych środowisk) również niezgodnych z zapisami Konstytucji.

Całodzienne niemal obrady wywoływały ogromne emocje członków komisji, które powodowały, że to, co działo się w sali przypominało wszystko, tylko nie obrady komisji sejmowej. Próby zablokowania projektu (przez część opozycji) spełzły jednak na niczym. Posłowie PiS (pod kierownictwem byłego peerelowskiego prokuratora Piotrowicza oraz niestandardowo wspierającej go, i nietuzinkowej posłanki Pawłowicz) bardzo skutecznie wbrew wszelkim cywilizowanym obyczajom i normom demokratycznego państwa prawa, nie dopuszczając opozycji do głosu, przegłosowali wszystkie przygotowane poprawki, które następnie zatwierdził Parlament, a prezydent A. Duda podpisał. Poprawki te są nie jednak prezydenckie, ale tak, jak poprzednio autorstwa Ministra Sprawiedliwości!

Mała dygresja: Mnie bardzo dziwi, jak człowiek ze stopniem naukowym i prawnik, a na dodatek jeszcze prezydent – którego najważniejszym obowiązkiem konstytucyjnym jest stanie na straży zapisów Konstytucji i prawa z Niej wynikającego – może to prawo gwałcić, tylko w obawie przed prezesem partii, a nie boi się BOGA i tego, jak go oceni HISTORIA. Panie doktorze, miał pan szansę przejść do tej historii pisanej na biało, ale to się już nie stanie

Ustawa o Sądzie Najwyższym zakłada również badanie skarg nadzwyczajnych na prawomocne wyroki sądów, w tym te z ostatnich lat, jak również utworzenie w SN dwóch nowych ciał, w tym Izby Dyscyplinarnej z udziałem ławników i przechodzenie sędziów SN w stan spoczynku po ukończeniu 65 lat, jednak z możliwością przedłużania czasu pracy przez prezydenta. Wbrew retoryce rządzących, to co się stało z SN dotknie każdego z nas obywateli – nie tylko władzy. Rzeczywistość może okazać się dla zwykłego Polaka nie będącego związanym z PiS tragiczna! I o tym musimy pamiętać!

Krystyna Pawłowicz z PiS zarzuciła prezydentowi (wyjątkowo, nie można się tu nie zgodzić z kontrowersyjną posłanką), że przygotował niekonstytucyjne przepisy o sądach. Poparła je jednak stwierdzając, że tak każe partia (sic!). Proszę pamiętać, mówimy tu o doktorze habilitowanym nauk prawnych, którego obowiązkiem jest stanie na gruncie prawa i niezawisłości sędziowskiej.

Co to pokazuje? Ni mniej ni więcej to, że PiS skutecznie zastąpił Konstytucję RP, swoim interesem politycznym, gdyż od tego momentu to Jarosław Kaczyński definiować będzie potrzeby partii. On też „ma prawo” według PiS decydować o tym, co jest konstytucyjne, a co konstytucyjnym nie jest. Tak więc jeden – bardzo porywczy i mało przewidywalny człowiek, decydować ma o tym, co jest dobre i złe dla Polski, i Polaków, bez oglądania się na bardzo negatywne opinie instytucji i środowisk, mających prawo czy też wręcz obowiązek, zabierania głosu w tych sprawach. I jak widać pan prezes robi to z wielką ochotą nie ponosząc za nic żadnej odpowiedzialności konstytucyjnej.

Od momentu przejęcia przez PiS Trybunału Konstytucyjnego (według większości polskich prawników oraz środowisk niezależnych, niezgodnie z obowiązującym prawem, zwłaszcza z Konstytucją RP), nie ma już w naszym kraju instytucji, która byłaby zdolna obiektywnie rozstrzygnąć konstytucyjność tworzonego przez władzę prawa (wywodzącą się w zasadzie z PiS). Praktycznie biorąc, prawem i Konstytucją jest jedynie w Polsce to, co za takie uzna zwykły poseł (a nieformalnie WÓDZ) Jarosław Kaczyński.

Jak słusznie zauważa publicysta „Faktu”, konstytucyjność to „polityczny towar”, którym „handlują między sobą” Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda. Wspomniana już Krystyna Pawłowicz z PiS zapytała wprost I cóż z tego? PiS przepisy przegłosował, bo taka jest umowa prezesa z prezydentem (sic!).

Nie wiem jak innym, ale mnie włos się jeży na głowie na myśl o tym, że dwóch polityków uznaje Najjaśniejszą Rzeczypospolitą Polską za swoją prywatną własność. Coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy nie tylko dziś – w wolnej Polsce, ale byłoby też nie do przyjęcia nawet w czasach władzy komunistycznej, nadanej przez ZSRR po 1945 r.

Trudno nie dostrzec, że przeprowadzona dwa lata temu „operacja” sparaliżowania oraz przejęcia Trybunału Konstytucyjnego była początkiem posunięć tej „dobrej zmiany”, w dążeniu do eliminacji instytucji mogących mieć inne, niż Jarosław Kaczyński, zdanie na konstytucyjność działań rządu (będącego przecież tylko „kwiatkiem do kożucha PiS”, bo tak naprawdę, decyzje zapadają na Nowogrodzkiej, co też wydaje się być tajemnicą poliszynela) i zmierzają, w ocenie dużej części społeczeństwa, do ograniczenia wolności oraz praw obywatelskich, a więc tego, co jest i winno być dla wszystkich najważniejsze.

Według większości komentatorów, na tę „nowogrodzką władzę” znaczący wpływ ma „władza toruńska”, a to nie jest ani normalne i zabawne, ani tym bardziej pożądane. Ten wpływ nie jest, myślę, wynikiem prawdziwej przyjaźni czy podzielania tych samych (uniwersalnych) wartości, a raczej pewnego wyrachowani obu stron.

Przez ostatnie dwa lata rządów PiS do Torunia i Tadeusza Rydzyka popłynęła rządowa kasa w wysokości co najmniej (jak podaje poseł Neuman z PO) 73 milionów złotych. Pieniądze te pochodzą z naszych podatków, których co chwila przybywa, że o cichym wzroście cen nie wspomnę.

O co zatem chodzi? Otóż o to, że toruński redemptorysta ma „rząd dusz” dużej liczby bezwolnych oraz chyba nieco zagubionych w meandrach polityki, bo niemających także swojego zdania w kwestiach światopoglądowych, zwykle starszych (z pełnym dla nich szacunkiem) i słabo wykształconych, ludzi. To, nie jest dobre dla Polski!

Nie można nie wspomnieć także o wcześniejszych, niekonstytucyjnych działaniach PiS, które polegały na sięganiu po metody i środki bardziej radykalne; jak odmowa druku orzeczeń TK z tych rozpraw, podczas których sędziowie starali się omijać proceduralne kruczki autorstwa PiS, wiążące partii ręce. Można by zapytać: co jest zatem ważniejsze, partia czy Polska? A może partia to naród, a naród to partia? Dziwnie znajomo brzmi ten slogan, ale też dla nas niezwykle niebezpiecznie!

Pierwszy raz doszło do takiej sytuacji po zmianie władzy, kiedy PiS powołał trzech własnych sędziów TK, w miejsce wybranych przez PO przed wyborami. Aby to ocenić sprawiedliwie, należy przyznać jednak, że do takich działań Platformy również dojść nie powinno. Według mnie nie było to ani eleganckie, ani przyzwoite, choć przyjmuje się, że zgodne z prawem. Następcom władzy zwykle pozostawia się decyzje, które mogą i będą mieć znaczący wpływ na przyszłość oraz bezpieczeństwo państwa. Tak jest przynajmniej w tych państwach, które nazywają się demokratycznymi.

W orzeczeniu z 3 grudnia 2015 roku TK uznał, że to prawnicy wskazani przez PO zostali wybrani zgodnie z prawem oraz prezydent winien odebrać od nich przysięgę. Rząd ociągał się z wydrukowaniem orzeczenia. Ostatecznie to zrobił, choć do samego wyroku się już nie zastosował, co spowodowało, że tzw. sędziowie/dublerzy weszli w skład TK.

Kolejna taka sytuacja wydarzyła się wiosną 2016 r., gdy TK pod przewodnictwem, byłego już prezesa prof. Andrzeja Rzeplińskiego, uznał za niekonstytucyjną ustawę PiS, w praktyce paraliżującą działanie tej instytucji. Orzeczenia tego, łamiąc wg mnie prawo, nie wydrukowano.

Z ujawnionych już dokumentów, umorzonego postępowania prokuratorskiego, w tej sprawie wynika, że decyzję o tym podjęła sama pani premier Beata Szydło (oczywiście ta zaprzeczyła), co oficjalnie zeznała dyrektor sejmowego biura prawnego. Pytanie o to, czy pani premier podjęła suwerennie tę, według większości prawników, złą decyzję pozostaje w mojej – ale nie tylko – ocenie figurą czysto retoryczną. To była decyzja konsultowana prawdopodobnie z jednoosobową władzą partii!

Można powiedzieć, że PiS i Jarosław Kaczyński omijają Konstytucję, zastępując ją statutem partii, stawiając też interes tej formacji, ponad Ustawą Zasadniczą. Można także, subiektywnie uznać, że Konstytucja, która weszła w życie w 1997 r. nie obowiązuje albo, że obowiązują tylko te jej zapisy, które mają akceptację Jarosława Kaczyńskiego. To tak, jak z większością polskich Katolików, którzy wybierają i przestrzegają głównie tych zasad Dekalogu, które im „leżą”. Te niewygodne pomijamy zwykle udając świętoszków, sądząc przy tym, że oszukać można także Pana Boga.

Z czym wobec tego mamy aktualnie do czynienia w Polsce?

Odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest taka prosta, jakby się mogło wydawać na pierwszy „rzut oka”. Za to na pewno można powiedzieć, że to, co w Polsce się dzieje powinno zmusić ludzi do innego spojrzenia na to, czy te działania pomagają Polsce czy też odwrotnie, szkodzą.

Wydaje się, że jedynie tylko część społeczeństwa RP, niestety ta najbardziej czująca obecne zagrożenia wewnętrzne związane z działaniami władzy (te powodować mogą też spadek zewnętrznego bezpieczeństwa Polski), krytycznie oceniająca działania PiS i jego emanacji – koalicji rządowej, ma świadomość grozy sytuacji. Wśród nich jest wiele osób jeszcze do niedawna wspierających, bądź nawet związanych z PiS.

Dodać należy przy tej okazji, że to właśnie często protestujący pokojowo, w tej czy innej sprawie, ludzie są traktowani, jako łamiący prawo, zakłócający porządek publiczny, pod różnymi, wymyślonymi zwykle powodami, a tak naprawę to za trzymanie białej róży, i transparentu z żądaniem utrzymania demokracji, w tym Trójpodziału władzy, przyjętego w cywilizowanym świecie i wywodzącego się od Monteskiusza. Zasada ta była i jest od 200 lat niewzruszona, jako fundament ustroju współczesnych państw demokratycznych.

Co dziwne, nasza policja zwykle nie legitymuje ani nie zatrzymuje łamiących prawo nacjonalistów maszerujących w cyklicznych demonstracjach (to również wymysł obecnej władzy), które dzielą nas Polaków od 2010 r.

Podziały te, widoczne są na każdym kroku, a mowa nienawiści jest wręcz „modna” i odgórnie akceptowana. Przykład jej stosowania dają często najwyżsi w kraju politycy, nawet podczas przemówień z trybuny sejmowej.

Patrzy na to cały świat i nie wierzy własnym oczom. Powszechna jest też hipokryzja i udawana np. prawość i religijność, gdy tymczasem w praktyce oznacza to często zwykłe barbarzyństwo, sprowadzające się do „tępienia”, szkalowania przeciwników politycznych i światopoglądowych Innymi słowy; w Kościele przekazujemy sobie znak pokoju, a zaraz po mszy szkalujemy się wzajemnie i obrzucamy epitetami.

A co tam ksiądz? Ten np. z „właściwej strony barykady” może nawet pochwali, Pan Bóg natomiast ma tyle innych spraw, że być może nie zauważy, a nawet jak już dostrzeże, to pojedziemy (limuzyną, jako celebryta) do Częstochowy i pomodlimy się (robiąc sobie przy okazji mnóstwo zdjęć z biskupami i innymi celebrytami), z nadzieją na odpuszczenie „drobnych grzeszków”, bo my (ale często na pokaz, co udowadniamy czynem) „kochamy naszą Polskę” i „Bliźniego”; „chętnie mu też pomagamy” – jak się da to „iść na dno”, w myśl znanej dewizy Kalego.

Podaję za mediami przykład tego, co się dzieje w głowach funkcjonariuszy podczas demonstracji, niechcących być politycznie wykorzystywanymi przez partie.

Oto fragment tekstu – przedruk / kopia – z „Newsweeka”.

Jak za tzw. „dobrej zmiany” policjanci mają obchodzić się z protestującymi przeciw władzy? Dostajemy rozkazy niegodne munduru niegodne przyzwoitego człowieka.

– Źli ludzie poczuli się teraz pewniej – tak o sytuacji w policji mówi 28 – letni Marcin, policjant z Warszawy. Grzegorz, jego kolega po fachu z Gdańska, przestrzega natomiast tych, którzy chcą protestować przeciwko władzy:

Nie wierzcie opozycjonistom z czasów komuny, że areszt jest dla każdego i da się to przeżyć. Pamiętajcie o tym, że za kratami dzieją się cuda. Oj dzieją się naprawdę!

Policjant Marcin z Warszawy wspomina sytuację z czerwca b.r., kiedy to podczas kontr – miesięcznicy smoleńskiej spisano i zatrzymano Władysława Frasyniuka, jednego z liderów antykomunistycznego podziemia w latach 80.

Na miejscu go nie zauważyłem, ale jak się dowiedziałem, że on tam był, to aż mnie taki dreszcz wstydu przeszedł”– opowiada. I dalej, … a kumplowi matka w twarz napluła, choć on prawie cały czas gdzieś na obrzeżach pod radiowozem stał i w ogóle nic nie robił. No, ale ona (matka) w „Solidarności” była, jeszcze, jako młoda dziewczyna i wychowywała go na tych mitach walki o demokrację, a jego kumple z firmy (tj. Policji) Frasyniuka zgarniali. Ostatnio swoje veto w sprawie uczestnictwa w tzw. miesięcznicach smoleńskich ogłosili policjanci ze Śląska, uważając to za niegodne munduru (brawo!).

Czy po to w czasie rządów komunistycznych, dla których to centralą zarządzającą była Moskwa, szczególnie przed (i w czasie stanu wojennego), ginęli Polacy (robotnicy, inteligencja, księża, młodzież – patrioci, jednym słowem, jak to zwykle mawia pan poseł Jarosław Kaczyński), abyśmy mieli wrócić do przeszłości, a historia jak na ironię miałaby „zatoczyć koło”?

Po co to wszystko było i komu?! Czy po to, aby gdy jeszcze do niedawna byliśmy jednym z liderów i najbardziej poważanych państw (i narodów) Europy i świata, stać się teraz wyklętym Europy, i świata pariasem?!

Czy tylko po to, aby bardzo często aroganccy, zarozumiali czy narcystyczni ludzie mieszali ludziom w głowach, budując mity mające służyć podbudowie ideologicznej PiS, wg nich „jedynie słusznej i przewodniej sile politycznej kraju”? Czy to nie jakieś chore Déjà vu?! Czy wreszcie po to, aby na każdym kroku „wpadać” na pomnik, ulicę, plac/ skwer imienia „najwybitniejszego” prezydenta Polski i jego małżonki?!

CO ZA BRAK POCZUCIA odrobiny skromności czy też poczucia przyzwoitości! A inne ofiary tej tragedii, z których 8 osobiście znałem, a z dwoma z generałów, którzy zginęli w katastrofie (a nie jak uważam zamachu) studiowałem w AON? Dlaczego o nich, ale też o pozostałych się już mniej pamięta, czy wręcz zapomina?!

 

P.S.

Artykuł ten napisałem w oparciu o przegląd i analizę informacji dostępnych w mediach, z którymi to treściami (a nie mediami) identyfikuję swoje osobiste spojrzenie na sytuację społeczno – polityczną RP dziś, w ostatnim dniu 2017 roku. To, co wydarzyło się w starym roku będzie mieć swoje (wg mnie bardzo negatywne konsekwencje również w roku 2018 i latach następnych) W moim oryginalnym tekście znajdują się przypisy do cytatów, ze źródeł wraz z nazwiskami ich autorów.

Żaden z przedstawionych, moich osobistych, komentarzy nie stoi w jakiejkolwiek sprzeczności z tym, co mówiłem i pisałem kiedykolwiek dotąd – wręcz przeciwnie; moje poglądy były i pozostają zawsze takie same.

Ich imperatywem jest wskazywanie patologii życia publicznego, które opatruje się najczęściej retoryką źle pojętego patriotyzmu czy też wręcz obłudy i zakłamania, w dążeniu do realizacji własnych, partyjnych celów/interesów mających niewiele, albo w ogóle nic wspólnego, z dobrem naszej Ojczyzny.

Nie oceniam tu partii, bo ich nazwy niewiele dla mnie, ani dla nikogo myślącego, znaczą. Oceniam tylko ludzi, którzy w swoim publicznym życiu i działaniach największą wagę przywiązują do pieniędzy i władzy (kolejność ta może być dowolna, wg własnego uznania czytelnika).

 

Z życzeniami szczęśliwego Nowego 2018 Roku wszystkim mądrym i odważnym ludziom, p. Piotrowi Szczęsnemu za Jego Ofiarę, patriotom – ludziom ratujących polską demokrację chociażby słowem pisanym.

 

dr Dariusz Stokwiszewski – politolog

 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję