Szukaj w serwisie

×

Akt oskarżenia wobec Mateckiego. „Wątek szczeciński” Funduszu Sprawiedliwości trafia do sądu

W czwartek 30 października Prokuratura Krajowa skierowała do Sądu Okręgowego w Szczecinie akt oskarżenia wobec ośmiu osób, w tym posła PiS Dariusza Mateckiego. Śledczy zarzucają politykowi udział w „ustawianiu” konkursów na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości, przywłaszczenie środków publicznych, „pranie pieniędzy” oraz fikcyjne zatrudnienie w Lasach Państwowych. Mateckiemu grozi kara do 10 lat więzienia.

Dariusz Matecki. Fot. youtube, Sejm

Akt oskarżenia i sześć zarzutów

Według prokuratury Dariusz Matecki usłyszał sześć zarzutów, a sprawa obejmuje trzy konkursy, w których dotacje miały trafiać do z góry wskazanych organizacji. Polityk został zatrzymany 7 marca przez funkcjonariuszy ABW. Tego samego dnia, po przesłuchaniu w Prokuraturze Krajowej, przedstawiono mu zarzuty. Nie przyznał się, złożył wyjaśnienia i po dwóch miesiącach aresztu opuścił go pod koniec kwietnia, po wpłaceniu 500 tys. zł poręczenia.

„Wątek szczeciński”: jak działał mechanizm dotacji

Oskarżenie dotyczy tzw. wątku szczecińskiego. Według komunikatu PK konkursy Funduszu Sprawiedliwości miały być konstruowane w sposób zapewniający wielomilionowe dotacje dla dwóch stowarzyszeń: Fidei Defensor i Przyjaciół Zdrowia. Łącznie 16,5 mln zł miało zostać przywłaszczone i wydatkowane niezgodnie z przeznaczeniem, m.in. poprzez fikcyjne lub zawyżone faktury, pozorne umowy najmu i usług promocyjnych oraz finansowanie aktywności polityczno-medialnych.

„Pranie pieniędzy” i fikcyjne zatrudnienia

Część środków, około 3,6 mln zł według prokuratury miała zostać objęta działaniami mającymi udaremnić lub istotnie utrudnić stwierdzenie ich przestępczego pochodzenia. Kwota ta dotyczy łącznie kilku oskarżonych i nie jest w całości przypisana Dariuszowi Mateckiemu, wobec którego odrębnie sformułowano zarzut „prania” co najmniej 447,5 tys. zł.

W odrębnym wątku śledczy opisują fikcyjne zatrudnienie posła w Centrum Informacyjnym Lasów Państwowych oraz w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie w latach 2020–2023. Według prokuratury dokumentacja poświadczała wykonanie pracy, która w rzeczywistości nie została wykonana, a wypłacone wynagrodzenia były nienależne.

Lista współoskarżonych i dalszy bieg sprawy

Wraz z Dariuszem Mateckim na ławie oskarżonych mają zasiąść m.in. Adam S. (prezes Fidei Defensor, dawniej Nowy Koliber) i Mateusz W. (prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Zdrowia, były wicewojewoda zachodniopomorski), a także pięć innych osób. Wszyscy mieli działać wspólnie i w porozumieniu. Prokuratura informuje, że żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy. Sprawa trafiła do szczecińskiego sądu okręgowego. W najbliższych tygodniach należy spodziewać się decyzji o terminach pierwszych posiedzeń i ewentualnych wniosków dowodowych. Na tym etapie obowiązuje domniemanie niewinności.

DF, thefad.pl / Źródło: PAP, Onet, RP

 


Krzysztof Skib: ZERO BLIŻEJ KRAT! Afera goni aferę, okręt PiS tonie!

Krzysztof Skiba

Krzysztof Skiba

Słynny „Zero”, samozwańczy szeryf, któremu prokuratura zarzuca aż 26 przestępstw oraz kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, może trafić za kraty nawet na 30 lat. Tymczasem radiowy hejter Tomasz Duklanowski, jeden z istotnych oficerów propagandy PiS, został skazany na karę w wysokości 18 tys. zł oraz konieczność odpracowania wielu godzin na cele społeczne. Do tego wszystkiego, wybuch afery ze sprzedażą strategicznej działki pod budowę CPK trafił się ekipie Jarosława w najgorszym możliwym momencie. Okręt tonie

ZIOBRO CORAZ BLIŻEJ KRAT

Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek zwrócił się do Sejmu z wnioskiem o uchylenie immunitetu dla Zbigniewa Ziobry. Słynny „Zero”, samozwańczy szeryf, któremu prokuratura zarzuca aż 26 przestępstw oraz kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, może trafić za kraty nawet na 30 lat.

To pierwszy w historii Polski przypadek, by były minister sprawiedliwości miał aż tak ciężkie zarzuty i miłą perspektywę długich wakacji poza społeczeństwem.

We Francji były prezydent Sarkozy już siedzi w pierdlu, skazany na pięcioletni wyrok za nielegalne finansowanie swojej partii z pieniędzy otrzymanych od libijskiego dyktatora Kadafiego.

Czas, by w całej Europie politycy bez względu na wysokie stanowiska zaczęli odpowiadać za swoje przestępstwa i łamanie prawa.

Tymczasem „Kastrat i Symulant” taktycznie szybko wyjechał na Węgry, gdzie spotkał się z uciekinierem Romanowskim i pluje tam na Polskę oraz UE przed sługusami Putina.

W ramach oczerniania rodzimego kraju „Zero”, trzymając się za ręce ze swoim podwładnym z gangu, aktywistą Opus Dei Romano, ruszył wesoło do kina na film o… złym Tusku.

Może sensowniej byłoby, gdyby obaj poszli do kina na takie filmy jak „Skazani na Shawshank” czy „Ucieczka z Alcatraz”?

RADIOWA HIENA SKAZANA

To nie koniec dobrych wiadomości. Bomba medialna wokół ministra Ziobry przysłoniła zupełnie nie tak drobną sprawę radiowego hejtera Tomasza Duklanowskiego, jednego z istotnych oficerów propagandy PiS.

Ten były pisowski truciciel i redaktor naczelny Radia Szczecin opowiadał na antenie zmyślone historie o łapówkach byłego przewodniczącego Senatu, doktora Tomasza Grodzkiego.

Nagonka na Grodzkiego to była perfidna, ciągnąca się miesiącami kampania nienawiści. Opozycja miała przewagę w Senacie i wyrwała kawałek władzy z łap guru moherów Jarosława. Przewodniczącym Senatu został Tomasz Grodzki reprezentujący opozycję.

Z miejsca więc wszystkie ośrodki rządowej propagandy przystąpiły do wylewania kubłów gnojówki na pana doktora. Celował w tym Duklanowski, który opowiadał bajki o tym, że Grodzki brał łapówki w czasie, gdy pracował w Szczecinie w szpitalu. Te jego słowa cytowały następnie wszystkie media zarządzane przez śliskiego maga propagandy Kurskiego.

Gdy doszło do procesu, okazało się, że pan Duklanowski nie potrafi przedstawić ani żadnych świadków, ani dowodów na rzekome łapownictwo Grodzkiego.

