Szukaj w serwisie

×

Czy zmiana czasu wpływa na nasz organizm?

Zmiana czasu, zwłaszcza z letniego na zimowy, ma znaczący wpływ na nasz organizm, zaburzając nasz zegar biologiczny. Dostosowanie się do nowych warunków wymaga czasu, a objawy mogą obejmować zmiany w jakości snu, trawieniu, a nawet nastroju.

Fot. Steven Hille / Unsplash

Jednym z głównych problemów jest niedopasowanie rytmu dobowego do nowych warunków świetlnych. Nasz zegar biologiczny, regulowany przez światło, steruje produkcją melatoniny, która odpowiada za sen, oraz kortyzolu – hormonu stresu, który pomaga nam się obudzić. Zmiana czasu na zimowy, gdy dni są krótsze, może prowadzić do trudności z zasypianiem i uczucia senności w ciągu dnia, zwłaszcza wśród osób mających problemy ze snem​

Zmiany te mogą także wpływać na ryzyko zdrowotne. Badania wskazują, że podczas zmiany czasu zwiększa się liczba zawałów serca, a także wypadków samochodowych i przemysłowych. Przejście na czas letni w marcu, kiedy tracimy godzinę snu, jest szczególnie obciążające dla organizmu, co potwierdzają badania dotyczące wzrostu wypadków​

thefad.pl /  Źródło: media

 


Jelcyn do Clitona: mam prośbę. Daj Europę Rosji. Możesz mieć wszystkie pozostałe kraje

Jacek Lepiarz

Nieznane dotąd dokumenty rzucają nowe światło na relacje Niemiec i całego Zachodu z Rosją po 1990 roku. Są też ciekawe wątki dotyczące Polski.

Boris Jelcyn i Bill Clinton. Fot. screen shot, youtube

Do dokumentów dotarł niemiecki historyk Bastian Matteo Scianna, który pisze o nich w swojej książce poświęconej błędom niemieckiej polityki wobec Rosji. Omówienie książki historyka z Poczdamu, analizującego niedostępne dotychczas zbiory z archiwów niemieckich, amerykańskich i brytyjskich, opublikował w swoim najnowszym wydaniu niemiecki tygodnik „Der Spiegel”.

Zdaniem badacza w relacjach między Zachodem a Rosją, wbrew rozpowszechnionej opinii, od początku iskrzyło. Co prawda w listopadzie 1990 podpisana została „Karta Paryska”, ale już tam znalazła się formułka o „niepodzielnym bezpieczeństwie”. Przywódca rosyjski Michaił Gorbaczow już kilka miesięcy później w rozmowie z kanclerzem Helmutem Kohlem ujawnił, jak rozumie to pojęcie. Gorbaczow uważał, że Polska nie może swobodnie decydować o przystąpieniu do NATO, gdyż stanowi to zagrożenie dla Rosji. „Kohl przez długi czas brał (zastrzeżenia Moskwy) pod uwagę” – zaznaczył autor omówienia, dziennikarz „Spiegla” Klaus Wiegrefe.

Jelcyn prosi Clintona o Europę

Dowodem na imperialne ambicje Rosji jest zapis rozmowy prezydenta Rosji Borysa Jelcyna z prezydentem USA Billem Clintonem w 1999 r.

„Jelcyn: mam prośbę. Daj po prostu Europę Rosji. Stany Zjednoczone nie znajdują się w Europie. O Europę powinni troszczyć się Europejczycy. A Rosja jest w połowie europejska, a w połowie azjatycka…”

Na argument Clintona, że nie wszyscy Europejczycy byliby z takiej decyzji zadowoleni, Jelcyn mówi: „Nie wszyscy. Ale ja jestem Europejczykiem. Mieszkam w Moskwie. Moskwa jest w Europie, to dobrze. Możesz mieć wszystkie pozostałe kraje i troszczyć się o ich bezpieczeństwo. Ja wezmę Europę i będę się troszczył o jej bezpieczeństwo. No nie ja osobiście, tylko Rosja. Bill, mówię poważnie”.

Z dokumentów wynika, że władze w Bonn, a potem w Berlinie regularne informowane były o gotowości Rosji do stosowania siły wobec krajów nazywanych bliską zagranicą, o brutalności wojsk rosyjskich w Czeczenii i innych ekscesach.

Kohl wierzył, że Jelcyn dąży do demokracji

Kohl był świadomy „destrukcyjnego potencjału” byłego supermocarstwa, jednak nie reagował na informacje, gdyż wystarczało mu, że Rosja kooperuje w sprawach ważnych dla Niemiec – przy wycofaniu wojsk sowieckich, rozbrojeniu czy zakończeniu wojny w Jugosławii. Kohl był przekonany, że Jelcyn i jego ekipa dążą do „żywotnej i silnej demokracji”.

Następca Kohla, Gerhard Schroeder początkowo ochłodził relacje z Moskwą. Jego rząd krytykował wojnę w Czeczenii i ograniczył pomoc finansową dla Rosji. Berlin poparł też wejście krajów bałtyckich do NATO.

Putin zabiega o Schroedera

Pomimo tego, Putinowi udało się nawiązać ze Schroederem dobre relacje, które obaj nazywają do dziś przyjaźnią. „Der Spiegel” zwraca uwagę, że Schroeder nie był jedynym zachodnim politykiem, który widział w Putinie reformatora zorientowanego na Zachód. Joe Biden, wówczas senator, wyraził opinię, że „od czasów Piotra Wielkiego żaden rosyjski władca nie stawiał tak bardzo na związki z Zachodem, jak Putin”.

Z zapisu rozmowy telefonicznej Schroedera z Clintonem wynika, że obaj przywódcy uważali, iż Rosja znajduje się w okresie przejściowym. „Należy oddziaływać na Kreml z wielką ostrożnością, aby (Putin) nie zrobił czegoś, czego nie powinien” – powiedział Clinton.

Zdaniem Scianny zwrot nastąpił w 2003 r., a powodem była amerykańska interwencja w Iraku. Z wypowiedzi Schroedera wynika, że Putin w tym czasie zaczął mówić o „rekonstrukcji Rosji jako światowego mocarstwa”. Kanclerz uważał, że jest to korzystne dla Europy Zachodniej, która będzie mogła bardziej skutecznie przeciwstawić się Ameryce. Wielu Niemców bardziej niepokoiła nieobliczalność Busha niż „brzmiące pusto” zapowiedzi Putina.

Czy Polska chciała podłączyć się do Nord Streamu?

Scianna ostro krytykuje Nord Stream, ponieważ jego budowa osłabiła pozycję negocjacyjną Ukrainy. Jego zdaniem nieliczni przeciwnicy tego projektu reprezentowali często własne, egoistyczne interesy. „Polska chciała rozbudować import rosyjskiego gazu z pominięciem Ukrainy, gazociąg miał biec tylko przez Polskę” – tłumaczy autor. Scianna znalazł amerykański raport, z którego wynika, że prezydent Lech Kaczyński rozważał udział Polski w Nord Stream. Polska mogłaby otrzymywać gaz poprzez odnogę tego gazociągu – oświadczył Kaczyński według „Spiegla” podczas wizyty w Berlinie.

Przechodząc do rządów Angeli Merkel (2005-2021) Wiegrefe zaznaczył, że pani kanclerz i ówczesny szef MSZ Frank Walter Steinmeier chcieli włączyć Putina (do zachodnich struktur) lub w razie konieczności „udobruchać” go, także w sprawie Ukrainy. Oboje sprzeciwili się Bushowi w sprawie przyjęcia Ukrainy i Gruzji do NATO. Merkel zapewniła Putina, że do rozszerzenia Sojuszu nie dojdzie. Pomimo tego Rosja zaatakowała w 2008 r. Gruzję. „Rosja zniszczyła zaufanie, które zbudowała w ostatnich 20 latach”, powiedziała Merkel podczas zamkniętej narady.

Eksperci w urzędzie kanclerskim MSZ i niemieckie służby uważały, że na Kremlu istnieją dwie grupy – jedna dążąca do odbudowy dawnej wielkości Rosji w imperialnym stylu, i druga stawiająca na rozwój gospodarczy i technologiczny. W Berlinie uważano, że Putin należy do tej drugiej frakcji. Okupacja Krymu i późniejsze wydarzenia ostatecznie zadały kłam tej tezie.

Kto powstrzyma Rosję?

Czy Merkel powinna była bardziej zdecydowanie przeciwstawić się Putinowi? – pyta Wiegrefe. Niemcy nie są mocarstwem, a sukcesy osiągają tylko wspólnie z innymi. UE była podzielona – państwa z południa Europy uważały nawet słabe sankcje za przesadę, a zwolennicy twardego stanowiska, tacy jak Polska, nigdy nie stworzyli pokojowej alternatywy w kwestii ukraińskiej.

Natomiast Amerykanie mieli wówczas inne priorytety – Afganistan i Iran. W obu przypadkach Waszyngton potrzebował rosyjskiej pomocy. David Cameron po spotkaniu z Obamą, tak scharakteryzował jego stanowisko – „Rosja jest bardziej zainteresowana utrzymaniem wpływów w Ukrainie, niż my (USA) interesujemy się tym krajem”.

Nie wiadomo, czy Putin zmieniłby swoje stanowisko, gdyby postawa Zachodu była inna. Zdaniem Scianny jedynym skutecznym sposobem na odstraszenie Putina byłoby „błyskawiczne przyjęcie Ukrainy do NATO”.

Dlaczego jednak Merkel i jej koalicjant SPD nie przygotowały kraju pod względem energetycznym, wojskowym i psychologicznym na ewentualność rosyjskiej agresji? Zdaniem Scianny to skutek wiary w utopijną koncepcję „związania (Rosji z Zachodem) bez ubezpieczenia”.

„Der Spiegel” podkreślił w zakończeniu, że niemiecka polityka wobec Rosji miała przez cały czas szerokie poparcie społeczeństwa. Większość Niemców była przeciwna „epokowemu zwrotowi” w polityce zagranicznej, przeciwko dostawom broni na Ukrainę, przeciwko bojkotowi Nord Stream i przeciwko dozbrojeniu Bundeswehry.

REDAKCJA POLECA

 

 

script type=’text/Javascript’>

 


Żołnierze z Korei Północnej wspomogą Rosję w wojnie z Ukrainą

W obliczu przedłużającego się konfliktu na Ukrainie, Rosja zwraca się o wsparcie do swoich nielicznych sojuszników, w tym Korei Północnej. Jak donosi Kyryło Budanow, szef ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR), około 11 tysięcy północnokoreańskich żołnierzy szkoli się obecnie we wschodniej Rosji, przygotowując się do walk na froncie ukraińskim. Pierwsza grupa, licząca 2,6 tysiąca żołnierzy, ma być skierowana do obwodu kurskiego, gdzie Ukraina utrzymuje silny przyczółek.

Fot. kcna

Żołnierze z Korei Północnej, po zakończeniu szkoleń, mają być gotowi do walki już na początku listopada. Pjongjang, wspierając Rosję, nie po raz pierwszy angażuje się w konflikt ukraiński. W przeszłości dostarczał Moskwie pociski, które były używane w działaniach bojowych. Teraz jednak wsparcie to przyjmuje formę bezpośredniego zaangażowania wojskowego, co budzi obawy o dalsze eskalowanie konfliktu.

Budanow ujawnił, że północnokoreańscy żołnierze będą walczyć na ukraińskim froncie, korzystając z rosyjskiego sprzętu i amunicji. Ich obecność na polu walki ma wzmocnić osłabione rosyjskie siły, które ponoszą znaczące straty. „Będą gotowi do walki od 1 listopada” – stwierdził Budanow w rozmowie z portalem The War Zone.

Władze Ukrainy już wcześniej alarmowały o możliwości zaangażowania Korei Północnej w wojnę. Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy, podczas spotkania z europejskimi politykami w Brukseli, ostrzegał, że na front może trafić nawet 10 tysięcy północnokoreańskich żołnierzy. Prezydent Zełenski podkreślił, że to wsparcie może być pierwszym krokiem do globalnej eskalacji konfliktu.

Działania Korei Północnej wzbudzają zaniepokojenie nie tylko na Ukrainie, ale również w innych krajach zachodnich. John Kirby, rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, stwierdził, że jeżeli te doniesienia się potwierdzą, będzie to oznaczać, że Rosja znajduje się w coraz większej desperacji w obliczu ciężkich strat ponoszonych na froncie.

Wysyłanie północnokoreańskich żołnierzy na wojnę w Ukrainie to bezprecedensowy krok, który wskazuje na pogłębiającą się współpracę między Moskwą a Pjongjangiem. Mimo to, jak zaznacza Budanow, nie wiadomo jeszcze, gdzie zostaną rozmieszczone pozostałe siły Korei Północnej.

Północnokoreańskie wsparcie dla Rosji może przyczynić się do dalszego przedłużania konfliktu, który już teraz zbiera krwawe żniwo po obu stronach. Działania Kim Dzong Una, który otwarcie wspiera Rosję, mogą mieć daleko idące konsekwencje nie tylko dla Ukrainy, ale również dla stabilności międzynarodowej.

We wtorek portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła w ukraińskich służbach specjalnych, podał, że Rosjanie utworzyli batalion złożony z obywateli Korei Północnej, a 18 żołnierzy z tej formacji uciekło już ze swoich pozycji na granicy obwodów briańskiego i kurskiego na zachodzie Rosji.

W obliczu tych wydarzeń, świat z niepokojem obserwuje, jak sytuacja rozwija się na Wschodzie Europy, zadając sobie pytanie, jakie będą dalsze kroki sojuszników Rosji i jak wpłyną one na przebieg wojny.

 


Al Pacino: Z południowego Bronksu na szczyty Hollywood

Al Pacino, jedno z największych nazwisk w historii kina, w swojej autobiografii Sonny Boy: A Memoir otwiera się przed czytelnikami w sposób, jakiego wcześniej nigdy nie robił. Książka, wydana w 2024 roku, to osobisty, szczery zapis życia człowieka, który pomimo ogromnego sukcesu na ekranie, zmagał się z wieloma trudnościami poza kamerą. Pacino, który zdobył światową sławę dzięki takim rolom jak Michael Corleone w Ojcu chrzestnym czy Tony Montana w Scarface, w swojej książce odsłania przed nami nie tylko blaski swojej kariery, ale również cienie życia prywatnego.

Al Pacino, Londyn 14 październik 2008. Fot. Anna / Dariusz Frach, thefad.pl

Trudne początki

Pacino opowiada o dorastaniu w skomplikowanej rodzinie, pod opieką matki, która borykała się z problemami psychicznymi, i dziadków, którzy starali się zapełnić pustkę po nieobecnym ojcu. Dzieciństwo Pacino było naznaczone biedą i chaosem, ale to ulice Bronx nauczyły go przetrwania. Dzięki wsparciu nauczyciela, który rozpoznał w nim talent aktorski, Pacino trafił do prestiżowej High School of Performing Arts w Nowym Jorku, co zapoczątkowało jego artystyczną podróż. Jak wspomina, „ulice Bronksu były moją pierwszą sceną, a moi przyjaciele – pierwszą publicznością”

Przełom w karierze

Lata 70. przyniosły Pacino wielki przełom. W zaledwie kilka lat zagrał w czterech filmach, które na stałe zapisały się w historii kina: Ojciec chrzestny (części I i II), Serpico oraz Dog Day Afternoon. Każda z tych ról nie tylko uczyniła Pacino gwiazdą, ale również ugruntowała jego pozycję jako jednego z najbardziej utalentowanych aktorów swojego pokolenia. Jak sam wspomina w książce, rola Michaela Corleone była dla niego zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem – to ona wprowadziła go na szczyt, ale także na zawsze zaszufladkowała w oczach publiczności jako „gangstera”​

W Sonny Boy, Pacino opowiada o tym, jak wielkim wyzwaniem było odnalezienie się w Hollywood po sukcesie Ojca chrzestnego. Hollywood, jak pisze, to miejsce pełne iluzji i pułapek, w którym łatwo się zagubić. Jego kariera była naznaczona momentami triumfu, ale także chwilami zwątpienia. Wspomina, jak trudnym doświadczeniem było zmaganie się z presją sławy, która sprawiła, że wielokrotnie wątpił w siebie jako aktora.

Al Pacino i Robert De Niro Santa Monica, Kalifornii (2020). Fot. Chris Miksanek / wikipedia

Życie osobiste i finansowe upadki

Sonny Boy to jednak nie tylko opowieść o zawodowym sukcesie, ale również o porażkach. Pacino ujawnia w książce, że mimo zarobienia fortuny, dwukrotnie zbankrutował. Jeden z najbardziej znanych aktorów świata przyznaje, że jego życie finansowe było chaotyczne, a momenty bogactwa przeplatały się z okresami skrajnej biedy. „Miałem 50 milionów dolarów i straciłem wszystko” – pisze. Jego finansowe problemy były wynikiem nie tylko złych inwestycji, ale także stylu życia, w którym sukces często prowadził do autodestrukcji​

Pacino nie unika również tematów trudnych w sferze osobistej. Opowiada o swoich związkach, które rzadko kończyły się sukcesem. Życie w blasku fleszy, liczne romanse i brak stabilności emocjonalnej sprawiły, że Pacino nigdy nie założył trwałej rodziny. W książce wspomina o miłości, która go nie ominęła, ale nigdy nie znalazła trwałego miejsca w jego życiu. Zmagania z samotnością były nieodłącznym elementem jego drogi do sukcesu.

„Aktorstwo nigdy mnie nie zawiodło”

Jednak tym, co przewija się przez całą autobiografię, jest miłość do sztuki. Pacino opisuje aktorstwo jako swoje zbawienie, jedyny stały element w jego zmieniającym się życiu. Jak sam mówi, „aktorstwo nigdy mnie nie zawiodło, nawet wtedy, gdy wszystko inne się rozsypywało”. Sonny Boy to hołd złożony tej miłości – sztuce, która nie tylko uczyniła go sławnym, ale również uratowała go przed zatraceniem.

W książce Pacino dzieli się również refleksjami na temat zmian, jakie zaszły w przemyśle filmowym na przestrzeni lat. Wspomina o początkach swojej kariery, gdy aktorstwo było bardziej rzemiosłem niż biznesem, oraz o dzisiejszym Hollywood, które często stawia na komercyjny sukces zamiast artystycznej jakości. Z jego słów przebija tęsknota za czasami, gdy aktorstwo było bardziej autentyczne i surowe.

Sonny Boy: A Memoir to fascynująca, wielowymiarowa opowieść o człowieku, który przeszedł długą drogę od biednych ulic Bronksu do czerwonych dywanów Hollywood. To książka, która ukazuje nie tylko triumfy, ale i porażki – finansowe, osobiste, emocjonalne. Pacino otwarcie dzieli się swoimi doświadczeniami, nie ukrywając swoich słabości.

thefad.pl / Źródło: media

 


Rosja utworzyła batalion z żołnierzy Korei Północnej. 18 żołnierzy już uciekło

Według doniesień ukraińskich służb specjalnych, Rosja utworzyła batalion złożony z obywateli Korei Północnej, którzy mają uczestniczyć w działaniach wojennych na Ukrainie. Portal „The Kyiv Independent” poinformował, że 18 żołnierzy z tego oddziału zdezerterowało z pozycji na granicy obwodów briańskiego i kurskiego.

Nowy sojusz: Rosja i Korea Północna

W ostatnich miesiącach relacje między Rosją a Koreą Północną znacząco się zacieśniły. Prezydent Władimir Putin złożył w rosyjskim parlamencie projekt ustawy o ratyfikacji partnerstwa strategicznego z Koreą Północną, co otwiera drogę do szerszej współpracy, także w sferze wojskowej. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zwrócił uwagę, że zaangażowanie Korei Północnej w konflikt ukraińsko-rosyjski staje się faktem. Tysiące północnokoreańskich żołnierzy, przechodzących szkolenia w Rosji, mogą wkrótce zostać rozmieszczone na Ukrainie.

Dezerterzy z Korei Północnej

Jak donoszą media, 18 żołnierzy uciekło około 7 km od granicy Ukrainy. Spekuluje się, że mogli chcieć uniknąć walk w obcej dla nich wojnie oraz uwolnić się spod reżimu Kim Dzong Una. Rosyjskie siły rozpoczęły poszukiwania zbiegłych żołnierzy.

Korea Północna oficjalnie zapowiedziała wsparcie dla rosyjskich działań zbrojnych, a kolejne jednostki północnokoreańskie mogą zostać rozmieszczone na Ukrainie w nadchodzących miesiącach.

Ratyfikacja partnerstwa strategicznego z Koreą Północną

Władimir Putin wniósł do parlamentu Rosji projekt ustawy o ratyfikacji partnerstwa strategicznego z Koreą Północną. Zawiera on zapis o „pomocy wojskowej”.

O wniesieniu projektu do Dumy Państwowej poinformowały w poniedziałek wieczorem rosyjskie media. Porozumienie o „wszechstronnym partnerstwie strategicznym” z Pjongjangiem Putin podpisał w czerwcu podczas wizyty w Korei Północnej. Czwarty punkt porozumienia dotyczy pomocy wojskowej. Głosi on, że jeśli jedna ze stron stanie się celem agresji i znajdzie się w stanie wojny, to druga strona „niezwłocznie udzieli jej pomocy wojskowej oraz innego wsparcia przy użyciu wszelkich dostępnych środków”.

Media niezależne zwracają uwagę na ten dokument w kontekście doniesień o możliwym skierowaniu do walki na Ukrainie po stronie Rosji północnokoreańskich żołnierzy.

Według źródeł wywiadowczych Ukrainy i Korei Południowej w Rosji obecnie odbywają się szkolenia wojskowe „kilku tysięcy” żołnierzy z Korei Północnej, którzy jeszcze przed końcem roku mogliby zostać skierowani na front.

Wiadomo na pewno, że na okupowanych terytoriach Ukrainy przebywali północnokoreańscy oficerowie. 5 października źródła w ukraińskim wywiadzie podały, że sześciu oficerów z Korei Płn. zginęło w ataku rakietowym na okupowanych przez Rosję terenach w pobliżu Doniecka, na południowym wschodzie Ukrainy.

 


Polacy oceniają kończącą się prezydenturę Andrzeja Dudy

Zbliżający się koniec drugiej kadencji Andrzeja Dudy budzi wiele emocji. Według opublikowanego sondażu SW Research dla „Rzeczpospolitej”, opinie na temat jego prezydentury są wyraźnie podzielone. Z badań wynika, że jedynie 5,6% ankietowanych oceniło jego działania najwyżej, wystawiając ocenę „celującą”, a 10,3% oceniło je „bardzo dobrze”. Pozytywnie jego prezydenturę oceniło łącznie 50,1% respondentów, ale dominującą kategorią wśród ocen pozytywnych było określenie „dobre” (18,1%)​.

Fot. screen shot / youtube

Z drugiej strony, znaczny odsetek Polaków odnosi się do prezydentury Andrzeja Dudy negatywnie. Aż 25,4% badanych oceniło ją jako „naganną”, co odpowiada szkolnej „jedynce”, a 20,8% przyznało ocenę „mierną”. Szczególnie krytyczni wobec prezydentury byli mężczyźni oraz osoby powyżej 50. roku życia. Spośród starszych respondentów, aż 39% wystawiło Dudzie najniższą możliwą ocenę​

Interesujący jest także podział opinii na podstawie wykształcenia i dochodów. Osoby z wyższym wykształceniem oraz zarabiające powyżej 7000 zł netto częściej negatywnie oceniały prezydenturę Dudy. Również mieszkańcy większych miast (powyżej 500 tysięcy mieszkańców) częściej krytykowali jego rządy​.

thefad.pl / Źródło: media

 


Krzysztof Skiba: Kandydat PiS na prezydenta? Prezes ma dylemat: wybrać „świeże mięso”, czy „starą twarz”, po to, by robić nowe numery

Krzysztof Skiba

Krzysztof Skiba

Specjaliści od handlu pietruszką potwierdzają, że PiS ma poważne kłopoty z wyłonieniem kandydata na prezydenta. Warunki, które musi spełnić kandydat, są mocno wyśrubowane. Przede wszystkim musi to być człowiek na smyczy Jarosława, który nie myśli samodzielnie. Po drugie musi znać dwa języki w tym polski biegle. Po trzecie musi być wysoki, mieć garnitur, buty i rodzinę. Co jest o tyle problemem, że spora część polityków PiS ma kilka żon, a tym samym spore grono teściów, których potem trzeba będzie wszystkich obsadzać na stanowiskach.

ŚWIEŻE MIĘSO, CZY STARA TWARZ?

Specjaliści od handlu pietruszką potwierdzają, że PiS ma poważne kłopoty z wyłonieniem kandydata na prezydenta. W partyjnym banku twarzy zgromadzono kilku potencjalnych kandydatów, ale ani Prezes, ani masa partyjna jeszcze nie zdecydowali.

Warunki, które musi spełnić kandydat, są mocno wyśrubowane. Przede wszystkim musi to być człowiek na smyczy Jarosława, który nie myśli samodzielnie. Po drugie musi znać dwa języki w tym polski biegle. Po trzecie musi być wysoki, mieć garnitur, buty i rodzinę. Co jest o tyle problemem, że spora część polityków PiS ma kilka żon, a tym samym spore grono teściów, których potem trzeba będzie wszystkich obsadzać na stanowiskach.

Na giełdzie nazwisk pojawił się m.in. Karol Nawrocki szef IPN. Niestety okazało się, że ten wykształcony doktor historii jest kompletną ciapą. Jako dyrektor Muzeum II Wojny św. zakupił za kilkadziesiąt tysięcy złotych nosze, które miały być noszami żołnierzy z Westerplatte, a okazały się noszami ze szpitala psychiatrycznego z lat 50. Nie dość tego, kandydatowi PiS odkryto przyjacielskie kontakty z groźnym gangsterem umoczonym w handel ludźmi i wykorzystywaniem kobiet do prostytucji. Tu akurat bym się zastanawiał, czy to jest jakieś obciążenie, czy jednak atut, bo zawodowy alfons jako kumpel prezydenta z PiS, może się Kaczyńskiemu spodobać. Wszak jeden i drugi uważa, że kobieta powinna wykonywać rozkazy mężczyzny.

Na giełdzie nazwisk był Dominik Tarczyński, ale szybko wyleciał, bo okazało się, że dziadek posła w czasie wojny bardzo brzydko się zachowywał i Jarosław wolał nie ryzykować.

Ciągle w grze jest Tobiasz Bocheński europoseł i niedoszły prezydent Warszawy. Niestety przegrana z Trzaskowskim w wyborach samorządowych sugeruje, że może być powtórka w prezydenckich.

Krążą na liście jeszcze dwa, nowe nazwiska poseł Zbigniew Bogucki i poseł Marcin Przydacz. Obaj energiczni, wysocy i znający języki suahili. Może i byliby to dobrzy kandydaci, ale ich rozpoznawalność w Polsce jest na poziomie zerowym. Większą gwiazda od nich jest suczka Ewy Kasprzyk, czy mrówkojad Maryli Rodowicz.

Na czele wyścigu jest zaufany kelner Kaczyńskiego Mariusz Błaszczak. Kandydat wprost idealny. Otrzaskany w usługiwaniu Prezesowi, rozpoznawalny jak Edyta Górniak i w odróżnieniu od Edyty, całkowicie pozbawiony osobowości.

Błaszczak to przycisk na stoliku w gabinecie niedoszłego zbawcy narodu. Człowiek, którego ciężko ośmieszyć, gdyż sam jest chodzącym żartem. Byłby na pewno bardziej zabawny niż raper Duda i jeszcze bardziej spolegliwy, bo Andrzej ze dwa razy postawił się Prezesowi, a po Błaszczaku na pewno tego nie można się spodziewać.

Jedynym obciążeniem dla kandydatury Mariusza Błaszczaka jest fakt, że to „stara twarz” jak mówią w samym PiS. I tu Prezes ma poważny dylemat: czy wybrać „świeże mięso”, czy jednak „starą twarz”, po to, by robić nowe numery.

Krzysztof Skiba


Finał prac komisji śledczej ds. wyborów kopertowych – zawiadomienia do prokuratury

W czwartek sejmowa komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych przyjęła raport końcowy ze swoich prac, który wywołał burzliwe dyskusje i wzbudził duże zainteresowanie mediów oraz opinii publicznej. W ramach zakończenia swojej działalności komisja zadecydowała o skierowaniu 12 zawiadomień do prokuratury dotyczących 19 osób, w tym najważniejszych polityków Zjednoczonej Prawicy.

Fot. screen shot / youtube

Główne ustalenia komisji

Komisja śledcza badała proces przygotowania i przeprowadzenia wyborów prezydenckich w maju 2020 roku, które początkowo miały odbyć się w trybie korespondencyjnym, co wywołało kontrowersje w związku z pandemią COVID-19. Raport końcowy wskazuje na Jarosława Kaczyńskiego, prezesa Prawa i Sprawiedliwości, jako osobę odpowiedzialną za podjęcie decyzji o przeprowadzeniu wyborów korespondencyjnych. Według komisji to właśnie Kaczyński miał decydujący wpływ na polityków Zjednoczonej Prawicy, w tym Mateusza Morawieckiego i Michała Dworczyka, którzy realizowali te decyzje.

Zawiadomienia do prokuratury

Przewodnicząca komisji, posłanka Koalicji Obywatelskiej Magdalena Filiks, ogłosiła, że komisja skieruje zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa m.in. przez:

  • Jarosława Kaczyńskiego – prezesa Prawa i Sprawiedliwości,
  • Mateusza Morawieckiego – byłego premiera,
  • Mariusza Kamińskiego – byłego ministra spraw wewnętrznych i administracji,
  • Elżbietę Witek – byłą marszałek Sejmu,
  • Michała Dworczyka – byłego szefa kancelarii premiera,
  • Jacka Sasina – byłego ministra aktywów państwowych,
  • Artura Sobonia i Tomasza Szczegelniaka – byłych zastępców ministra aktywów państwowych,
  • Tomasza Zdzikota, Grzegorza Kurdziela, Tomasza Cicirko, Pawła Przychodzienia, Andrzeja Bodzionego i Tomasza Janka – byłych członków zarządu Poczty Polskiej,
  • Macieja Biernata, Piotra Ciompy i Tomasza Sztangi – byłych członków zarządu Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych,
  • Marka Zagórskiego – byłego ministra cyfryzacji,
  • Jana Nowaka – byłego prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych.

Wybory prezydenckie 2020

Wybory prezydenckie w Polsce miały pierwotnie odbyć się 10 maja 2020 r. w trybie korespondencyjnym, zgodnie z decyzją marszałek Sejmu, Elżbiety Witek, podjętą w lutym 2020 r. Jednak już 7 maja Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła, że głosowanie nie może się odbyć z powodu braku niezbędnych regulacji prawnych. W efekcie wybory przełożono na 28 czerwca 2020 r., a głosowanie odbyło się tradycyjnie w lokalach wyborczych.

Komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych zajmowała się badaniem legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych przez rząd w kontekście organizacji tych wyborów.

thefad.pl

 


UNICEF alarmuje: ponad 370 mln dziewcząt i kobiet ofiarami przemocy seksualnej przed ukończeniem 18. roku życia

Nowy Jork, 10 października 2024 r. – UNICEF ujawnił alarmujące statystyki dotyczące skali przemocy seksualnej wobec dzieci na całym świecie. Według najnowszych szacunków, ponad 370 milionów dziewcząt i kobiet – co stanowi 1 na 8 – doświadczyło gwałtu lub napaści seksualnej przed ukończeniem 18. roku życia. Wyniki te zostały opublikowane przed Międzynarodowym Dniem Dziewcząt, podkreślając skalę globalnego problemu, który ma często konsekwencje na całe życie.

Fot. Engin Akyurt / Unsplash

Jeśli uwzględnimy „bezkontaktowe” formy przemocy, takie jak przemoc w internecie lub przemoc werbalna, liczba ta wzrasta do 650 milionów – czyli 1 na 5 kobiet i dziewcząt na całym świecie. Dane te pokazują, jak pilna jest potrzeba wprowadzenia kompleksowych strategii przeciwdziałania wszelkim formom przemocy seksualnej.

Przemoc przekracza granice geograficzne i kulturowe

Według raportu, przemoc seksualna wobec dzieci jest problemem globalnym, który dotyka dziewczęta we wszystkich regionach świata. Największa liczba ofiar mieszka w Afryce Subsaharyjskiej – 79 milionów (22%), a także w Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej (75 milionów, 8%) oraz w Europie i Ameryce Północnej (68 milionów, 14%). W niestabilnych regionach, takich jak obszary dotknięte konfliktami zbrojnymi, liczba ta może wzrosnąć nawet do 1 na 4 dziewcząt.

Catherine Russell, dyrektor wykonawcza UNICEF, podkreśliła, że przemoc seksualna wobec dzieci jest „plamą na naszym sumieniu” i wyrządza trwałą krzywdę, zwłaszcza gdy pochodzi od osób, którym dziecko ufa. W wielu przypadkach dzieci są ofiarami w miejscach, które powinny być dla nich bezpieczne.

Skutki długoterminowe przemocy seksualnej

Przemoc seksualna, której dzieci doświadczają najczęściej w okresie dojrzewania, prowadzi do trwałych konsekwencji w dorosłym życiu. Ofiary są bardziej narażone na choroby przenoszone drogą płciową, uzależnienia, problemy psychiczne, takie jak lęk czy depresja, a także trudności w budowaniu zdrowych relacji. Wielu z tych skutków można by uniknąć, gdyby ofiary mogły otrzymać wsparcie i pomoc na wcześniejszym etapie swojego życia.

Chłopcy również ofiarami przemocy

Choć problem przemocy seksualnej dotyczy głównie dziewcząt i kobiet, raport podkreśla, że również chłopcy padają jej ofiarą. Szacuje się, że od 240 do 310 milionów chłopców i mężczyzn – około 1 na 11 – doświadczyło przemocy seksualnej w dzieciństwie.

Pilna potrzeba globalnych działań

Przed zbliżającą się Światową Konferencją Ministerialną w Kolumbii, na której omawiana będzie kwestia przemocy wobec dzieci, raport UNICEF podkreśla konieczność podjęcia natychmiastowych działań. Wśród kluczowych kroków, jakie należy podjąć, wymienia się:

  • Zmianę norm społecznych, które pozwalają na przemoc seksualną i zniechęcają dzieci do zgłaszania takich przypadków.
  • Edukowanie dzieci w zakresie rozpoznawania i zgłaszania przemocy seksualnej.
  • Zapewnienie dostępu do wsparcia i wymiaru sprawiedliwości dla wszystkich ofiar przemocy.
  • Wzmocnienie przepisów prawnych mających na celu ochronę dzieci przed przemocą.
  • Poprawę systemów monitorowania i zbierania danych, aby lepiej rozumieć skalę problemu.

Ten globalny problem wymaga zaangażowania wszystkich – rządów, organizacji międzynarodowych, społeczeństwa obywatelskiego i samych dzieci – aby stworzyć bezpieczniejszą przyszłość wolną od przemocy seksualnej.

thefad.pl / Źródło: UNICEF

 


Applebaum o „niewybaczalnym” błędzie Merkel

Anna Widzyk

To, że po 2014 roku Angela Merkel kontynuowała budowę gazociągu Nord Stream 2, było sygnałem dla Putina – ocenia w rozmowie z „Die Zeit” Anne Applebaum.

Anne Applebaum

Anne Applebaum. Fot. prv / facebook

Amerykańsko-polska publicystka i historyczka Anne Applebaum, tegoroczna laureatka Nagrody Pokojowej Niemieckich Księgarzy, krytykuje w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika „Die Zeit” byłą kanclerz Angelę Merkel za jej postawę w sprawie Nord Stream 2.

„Nie należy również zapominać, że Nord Stream 2 był niepotrzebny z ekonomicznego punktu widzenia. Politycznym zamiarem Moskwy było ominięcie Ukrainy i Polski jako krajów tranzytowych gazu do Europy. Kiedy po 2014 roku Angela Merkel kontynuowała jego budowę, zasygnalizowało to Putinowi: OK, Zachód dużo mówi o demokracji i rządach prawa, ale nadal możemy zaatakować Ukrainę” – ocenia Applebaum.

„Nierozpoznanie, jakim państwem była wówczas Rosja, było dosyć niewybaczalne” – dodaje. Jak przyznaje, Niemcy padły ofiarą nie tylko optymizmu i swej naiwności wobec Rosji, ale także „chciwości”.
Ekspansja autokracji

Applebaum mówi w wywiadzie o swojej najnowszej książce pt. „Koncern autokracja. Dyktatorzy, którzy chcą rządzić światem”. Jak tłumaczy, wybrała taki tytuł, bo kooperacja różnych krajów o autokratycznym systemie władzy kojarzy się jej z „koncernem, w ramach którego współpracują różne firmy o różnych modelach biznesowych”.

„Państwa te w pewnym momencie zdały sobie sprawę z tego, że mają wspólne interesy, zarówno militarne, jak i finansowe. Wygląda na to, że w zamian za irańskie dostawy dronów do Rosji, rosyjscy naukowcy doradzają Irańczykom w zakresie ich programu broni jądrowej i dostarczają pociski przeciwokrętowe sojusznikom Iranu w Jemenie, Hutim. Chiny również muszą zostać uwzględnione na tej liście. Pekin dostarcza Rosji na dużą skalę towary objęte sankcjami. Za tymi zmowami kryje się nie tylko pogoń za zyskiem, ale także chęć utrzymania się nawzajem u władzy. Reżimy uczą się również od siebie nawzajem, jak najlepiej tłumić opozycję. Sprzedają sobie nawzajem swoje technologie inwigilacyjne lub bojówki, tak jak Rosja, która rozmieszcza swoją Grupę Wagnera w Afryce” – mówi Applebaum.

Jej zdaniem w latach 90. ubiegłego wieku na Zachodzie panowało naiwne przekonanie, że globalizacja będzie działać tylko w jednym kierunku: z zachodu na wschód. „A nikt nie myślał o tym, że także autokracja może się rozszerzać, ze wschodu na zachód” – zauważa.

UE nie zapewniła poczucia bezpieczeństwa

W ocenie publicystki UE jest wprawdzie supermocarstwem handlowym, ale „zawiodła w dziedzinie zapewnienia swoim obywatelom poczucia bezpieczeństwa”. „Wiele osób, czy to w sielskich Niemczech, w Polsce czy we Francji, ma wrażenie, że świat, w którym dorastali, już nie istnieje. I nie mylą się. Tym ważniejsze jest zapewnienie ludziom poczucia stabilności. To jest właśnie to, w czym większość demokracji zawiodła. Gdyby UE naprawdę strzegła swoich granic i gdyby wraz z NATO lepiej uzbroiła się na wypadek rosyjskiej inwazji, cieszyłaby się dziś większym zaufaniem i legitymizacją” – uważa Applebaum.

Musk jak rosyjski oligarcha

W jej ocenie, jeśli wybory w USA wygra Donald Trump, może spróbować przekształcić kraj w autokrację – wzorując się na premierze Węgier Viktorze Orbanie. „A nawet jeśli mu się to nie uda, może wywołać wiele chaosu. Na przykład nadużywać Departamentu Sprawiedliwości lub FBI do ścigania przeciwników politycznych, lub osobistych” – ocenia.

Publicystka krytykuje też Elona Muska, właściciela Tesli i platformy X, który wspiera Trumpa w kampanii. Zdaniem Applebaum „Musk oczywiście chciałby być kimś w rodzaju rosyjskiego oligarchy, czyli kimś blisko związanym z państwem, które zapewnia mu zyski i wpływy polityczne”.

REDAKCJA POLECA

script type=’text/Javascript’>

 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję