Dariusz Stokwiszewski: Krystyna Pawłowicz ewangelizuje kardynała Kazimierza Nycza
Dariusz Stokwiszewski
Pani Krystyna Pawlowicz boi się, co najmniej dwóch osób: Jarosława Kaczyńskiego, przed którym niemal łkała (widzieliśmy to na wizji w TVN), prosząc o miejsce na liście wyborczej partii. Boi się też, dyrektora Radia Maryja, Tadeusza Rydzyka, który samodzielnie napisał i obronił doktorat o sobie.
Posłanka Krystyna Pawłowicz, według mnie jedna z najbardziej kontrowersyjnych (w negatywnym tego słowa znaczeniu) postaci polskiej „politykierni” (którą trudno nazwać polityką) napisała osobisty (jednak publicznie ogłoszony) list do kardynała Kazimierza Nycza. Tutaj muszę te dla mnie niewytłumaczalną, w tej sytuacji głupotę, bezczelność i ignorancję. – dla Państwa według uznania) zaprezentować, parafrazując tu wypowiedź naszej „uczonej”).
Według jej przekazu kardynał, nie powinien „na siłę uszczęśliwiać” Polaków swą (jak ze słów p. Krystyny Pawłowicz wynika) niestosowną retoryką i interpretacją dogmatów Kościoła Katolickiego. No bo jaką ten kardynał Nycz ma wiedzę i prawo, aby cytować Ojców Kościoła, czy też tym bardziej, interpretować słowa samego Pana Jezusa? Jakie prawo może mieć, pytam (oczywiście sobie kpię w żywe oczy) „taki kardynał” do interpretacji Słowa Bożego?!
Czy jest on może (ów Nycz) profesorem nadzwyczajnym i członkiem PiS tak jak nasza pani „profesor” Krystyna?! Nie; nie jest ani jednym, ani drugim, bo gdyby był to po pierwsze nie, opowiadałby „dyrdymałów”, a po drugie, jeśli już, to by skonsultował je wcześniej z panią Krystyną i „bredni” by uniknął! Ta, niczym nieusprawiedliwiona (według posłanki Krystyny, retoryka kardynała) ma się niby sprowadzać do (tu z całym szacunkiem dla posłanki) do skandalicznej (tak wnioskuję):
Uporczywej moralnej przemocy przy użyciu takiej interpretacji zasad naszej wiary, byśmy wbrew jasnemu nakazowi obrony Krzyża, wbrew naszej instynktownej niezgodzie i uzasadnionemu strachowi o nasze życie i bezpieczeństwo – sprowadzali do chrześcijańskiego kraju broniącego się właśnie przed lewacką agresją kulturową – migrantów i uchodźców z Afryki, Azji i Bliskiego Wschodu i »integrowali się« z nimi. Pierwszym religijnym celem tych »gości« jest nawracanie innowierców na islam, często przez zastraszanie i terror.
Teraz już poważnie:
Cytowanie pozostałych bzdur będących treścią tego „listu” jest według mnie bezcelowe, gdyż nie licuje z powagą, ani tym bardziej z kanonami normalnych i przyjętych u nas powszechnie zachowań przeciętnego Polaka – a tym bardziej Katolika. Zawsze (odkąd rozpoczęła się obecna kadencja Sejmu) zastanawiałem się nad tym, skąd w parlamencie biorą się ludzie tacy jak Pawłowicz. To nie jest tak, że nie toleruję skandalistów czy jak kto woli „cele brytów”. Przyzna chyba jednak każdy, że tzw. wybrańcem Narodu, który ma być reprezentantem społeczeństwa w Sejmie/Senacie nie powinien być ktoś taki, kto swoim zachowaniem (często niezwykle prostackim i chamskim), daje pożywkę wrogom Polski (tym bardziej że jest dziś ona krytykowana powszechnie) do tego, aby mogli się z nas naigrywać.
Pomijam spożywanie fast foodów na Sali Plenarnej, bo choć nie powinno, to może się zdarzyć. Nie interesuje mnie też, często ekstrawagancki wygląd tej posłanki, który z jej, tak dobrze znanym nam wszystkim wachlarzem, być może zdaniem pani Krystyny, dodaje jej powagi, wdzięku i uroku. Nie mogę jednak zgodzić się na to, aby osoba, która raczy chwalić się tytułem profesorskim (ma, ale tylko uczelniany), zachowywała się tak, jak nie zachowałby się nawet ktoś, kto być może ledwie potrafi czytać.
Nie będę cytować tu wypowiedzi pani Krystyny Pawłowicz, gdyż, jako człowiek dobrze wychowany nie uznaję tak szkaradnego języka. Myślę, że znane są wszystkie one tym, którzy choć trochę interesują się polityką. Ten język jest językiem, który stosowany jest zwykle w kręgach marginesu społecznego, wśród ludzi nawet nie „niższego sortu” jak mawia „klasyk”, ale po prostu biednych i niewykształconych. Niczego pani poseł na siłę nie imputuję, bo to ona sama pracuje na swój wizerunek i dokonuje wyboru w kwestii rodzaju swojej ekspresji. Powiem tylko, że pracuje się nań zwykle całe życie, a stracić, (jeśli się go naprawdę ma) można w ciągu dosłownie jednej chwili.
Zastanawiam się, jakimi kadrami dysponuje PiS, skoro musi się posiłkować w Sejmie ludźmi takimi jak „bohaterka” tego felietonu. W mojej opinii każda cywilizowana partia uznałaby taką osobę, za „balast” za wielki „obciach”. Jeśli takie kadry rządzący lokują na najwyższych urzędach państwowych (co jest bardzo częste), to nie ma się czemu dziwić, że zaczynamy być w Europie i na świecie postrzegani, jako troglodyci, o czym mówi się już powszechnie od jakiegoś czasu.
Nie chcę się przy tej okazji wypowiadać o niektórych, znajomych mi funkcjonariuszach partyjnych szczebla samorządowego, gdyż tu musiałbym użyć języka pani Pawłowicz w odniesieniu do nich. Tym bardziej że ryba psuje się od głowy, więc czego wymagać od tzw. dołów partyjnych. Z drugiej strony uważam, że wyborcy w nadchodzących w tym roku wyborach samorządowych, powinni większość z nich „wyautować” do PUP-ów, po to, aby zobaczyli jak naprawdę się, pracuje. Niektórzy z nich bowiem, siedząc od lat w samorządach (psując je często swoimi partykularyzmami i realizacją zadań partii, które często sprzeczne są z interesem społecznym), już zapomnieli jak to, jest uczciwie pracować na życie.
Wracając do „mojej bohaterki”, zakończę jednak stwierdzeniem, które można byłoby przyjąć za pozytywne, gdyby nie to, że … . Zaraz to wyjaśnię szerzej.
Otóż nie jest tak, jak mówią złośliwcy, że Krystyna Pawłowicz nie boi się nikogo; ani Pana Boga, ani takich kardynałów jak ks. Kazimierz Nycz. To nie jest prawda, co wynika przynajmniej z moich skromnych obserwacji. Pani Krystyna boi się, i to bardzo, co najmniej dwóch osób, choć może jeszcze jedna czy dwie by się znalazły: Jarosława Kaczyńskiego, przed którym niemal łkała (widzieliśmy to na wizji w TVN), prosząc o miejsce na liście wyborczej partii „Przywódcy, Naczelnika i Zbawcy Narodu”). Boi się też, uznanego według mnie przez PiS za „proroka” – dyrektora Radia Maryja, Tadeusza Rydzyka, który samodzielnie napisał i obronił doktorat o sobie.
Proszę się nie śmiać (ostrzegam na tak wszelki wypadek, jako osoba trochę „oblatana”), bo nie jest ani łatwo, ani prosto (w sposób na pewno też niezwykle skromny), pisać o swoich „wiekopomnych dziełach”, dokonanych tu, na tym „łez padole”, bez wsparcia i pieniędzy, tym bardziej że jako zakonnik, (choć może się mylę) ślubował też ascezę (ubóstwo). Tadeusz Rydzyk według mnie przewyższył swoją wiedzą praktyczną nawet Bila Gatesa i niejakiego Sorosa w działaniach biznesowych, stąd może by tak nadać mu belwederski tytuł profesorski?! Prezydent przecież może (tak jak w przypadku pewnego ułaskawienia, kiedy to „wyręczył” w swej dobroci sądy), tym razem wyręczyć również te „zbędne” Rady Wydziałów i Senaty, a także ciała ds. nadawania stopni i tytułów naukowych przy ministrze Nauki i Szkolnictwa Wyższego. A co nie? Pan Gowin swój chłop to zrozumie.
Dariusz Stokwiszewski
Dariusz Stokwiszewski: Polska powoli staje się największym problemem Unii Europejskiej
Dariusz Stokwiszewski
Dodam, że „cywilizowana twarz” premiera Morawieckiego, która miała ocieplić nasz polski wizerunek, raczej utwierdziła unijnych polityków w przekonaniu, że „posłuje” on tylko z przekazem Kaczyńskiego, który (o czym wielokrotnie pisałem) może się śmiać, bo za nic nie ponosi odpowiedzialności – przynajmniej formalnie i na razie!
Według opinii polskich i zagranicznych środowisk opiniotwórczych, działania rządu polskiego mogą wkrótce przyczynić się do znacznego pogorszenia wewnątrz unijnych relacji partnerskich, co z kolei może skutkować (ten proces raczej już się rozpoczął) nie tylko spadkiem spójności całej Wspólnoty (w różnych aspektach), ale w konsekwencji, doprowadzić do osłabienia UE z punktu widzenia jej (ale co dla nas ważne i polskiego) bezpieczeństwa w świecie.
Niemiecka Frankfurter Algemeine Zeitung (ale nie tylko; piszą o tym także francuska i brytyjska prasa), Polexit (zdaniem komentatorów zmierza do niego rząd RP, sterowany z tylnego siedzenia, przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego), będzie „bardzo bolesny” dla państw UE. Sam prezes PiS, który według wielu graczy politycznych nie zna się na meandrach światowej polityki, (otoczony grupą ludzi, niemających własnego zdania lub bojących się je wyrazić) podejmuje działania, niesłużące konsolidowaniu zjednoczonej, ale coraz słabszej, Europy.
Gdyby było tak, że na naszym ewentualnym wyjściu z UE (dla Polski to koszmarny sen, póki, co i oby nim pozostał) stracimy tylko my – Polacy, to pewnie nikt by się tym, aż tak bardzo w UE nie przejmował. Jednak nasze wyjście z niej, miałoby także fatalny wpływ na cały region. Osobiście myślę sobie, że rząd w Warszawie to wie i cynicznie wykorzystuje ten argument, do „wrednej” gry wobec całej Wspólnoty. Oby się jednak ci domorośli „z bożej łaski” „dyplomaci” nie przeliczyli.
W konsekwencji tego wszystkiego, w 2018 r., Unia Europejska będzie zmuszona do wyboru, cytuję: pomiędzy integralnością swoich wartości a integralnością terytorialną. Na dodatek, czy może w konsekwencji sytuacji, stanie przed wyzwaniem wypracowania polityki będącej też mocną odpowiedzią na autorytarny kurs, prowadzony przez „rząd Jarosława Kaczyńskiego”, bo chyba nikt jasno myślący, nie ma wątpliwości co do tego, kto w Polsce rządzi?!
Według większości akredytowanych w Polsce dziennikarzy zachodnich, których słowa i komentarze płyną szerokim strumieniem na Zachód, państwa „dawnej piętnastki” winny w takiej sytuacji pogłębić współpracę, zostawiając, (jeśli nasz rząd nie zmieni kursu na proeuropejski i demokratyczny) takie państwa jak Polska samym sobie. Z mojej wiedzy wynika, że taki wariant rozważany jest już od pewnego czasu. A więc UE; dwóch albo i więcej „prędkości”. Powtarzam; to koszmar, z którego konsekwencji zapewne nie zdaje sobie sprawy „staroświecki — trącący myszką” konserwatywny (dzięki Bogu, na razie nikt na Zachodzie nie mówi głośno o skrajnym nacjonalizmie – chyba z grzeczności!) rząd!
Dodam, że „cywilizowana twarz” premiera Morawieckiego, która miała ocieplić nasz polski wizerunek, raczej utwierdziła unijnych polityków w przekonaniu, że „posłuje” on tylko z przekazem Kaczyńskiego, który (o czym wielokrotnie pisałem) może się śmiać, bo za nic nie ponosi odpowiedzialności – przynajmniej formalnie i na razie!
Na koniec cytat z przywołanej prasy zachodniej – (tu FAZ — za Onet.pl), który pokazuje to, co o nas się mówi na Zachodzie:
Polska demontuje niezawisłość swoich sądów, odmawia zrealizowania decyzji UE o przyjęciu małej grupy uchodźców, a ponieważ Komisja Europejska skierowała sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, premier Morawiecki podaje w wątpliwość, czy jego kraj uzna orzeczenie (sic!!!).
Proszę mi napisać, czy jeszcze kilka lat temu, ktoś mógłby wyobrazić sobie czarniejszy scenariusz?! Jeśli państwo myślicie podobnie do mojego sposobu myślenia, to powiem, że takim najczarniejszym i najgroźniejszym scenariuszem dla Polski są dziś PiS oraz Jarosław Kaczyński.
PS. Z przykrością dodam, że nie mogę Państwu odpowiadać, na skierowane do mnie pytania i propozycje nawiązania kontaktu, które dostaję z FB na mojego maila (dziwne). Nie wiem czemu FB mnie zablokował. Jeśli się to zmieni, postaram się nadrobić czas.
W sumie odkąd się zarejestrowałem, na portalu przebywałem nie więcej jak 10 minut. Od tego czasu nie mogę się nawet logować, nie mówiąc o pisaniu na nim. Przykro mi!
Dariusz Stokwiszewski: Moje oburzenie nie ma granic – ale to, o czym mowa niżej, jest typowe dla „dobrej zmiany”
Dariusz Stokwiszewski
Patryk Jaki stwierdził wprost, że nie popiera WOŚP, gdyż według niego, zebrane w ten sposób fundusze promują ponoć cywilizację śmierci
W dzisiejszym programie „Kawa na Ławę” pan Patryk Jaki (SP) stwierdził wprost, że nie popiera WOŚP, gdyż według niego, zebrane w ten sposób fundusze promują ponoć „cywilizację śmierci”, idąc na takie przedsięwzięcia, jak „Przystanek Woodstock” i inne imprezy. Takie stwierdzenie jest według mnie (nie tylko ja tak myślę), szczytem braku: dobrej woli, powagi, wiedzy, kultury, zwykłej ludzkiej empatii, sympatii i na dodatek, przyzwoitości. Wydaje o człowieku złe świadectwo.
Jak pan może, drogi polityku – Katoliku, opowiadać publicznie tak oczywiste bzdury?! Nie wstydzi się pan tej masy normalnie myślących ludzi, zwłaszcza tych z nich, którzy Owsiakowi i WOŚP zawdzięczają życie i zdrowie?! Przecież wy, ludzie rządzący i przy tym niezwykle wierzący (tyle że ja mam problem ze zdefiniowaniem obiektu waszego kultu: Pan Bóg to czy pewien zakonnik z Torunia?!), już dawno byście Jurka Owsiaka zamknęli, gdybyście mu tylko udowodnili, że wziął nie swoją złotówkę.
Mylę się panie Jaki? Nie sądzę! Wasze wielkie „katolickie miłosierdzie oraz miłość do Bliźniego” nie ścierpiałyby tego, aby chodził on wolny!
Mówienie takich słów, że WOŚP promuje „cywilizację śmierci” to, może u pana na osiedlu, wśród bloków. Powtarzam panu jeszcze raz: nie warto wymachiwać serduszkiem, ale warto wesprzeć WOŚP. Te pieniądze mogą do Pana wrócić. Do Pana i polskiej służby zdrowia — odpowiedział Patrykowi Jakiemu, Jurek Owsiak.
Zwrócę się teraz z wielkim szacunkiem do pana Jurka Owsiaka tymi słowami:
Drogi Panie Jurku, jeśli według ludzi takich jak ów, wymieniony wyżej polityk, WOŚP „promuje cywilizację śmierci”, to można zupełnie otwarcie stwierdzić, że tacy jak ci z dobrej zmiany, promują CYWILIZACJĘ NIENAWIŚCI!
Czy nie widać tego, ile się zmieniło na gorsze w ciągu dwóch lat władzy zjednoczonej prawicy? Jeśli ktoś tego nie dostrzega, to jedynie dlatego, że jest ślepy, głuchy i chyba, (jak mówił w Potopie do Kmicica Michał Wołodyjowski) „przez łeb cięty”. Od ponad ośmiu lat podzielone są nawet rodziny, o społeczeństwie, jako całości nie wspominając. To jest wasza wielka (Jarosława Kaczyńskiego i wasza, bezkrytycznych wyznawców) niezmywalna wina! Historia ani Polacy (ci światli bez garbu serwilizmu) nigdy wam tego nie zapomną, choć pewnie znając nasze serca, kiedyś wybaczą.
Macie wielką chęć i wolę przejścia do kart historii, jako ludzie wielcy. Tyle tylko, że owa wielkość ma czasem wydźwięk pejoratywny (dla niewiedzących — negatywny). Nie wiem, czy mówi wam coś imię – Herostrates – a także pochodzące od niego określenie na tzw. Kompleks Herostratesa? Jak nie to poczytajcie więcej, a ja krótko wyjaśnię, że on także chciał przejść do historii, popełniając straszną zbrodnię — podpalając jeden z cudów starożytnego świata — efeski Artemizjon (świątynia Artemidy w Efezie). Czy to o taką sławę chodzi tzw. dobrej zmianie?!
Uważacie się za nadludzi, zarzucając to wszystko, co złe przeciwnikom politycznym czy też — zwykłym i bezpartyjnym jak ja — ludziom. Za to nie słuchacie nawet przekazu naszego Papieża Franciszka, który w czasie swej dzisiejszej audiencji powiedział m.in. że:
grzechem jest godzenie się na to, by lęki przed przybyszami szkodziły szacunkowi i wielkoduszności oraz podsycały nienawiść i odrzucenie.
Tacy to z was Katolicy?! Dla was ważniejszy jest „muezin” (metafora) nadający z Torunia. Oj „moi drodzy”, będzie kiedyś płacz i zgrzytanie zębami, a będą to dźwięki wychodzące z waszych ust! Ja będę niedaleko, tym bardziej że osobiście znam to miejsce w Jerozolimie, w którym ma się odbyć SĄD OSTATECZNY. Do zobaczenia zatem … !
Dariusz Stokwiszewski: Jak długo jeszcze będziemy swobodnie móc mówić prawdę?
Dariusz Stokwiszewski
Nie wolno zamykać ust społeczeństwu. Nawet niedemokratyczne Chiny tego nie robią! No tak, ale ja żyje w polskiej demokraturze, która kieruje się swoją, zwykle niezrozumiałą logiką
Świat, w którym żyjemy tu i teraz jest z jednej strony piękny, z drugiej niesie z sobą całe mnóstwo rzeczy/wydarzeń/przypadków skomplikowanych, z którymi czasem radzimy sobie nieźle. Innym razem, niezależnie, od nas dzieją się rzeczy, na które większego wpływu nie posiadamy. Globalizacja, która jako proces trwa nieustannie, od co najmniej stuleci (a definiujemy ją tak naprawdę od lat kilkudziesięciu, od kiedy jej skutki, stały się wszechogarniające) ma tak jak wszystko w życiu, swe pozytywne i negatywne strony.
Pozytywne jest to, z czego korzystamy dla ułatwienia sobie życia po to, by uczynić je jeszcze bardziej atrakcyjnym i utylitarnym. To, co nam pomaga w życiu codziennym i jest dla nas korzystne (szybka komunikacja i taki przepływ informacji, myśli naukowo – technicznej etc., a wszystko to niemal w czasie rzeczywistym) daje nam poczucie tego, że używając (nie tak, jak to rozumie, były na szczęście minister, Jan Szyszko) czynimy sobie Ziemię poddaną.
Negatywy globalizacji (takie też występują) można sprowadzić do tezy, że wszystko, co służy dobru, może być wykorzystane do niszczenia zdobyczy cywilizacyjnych, na czym zależy przestępcom czy też terrorystom. Jak zatem widać, świat nie jest, jak zresztą to pokazuje życie, czarno — biały. Nie możemy, idąc śladem starożytnych manichejczyków, przyjąć istnienia dualizmu (dychotomii) i powiedzieć, że wszystko jest białe lub czarne, złe lub dobre, słodkie lub kwaśnie. Istnieją przecież jeszcze odcienie/wartości pośrednie, nie tylko zero – jedynkowe.
Od niedawna publikuję swoje przemyślenia na portalu TheFad, który daje mi możliwość swobodnej ekspresji myśli, co sprawia, że czuję się usatysfakcjonowany oraz potrzebny, przynajmniej wąskiej grupie osób, które mają ochotę czytać to, o czym piszę. Nie ma we mnie typowego samozadowolenia będącego efektem próżności. Wszystko, co robię, chcę robić dla dobra mojego kraju i to bezinteresownie, a że poza umiejętnościami z zakresu politologii i związanej z nią dydaktyki nie potrafię zbyt wiele, to wykorzystuję właśnie te narzędzia, do propagowania zachowań właściwych i piętnowani tych, które powinny być z życia publicznego eliminowane.
Kiedy więc już wytyczyłem sobie cel, doszedłem do wniosku, że przekaz ten należałoby wzmocnić. Nie tak dawno temu (już w tym – 2018 roku), postanowiłem założyć sobie, po raz pierwszy, własne konto na Facebooku. Czynność, jak mi powiedziano, niby bardzo łatwa, więc podjąłem wyzwanie i zacząłem owe konto zakładać w sensie fizycznym. Nie zdążyłem jeszcze dokończyć procesu rejestracji (podałem tylko nazwisko, datę urodzenia, fotkę), kiedy otrzymałem z FB komunikat, że moje konto zostało zawieszone i poproszono mnie, abym ponownie przesłał zdjęcie do identyfikacji. Powiem tylko, że choć robię to od tego momentu regularnie (konto cały czas nie działa), to jest to bezskuteczne. Dzisiejsza informacja (któraś z rzędu) była podobna:
Jeżeli Twoje konto na Facebooku zostało zablokowane, podczas próby zalogowania się jest wyświetlany specjalny komunikat. Blokujemy konta, które naruszają Regulamin Facebooka. Na przykład:
- publikowanie treści niezgodnych z Regulaminem Facebooka,
- używanie fałszywego imienia i nazwiska,
- podszywanie się pod inne osoby,
- zachowywanie się w sposób niedozwolony na FB i niezgodny ze Standardami społeczności,
- kontaktowanie się z innymi osobami w celu nękania, przesyłania reklam i informacji o promocjach, składania propozycji randkowych, lub inne formy niestosownego postępowania.
Jeśli sądzisz, że konto zostało zablokowane przez pomyłkę, wyślij odwołanie.
Otóż ja nie mogłem popełnić żadnego z tych czynów, gdyż nie miałem jeszcze okazji czegokolwiek zamieścić na „martwym” koncie. Co chwila, na prośbę portalu, wysyłam to samo zdjęcie, po czym mam 2 – 5-minutowy dostęp i sytuacja się powtarza od nowa.
Nie jest mnie trudno zidentyfikować na portalu Google (o tym informowałem już FB kilka razy) i przekonać się, że „ja to jestem ja”, ale moje prośby i sugestie są, jak rozmowa ze ścianą. Mając lat tyle ile mam, nie wierzę już w przypadki.
Wiem także, z racji wykształcenia, zawodu oraz przede wszystkim swego doświadczenia, że nic w życiu nie dzieje się przypadkiem. Wiele osób i instytucji uważnie przygląda się wszystkim wpisom i dobrze, tak należy.
Nie wolno jednak „zamykać ust” społeczeństwu. Nawet niedemokratyczne Chiny tego nie robią (do pewnego stopnia traktując to mądrze zresztą, jako tzw. wentyl bezpieczeństwa publicznego)! No tak, ale ja żyje w polskiej demokraturze, która kieruje się swoją, zwykle niezrozumiałą logiką. Nie chcąc przysparzać nikomu ZBĘDNEJ pracy, podjąłem pewną decyzję. A zatem:
REZYGNUJĘ DOBROWOLNIE Z BYCIA UCZESTNIKIEM FACEBOOKA, JAKO (tak myślę) PERSONA NON GRATA. JEDNOCZEŚNIE TEŻ PROSZĘ WSZYSTKIE TE OSOBY, KTÓRE ZECHCĄ PRZECZYTAĆ MOJE TEKSTY, ABY PRZESYŁAŁY JE DALEJ, WEDŁUG PAŃSTWA UZNANIA, JEŚLI WYRAŻĄ TAKĄ WOLĘ (BĄDŹ TEŻ NIE, ZA CO SIĘ NIE POGNIEWAM).
Dariusz Stokwiszewski: Ad vocem wypowiedzi mecenasa Jana Olszewskiego
Dariusz Stokwiszewski
Panie premierze Olszewski, staje pan tu w obronie człowieka, który przecież przysięgał na Konstytucję, którą następnie wielokrotnie złamał na potrzeby własne i obozu dobrej zmiany
Nie odwołuje się ministra w środku modernizacji armii. Kaczyński popełnił błąd, co do Antoniego — powiedział były premier Jan Olszewski w rozmowie z „Super Expressem”.
Jan Olszewski (premier w okresie XII.1991 – VI.1992 r.) uważa, iż były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, może nie wybaczyć prezesowi PiS, J. Kaczyńskiemu, oraz Andrzejowi Dudzie tego, że został odwołany z MON. Zdaniem Jana Olszewskiego, fakt odwołania Macierewicza to, cytuję: wielka strata dla wojska i odbudowy polskiej armii. Jak również to, iż: stało się fatalnie, a decyzja ta musiała być bardzo krzywdząca i przykra (w domyśle — dla Macierewicza i jego „smoleńskich wyznawców”).
Były premier „prorokuje” również „czarny scenariusz” dla obecnej władzy, którego to efektem miałby być (oby dla dobra Polski tak się stało!) rozkład obozu zjednoczonej prawicy, właśnie m.in., po usunięciu Antoniego Macierewicza (sic!). Niezastąpiony?!!!
Szanowny panie mecenasie Olszewski (z całym szacunkiem dla pańskiego dorobku oraz chlubnej przeszłości i wieku); o jakiej modernizacji armii pan nam tu opowiada? Czy destrukcja niemal wszystkiego, co dotąd zrobiono dobrego (w zasadzie po 1989 roku, z niewielką przerwą — w latach 2005-2007 – w czasie rządów obecnej władzy) może być uznane za „modernizację”?! Na czym ona według pana polega?!
Czy skonfliktowanie RP z najważniejszymi sojusznikami z Europy Zachodniej: Francją oraz Niemcami, co najbardziej przejawia się choćby w („wiejących chłodem”) relacjach w ramach Trójkąta Weimarskiego, ale też podobnych w Grupie Wyszehradzkiej, to owe dokonania ministra?! Nie chcę pana „dobijać” i nie wspominam o Federacji Rosyjskiej, która zaciera ręce jak złośliwy chochlik, widząc jak stabilny dotąd członek NATO i UE, tj. Polska, zaczyna nagle postępować jak „pijany we mgle” albo ktoś po niewiadomego pochodzenia, środkach psychotropowych?!
Pytanie retoryczne i bardzo przekorne: czyżby, (bo nic mi o tym nie wiadomo) zmianie uległy priorytety polskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa na takie, które każą nam, niejako „na siłę”, szukać tylko wrogów?! Tak to niestety dla nas wygląda!
Macierewicz jest osobą, która sama jest winna temu, że mało, kto chce z nim pracować, jeśli nie musi, ani też brać odpowiedzialności za jego „wybryki”. Taka jest cała prawda, a pan mecenas zdaje się żyć w zupełnie innym, być może jakimś równoległym świecie, nie widząc tego wszystkiego, co dla większości jest oczywiste.
To jego (A. Macierewicza) – rozdęte ego, arogancja, pycha i przerost formy nad treścią (wszystko ukrywane pod cynicznym uśmieszkiem), spowodowały jego „upadek”, choć ja wciąż podtrzymuję poprzednie zdanie, że człowiek ten jeszcze „wypłynie”. Kiedy nie wiem, być może po kolejnej reinkarnacji, ale to nie może być dla nas dobra wiadomość!
Panie premierze Olszewski, staje pan tu w obronie człowieka, który przecież przysięgał na Konstytucję, którą następnie wielokrotnie złamał na potrzeby własne i „obozu dobrej zmiany”. Jak jednak widać, nawet i ona (owa zmiana) głucha dotąd na wszystko, także miała już dość tego, co pan minister „wyprawiał”, obrażając wszystkich dookoła, plotąc przy tej okazji różne bzdury, nielicujące z powagą urzędu, a zwłaszcza powagą naszego państwa, patrząc przy tym na własne: interes i ego, dając się też manipulować klerowi.
Prezydent Polski zawiódł wielu z nas, nie wypełniając nadanych mu przez Konstytucję obowiązków: Strażnika Konstytucji, ale to nie znaczy, że jakiś egzaltowany egocentryk może nim pomiatać, jak to działo się przez ostatnie dwa lata. Prezydent, jaki by nie był, reprezentuje Majestat Rzeczypospolitej – III, a nie wydumanej IV!
Wina za to wszystko, co złego stało się po 2015 roku, spada głównie na barki Jarosława Kaczyńskiego, bo to on, dla własnych celów ustawił na stanowisku ministra (pomijam tu też inne „chore” przypadki) człowieka, który nie powinien nim być, okłamując w ten sposób własnych wyborców!
Dariusz Stokwiszewski: Ja szary obywatel bez żadnego trybu, bo w bardzo ważnej sprawie — do prezesa!
Dariusz Stokwiszewski
PANIE PREZESIE KACZYŃSKI PROSIMY PANA BARDZO O UWOLNIENIE NAS I POLSKIEJ PRZYRODY OD OBECNOŚCI PANA SZYSZKI W POLITYCE I NIEDOPUSZCZENIE DO WEJŚCIA W ŻYCIE TEJ BARDZO SZKODLIWEJ, CZY TEŻ WRĘCZ BARBARZYŃSKIEJ, NOWELIZACJI!
Uwaga! Uwaga! Uwaga!
W dniu 3.07.2017 r. ogłoszono tekst znowelizowanej ustawy – Prawo łowieckie, który to dokument przygotowało Ministerstwo Środowiska. Okazuje się, że okoliczności przyjęcia tej ustawy przez Sejm są, co najmniej, dziwne. Według wielu posłów głównie optujących za ochroną środowiska naturalnego doszło do tego w wyniku wykorzystania chaosu na sali sejmowej oraz ich niedoinformowania (TVN: Czarno na Białym z 4.01.2018 r.).
Potwierdzają to sami zainteresowani, tłumacząc swój głos, oddany „za ustawą”, jako błąd, który był wynikiem braku wiedzy o szczegółach i prawdziwych intencjach ministerstwa, kierowanego przez pana Szyszkę (ten był już negatywnym bohaterem jednego z moich felietonów).
Wprowadzona niejako „tylnymi drzwiami” ustawa jest niezgodna z Konstytucją RP (co już przestaje dziwić kogokolwiek). Jest jednak także szkodliwa dla przyrody, a przy tym, nie zapewnia tego, co w demokracji jest niezwykle ważne; ochrony własności prywatnej i dbałości o kolejne, młode pokolenia Polaków.
Związane z wprowadzeniem nowelizacji „konsultacje społeczne” trwały (to nie żart!) „aż” trzy dni.
Wszystkie, merytoryczne postulaty, organizacji pozarządowych (w sumie ok. 20) zostały wyrzucone do sejmowego kosza, a ekolodzy odprawieni z przysłowiowym kwitkiem. Po raz kolejny wola Polaków, czyli suwerena, została z rozmysłem zdeptana przez rządzący blok tzw. zjednoczonej prawicy.
Mając na uwadze wieloaspektową szkodliwość uchwalenia ustawy, ale też powszechnie znaną (i pozytywnie rozumianą) „słabość” Prezesa Jarosława Kaczyńskiego do zwierząt, czy ogólnie — przyrody, a jednocześnie nieprzyjazny stosunek Jana Szyszki do środowiska naturalnego (co tym bardziej szokuje, gdy się uwzględni jego status, rodzaj oraz kierunek wykształcenia), jak również fakt, że ustawa ta nie weszła jeszcze w życie, prosimy:
PANIE PREZESIE KACZYŃSKI PROSIMY PANA BARDZO O UWOLNIENIE NAS I POLSKIEJ PRZYRODY OD OBECNOŚCI PANA SZYSZKI W POLITYCE I NIEDOPUSZCZENIE DO WEJŚCIA W ŻYCIE TEJ BARDZO SZKODLIWEJ, CZY TEŻ WRĘCZ BARBARZYŃSKIEJ, NOWELIZACJI!
W imieniu wszystkich ludzi kochających zwierzęta i środowisko naturalne!
Z poważaniem
Dariusz Stokwiszewski
Dariusz Stokwiszewski: Niewiedza albo hipokryzja wielka jak Góry Hindukuszu
Dariusz Stokwiszewski
Drogi panie pośle Ryszardzie Czarnecki; ręce mi po prostu opadają, kiedy obserwuję pana stopniową, trwającą latami ewolucję w doskonaleniu tej swojej (myślę, że poczuje się pan dowartościowany) makiawelistycznej przewrotności politycznej, która wydaje się po prostu kabaretem
Dziś może krócej niż zwykle, choć o kwestiach równie ważnych, jak zawsze. Będzie więc o tym, jaki język powinien obowiązywać w debacie publicznej, w której poziom kultury oraz retoryki — będących ich pochodną — czasem sięga przysłowiowego „rynsztoka”? Chcę posłużyć się tu jedynie dwoma przykładami codziennego życia.
Przypadek pierwszy: parlamentarzystów Łukasza Schreibera i Kosmy Złotowskiego.
Po ostatnim i bez wątpienia chuligańskim, godnym najwyższego potępienia, incydencie wandalizmu, w którym oszpecono farbą drzwi wejściowe jednego z biur deputowanego do PE i posła na Sejm (obaj z PiS) w Nakle. Działanie to spowodowało jakiś swoisty dla mnie „cud”, bo oto chyba na środowisko partii rządzącej spłynął jakiś dobry duch, który wywołał uczucie wyższe u ww. polityków. W czym ono się przejawia?
Otóż zaraz po opisywanym tutaj skandalicznym, bądź co bądź fakcie, obaj ci politycy osiągnęli (tak myślę), wyższy stopień wtajemniczenia duchowego i przemówili głosem ofiar, do czego zresztą mają prawo.
Ogłosili Deklarację Bydgoską Przeciw Mowie Nienawiści. To jej wybrane fragmenty (cytowane za Onet.pl):
W ostatnim czasie obserwujemy wiele działań ze strony środowisk opiniotwórczych sprzyjających lub wprost mających na celu wzbudzenie złych emocji w społeczeństwie powodujących swoistą legitymizację przejawów nienawiści i agresji. Czując niepokój wobec częstych łamań zasad etyki, kultury i obyczaju zaproponowaliśmy cztery zasady kultury publicznej”. Te zasady to ze strony PiS NIE dla wyzwisk, NIE dla poniżenia, TAK dla godności osobistej; NIE dla kłamstwa i manipulacji.
Ode mnie: Panowie zacznijcie więc od siebie, jeśli chcecie być wiarygodni!!!
Chcąc być obiektywnym, muszę stwierdzić, co następuje: otóż jak dotąd o pośle do euro parlamentu – Kośmie Złotowskim nigdy nie słyszałem. Pan Łukasz Schreiber z kolei, co należy też obiektywnie przyznać, z reguły zachowuje się powściągliwie w publicznych wypowiedziach. I szczerze mówiąc można, byłoby na tym zakończyć, składając panom wyrazy ubolewania, gdyby nie to, że obaj są swoistymi wyjątkami, potwierdzającymi powszechnie obowiązującą w partii rządzącej regułę, że kto nie z nami to nasz wróg, ale też zaprzaniec, zomowiec, esbek, targowiczanin i zdrajca, który na dodatek może przybierać, postać zdradzieckich mord, ludzi zamieszanych w wydumane „zbrodnie”.
Szczerze mówiąc, przypuszczam, że znakomita większość przedstawicieli obozu władzy myśli podobnie tyle tylko, że część potrafi utrzymać język na wodzy. Mowa ta, znana pod nazwą mowy nienawiści nie jest bękartem, a więc ma swojego ojca, który po sztucznie wywołanym (fatalnymi dla nas wszystkich okolicznościami z 2010 roku), porodzie dał jej „swój herb”, tak jak kiedyś wątpliwy szlachcic, Onufry Zagłoba chciał „przyjąć także pod swój” niejakiego Bohuna. Tyle tylko, że Zagłoba kpił sobie w żywe oczy … .
Przypadek drugi: euro-posła Ryszarda Czarneckiego.
Cytat z artykułu w Onet.pl:
Udział Róży Thun w antypolskim filmie jest absolutnym skandalem — mówił na antenie Radia Zet Ryszard Czarnecki. Europoseł skomentował w ten sposób słowa Thun, która w reportażu dla niemieckiej telewizji oceniła, że w Polsce łamane są prawa obywatelskie. Wcześniej Czarnecki porównał europosłankę do szmalcowników z czasów II wojny światowej. – Absolutnie nie powiedziałem ani jednego słowa za dużo w żadnej kwestii — ocenił.
Ode mnie: Panie pośle a gdzie dobre obyczaje i liczenie się ze słowami? Dostrzegam w pana zapewnieniach o swojej nieomylności niczym nieuzasadniony narcyzm!
Czy pan nie skarżył się na podobno sfałszowane przez PO wybory samorządowe?
I wreszcie w ilu dotąd partiach pan dotychczas był członkiem, zmieniając swoje poglądy?
Dalej ten bardzo wybitny orator wyrażał też nadzieję na to, że europosłanka nie znajdzie naśladowców wśród polityków. Ona sam zaś jak powiedział, że: będzie zdecydowanie reagował na tych wszystkich polityków, którzy podnoszą rękę na własny kraj, plują na własną ojczyznę. Zadeklarował to podczas rozmowy w TVN, z Konradem Piaseckim, przy okazji emisji programu „Gość Radia Zet”.
Drogi panie pośle Ryszardzie Czarnecki; ręce mi po prostu opadają, kiedy obserwuję pana stopniową, trwającą latami ewolucję w doskonaleniu tej swojej (myślę, że poczuje się pan dowartościowany) makiawelistycznej przewrotności politycznej, która wydaje się po prostu kabaretem. Proszę się nie obrażać, ale nie mogę pana traktować poważnie, choć, jako tolerancyjny Polak oraz Katolik jednocześnie uważam, że ma pan prawo i do takich zachowań. Tylko…, panie pośle czy musi pan to robić za pieniądze europejskich, a więc też polskich podatników w telewizjach opłacanych przez nas wszystkich?!
Dariusz Stokwiszewski
Dariusz Stokwiszewski: Co PiS nam proponuje w zamian za UE? Ułudę wolności, odosobnienie w świecie i opiekę Orbana?!
Dariusz Stokwiszewski
Wiara w politycznego proroka, a przy tym idące za nią: bezwolność i poddaństwo to nic innego jak wyzbycie się, i to na własne życzenie (dla doraźnych korzyści), własnych poglądów i ego, wreszcie totalny nihilizm aksjologiczny, to coś przerażającego dla człowieka, który choćby tylko trochę myśli samodzielnie
Z wielką uwagą przeczytałem wywiad z Włodzimierzem Cimoszewiczem: Odegramy rolę arcypożytecznego idioty osłabiającego Europę. Doceniam opinie osób takich jak były premier i minister spraw zagranicznych z wielu powodów. Uważam, iż w swoim czasie, jako prawdziwy mąż stanu, kandydujący na urząd prezydenta RP, mógł dla nas zrobić wiele dobrego.
Wspominałem już na tym forum, że nie oceniam ludzi z perspektywy ich przynależności do tej czy innej partii, chyba że nie mając własnego zdania na ważne dla państwa kwestie, idą jak barany na rzeź, za zwodniczym głosem jakiegoś, objawionego na nowo „guru”, w którego domniemaną „nieomylność” wierzą jak małe, naiwne dzieci. Jeżeli już, to ja ocenę swoją opieram jedynie na przesłankach obiektywnych, tj., na zaletach merytoryczno – moralnych danej osoby. W polityce mają one niezaprzeczalny walor, który jest niezbędny do pełnienia najwyższych w państwie funkcji.
„Wiara” w politycznego „proroka”, o której mówię, a przy tym idące za nią: bezwolność i poddaństwo (ubezwłasnowolnienie, czy jak kto woli serwilizm) to nic innego jak wyzbycie się, i to na własne życzenie (dla doraźnych korzyści, iluzorycznej i tymczasowej namiastki „władzy”), własnych poglądów i ego, wreszcie totalny nihilizm aksjologiczny (oczywiście poza „wartościami”, które ów „mag partyjny” głosi), to coś przerażającego dla człowieka, który choćby tylko trochę myśli samodzielnie. To widać, po często bezmyślnych twarzach oraz takich samych wypowiedziach współczesnych politykierów, którzy aspirować zwykle chcieliby do zaszczytnego miana polityka – państwowca i męża stanu.
Opisane postawy wprawiają najpierw w niedowierzanie, a następnie rodzą uzasadnioną pogardę, która nie jest tą z kategorii braku szacunku dla człowieka, a raczej wynika ze współczucia. Komunizm już Polacy, wspólnie z narodami Europy Wschodniej, przez ponad 40 lat przerabiali. Nie sądzę, aby chcieli doń powrócić, choć dla wielu kojarzy się on pozytywnie, pewnie ze względu na to, iż przypomina im młodość. I to tyle można by powiedzieć, choć nie do końca. Z całym potępieniem dla owego ustroju, można także stwierdzić, że czasami wydawał się bardziej przyzwoity niż to, z czym mamy do czynienia obecnie (Mój Boże, jeszcze kilka lat temu takie słowa nie przeszłyby mi przez gardło).
Każda osoba znająca się trochę na rzeczy, zabierając się do pisania, stawia sobie pewne cele oraz problem badawczy, który chce rozwiązać oraz hipotezę roboczą. To tylko kilka wybranych elementów przeprowadzania badań, o czym wiedzą nawet moi studenci pierwszych lat studiów. Mam też nadzieję na to, że któryś z nich „rzuci okiem” na ten tekst, aby pamiętać o tych zasadach.
Otóż moje założenia są następujące:
Cel: jest nim krytyczna analiza obecnej rzeczywistości ocenianej pod kątem niszczenia tego, co w świecie od ponad 2.500 lat nazywamy demokracją.
Problem badawczy: zwykle stawiany w formie pytania i korelujący z celem u mnie brzmi: Jak daleko jeszcze posunie się obecna władza w działaniach, które demokrację w Polsce, co najmniej osłabiają, żeby nie powiedzieć, że zastępują tzw. demokraturą?
Najbardziej porażająca jest chyba moja hipoteza badawcza, wg której: PiS tak długo i zawzięcie, i w sposób wręcz makiaweliczny, będzie dążył do totalnego przejęcia tych wszystkich niezależnych dotąd instytucji w Polsce, bez których państwo ich pozbawione, zostanie usunięte (bądź samo wystąpi) z takich gremiów jak UE, OBWE, Rada Europy czy nie daj Boże także z NATO.
Oczywiście nie zamierzam w tym krótkim artykule przeprowadzać prawdziwych badań. Uważam, że czytającym ją osobom, z kategorii ludzi inteligentnych wystarczy, jeżeli przeczytają sobie przedstawione wyżej założenia i mój sposób myślenia. Wnioski każdy wyciągnąć powinien sam, gdyż ja nie przypisuję sobie monopolu na rozsądne myślenie.
Natomiast chce przytoczyć (i tym samym zachęcić do przeczytania) fragmenty książki, (małej w formie, wielkiej w treści) autorstwa Timothy Snydera: O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku, wydanej u nas przez Wydawnictwo Znak w 2017 roku. To według mnie wielkie dzieło, którego przeczytania nie można zaniechać, szczególnie w sytuacji, w jakiej znalazła się obecnie nasza Ojczyzna.
I cóż pisze ów amerykański obywatel, demokrata i patriota; przed czym przestrzega?!
Lekcja pierwsza: NIE BĄDŹ Z GÓRY POSŁUSZNY!
Władza w większości jest dana (innym) dobrowolnie. W czasach takich jak dzisiejsze, ludzie (dzięki Bogu nie wszyscy) zastanawiają się, czego zażąda represyjny rząd, i są gotowi spełniać te żądania, zanim jeszcze je usłyszą. Tu wieje grozą, bo w wielu krajach tak się dzieje. Oby nie u nas…
Lekcja druga: BROŃ INSTYTUCJI!
Tylko one pozwolą nam zachować przyzwoitość.
Lekcja trzecia: STRZEŻ SIĘ JEDNOPARTYJNEGO PAŃSTWA!
To ważne.
Lekcja czwarta: WEŹ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA OBLICZE (NASZEGO) ŚWIATA!
Działaj społecznie, przeciwdziałaj patologiom i dawaj dobry przykład innym ludziom!
Lekcja piąta: PAMIĘTAJ O ETYCE ZAWODOWEJ!
Wynikające z etyki zawodowej zobowiązania są szczególnie ważne wtedy właśnie, gdy przywódcy polityczni dają nam negatywny przykład postaw.
Lekcja szósta: MIEJ SIĘ NA BACZNOŚCI (zwłaszcza) PRZED ORGANIZACJAMI PARAMILITARNYMI.
Snyder pisze: , Gdy popierające przywódcę bojówki mieszają się z wojskiem i policją, JEST JUŻ PO WSZYSTKIM!
Lekcja siódma: JEŚLI MUSISZ NOSIĆ BROŃ, BĄDŹ ROZWAŻNY!
Lekcja ósma: WYRÓŻNIAJ SIĘ!
Dawaj dobry przykład, a inni się przyłączą.
Lekcja dziewiąta: DBAJ O JĘZYK!
Według mnie: nie powtarzaj bezmyślnie tego, co ci każą mówić! MYŚL SAMODZIELNIE!
Lekcja dziesiąta: WIERZ (tylko) W PRAWDĘ!
Porzucanie faktów oznacza porzucenie wolności!
Lekcja jedenasta: BĄDŹ DOCIEKLIWY!
Sprawdzaj pewne rzeczy samodzielnie. Nie kieruj się tym, co ci na siłę ktoś usiłuje narzucić!
Lekcja dwunasta: NAWIĄZUJ KONTAKT WZROKOWY I PROWADŹ ROZMOWY NIEZOBOWIĄZUJĄCE!
To (dobry) sposób na przełamywanie barier społecznych oraz ustalenie, komu można ufać, a komu nie!
Lekcja trzynasta: UPRAWIAJ POLITYKĘ W SENSIE FIZYCZNYM!
Władze chcą (byś siedział w domu i) sflaczał w fotelu, wyładowując swoje emocje w kierunku ekranu!
Lekcja czternasta: CHROŃ SWOJE ŻYCIE PRYWATNE!
Pamiętaj; wysyłając e-maila, piszesz na niebie! Nie rób innych nierozważnych rzeczy, gdyż tyrani szukają haka, na którym będą mogli cię powiesić. Nie dawaj go im!
Lekcja piętnasta: WSPIERAJ SŁUSZNE SPRAWY!
Lekcja szesnasta: UCZ SIĘ OD LUDZI Z INNYCH KRAJÓW!
Nie powielaj też ich błędów!
Lekcja siedemnasta: NASŁUCHUJ NIEBEZPIECZNYCH SŁÓW!
Pojawianie się m.in. takich terminów jak terroryzm, zagrożenie, wyjątek – są śmiertelnie niebezpieczne. Nie okazuj akceptacji, a gniew, gdy ktoś podstępnie sięga do patriotycznego leksykonu! Jak podaje Snyder, najinteligentniejszy wśród nazistów teoretyk prawa Carl Schmitt jasno wyjaśniał, że sposobem zniszczenia wszystkich zasad jest skupienie się na teorii wyjątku. I dalej jeszcze: Ludzie, którzy zapewniają cię, że bezpieczeństwo możesz zyskać jedynie za cenę wolności, chcą ci zwykle odebrać i jedno i drugie!
Lekcja osiemnasta: GDY NADEJDZIE NIEWYOBRAŻALNE, ZACHOWAJ SPOKÓJ!
Zwykle jakaś niby nagła katastrofa wymaga zniesienia trójpodziału władzy, rozwiązania partii opozycyjnych, zawieszenia wolności słowa, prawa do rzetelnego procesu itd. To stara sztuczka hitlerowców! (I aby było w pełni jasne: nikogo tutaj do nich nie porównuję!).
Lekcja dziewiętnasta: BĄDŹ PATRIOTĄ!
Dawaj kolejnym pokoleniom przykład tego, co oznacza Polska, demokracja i swobody z nią związane! Będą tego potrzebować!
Lekcja dwudziesta: BĄDŹ TAK ODWAŻNY, JAK POTRAFISZ!
Jeżeli nikt z nas nie będzie gotowy zginąć (u nas zginął tragicznie p. Piotr Szczęsny i choć nie pochwalam samobójstw, to uważam, że stał się dla nas wzorem i bohaterem narodowym! Nie wiem, czy mnie byłoby stać na taki gest. Chyba jednak nie …).
Gorąco polecam przeczytanie całego tego dzieła, choć wątpię w to, by było ono jeszcze dostępne. Mam jednak nadzieję na to, że Znak pomyśli o dodruku!
Dariusz Stokwiszewski
Dariusz Stokwiszewski: Szanowny Panie Prezesie Kaczyński, rozsupłajmy wreszcie ten straszny dla wszystkich „Węzeł Smoleński”
Dariusz Stokwiszewski
Niech pan sam lub ktoś przez pana wyznaczony stanie się tą mityczną Ariadną i wyprowadzi nas z tego, co od lat dzieli nasz Naród i co sprawia, że jakiś, będący w pana bliższym otoczeniu chochlik zaciera z tego wszystkiego ręce
Najpierw cytat:
Partia rządząca pobiła kolejny rekord rozrzutności – informuje „Super Express”. Jak to podaje gazeta, w 2017 roku na zabezpieczenie tzw. miesięcznic smoleńskich wydano 4,5 miliona złotych.
Gazeta, opierając się na policyjnych danych, wylicza, że w 2015 roku wydano 622 tysiące, w 2016 roku przeznaczono 952 tysiące, a w ubiegłym roku było to już ponad cztery miliony złotych.
Teraz istota sprawy:
Inspiracją dla mojej, niedawno zresztą podjętej, działalności publicystycznej są najczęściej informacje przekazywane na bieżąco przez polskie, ale jeśli zajdzie taka konieczność będą to media angielskojęzyczne. Tak było też dzisiaj, kiedy przeczytałem w Onet.pl tekst, którego fragment zacytowałem.
Najpierw przedstawić chcę rzeczy, dla większości Polaków, bardzo oczywiste:
- Lotnicza katastrofa smoleńska miała miejsce ponad 7 lat temu;
- Zginęło w niej aż 96 osób z różnych stron sceny politycznej – to tragedia, chociaż w tym przypadku kwestię podziałów politycznych odsunąłbym na bok, jako nieważną;
- Każda z ofiar katastrofy pozostawiła nieutuloną w żalu rodzinę, przyjaciół etc.;
- Osieroceni w ten sposób ludzie mają oczywiste prawo do wielkiej żałoby i przeżywania jej w sposób taki, jaki wybiorą sami;
- Jednak z tej tragedii lotniczej zrobiono w Polsce coś, czemu służyć nie powinna. Jest nią swoista „religia smoleńska”, której wyznawcami stali się najbardziej zacietrzewieni, ale też i radykalni w swoich poglądach obywatele RP;
- Spirytus movens tego wszystkiego stało się kilka osób, które (wg wielu), dla osiągnięcia jakichś własnych korzyści polityczno – wizerunkowych sieją zamęt i teorie spiskowe;
- Twarz swoją nadał temu aktualny, znany ze swojej niechęci czy też wręcz nienawiści do każdego, kto ma inne zdanie, minister obrony narodowej;
- Tenże, powołał komisję i uruchomił cały ciąg zdarzeń, które zaprowadziły nas w końcu w ‘ciemny zaułek’, z którego trudno znaleźć wyjście.
- Według większości Polaków cała ta sprawa spowodowała ogromną i trudną do zasypania przepaść nawet między członkami większości polskich rodzin;
- Uważam, tak jak wielu, że został pan celowo wprowadzony w błąd, a jeśli ktoś w jakiś sposób tą tragedią gra, trzymając jakieś „asy w rękawie”, to tym bardziej niech pan z tym wszystkim skończy, przejmie urząd Premiera RP, i prowadzi nas ku wolnej Europie. My nie możemy jej opuścić, bo za nasz obecny dobrobyt oddawali ludzie – Polacy przez całe wieki!
Musimy tu znaleźć honorowe wyjście z tego labiryntu. Niech pan sam lub ktoś przez pana wyznaczony stanie się tą mityczną Ariadną i wyprowadzi nas z tego, co od lat dzieli nasz Naród i co sprawia, że jakiś, będący w pana bliższym otoczeniu chochlik zaciera z tego wszystkiego ręce, jak postać Don Pedra, z pewnej starej polskiej kreskówki .
Nie chcę być uszczypliwy bo piszę do poważnego polityka, ale wiedząc jak wielka, choć wg mnie jedynie na pokaz, jest wiara niektórych pana i toruńskiego zakonnika czcicieli, mógłbym (i znowu gdybym był złośliwy) zasugerować odprawienie im egzorcyzmów, tak popularnych w czasie tzw. miesięcznic.
Panie Premierze Jarosławie Kaczyński.
Po wielu doznanych przez pana i pańską partię porażkach wreszcie zdobył pan nieograniczoną władzę i możliwości. Proszę się nie łudzić w kwestii tego, że historia to panu wybaczy…., jeśli zaprzepaści pan tę szansę i ulegnie pokusie władzy autorytarnej.
Za całe to zło, które od dwóch lat zaistniało w naszym kraju, w tym głównie za łamanie demokracji, niszczenie państwa prawa, zawłaszczanie tego, co się tylko da, przynajmniej moralnie odpowiada pan, jako lider PiS.
Ślepi wykonawcy pana woli odpowiedzą kiedyś przed Polskim Narodem, ale czy będzie pan wówczas miał satysfakcję z tego, że znowu nikt pana nie potraktował poważnie i np. nie aresztował, czy nawet nie przesłuchał? Szczerze wątpią Panie Prezesie!
Dariusz Stokwiszewski
Dariusz Stokwiszewski: Nawet taki Trump nie może być lepszy od naszego premiera bo my, to my!
Dariusz Stokwiszewski
Dobra zmiana nie musi się obawiać i słusznie tego, że jej się wytknie marnotrawienie państwowych pieniędzy dla własnej wygody, gdyż tu o bezpieczeństwo rządzących idzie
Z dzisiejszych przekazów prasowych dowiadujemy się, że Biuro Ochrony Rządu zakupiło dwa nowe samochody opancerzone „Audi”. Jak podają media, koszt obu to „jedynie” pięć i pół miliona (dzięki Bogu tylko polskich złotych).
Co prawda w pierwszej chwili mnie po prostu „zatkało”, kiedy sobie sprawdziłem, że za poprzedniej władzy i podobno za porównywalną cenę, kupiono kilkanaście razy więcej aut, z których kilka (ile naprawdę, nikt nam nie powie) uległo w czasie ostatnich dwóch lat częściowej dematerializacji, z powodów powiedzmy „niezależnych i obiektywnie do przyjęcia” przez „ciemny lud” albo jak kto woli proletariat.
Chodzi mi tu o „wyjątkową rangę naszych VIP-ów” w połączeniu z „mocarstwową pozycją” państwa polskiego oraz jego „ogromnym dochodem narodowym” (z którego to powodu 5,5 miliona dla naszego państwa to zwyczajny „drobiazg”).
Nie zapominajmy tu o narodowej dumie oraz „wielkości” naszych „mężów stanu”. Poza tym poprzednia władza (w sensie swojego patriotyzmu oraz narodowej wielkości) nijak się miała do tej obecnej, dającej nam przecież wiele powodów do dumy oraz poczucia bezpieczeństwa narodowego. Słaba była na dodatek i chyba „mniej kochała Polskę”.
Zakupu limuzyn dokonano przecież w celu „realizacji zadań ustawowych formacji” – tj., głównie ochrony najważniejszych osób w państwie. Jednym z aut ma podróżować sam premier Morawiecki. Skądinąd nasuwa się natrętna myśl, że może to przesada z tym prezentem dla premiera, bo jeżeli Naczelnik Państwa raczy w swej skromności jeździć tylko Skodą to dlaczego Morawiecki ma mieć wypasione Audi? No nie wiem, bo problem jest naprawdę nietuzinkowy. Może się jednak panowie jakoś dogadają … ?
Dodam, że sam nie należę do żadnej z partii z prostego powodu: nie mam odpowiednich przymiotów moralno – etycznych bo zawsze na białe mówię białe, a na czarne – czarne. Głupol jestem i tyle. O karierze mogą sobie jedynie pomarzyć, ale co tam, ważne, że wszystkim żyje się nam już lepiej i dostatniej.
I znowu wyszła ze mnie niechcący ta moja małostkowość i uszczypliwość. W takich jak ta chwilach zawsze sobie mówię: mogłeś się uczyć głupi, to teraz byś biegał po salonach i podawał różnym, choć i tak wykształconym lepiej politykom, kawior, szampana, palto czy peruki. Jejku, skąd mi te peruki przyszły znowu do głowy? Czy jest we mnie coś z szatniowego, fryzjera czy perukarza?
Kim jest perukarz? Mógłby ktoś sobie pomyśleć, że jest to mało wymagający zawód. No, bo co to niby za problem zrobić perukę, dać jej właściwy kształt, pofarbować, czy zrobić np. trwałą ondulację? Otóż nic bardziej błędnego.
Perukarz, to bardzo odpowiedzialny zawód choćby z tego powodu, że potencjalne klientki są bardziej wymagające w kwestii peruki, niż własnych włosów. A jeśli już zdecydują się zakupić perukę, chciałyby, aby była idealna, ponieważ nie będą przecież jej farbować, przycinać, czy własną, tym bardziej np. aktorską ręką, robić sobie ondulację. Jednym słowem zawód perukarza równy jest zawodowi sapera, bo perukarz może pomylić się, tak jak tamten, jedynie raz. Następny błąd może skończyć się m.in. odsądzeniem go przez taką klientkę od czci i wiary a na dodatek spoliczkowaniem.
Kontynuując temat służbowych aut poprzedniej obecnej ekipy rządowej, należy dodać, że tamci w porównaniu z tymi, nie znaczyli aż tyle stąd owe auta, średnio z tego, co wiem po około 200 tysięcy, mogły i powinny im wystarczyć.
Dobra zmiana nie musi się obawiać (i słusznie) tego, że jej się wytknie marnotrawienie państwowych pieniędzy dla własnej wygody, gdyż tu o bezpieczeństwo rządzących idzie.
Wszystkie wymienione powody razem wzięte, mogą stanowić wytłumaczenie dla sumień samych rządzących a nas, jako wierzących we władzę RP posłusznych obywateli obligują wręcz do nieartykułowania jakichkolwiek wątpliwości. Zapominać nie należy również, iż w dzisiejszej Polsce mogą czyhać, szczególnie na ważnych ludzi, niesprawdzeni jeszcze do końca tysiące imigrantów, wśród których mogą być jakieś Al-Biny Ben-Ladeny.
Na koniec muszę się odnieść do tego, co plotą niektórzy złośliwcy i/lub wrogowie Narodu i Państwa (że o „dobrej zmianie” już nie wspomnę), że często do skrócenia żywotności limuzyn rządowych przyczyniają się nieuwaga kierowców BOR czy też ich nonszalancja, która miałaby wynikać (to oszczerstwo wg mnie) z kawalerskiej fantazji Kwiatu Polskich Polityków odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i rozwój Polski, ale lubiących jeździć bardzo szybko, jak rajdowcy bo to frajda i zaszczyt. To kłamstwa według mnie i same kalumnie. Kiedy raz kierowca dał ciała w Toruniu, to obrażony jego zachowaniem MON po prostu ze wstydu zostawił nieszczęsnego rajdowca i zgorszony pojechał sobie dalej inną limuzyną. A dobrze tak temu rozpieczonemu przez poprzednią władzę, nieodpowiedzialnemu kierowcy, który zagrażał bezpieczeństwu na drogach.
Jedno jest pewne: pod względem wozów bojowych…, co ja plotę, chciałem powiedzieć limuzyn rządowych, poziomem bezpieczeństwa dorównujemy Stanom Zjednoczonym.
I dobrze, tak trzymać drodzy panowie i rządzić jak najlepiej, aby Polska stała się też europejskim mocarstwem z dostępem, do co najmniej trzech mórz. Wtedy zostanie też wskrzeszona idea „Polski Jagiellońskiej”, bo być mocarstwem to powód do wielkiej dumy dla nas wszystkich. Czy tylko stać nas na bycie owym mocarstwem i czy forma nie przerasta tu treści?
Dariusz Stokwiszewski