Te praktyki rządów PiS pokazały, że zmieszać z błotem można każdego, kto stoi im na drodze. Hejter Duklanowski został skazany na karę w wysokości 18 tys. zł, plus koszty sądowe oraz konieczność odpracowania wielu godzin na cele społeczne. Jeżeli Duklanowski będzie grabił w Szczecinie trawniki, to będzie pierwsza pożyteczna rzecz w jego życiu.

Czeka go jeszcze jeden proces. I tu mam nadzieję, że wyrok będzie bardziej surowy. W ramach brudnej jak nogi szambonurka walki politycznej Towarzysz Hiena ujawnił wrażliwe dane dotyczące nieletniego syna posłanki Filiks, po których ten biedny chłopiec popełnił samobójstwo.

Określenie „Hiena” w stosunku do Duklanowskiego jest, jak widać, w pełni uzasadnione i nawet nie wiem, czy nie zbyt łagodne. Hieny na tle okropnych działań Duklanowskiego wydają się całkiem sympatyczne.

OKRĘT TONIE

Wybuch afery ze sprzedażą strategicznej działki pod budowę CPK w ostatnich dniach rządów PiS trafił się ekipie Jarosława w najgorszym możliwym momencie.

Cwaniacki mechanizm okradania państwa jest dla wszystkich tak ewidentny, że trudno tu ściemniać, a oburzające praktyki teamu Telusa, Horały, Morawieckiego potępił w ostrych słowach nawet popularny Kanał Zero Krzysztofa Stanowskiego, na co dzień sympatyzujący z PiS i Konfederacją.

A wszystko to w sytuacji, gdy od jakiegoś czasu mocno spadają notowania Kaczej Armii. Teraz, po tej milionowej aferze, spaść mogą jeszcze bardziej. Do piwnicy.

Dzielny Jaro, który zwykle broni swoich ludzi jak Westerplatte i nawet najgorszych indywiduów nigdy nie zostawia na lodzie, tym razem wobec przygniatających faktów zawiesił Roberta Telusa w swoim kabarecie.

Z przecieków wiadomo, że Dziadek do orzechów z Nowogrodzkiej tak się wściekł, że nawet głaskanie kota mu nie pomogło. Najgorzej, że afera wybuchła dzień po konwencji partyjnej, która miała zewrzeć szeregi partyjne i pospawać wszystkie aferalne dziury.

Tymczasem cały misternie przygotowany efekt propagandowy poszedł psu na budę. A jak ćwierkają wróbelki, to nie koniec ujawniania pisowskich brudów.

Fraszka
Nie pomoże Kurski
Nie pomoże OMO
Kto tak pięknie kradł
Wszystkim już wiadomo

Krzysztof Skiba

 


Jesz awokado codziennie? zdrowy nawyk czy kaloryczna pułapka?

Awokado zrobiło w ostatnich latach karierę jak mało który produkt spożywczy. Najpierw było symbolem „modnych tostów”, później zaczęło pojawiać się wszędzie: w smoothie, w sałatkach, jako zamiennik masła, a nawet jedzone łyżką prosto ze skórki. Co się jednak dzieje z organizmem, jeśli awokado staje się stałym elementem diety, każdego dnia?

Jesz awokado codziennie? Zdrowy nawyk czy kaloryczna pułapka?

Fot. John Vid / Unsplash

Zanim pójdziemy dalej, ważne zastrzeżenie. Ten tekst ma charakter informacyjny. Nie jest to porada lekarska ani indywidualny plan żywieniowy. To, że produkt jest ogólnie uważany za „zdrowy”, nie znaczy, że jest idealny dla każdego w dowolnej ilości. Jeśli masz problemy nerkowe, przy których trzeba kontrolować potas, jesteś na diecie zaleconej przez lekarza, masz alergie pokarmowe albo inne ograniczenia – duże zmiany w diecie omawia się ze specjalistą. To dotyczy także awokado.

Awokado to nie jest sałatowy listek z memów. To produkt o wysokiej gęstości odżywczej

Większość owoców kojarzymy z cukrem prostym i szybką energią. Awokado jest inne. Zamiast cukru dostarcza zdrowych tłuszczów jednonienasyconych przede wszystkim kwasu oleinowego, tego samego rodzaju tłuszczu, który stoi za reputacją oliwy z oliwek jako tłuszczu korzystnego dla serca. Do tego dochodzi błonnik, potas, foliany oraz witaminy K, E i C. Jednocześnie awokado praktycznie nie ma cholesterolu pokarmowego i ma bardzo mało cukru.

W praktyce wygląda to tak: około 100 gramów miąższu awokado to mniej więcej 160 kilokalorii, głównie z tłuszczu jednonienasyconego. Taka porcja daje średnio około sześciu–siedmiu gramów błonnika, co stanowi zauważalny wkład w dzienne zapotrzebowanie, oraz ponad 400 mg potasu, czyli minerału ważnego m.in. dla pracy mięśni i regulacji ciśnienia krwi.

To właśnie ta kombinacja: zdrowe tłuszcze, błonnik, potas, witaminy i niska zawartość cukru sprawia, że awokado jest produktem o wysokiej wartości odżywczej. Innymi słowy: to nie są puste kalorie. To kalorie, za którymi idzie realna wartość.

Serce korzysta na takim tłuszczu – pod warunkiem, że to zamiana, a nie dokładka

Najbardziej znany argument „za” awokado dotyczy serca i cholesterolu. I to nie jest mit, tylko coś, co faktycznie zaobserwowano w badaniach.

W badaniach klinicznych, w których osoby z nadwagą lub podwyższonym cholesterolem jadły jedno awokado dziennie w ramach diety o umiarkowanej zawartości tłuszczu, notowano spadek tzw. „złego” cholesterolu LDL, szczególnie tych frakcji uważanych za najbardziej problematyczne dla naczyń krwionośnych. Chodzi o małe, gęste cząsteczki LDL i formy cholesterolu podatne na utlenianie – to właśnie one łatwiej wnikają w ściany naczyń i biorą udział w procesie miażdżycowym.

Ta różnica ma znaczenie. To realnie korzystniejsze warunki dla tętnic, a efekt pojawiał się, kiedy tłuszcze nasycone z codziennego, wysoko tłuszczowego jedzenia były zastępowane tłuszczem z awokado – a nie wtedy, gdy awokado było po prostu dokładane do talerza, który i tak był już tłusty. W praktyce chodzi o to, żeby zastąpić masło awokado a nie dorzucać awokado do posiłku, który i tak jest już tłusty.

Dochodzi do tego jeszcze potas. Wyższe spożycie potasu przy jednocześnie niższym spożyciu sodu sprzyja kontroli ciśnienia krwi. A stabilne ciśnienie to fundament profilaktyki chorób sercowo-naczyniowych. Awokado jest naturalnie bogate w potas i jednocześnie bardzo ubogie w sód.

Istnieją też badania obserwacyjne, w których osoby jedzące awokado regularnie, przynajmniej kilka razy w tygodniu, wykazywały niższe ryzyko chorób układu krążenia.

Sytość i kontrola apetytu

Awokado sprawia, że po posiłku dłużej czujesz się najedzony. Jeśli do lunchu dorzucisz mniej więcej pół awokado i w zamian zmniejszysz porcję szybkich węglowodanów (słodki sos, bułka, majonez), to zwykle głód wraca później. W badaniach, w których to sprawdzano, uczestnicy zgłaszali mniejszą chęć podjadania nawet kilka godzin po takim posiłku. Mechanizm jest prosty. Połączenie zdrowych tłuszczów i błonnika spowalnia opróżnianie żołądka i łagodzi gwałtowne skoki cukru we krwi po jedzeniu. Zamiast klasycznego scenariusza: bardzo syty posiłek, a po godzinie nagły głód, dostajesz stabilniejszy poziom energii i spokojniejszy apetyt.

Trzeba też pamiętać, że awokado nie jest lekkie kalorycznie. Jedno średnie awokado to zwykle około 220–300 kilokalorii, w zależności od wielkości. Połowa owocu to mniej więcej 110–150 kilokalorii. Jeśli dorzucasz awokado do posiłku, który i tak jest już syty i tłusty, po prostu dokładasz kolejne kalorie. Jeśli jednak zastępujesz nim coś cięższego – np. majonez albo grubą warstwę sera – wtedy bilans działa na twoją korzyść, bo dostajesz kalorie, które realnie sycą, zamiast pustego tłuszczu.

Co dzieje się w jelitach

W diecie większości dorosłych brakuje błonnika. Awokado pomaga to nadrobić. Dostarcza zarówno błonnik rozpuszczalny, jak i nierozpuszczalny.

Błonnik rozpuszczalny staje się pokarmem dla dobrych bakterii w jelitach. Dzięki temu powstają związki, które wzmacniają wyściółkę jelit i pomagają utrzymać barierę ochronną. Z kolei błonnik nierozpuszczalny zwiększa objętość treści w jelitach i ułatwia regularne wypróżnienia. W badaniach klinicznych, w których osoby z nadwagą jadły jedno awokado dziennie, mikrobiom stawał się bardziej zróżnicowany i stabilny.

Awokado nie jest cudownym lekiem. Ale jedzone regularnie może ułatwiać pracę układu trawiennego, nie przez „detoks”, tylko poprzez dostarczanie błonnika.

Prawdy i mity. Czy awokado zastąpi botoks?

Awokado dostarcza witaminy E, która działa antyoksydacyjnie i pomaga utrzymać barierę lipidową skóry, oraz witaminy C, potrzebnej m.in. do produkcji kolagenu. Do tego dochodzą zdrowe tłuszcze, które wspierają szczelność bariery naskórkowej od środka ograniczają utratę wody i przesuszenie.

Warto jednak zaznaczyć, że nie ma solidnych dowodów na to, że jedzenie awokado spłyca zmarszczki w zauważalny, mierzalny sposób. Jednak dieta z rozsądną ilością zdrowych tłuszczów i antyoksydantów daje skórze lepsze warunki do regeneracji i utrzymania elastyczności.

Codziennie czy jednak nie codziennie

W badaniach, w których uczestnicy jedli jedno awokado dziennie nawet przez kilka miesięcy, nie obserwowano przyrostu masy ciała wynikającego tylko z tego nawyku. Zauważano za to poprawę niektórych markerów sercowo-naczyniowych, lepsze poczucie sytości i sygnały, że mikrobiom jelitowy zmienia się w stronę bardziej stabilnego i zróżnicowanego profilu. Pojawiały się też pierwsze sugestie, że taki sposób jedzenia może przekładać się na spokojniejszy apetyt wieczorem, a w konsekwencji nawet na lepszy sen.

To wszystko brzmi obiecująco, ale są też zastrzeżenia. O ile awokado jest źródłem cennych składników, nie jest neutralne dla każdego. Jeśli musisz kontrolować poziom potasu, na przykład przy przewlekłej chorobie nerek, codzienne jedzenie awokado bez kontroli lekarskiej nie będzie dobrym pomysłem. Co więcej, u osób z alergią na lateks występuje tzw. „latex-fruit syndrome”, czyli ryzyko reakcji krzyżowej, w tym na awokado. Pamiętaj też o najważniejszym: kalorie z awokado są nadal kaloriami. Hasło „zdrowe” nigdy nie oznacza „bez limitu”.

Jeżeli jesteś zdrowym dorosłym, możesz traktować awokado jako stałe źródło dobrego tłuszczu i błonnika. Kluczowe nie jest to, żeby dodawać je do wszystkiego, tylko to, co nim zastępujesz. Jeśli awokado wchodzi w miejsce masła, ciężkich sosów albo przypadkowego podjadania, zaczyna pracować na twoją korzyść: dla serca, dla jelit i dla kontroli głodu – bez potrzeby dorabiania mu magii.

DF, thefad.pl / Źródło: USDA National Nutrient Database; Journal of the American Heart Association, Harvard T.H. Chan School of Public Health, Nutrition Journal

 

 


Krzysztof Skiba: Prezes popełnił śmiertelny błąd, stworzył potwora. „Kibol” dogaduje się z Konfederacją

Krzysztof Skiba

Krzysztof Skiba

Próchno Dziadek z Żoliborza, powoli chyba orientuje się, że popełnił śmiertelny dla siebie błąd, namaszczając na prezydenta Kibola z Gdańska. I nie chodzi tu absolutnie o mroczną przeszłość Nawrockiego, jego śliskie kontakty z gangsterami, czy zabawne wpadki językowe. Sprawa jest o wiele poważniejsza. Nawrocki jako prezydent rośnie na prawicy w siłę i ponad głową Prezesa, dogaduje się z Konfederacją

Próchno Dziadek z Żoliborza, powoli chyba orientuje się, że popełnił śmiertelny dla siebie błąd, namaszczając na prezydenta Kibola z Gdańska. I nie chodzi tu absolutnie o mroczną przeszłość Nawrockiego, jego śliskie kontakty z gangsterami, czy zabawne wpadki językowe.

Nawrocki jako prezydent rośnie na prawicy w siłę i ponad głową Prezesa, dogaduje się z Konfederacją

Grafika: DF, thefad.pl / AI

Sprawa jest o wiele poważniejsza. Nawrocki jako prezydent rośnie na prawicy w siłę i ponad głową Prezesa, dogaduje się z Konfederacją. Nie od dziś wiadomo, że Kaczyński nie cierpi Sławka Hulajnogi, uważa go za postać szkodliwą i co jakiś czas wygłasza ośmieszające go, złośliwe opinie.

Tymczasem Miłośnik Ustawek, który wygrał konkurs piękności i tymczasowo zamieszkał w Belwederze, jest mentalnie i wiekowo bliżej lidera Konfy. Co więcej, Karol nie zapowiada się na faceta z plasteliny, jakim był Duduś, i raczej nie będzie kimś, kto da sobie narzucać wolę Jarozbawa w każdej kwestii. Nie zgodził się na przykład na konia trojańskiego w swojej kancelarii, jakim miał być ślepy wykonawca woli Prezesa, PiSowski najmita Czarnek.

Były bramkarz i bokser ma do tego ambicje i jest pazerny. Tych cech kompletnie pozbawiony był mydłkowaty Narciarz Dudi z Krakowa, który przy Nawrockim mógłby startować w Krajowym Konkursie Wymoczków.

O pazerności Nawrockiego świadczą jego rządy w IPN, gdzie narobił (jak wykazała kontrola NIK) niegospodarności na ponad 50 mln zł. Nie tylko uczył się angielskiego za państwowe pieniądze, podróżował po świecie jak rentier, szastał publiczną kasą jak Daniel Martyniuk forsą ojca, dokonywał nietrafionych zakupów, czy „za nasze” ukończył kurs MBA, ale bezwzględnie wyrzucał z pracy niepokornych historyków, zatrudniając w placówce naukowej, jaką jest IPN, znajomych… z klubów bokserskich.

W tej całej kolekcji monstrualnej prywaty brakuje już tylko numeru w stylu „zębów Obajtka”.

Nawrocki ma więc na przyszłość sprytny plan, który kryptociotkę Jarosławę wyautuje boleśnie poza polityczny ring. Wspólnie z Konfederacją, przechwyconym sprytnie PiS i Grigorijem „Gaśnicą” Braunem, wspierany stadionowo i ulicznie przez kiboli i przestępcze gangi, udające stowarzyszenia patriotyczne, otulony kościelnym kocykiem, stworzy nową siłę polityczną pod swoim biało-czerwonym bejsbolem.

Tak zmutowany ruch polityczny to będzie czysty faszyzm w nowym opakowaniu, który cofnie Polskę do XIX wieku. Żadna partia demokratyczna w konfrontacji z takim przemocowym ruchem nie będzie miała szans. Lewica i liberałowie zostaną zdeptani, a resztki PSL pobiegną przytulić się do butów marki New Rocky.

Polska, w ciągu kilku lat zarządzania przez tak uszyty Team Alfonsa, przestanie z pewnością pomagać Ukrainie, wyjdzie z UE, zbliży się do Rosji, ojczyzna dojona będzie mocniej niż za Ziobry i Morawieckiego (bo pod płaszczykiem ultrapatriotyzmu kradnie się najlepiej), osamotnieni w Europie staniemy się biednym bantustanem zarządzanym przez gangsterów, a sama Polska formalnie będzie nadal istnieć, ale narodzi się coś w stylu Faszystowskiej Republiki Bananowej, czyli rządów Kibolstanu połączonego z populistycznym stylem Trumpa.

Demokratyczny i wolny kraj stanie się sennym wspomnieniem. Będzie przaśnie, swojsko i z cebulą w zębach. Taki plan wydaje się nie tylko realny, ale też nie tak odległy w czasie.

Nadzieja w tym, że Prezes Kaczyński nie chce jednak być wysłany na emeryturę do DPS-u i nie da się ograć Dresowi i KonfedeRossji, a Tusk, Żurek, Domański i Sikorski doprowadzą skuteczną polityką rozliczeń i naprawiania gospodarki Partie Gnoma do poziomu poparcia dla Hołowni.

Pan Jarosław już teraz głośno daje znaki, że nie oczekuje od Karola pod choinkę prezentu w stylu pampersów dla dorosłych. Stąd gorączkowe wiece, krzyki i udawanie bardziej radykalnego ugrupowania niż Konfa. Stąd na imprezach PiS przydatny krzykacz, podręczny miłośnik napalmu Bąkiewicz.

Opiekun Kotów nadal jest w grze i ma duży posłuch na prawicy, ale dobrze wie, że za pieniądze PiS już narodził się niesterowalny Potwór, który go zje na podwieczorek.

Jeszcze czeka, jeszcze się uczy i nieszczerze uśmiecha, ale rewolwer już schowany pod poduszką. Było, Prezesie, kolejnego, posłusznego wymoczka wskazać na prezydenta, a nie głodnego skorpiona.

Krzysztof Skiba

 


Twoja szczoteczka do zębów to siedlisko bakterii. Jak często ją wymieniasz?

Twoja szczoteczka to mały ekosystem: wysychające, później znów zalewane włosie, odłamki jedzenia, ślina i ciepło łazienki. Wśród plastikowych „łodyg” żyją miliony mikroorganizmów — głównie takich, które już masz w ustach, ale czasem także niechciani goście z otoczenia. Pytanie brzmi nie „czy coś tam żyje”, tylko „czy to realnie szkodzi — i co z tym zrobić?”.

Fot. Henrik Lagercrantz / Unsplash

Co naprawdę żyje na szczoteczce

Badacze, którzy sekwencjonowali mikrobiom zużytych szczoteczek, liczyli od około 1,4 do nawet 11,9 miliona jednostek tworzących kolonie na jedną sztukę. Skład zależy od wieku użytkownika i czasu używania, a rodzaj włosia ma mniejsze znaczenie, niż mogłoby się wydawać. Najczęściej są to „nasi” stali bywalcy jamy ustnej, ale z czasem dołączają też drobnoustroje z otoczenia.

Dobra wiadomość jest taka, że dla większości zdrowych osób ten mikroświat nie przekłada się automatycznie na choroby. Amerykańskie Towarzystwo Stomatologiczne podkreśla, że choć szczoteczki mogą nosić bakterie — włącznie z tymi pochodzącymi z toalety — brakuje dowodów, by same w sobie powodowały niekorzystne skutki zdrowotne. Gorsza wiadomość: im starsza i bardziej postrzępiona szczoteczka, tym łatwiej gromadzi wilgoć i resztki, które podtrzymują życie mikrobów.

Chmura z toalety: ile w tym realnego ryzyka

Łazienka to środowisko ciepłe i wilgotne. Każde spłukanie muszli tworzy gwałtowny pióropusz aerozolu: struga unoszących się cząstek potrafi wzbić się na około 1,5 metra w kilka sekund, a mniejsze drobiny zostają w powietrzu dłużej. To nie znaczy, że każda szczoteczka stojąca na blacie „złapie” patogen, ale fizyka tego zjawiska jest dobrze udokumentowana.

W przestrzeniach współdzielonych ryzyko zanieczyszczeń wzrasta. W badaniach prowadzonych w akademikach ponad połowa szczoteczek trzymanych w wspólnych łazienkach nosiła ślady bakterii kałowych, często nie od właściciela szczoteczki. To nie wyrok, ale sygnał, by zadbać o higienę przechowywania.

Jak przechowywać i czyścić, żeby miało to sens

Zasada numer jeden jest banalna i skuteczna: po myciu opłucz główkę, odstaw szczoteczkę pionowo i pozwól jej wyschnąć na powietrzu. Unikaj zamykanych etui na stałe — wilgoć sprzyja namnażaniu drobnoustrojów. Nie dziel się szczoteczką z innymi i nie stykaj jej główką z cudzą.

Jeśli chcesz ograniczyć obciążenie bakteriami, możesz sięgnąć po proste domowe protokoły. Krótkie moczenie główki w antyseptycznym płynie (np. 0,12% chlorheksydyna) lub w roztworze octu o niskim stężeniu istotnie redukuje liczbę mikrobów. Mikrofala i zmywarka bywają skuteczne w laboratorium, ale mogą uszkodzić włosie — rozsądniej trzymać się namaczania i dokładnego suszenia.

Kiedy wymienić szczoteczkę

Tu nie ma wielkiej filozofii: wymieniaj co trzy–cztery miesiące albo wcześniej, jeśli włosie się rozcapierza. To moment, w którym skuteczność czyszczenia spada, a jednocześnie — co pokazują badania mikrobiologiczne — liczba bakterii na szczoteczce osiąga „plateau” po około dwunastu tygodniach. Prosta wymiana jest zwykle lepsza niż obsesyjne sterylizowanie wiekowego plastiku.

A mikrobiom przyjazny dla nas?

Na horyzoncie widać też koncepcje bardziej „biologiczne”: powłoki probiotyczne na włosiu i pasty, które wspierają korzystne bakterie (np. Streptococcus salivarius) i konkurują ze szczepami próchnicotwórczymi. To ciekawy kierunek, ale wciąż wymagający rzetelnych badań zanim trafi do codziennej praktyki.

To w końcu: panika czy spokojna higiena?

Zamiast straszyć, trzymajmy się faktów. Szczoteczka rzeczywiście żyje, ale w typowych warunkach bardziej liczy się technika i regularność mycia niż lęk przed mikrobami. Pomóż sobie prostymi nawykami: odkładaj szczoteczkę dalej od strefy rozprysków, nie zamykaj jej mokrej, nie pożyczaj, wymieniaj co kwartał. To wystarczy, by miniaturowy ekosystem pracował na Twoją korzyść, a nie przeciwko Tobie.

DF, thefad.pl / Źródło: American Dental Association; Scientific Reports (2022); PMC – Aerosol generation by flush toilets ; ScienceDaily – ASM 2015; PubMed – mikrobiom szczoteczek

 


Przełom w bateriach litowych. Globalny wyścig o baterie nowej generacji właśnie przyspieszył

Chińscy naukowcy z Uniwersytetu Nankai dokonali przełomu, który może na nowo zdefiniować rynek pojazdów elektrycznych i magazynów energii. W amerykańskim czasopiśmie „Journal of the American Chemical Society” opisali żelowy elektrolit do baterii litowych, dzięki któremu ogniwa w testach laboratoryjnych utrzymywały ponad 80 procent pojemności po 2500 cyklach i działały stabilnie przez ponad 9000 godzin. To jeszcze nie produkt z taśmy, ale wiarygodny sygnał, że akumulatory mogą pracować dłużej i bezpieczniej.

Przełom w bateriach litowych. Globalny wyścig o baterie nowej generacji właśnie przyspieszył

Fot. (Joenomias) Menno de Jong / Pixabay

Co właściwie zrobili badacze z Nankai

W centrum chińskiej innowacji jest fluorowany, głęboko eutektyczny elektrolit żelowy. W praktyce zastępuje on klasyczny, łatwopalny płyn gęstym układem, który na powierzchni anody tworzy stabilną warstwę ochronną i porządkuje migrację jonów litu. To właśnie ten „porządek” przekłada się na wolniejsze zużycie i większą odporność na temperaturę. W publikacji pojawiają się twarde liczby: symetryczne ogniwa Li||Li pracowały stabilnie ponad 9000 godzin, a w układzie z katodą LFP po 2500 cyklach zachowano ponad 80 procent pojemności. Autorzy wskazują też na stabilność w okolicach 80°C przez setki cykli, ale nadal mówimy o małych komórkach testowych, nie o gotowych modułach do aut. To ważne rozróżnienie: chemia wygląda obiecująco, industrializacja dopiero przed nami.

Korea odpowiada „klockami”, które można szybciej wdrożyć

W Korei Południowej równolegle rozwijają się rozwiązania projektowane pod kompatybilność z istniejącymi liniami produkcyjnymi. Zespół Korea University pokazał ultracienką powłokę ze związków srebra dla systemów z metalicznym litem. W testach laboratoryjnych ogniwa utrzymywały około 96 procent pojemności po 1300 pełnych cyklach, co sugeruje ograniczenie wzrostu dendrytów i bardziej uporządkowane osadzanie litu. To nie jest „magiczny” przeskok, ale bardzo praktyczna ścieżka do bezpieczniejszego, powtarzalnego szybkiego ładowania.

Drugi kierunek wyznaczył wspólny projekt UNIST, Korea University i KIST. Hybrydowa anoda łączy grafit z zakrzywionymi nanografenami, tak aby jony litu „wpinały się” sekwencyjnie: najpierw w nanosheety, potem w grafit. Taka architektura ogranicza powstawanie tzw. martwego litu przy wysokich prądach i stabilizuje pojemność podczas szybkiego ładowania. Jeśli wyniki utrzymają się w większych formatach, to właśnie takie „klocki” — powłoki, hybrydowe anody, ulepszone interfejsy — najszybciej trafią do seryjnych pakietów.

Solid-state: gęstość 600 Wh/kg robi wrażenie, ale skala wciąż jest wąskim gardłem

Na horyzoncie majaczą baterie półprzewodnikowe ze stałym elektrolitem, które łączą wyższą gęstość energii z bezpieczeństwem. Ostatnio chiński Chery zaprezentował prototypowy moduł o deklarowanej gęstości 600 Wh/kg. W pokazach branżowych moduł przechodził agresywne próby bezpieczeństwa, w tym penetrację gwoździem, bez oznak zapłonu. Firma mówi o pilotażu już w 2026 roku i szerszym wdrożeniu rok później, ale to wciąż deklaracje producenta, a nie parametry z homologowanych aut. Rynek widział już wiele odważnych slajdów; tu kluczowe będą koszt, powtarzalność i niezawodność w cyklu życia.

W tle toczy się równie ważna, mniej widowiskowa praca nad materiałami stałych elektrolitów. Badacze zwracają uwagę, że popularny tlenkowy LLZTO ma bardzo niską przewodność cieplną — rzędu pojedynczych W/mK, wielokrotnie niższą niż w metalach — co komplikuje zarządzanie ciepłem w gęsto „upakowanych” ogniwach. Nawet najlepsza jonika nie wystarczy, jeśli w seryjnej produkcji nie opanujemy odprowadzania ciepła przy dużych prądach.

Co to znaczy dla kierowców i energetyki „tu i teraz”

Najbliższa przyszłość to raczej ewolucja niż rewolucja. Do salonów szybciej trafią rozwiązania poprawiające „wnętrze” dzisiejszych akumulatorów — bezpieczniejsze elektrolity żelowe, cienkie powłoki kierujące strumień jonów, sprytne hybrydowe anody — niż pełne systemy solid-state. Dla użytkownika to konkret: wolniejsze starzenie się pakietu, stabilniejsze szybkie ładowanie również w upale, mniejsze ryzyko zdarzeń termicznych. A jeśli część dzisiejszych wyników z Nankai i Korei utrzyma się w dużych formatach, skorzystają na tym nie tylko zasięgi samochodów, lecz także trwałość domowych i sieciowych magazynów energii.

 


Szamba betonowe – praktyczne rozwiązanie dla inwestycji deweloperskich

Wszyscy inwestorzy budowlani powinni dokładnie przeczytać ten artykuł. Jeśli jesteście właśnie na etapie kończenia dużej inwestycji mieszkaniowej, obejmującej zespół domów jednorodzinnych lub bliźniaków, z pewnością wiecie, że trzeba jeszcze zadbać o system odprowadzania ścieków. To element, którego nie można pominąć – bez sprawnie działającej infrastruktury sanitarnej nawet najlepiej zaprojektowane osiedle nie zostanie w pełni odebrane i oddane do użytkowania.

Szamba betonowe dla deweloperów: szybki montaż, zgodność z normami i realne oszczędności wobec przyłączy kanalizacyjnych. Sprawdzone rozwiązanie dla nowych osiedli

Dwa sposoby rozwiązania kwestii ścieków

W praktyce macie do wyboru dwa rozwiązania:

  1. Budowę przyłączy kanalizacyjnych i podłączenie inwestycji do gminnej sieci,
  2. Lub zastosowanie szczelnych szamb betonowych – jednego dla każdego domu lub kilku większych zbiorników dla całego zespołu budynków.

Drugi wariant okazuje się często bardziej opłacalny finansowo i technicznie. Nie wymaga kosztownej dokumentacji technicznej, zezwoleń, długich terminów oczekiwania ani udziału gminy w procesie budowy sieci kanalizacyjnej.

Szambo betonowe – oszczędność i prostota

Koszt montażu betonowego zbiornika na ścieki, wraz z wykonaniem wykopu i podłączeniem do instalacji domowej, to średnio około 1000–1300 zł na właściciela.
Dla porównania, koszt przyłącza do kanalizacji gminnej często wynosi kilkanaście tysięcy złotych na jeden budynek, nie licząc opłat za projekt i dokumentację.

Szamba betonowe są więc rozwiązaniem nie tylko tańszym, ale i szybszym w realizacji. Wystarczy jeden dzień, by wykonać montaż u klienta – od przyjazdu ekipy po gotowy zbiornik.

Trwałość i zgodność z normami

Nowoczesne szamba betonowe produkowane są z betonu najwyższej klasy, wzmocnionego stalowym zbrojeniem i pokrytego izolacją bitumiczno-kauczukową.
Są całkowicie szczelne i spełniają surowe normy ochrony środowiska, dlatego idealnie nadają się do zastosowań deweloperskich i inwestycji o większej skali.

Dzięki prostemu systemowi kontroli i okresowego wywozu, zapewniają niezawodność oraz bezpieczeństwo użytkowania przez wiele lat.

Podsumowanie

Dla deweloperów szukających ekonomicznych i sprawdzonych rozwiązań, szambo betonowe to realna alternatywa dla kanalizacji gminnej.
Niższe koszty, prostsza procedura, szybki montaż i pełna zgodność z przepisami to argumenty, które przemawiają same za siebie.

Jeśli kończysz inwestycję i szukasz sprawdzonego partnera w zakresie dostawy i montażu szamb, postaw na ABC Szamba Betonowe – producenta właściela marki szamba betonowe EXPERT, który łączy solidność wykonania z terminowością i doświadczeniem. 

 


„FT” ujawnia kulisy kłótni Trumpa z Zełenskim. Padły krzyki, przekleństwa i żądanie oddania Donbasu

To miało być rutynowe spotkanie sojuszników, a przerodziło się w test granic dyplomatycznej cierpliwości. Jak relacjonuje „Financial Times”, piątkowe rozmowy prezydenta USA Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim w Białym Domu, 17 października 2025 roku, dalekie były od kurtuazji. Dziennik, powołując się na kilka osób zaznajomionych z przebiegiem wydarzeń, opisuje „krzykliwą wymianę zdań”, odrzucanie przez Trumpa map z aktualną linią frontu oraz wulgaryzmy, które miały padać w trakcie rozmów. Stawką nie była jedynie forma, ale kierunek amerykańskiej polityki wobec wojny w Ukrainie i jej konsekwencje dla europejskiego bezpieczeństwa.

burzliwe spotkanie Trump–Zełenski w Białym Domu

Fot. thefad.pl

Od map do ultimatum. Co, według „FT”, działo się w Gabinecie Owalnym

Według rozmówców „FT” Donald Trump miał kilkukrotnie odsuwać na bok materiały briefingowe przedstawiające sytuację na froncie i wracać do jednej tezy: Kijów powinien zgodzić się na oddanie całego Donbasu Władimirowi Putinowi. To, co po stronie ukraińskiej przedstawiano jako scaloną argumentację opartą na danych z pola walki, w relacji urzędników cytowanych przez „FT” trafiało na twardą ścianę, przekonanie, że Ukraina i tak przegrywa, więc porozumienie jest nieuniknione. W tym kontekście padało ostrzeżenie przypisywane Trumpowi, kierowane bezpośrednio do Zełenskiego, że „jeśli [Putin] będzie chciał, zniszczy cię”. To zdanie, choć anonimowo zrelacjonowane, ustawia ton całego spotkania: mniej rozmowa sojuszników, bardziej brutalna konfrontacja perspektyw.

Telefon do Moskwy dzień wcześniej i „echo Kremla” w Białym Domu

Kontekst jest istotny. Dzień przed spotkaniem Trump rozmawiał telefonicznie z Putinem. Jak podaje „Financial Times”, część argumentów rosyjskiego przywódcy miała wracać w piątkowej rozmowie z Zełenskim niemal słowo w słowo. To właśnie ta zbieżność, na którą zwracają uwagę europejscy urzędnicy cytowani przez gazetę wywołała konsternację po stronie ukraińskiej i w stolicach sojuszniczych. Jeszcze niedawno Trump publicznie akcentował słabości rosyjskiej armii; teraz, w relacji FT, jego tezy miały bliżej do kalkulacji Kremla niż do wcześniejszych deklaracji gospodarza Białego Domu.

Tomahawki, które nie przylecą. I propozycja „zamrożenia” linii frontu

Zełenski przyjechał do Waszyngtonu z konkretną prośbą: dalekosiężne pociski manewrujące Tomahawk. W ukraińskiej ocenie mogłyby one zrównoważyć przewagi przeciwnika i wzmocnić pozycję negocjacyjną. Według „FT” Trump miał jednak odmówić. Równolegle, jak relacjonuje Reuters, w Białym Domu pojawił się wątek „zamrożenia” walk na obecnych liniach i ewentualnych gwarancji bezpieczeństwa. W praktyce taki wariant oznaczałby uznanie stanu faktycznego na froncie bez rozstrzygnięcia sporu terytorialnego. Dla Ukrainy to co najwyżej przystanek, dla Moskwy taktyczny oddech, dla Europy zaś długą pauzę z niepewnym finałem. Po rozmowach Trump publicznie mówił, że konflikt można zakończyć na linii obecnego frontu; Zełenski określił ten punkt jako „ważny”, nie składając jednocześnie żadnych obietnic w sprawie ustępstw terytorialnych.

Co proponował Kreml. „Wymiana” Donbasu na skrawki południa

Według „FT” telefoniczna rozmowa Trump–Putin przyniosła nową propozycję Moskwy. W największym skrócie: Ukraina miałaby oddać pozostające pod jej kontrolą tereny w Donbasie, a w zamian otrzymać niewielkie obszary przyfrontowe w obwodach chersońskim i zaporoskim. Gazeta zaznacza, że to „ustępstwo” wobec wcześniejszych postulatów Kremla, ale merytorycznie chodzi o oddanie regionu, którego Rosji nie udało się w pełni zdobyć od 2022 roku. W tym sensie cena byłaby dla Kijowa politycznie zabójcza, a dla Putina propagandowo bezcenna. Cytowani przez „FT” urzędnicy oceniają, że to scenariusz społecznie nie do przyjęcia i potencjalny detonator wewnętrznych podziałów.

„Czerwone linie” Kijowa i głos Mereżki

Ołeksandr Mereżko, przewodniczący komisji spraw zagranicznych Rady Najwyższej, w rozmowie z „FT” mówi jasno: oddanie Donbasu bez walki nie ma akceptacji społecznej i byłoby prezentem dla rosyjskiej strategii rozrywania jedności Ukrainy od środka. Ta wypowiedź dobrze porządkuje ukraińską perspektywę. Spór nie sprowadza się do geograficznej układanki, tylko do pytań o suwerenność, bezpieczeństwo i wiarygodność państwa, które od trzech lat odpiera pełnoskalową agresję. „Kompromis terytorialny” w tej logice nie przynosi pokoju, lecz ryzyko kolejnej wojny — z gorszej pozycji.

Europejska konsternacja. Mniej wiary, więcej kalkulacji

Po stronie europejskiej, jak wynika z relacji „FT”, przeważał chłodny pragmatyzm podszyty niepokojem. Trzech urzędników zaznajomionych z rozmowami w Białym Domu opisuje postawę Trumpa jako twardą i konfrontacyjną, a nastrój Zełenskiego po spotkaniu jako wyraźnie pesymistyczny. Nadzieje, że amerykańska administracja szybko zwiększy wsparcie dla Kijowa, dostały rysę. Zarazem nikt nie pali mostów. W stolicach UE rośnie świadomość, że jeśli Waszyngton będzie forsował zamrożenie frontu, to Europa będzie musiała więcej zainwestować w obronę, energetykę i odbudowę, tak by nie legitymizować agresji, a jednocześnie nie porzucić Ukrainy w politycznej próżni.

Co wiemy na pewno, a co pozostaje w cieniu

Warto zachować reporterską ostrożność. Wiarygodne i możliwe do zweryfikowania jest to, że „Financial Times” szczegółowo opisał burzliwe spotkanie i naciski na ustępstwa terytorialne, a Reuters streścił te ustalenia i dodał wątek rozmowy o zamrożeniu frontu oraz gwarancjach bezpieczeństwa. Jednocześnie cały obraz składa się z relacji anonimowych urzędników i nie ma oficjalnych transkryptów, a komunikaty stron są oszczędne. Na dziś najważniejszy jest fakt polityczny: po wizycie w Białym Domu nikt poważny nie może udawać, że spór o definicję „pokoju” na Ukrainie da się rozwiązać jednym uściskiem dłoni.

Zełenski po rozmowach: apel o „zdecydowane działania”

W niedzielnym oświadczeniu prezydent Ukrainy wezwał do „zdecydowanych działań” ze strony Stanów Zjednoczonych, Europy oraz państw G7 i G20. To komunikat zwięzły, bez odniesień do szczegółów piątkowych rozmów, ale znaczący. Jeśli Waszyngton będzie skłaniał się ku zamrożeniu frontu, Kijów będzie naciskał na realne gwarancje bezpieczeństwa i wzmocnienie obrony powietrznej, bo tylko to pozwala przetrwać pauzę bez utraty suwerenności.

DF, thefad.pl / Źródła: Financial Times, Reuters, The Daily Beast (opublikowane 19 października 2025 r.)


Schröder przed komisją. „FAZ”: brak szacunku dla parlamentu, bezczelność wobec Polski

Jacek Lepiarz

Były kanclerz Gerhard Schröder swoimi wypowiedziami przed komisją śledczą „sam siebie zdemaskował”, a jego słowa pod adresem Polski są bezczelnością – pisze w sobotę niemiecka gazeta „FAZ”.

Uroczystość otwarcia gazociągu Nord Stream w Lubminie, 8 listopada 2011 r. / Kremlin.ru. Licencja: CC BY 4.0

„Gdy Gerhard Schröder na pytanie o jego kontakty z biznesem odpowiada posłom »nie wasz interes«, to jest to dowód na brak szacunku dla parlamentu. A jego uwaga, że zastrzeżenia polskiego rządu wobec gazociągu przez Bałtyk »nie interesowały go«, jest bezczelnością wobec kraju sąsiedniego, który w przeciwieństwie do Rosji jest sojusznikiem Niemiec” – pisze Reinhard Veser w komentarzu opublikowanym w sobotę na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ).

Komentarz dotyczy zeznań Schrödera złożonych w piątek (17.10.2025) przed komisją śledczą parlamentu krajowego Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Były kanclerz bronił projektu budowy gazociągu Nord Stream 2, przekonując, że chodziło o uniezależnienie niemieckiego zaopatrzenia w energię od energii jądrowej i węglowej oraz o pozyskiwanie gazu ziemnego z Rosji „po rozsądnych cenach”.

„Od Schrödera trudno było oczekiwać refleksji. Do przewidzenia była też jego niechęć do wyjaśnienia działalności fundacji ds. klimatu, która w rzeczywistości była przykrywką dla wspierania polityki energetycznej Moskwy” – pisze Veser. Pomimo tego, wystąpienie byłego kanclerza przed komisją nie było stratą czasu, gdyż pozwoliło zajrzeć głęboko w sposób myślenia i działania stworzonej przez niego siatki służącej interesom rosyjskiego reżimu, a poważnie szkodzącej Niemcom.

Swoją postawą Schröder przyczynił się do ugruntowania historycznie uzasadnionej nieufności Polaków wobec Niemiec także w proeuropejskich kręgach – podkreślił Veser. To, że świadome ignorowanie polskich interesów nazywa „polityką pokojową”, demaskuje go – pisze w konkluzji komentator „FAZ”.

Przed komisją Schröder nazwał ówczesną współpracę gospodarczą z Rosją „polityką pokojową”, która powinna być kontynuowana również dzisiaj.

REDAKCJA POLECA

script type=’text/Javascript’>

 


Kolor ma moc! Czy barwy naprawdę podkręcają uwagę?

Użycie koloru podnosi poziom zaangażowania w nauce o 40 proc., a rozumienia przekazu o 73 proc. Kolorowe reklamy czyta się o ponad 40 proc. częściej niż czarno-białe. To liczby z branżowych opracowań, więc traktuj je jak drogowskazy, nie prawo grawitacji. Kierunek jest jednak jasny: barwa to skrót do mózgu. Kolor działa szybciej niż tekst. Łapie spojrzenie, ułatwia rytm czytania. A w erze scrolla wygrywa ten, kto pierwszy złapie wzrok.

Kolor ma moc. Jak barwy naprawdę podkręcają uwagę

Fot. thefad.pl / AI

Kolor to język, nie dekoracja

Pomyśl o stronie czy aplikacji jak o rozmowie z czytelnikiem. Niebieski potrafi uspokoić i budować zaufanie, czerwień głośno prosi o uwagę, zieleń daje poczucie bezpieczeństwa. Ten sam zielony na jasnym, spokojnym tle działa łagodnie; na krzykliwej planszy pełnej efektów łatwo ginie w hałasie. Czerwony przycisk działania na prostej, przejrzystej stronie natychmiast się wyróżnia, ale wśród wielu migających reklam może przestać być widoczny. Kolor działa najlepiej wtedy, gdy ma konkretne zadanie: prowadzi wzrok, porządkuje treść i jasno pokazuje, gdzie kliknąć.

Ten sam kolor, różne światy

Symbolika barw nie jest uniwersalna. Zieleń bywa w islamie kolorem raju i łagodności. W kulturze katolickiej biel symbolizuje światło i świętość, co potwierdzają kolory szat liturgicznych. W wielu europejskich kodach biel to niewinność, podczas gdy w Chinach od wieków towarzyszy żałobie. Ten sam odcień może więc uspokajać jednych, a u innych budzić dysonans. Projektując komunikat, myślmy o palecie jak o języku: znaczenia zmieniają się wraz z odbiorcą, miejscem i momentem.

Czerwony kontra zielony: historia jednego kliknięcia

Dwa identyczne ekrany. Różni je tylko kolor przycisku „Get started now”. Zielony kojarzy się ze spokojem, czerwony krzyczy „kliknij teraz”. W głośnym teście HubSpota wygrała czerwień: około 21 procent więcej kliknięć. Nie dlatego, że czerwony jest magiczny, tylko dlatego, że na tej konkretnej stronie był lepiej widoczny. Wniosek? Sprawdzaj na własnej publiczności. U jednych zadziała czerwień, u innych ciemna zieleń, a gdzie indziej chłodny niebieski, który przyciągnie wzrok szybciej niż animacja.

Kolor jako mapa dla mózgu

W dydaktyce barwy nie „upiększają”, tylko skracają dystans między nagłówkiem a zrozumieniem. Podbijają hierarchię, odciążają pamięć roboczą i przyspieszają dekodowanie. Zamiast tęczy lepiej działa konsekwentna semantyka: stały kolor definicji, inny dla przykładów, wyraźny akcent ostrzeżeń. To, co zapali się w pierwszej sekundzie, decyduje, czy odbiorca wejdzie w temat, czy odjedzie myślami.

Kolor w codziennym życiu: jak łatwo nas „łapie”

Na półce sklepowej czerwone cenówki podbijają wrażenie okazji, nawet gdy obniżka jest symboliczna. Zielone etykiety potrafią dodać „eko-aurę”, choć skład bywa zwyczajny. Ciemny niebieski i błękit w bankowości kojarzą się z bezpieczeństwem i spokojem. i błękity pachną bezpieczeństwem, więc chętniej zostawiamy tam dane i pieniądze. Na portalach informacyjnych nasycone nagłówki budzą emocje i klik, zanim zdążymy zapytać o źródła. To nie magia, tylko szybka ścieżka: kolor wywołuje odczucie wcześniej, niż pojawią się argumenty.

Jak nie dać się zrobić na kolor

Zrób pauzę na pół sekundy. Jeśli coś krzyczy czerwienią „kup teraz”, spójrz na cenę po rabacie i tę sprzed przeceny, realny procent obniżki. Przy zielonych etykietach czytaj skład i sprawdzone certyfikaty (np. EU Ecolabel), udział procentowy kluczowych składników i kraj pochodzenia. W bankowości liczy się RRSO, prowizje, miesięczne opłaty i ewentualne kursy wymiany. Kolor tła nie ochroni portfela. Na portalach informacyjnych sprawdzaj źródło, datę i dane w treści, a nie tylko nasycony nagłówek. W socialach alarmowe kolory i ostre kontrasty mają nas zatrzymać. Jeśli po kliknięciu treść nie dowozi, właśnie wygrał algorytm, nie informacja.

Smaczki z kultury i poptechu

Facebook jest niebieski nie dlatego, że focus group pokochał błękit, tylko dlatego, że Mark Zuckerberg jest daltonistą w zakresie czerwieni i zieleni. Niebieski widzi najlepiej. Przypadek zamienił się w tożsamość giganta. Podobnie działa „purpurowy” Twitch, „czerwony” Netflix czy „zielona” aura Spotify. Paleta staje się skrótem do marki szybciej niż slogan. A co roku Pantone — twórca globalnego systemu numerowania kolorów — wskazuje „kolor roku”, który często uruchamia falę kampanii, modeli ubrań i filtrów w social mediach. Barwy naprawdę nadają tempo trendom.

Zasady, które działają także po 23:00 w ciemnym pokoju

Kolor ma moc tylko wtedy, gdy nie zabija czytelności. Kontrast to świętość, tak samo jak spójność. Identyczne funkcje muszą mieć identyczne barwy. Pamiętaj o trybie ciemnym, w którym wczorajszy idealny fiolet może stać się koszmarem. Używaj koloru jako sygnału, ale nie jako jedynego nośnika informacji. Link niech będzie nie tylko niebieski, lecz także podkreślony. Wtedy barwa staje się drogowskazem, nie hakiem.

Mity i fakty

Test kolorów Luschera” polegał na układaniu próbek barw od najbardziej do najmniej lubianej. Jego autor twierdził, że ta kolejność zdradza cechy osobowości, poziom stresu i potrzeby. Przez lata bywał używany nawet przy rekrutacji pracowników jako szybki „screening”. Dziś psychologia ocenia go krytycznie — ma słabą rzetelność i nie daje wiarygodnych wniosków o człowieku. Dlatego traktujmy go jako ciekawostkę z historii, a o wpływie koloru mówmy tam, gdzie da się to zmierzyć: w testach na prawdziwych odbiorcach.

Koniec końców barwa jest językiem, którym świat mówi do nas na najbardziej podstawowym, niemal pierwotnym poziomie. Zanim było słowo, był sygnał: czerwień dojrzałego owocu i ognia, zieleń obiecująca wodę i schronienie, błękit nieba dający spokój. Dziś ten sam kod, głęboko wpisany w naszą biologię, działa z równą mocą w supermarkecie, w aplikacji bankowej i na przejściu dla pieszych. Kolory są cichymi filtrami, przez które widzimy świat, i narzędziami, którymi go kształtujemy. Świadomość tej mocy to klucz nie tylko do skutecznej komunikacji, lecz także do uważniejszego czytania codzienności, która nieustannie mieni się znaczeniami.

DF, thefad.pl 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję